Advertisement
Menu

Pędzące żółwie

Lokowanie produktu podyktowane jest wyłącznie okolicznościami. Poniższy tekst nie ma charakteru komercyjnego.

Foto: Pędzące żółwie
Fot. własne

„Żółwie zwykle się nigdzie nie śpieszą, ale kiedy w polu widzenia pojawia się apetyczna sałatka z liści po drugiej stronie łąki, zaczynają wyciągać swoje krótkie nóżki. Jednakże żółwiki nie są długodystansowcami, więc od czasu do czasu muszą odpocząć, najchętniej na grzbiecie innego żółwia, który może je przy okazji podwieźć”, możemy przeczytać w opisie gry planszowej „Pędzące Żółwie”. 

Ta cechująca się niewinną oprawą graficzną rodzinna gra zbiera od dłuższego czasu bardzo pochlebne recenzje. I tak naprawdę trudno się temu dziwić. Mimo prostych zasad (w zwięzły sposób przedstawionych w tym miejscu) i raczej niezbyt górnolotnego celu, jakim jest dotarcie przed przeciwnikami swoim żółwiem do sałaty, gra wbrew pozorom trzyma w napięciu do ostatniego ruchu. 

Do samego końca nie wiadomo bowiem, kto tak naprawdę zwyciężył – w wyścigu udział biorą wszystkie żółwie, ale rywale aż do osiągnięcia mety nie wiedzą, który był nasz. Możliwość wspinania się na grzbiety konkurentów otwiera natomiast naprawdę interesujący wachlarz czysto taktycznych rozwiązań. Do głównej nagrody możesz równie dobrze doczłapać się samemu, jak i dojechać na czyjejś skorupie (ważne byś to ty był na samej górze sterty). Po drodze zaś niejednokrotnie będziesz zmuszony do blefowania i niezdradzania emocji. 

Mechanika rozgrywki mocno przypomina to, co dzieje się w tej końcówce trwającego sezonu ligowego. Jeden wskakuje na plecy drugiemu, trzeci zaś raz na tym korzysta albo i nie. I tak od kilku ładnych tygodni. Do sałaty w postaci mistrzostwa niby coraz bliżej, ale tempo i dynamika tego wyścigu wciąż nie pozwalają nam jednoznacznie stwierdzić, dokąd to wszystko zmierza. Krok do przodu, dwa do tyłu, pozostanie w miejscu. I w sumie nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś powie, że taka człapanina stanowi o słabości ligi i jej najsilniejszych drużyn, ktoś inny będzie z kolei przekonywał, że to różnice między górą i dołem coraz bardziej się zacierają. Jak jest naprawdę? Trudno powiedzieć. Najwygodniej byłoby chyba wybrnąć z tego, mówiąc, że przyczyny takiego stanu rzeczy znajdują się gdzieś pośrodku. Wątpliwości nie ulega jednak to, że sezon ten w kontekście walki o samo trofeum jest najbardziej emocjonujący od niepamiętnych czasów. 

W niedzielę mogliśmy wskoczyć na pozycję lidera, ale na przeszkodzie stanęła nam Sevilla. We wtorek swoje spotkanie po kapitalnym widowisku 3:3 zremisowała Barcelona. Wczoraj Atlético wygrało 2:1 z Realem Sociedad. Dziś natomiast przychodzi pora na jeden z trzech pozostałych naszych ruchów. Teoretycznie ten najłatwiejszy. Na naszej drodze stanie bowiem Granada, która ma jeszcze iluzoryczne szanse na europejskie puchary, ale w praktyce jest to misja w zasadzie niemożliwa do wykonania. Stawką dla Królewskich jest rzecz jasna utrzymanie realnych szans na mistrzostwo kraju. By jednak tak się stało, nie ma innej opcji niż zwycięstwo. W razie remisu czy porażki moglibyśmy co prawda dalej rozprawiać o matematycznych szansach, ale Bogiem a prawdą o wiele bardziej pożyteczne byłoby, gdybyśmy zajęli się recytowaniem Pana Tadeusza. 

Każdy z nas zapewne bardzo chciałby wiedzieć, czego się spodziewać, ale w obecnej sytuacji nie ma już mądrych. Nie przy tym, jak wszystko potrafi się w tym sezonie zmieniać. Nie po dwóch karnych w jednej akcji z Sevillą. Nie przeciwko zespołowi, który od 13 meczów nie zremisował w lidze, a w Lidze Europy został wyeliminowany dopiero w 1/4 przez Manchester United. Nie w przypadku drużyny, która jedzie już na oparach i nie wiadomo, ile jest w stanie na tej ostatniej prostej wyrzucić z wątroby. Czynników mogących pokierować sytuacją w którąkolwiek ze stron jest tyle, że każdy mógłby pokusić się o swoją prognozę, a na końcu okazałoby się, iż i tak nikt nie miał racji. 

Pewne jest tylko to, że w momencie publikacji tego tekstu Real Madryt poważnie liczy się w walce o mistrzostwo. Stwierdzenie oczywiste, ale i jedyne, które w zaistniałych okolicznościach jesteśmy w stanie powiedzieć na głos. 

* * *

Mecz rozpocznie się o 22:00. Jego transmisję przeprowadzi Eleven Sports 1 na platformie Player.pl.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Rywale są jeszcze bardziej osłabieni od Królewskich, a w ostatnich jedenastu meczach nie potrafili zachować czystego konta. Kurs na wygraną Realu i powyżej 2,5 bramki to 1,92.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!