Advertisement
Menu
/ as.com

Labirynt Kubo

Sytuacja Kubo w Villarrealu z każdym dniem staje się coraz bardziej skomplikowana. Kolejną przeszkodą stała się poważna kontuzja kolana Vicente Iborry, który poza grą pozostanie do maja. Żółta Łódź Podwodna potrzebuje kogoś na jego miejsce, ale najpierw chce się pozbyć Take. Ten jednak cały czas obiera sobie za priorytet wywalczenie miejsca w obecnej drużynie.

Foto: Labirynt Kubo
Fot. Getty Images

Obecna sytuacja jest skomplikowana w zasadzie dla wszystkich stron. Latem mimo wielu ofert Real zdecydował się wraz z zawodnikiem wybrać tę z Villarrealu. Dobre relacje obu klubów, płynność finansowa oraz upór Emery'ego i prezesa Fernando Roiga okazały się decydującymi czynnikami. Sam Kubo nabrał ostatecznej pewności po telefonie od szkoleniowca ekipy ze wschodu Hiszpanii, który jasno przekazał mu, że, podobnie jak w Mallorce, będzie grywał wyłącznie na swojej naturalnej pozycji. 

Villarreal przejął opłacanie pensji piłkarza, a także zapłacił 2,5 miliona euro za wypożyczenie (plus 2,5 miliona zmiennych). Takefusa miał być wzmocnieniem pozwalającym na powrót do Ligi Mistrzów. Roig przed dopięciem transakcji podkreślał, że taka suma nie jest codziennością w przypadku wypożyczeń. Koniec końców, plan jednak nie wypalił. 19-latek grywał w pierwszym składzie głównie w Lidze Europy (gol i trzy asysty), a na swojej nominalnej pozycji wcale nie występował zbyt często. Kiedy już jednak dochodziło do takiej sytuacji, błyszczał przez 16 minut z Barceloną oraz przez 45 minut z Elche. Nie wykorzystał jednak szansy z Betisem i od tamtej pory wiele się zmieniło. 

Japończyk wypadł z 11, kiedy już nie mógł grać Iborra, i zaliczył jedynie 21 minut w Pucharze Króla. Spodziewano się, że dostanie szanse z Osasuną, ale ostatecznie po raz pierwszy w tym sezonie nawet nie pojawił się na boisku. Między wierszami można było wyczytać, że Kubo zajmuje na ten moment miejsce dla gracza spoza Europy, a także okupuje budżet płacowy dla zastępcy Iborry. Przekaz jest w zasadzie jasny: klub chce, by Take poszukał szczęścia gdzie indziej. Podejrzenia jedynie potwierdziły się w miniony wtorek, gdy młody pomocnik znowu nie dostał ani minuty z Athletikiem. 

Kubo przygląda się wszystkiemu z rezygnacją. Sam wolałby bowiem pozostać tam, gdzie jest. Co prawda nie otrzymywał tylu szans, na ile liczył, ale jest świadomy, że to część nauki. Japończyk jest przekonany, że z większą liczbą minut spędzonych na prawej stronie boiska wreszcie stałby się graczem pierwszej jedenastki. Real cały czas pozostaje w kontakcie zarówno z piłkarzem, jak i jego reprezentantami. 

Tak naprawdę, gdyby już miało dojść do konkretów w sprawie odejścia, mało który klub w obecnej sytuacji ekonomicznej byłby w stanie przejąć pensję Kubo. Sam Takefusa w razie konieczności wolałby zaś pozostać w Hiszpanii niż udawać się za granicę. Być może najlepszą opcją byłoby Getafe, gdzie szukają wzmocnień w środku pola (Aleñá) i właśnie na prawą stronę. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!