Advertisement
Menu

Wskoczyć na fotel lidera chociaż na dwie godziny

Zapowiedź meczu Rayo Vallecano – Real Madryt

„Słuchajcie, panowie, plan jest następujący. Stawiamy na pełen rozmach. Moim celem jest zrobienie z Madrytu metropolii takiej, której ten kontynent jeszcze nie widział. Kiedy naszą stolicę odwiedzi ktoś spoza Hiszpanii, ma wracać do siebie pełen kompleksów. Ma opowiadać o niej innym jak gdyby opisywał najpiękniejszą kobietę lub najprzystojniejszego mężczyznę. Każdego ranka przy kawie ma wspominać z nostalgią czas, który tu spędził. By jednak tego dokonać, musimy zwiększyć powierzchnię miasta. Po pierwsze przyłączymy do Madrytu Vallecas”. Mniej więcej tak mogły brzmieć w 1950 roku słowa generała Francisco Franco, gdy ten postanowił wcielić w życie swój obsesyjny plan stworzenia z Madrytu miasta, którego Hiszpanom zazdrościłyby wszystkie państwa Starego Kontynentu i nie tylko.

W ten oto sposób liczące sobie około 300 tysięcy mieszkańców Vallecas jest obecnie najbardziej zaludnioną dzielnicą Madrytu. A że sami tubylcy nie za bardzo tego chcieli? Cóż, takie uroki dyktatury. Tak czy inaczej, gdy zdecydujemy się już wsiąść w najbardziej obskurną z madryckich linii metra, by przekonać się na własne oczy, co Franco sobie te 65 lat temu ubzdurał, przekonamy się, że jego plan powiódł się jedynie częściowo. Vallecas żyje bowiem własnym życiem. Choć budynki wykonane są z identycznej cegły jak w innych dzielnicach miasta, naprawdę nie potrzeba zbyt wiele czasu, by uświadomić sobie, że oddycha się tam innym powietrzem. „Jesteś w krainie, gdzie obcy ginie”, chciałoby się powiedzieć. W krainie, której chlubą jest Rayo Vallecano. Klub przez jednych tępiony i znienawidzony za lewacko-anarchistyczne poglądy, przez innych zaś podziwiany za bezkompromisowość i rzucanie rękawicy przedstawicielom dzikiego kapitalizmu. To właśnie Los Franjirrojos będą dzisiejszymi rywalami podopiecznych Zinédine'a Zidane'a (gdyby zebrało się wam na dociekliwość, obszerniejszy materiał na temat Rayo znajdziecie tutaj).

W drugiej połowie grudnia na Santiago Bernabéu Real Madryt rozprawił się z Rayo 10:2 po chyba najdziwniejszym meczu z naszym udziałem w tym sezonie. Szybko objęte prowadzenie po golu Danilo, następnie dwa sztychy ekipy Paco Jémeza i... dwie czerwone kartki dla rywala jeszcze przed upływem dwóch kwadransów (Tito i Baena). Potem spotkanie wyglądało trochę tak jak na orliku, gdy za moment ma kończyć się rezerwacja, a nikomu nie chce się już starać w obronie. Ci lepsi ładują więc bez wysiłku ile wlezie, a ich przeciwnicy przed każdą straconą bramką łudzą się, że ich bramkarz da radę powstrzymać trzech nacierających na niego napastników. Zazwyczaj jednak nie powstrzymywał. Kompletne oderwanie od rzeczywistości i szczyt absurdu, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie chodziło przecież o szkolną kopaninę, lecz o potyczkę w najlepszej lidze świata.

W minionej serii gier Królewscy pokonali na własnym obiekcie bezproblemowo Villarreal 3:0. Tym samym zespół Zizou w bezpośrednim starciu zapewnił sobie matematecznie 3. miejsce, o które miał rzekomo zaciekle walczyć właśnie z Żółtą Łodzią Podwodną. Do siatki trafiali Karim Benzema, Lucas Vázquez i Luka Modrić. Tak więc – tym razem już zupełnie na poważnie – Los Blancos mimo zwycięstw zarówno Atlético (1:0 z Athletikiem na San Mamés), jak i Barcelony (8:0 z Deportivo na Riazor) wciąż nie składają broni w walce o mistrzowski tytuł. Na cztery kolejki przed końcem Real traci do lidera wciąż zaledwie jeden punkt.

By jednak nie było za wesoło, przeciwko Rayo nie zagrają Cristiano Ronaldo, który w końcu musiał nabawić się jakiegoś urazu przy nieudanej próbie zdobycia gola przewrotką, ani wciąż zmagający się ze stłuczeniem lewego uda Dani Carvajal. Na Campo de Vallecas nie wystąpi również zawieszony za nadmiar żółtych kartek Casemiro. Jeśli nie wydarzy się żadna katastrofa ani nieoczekiwany zwrot akcji, cała trójka będzie jednak do dyspozycji trenera na wtorkowe wyjazdowe starcie z Manchesterem City w półfinale Ligi Mistrzów. Wśród powołanych na dzisiejszą potyczkę znaleźli się za to Gareth Bale i Pepe.

Co natomiast słychać w obozie gospodarzy? Zespół Paco Jémeza wciąż jest realnie zagrożony spadkiem do Segunda División. W minionej kolejce Rayo pechowo zremisowało z Málagą 1:1, tracąc bramkę w ostatniej minucie. Zaprzepaszczona szansa na zdobycie trzech punktów była szczególnie bolesna ze względu na fakt, że oprócz zamykającego tabelę Levante swoje spotkania wygrała cała reszta stawki walczącej o zachowanie ligowego bytu. Na tę chwilę Rayo ma więc zaledwie trzy punkty przewagi nad osiemnastym Sportingiem, który w środę pokonał u siebie 2:1 Sevillę (samobój Krychowiaka). Na obecnym etapie sezonu forma naszych dzisiejszych rywali nie jest jednak najgorsza. W ostatnich pięciu meczach Los Franjirrojos zdobyli bowiem osiem punktów, na które złożyły się remis z Granadą (2:2), wygrana z Getafe (2:0), porażka z Athletikiem (0:1), niespodziewane zwycięstwo z Villarrealem (2:1) przed tygodniem i wspomniany podział punktów z Málagą. W kontekście Rayo należy też wspomnieć o tym, że to drużyna, która jest zdecydowanie groźniejsza u siebie. Z 35 punktów aż 25 Los Rayistas zgromadzili na własnym terenie. W zeszłym sezonie Królewscy, choć koniec końców wygrali 2:0, również nie mieli tam łatwej przeprawy.

Nie licząc tego, że oba kluby pochodzą z tego samego miasta, Real Madryt i Rayo Vallecano dzieli niemalże wszystko. Ekonomiczny gigant kontra ubodzy robotnicy, publika z teatru kontra tłum gnieżdżący się w rozsypującym kurniku, zawodnicy kupowani za niebotyczne sumy kontra średniacy i piłkarze z odzysku, oczko w głowie generała Franco kontra republikanie i antysystemowcy, i tak dalej, i tak dalej. Analogii można by znaleźć jeszcze całe mnóstwo. Tak czy siak dziś znajdziemy jeden wspólny mianownik dla obu ekip – wciąż w tym sezonie o coś grają. Co prawda na przeciwległych biegunach, ale mimo to zarówno Real, jak i Rayo mają świadomość tego, że porażka może okazać się fatalna w skutkach. Biorąc pod uwagę fakt, że podopieczni Paco Jémeza zawsze grają w otwarte karty i nie chowają się za podwójną gardą, możemy spodziewać się naprawdę przyjemnego dla oka widowiska.

Początek meczu o godzinie 16:00. Transmisję przeprowadzi STS TV.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!