Advertisement
Menu

Nie ma galaktycznych, nie ma niczego

Bayern - Real 2:1

Studium przypadku. Bramka instant – Real w proszku. Szok i niedowierzanie. Dlaczego najszybciej strzelony gol w historii Ligi Mistrzów musiał paść akurat w jednym z trzech najważniejszych meczów Królewskich w tym sezonie? Czym jeszcze zaskoczy nas Real Madryt w kolejnych spotkaniach? Strach pytać bo przed nami jeszcze Gran Derbi. Co mecz to wspanialszy kwiatek.


Gone In 10 seconds
W tym najważniejszym meczu sezonu Królewscy skoncentrowani jak zawsze – z premedytacją używam tutaj wyrażenia ‘’jak zawsze’’ – stracili gola w - uwaga – 9,99 sek. spotkania ! Po stracie piłki przez Roberto Carlosa, który na początku spotkania dostał podanie od Gago, na bramkę Realu popędził Salihamidzić. Płasko i celnie podał do Makaaya, ten strzelił na długi słupek i… chociaż trudno w to uwierzyć, Bayern strzelił gola Realowi Madryt. Nie można powiedzieć, że ten gol wybił naszych piłkarzy z rytmu lub też, że pokrzyżował im plany. Królewscy stracili gola zanim jeszcze zaczęli wprowadzać jakikolwiek plan w życie.

Trenerze, nadal bronimy wyniku?
Gol ten sprawił, że zespół Capello w zasadzie od początku spotkania musiał odrabiać straty, gdyż golami strzelonymi na wyjeździe awansował w tym momencie Bayern. Musiał, ale nie odrabiał. W 21. minucie groźny kontratak przeprowadzili gospodarze. Po stracie piłki w okolicach pola karnego Kahna, do wybitej przez niemieckich obrońców piłki popędził Lucas Podolski. ‘’Nasz’’ reprezentant Niemiec nie miał jednak pomysłu na dalszą część akcji, więc uderzył piłkę między nogami obrońców, za lekko by Casillas nie mógł tego obronić. Do tego momentu Real nie oddał na bramkę Bayernu żadnego strzału. Później nie było lepiej. Po kolejnym niezdecydowanym ataku Królewskich, na bramkę Casillasa popędził Makaay. Holender wbiegł pomiędzy dwóch stoperów, otrzymał podanie w tempo od Schweinsteigera i strzelił. Jego strzał w cudowny sposób obronił jednak Iker. W 32 minucie Capello wymierzył potężny policzek swojemu niedawnemu pupilowi. Decyzją włoskiego szkoleniowca Emersona, jeszcze przed przerwą zastąpił Guti.

Guti wprowadza ożywienie
Fakt, wprowadzony na boisko Guti przyspieszył grę, ale wyglądało to tak, jakby reszta zespołu grała nadal w nieco wolniejszym tempie. Szczególnie zamroczony Ramos, którego złamany nos zakrwawił pół białej koszulki. Pod nieobecność na boisku Ramosa, groźne główkował van Buyten, który otrzymał podanie z rzutu wolnego. Później Real wreszcie nieco przyspieszył. Przyspieszył, ale gola nie strzelił. Trudno strzelić gola, jeśli Higuain, jeden z napastników na którym miała się opierać gra ‘’długie podanie i zgranie do boku lub na skrzydło’’ nagle zamarzył sobie, że strzeli jak Zidane w meczu z Bayerem. Wziął zamach i huknął z woleja jak… nie, nie jak Zidane, prędzej jak Saganowski, który potrafi z każdej pozycji wstrzelić piłkę na dach stadionu. Raul miał prawo złapać się za głowę co też uczynił. Ale gra przyspieszyła a Królewscy coraz bardziej zdecydowanie atakowali bramkę Kahna, chociaż trzeba przyznać, że…

…atak rodził się w bólach
Atakowali, ale mnóstwo w tym było przypadku. Zanim Real Madryt pierwszy raz zaatakował bramkę Bayernu, van Nistelrooy prawie skopiował wyczyn Higuaina z drugiej strony boiska. Za to w 42 minucie było blisko. Roberto Carlos który dostał podanie z głębi pola podał do Gutiego. Ten odegrał piłkę do stojącego plecami do bramki Higuaina. Argentyńczyk chwilę się zastawiał po czym zagraniem piętą wypuścił piłkę do wbiegającego w pole karne Gutiego, niestety nie co za mocno, przez co blond włosy pomocnik nie mógł strzelić technicznie czyt. celnie. Chwilę później na drybling zebrało się Raulowi, którego faulem musiał zatrzymać Lahm. Sędzia podyktował rzut wolny w świetnym do dośrodkowania miejscu. Goście rozegrali to jednak inaczej i ostatecznie piłka po uderzeniu Roberto Carlosa poszybowała koszmarnie wysoko. Na koniec tej połowy mogliśmy obejrzeć jeszcze strzał Raula z ostrego kąta. Futbolówka wylądowała na spojeniu.

Dzisiaj nie awansujemy
Bezradność Królewskich chwilami doprowadzała do szału. Gol w 12 sekundzie nawet nie zmartwił. On załamał każdego oglądającego ten mecz kibica. Zmiana Emersona w 30 minucie meczu, biorąc pod uwagę to, że Brazylijczyk nie był kontuzjowany, świadczy o chaosie jaki panuje zarówno w kadrze jak i w głowie Capello. I jeszcze jeden problem. Jak przetrwać drugą połowę w wykonaniu Realu Madryt, tego wieczoru?

Cassano – zbawiciel?
Mimo, że pierwsza połowa w wykonaniu naszych pupili była tragiczna, każdy liczył na pewno, że po przerwie stanie się cud i Królewscy zaczną grać ładnie i składnie. Tak jednak nie było. Już na początku drugiej połowy na bramkę Casillasa groźnie uderzał van Bommel. Groźnie, jednak niecelnie. Przez następne dziesięć minut podopieczni Capello starali się jak zwykle, ale przynajmniej coś im wychodziło. I tak po dośrodkowaniu Raula, niemal z zerowego kąta uderza van Nistelrooy. Holender wyskoczył wysoko, podkręcił piłkę uderzeniem z główki, a tę wybił w niemal magiczny sposób Kahn. W 52 minucie na hiszpańską bramkę popędził kontratak, piłkę stracił jednak i kontratak rozpoczęli Królewscy. Wtedy jednak piłkę stracił Cassano i atak się skończył. Gra stawała się coraz szybsza, ale także coraz bardziej chaotyczna i szarpana. Na ringu zamiast dwóch bokserów wagi ciężkiej, walczyło dwóch nastolatków okładających się bez ładu i składu. W 66 minucie piłka po jednym z ataków Bayernu wylatuje na rzut rożny. Dośrodkowuje Sagnol a najwyżej wyskakuje Lucio, który główkuje piłkę na bramkę Casillasa. Nasz portero rzucił się na piłkę, jednak nieco przeszkadzała mu w tym noga wystawiona przez obrońcę. Ostatecznie piłka przeleciała do bramki dokładnie pomiędzy nimi.

Koniec marzeń
Capello nie miał już wyboru, musiał postawić wszystko na jedną kartę. Z boiska zszedł Gago, którego zmienił Robinho. Brazylijczyk mimo, że z Getafe rozegrał fantastyczne zawody, w meczu z Bayernem został wpuszczony na boisko na ostatni kwadrans, gdy już w zasadzie wszystko było rozstrzygnięte. I po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na coś więcej. Najpierw nasza ‘’Czarna perła’’ przeprowadziła kilka akcji skrzydłem, które wreszcie zmusiły obronę gospodarzy do biegania. Robinho kilka razy pokiwał, kilka razy beznadziejnie wręcz dośrodkował, kilka razy stracił piłkę. Aż wreszcie w 80 minucie dynamicznie zszedł do środka i podał piłkę Cassano. Ten odegrał ją do wybiegającego już na czystą pozycję Robinho. Brazylijczyk wychodził na czystą pozycję, ale został zahaczony. Po chwili konsternacji, w którą wprawił wszystkich gwizdek sędziego, było już wiadomo – karny dla Realu Madryt! Do piłki podszedł Ruud van Nistelrooy, zdenerwowany jeszcze bardziej niż wtedy, gdy strzelał karnego Getafe. Holender ponownie wziął kilka oddechów i… chwila, chwila. Sędzia kazał mu zaczekać. Jakieś cudaczne przepychanki tuż przed linią pola karnego w wykonaniu Bommela i Diarry nie pozwalały wykonać tego karnego. Lubos Michel najpierw pogroził palcem, później poprosił piłkarzy do siebie, a Ci podbiegli po czym… od razu wrócili przed pole karne. Wtedy sędzia wyciągnął żółtą kartkę dla van Bommela. Była to jego druga żółta kartka w tym spotkaniu, więc Holender musiał zejść z boiska. Diarra od razu dostał czerwoną i także udał się do szatni. Być może za kilka dni dowiemy się co było powodem tego – doprawdy – cudacznego zachowania sędziego. Kibiców którzy w tym momencie zaniemówili, do świata rzeczywistego przywrócił strzał van Nistelrooya, który wreszcie mógł wykonać rzut karny. Madrycki snajper uderzył w lewy róg bramki Kahna, który wyczuł jego intencje jednak nie sięgnął piłki. 2:1 i…

Seria rozpaczliwych ataków
Królewscy rzucili się do ataku wszystkimi siłami, zostawiając chwilami na swojej połowie co najwyżej jednego obrońcę. Takie ataki zwykle kompletnie nic nie dają, tak byłoby i teraz gdyby nie jedno podanie do Ramosa z 89 minuty. Sergio przyjął piłkę, przymierzył i uderzył w długi róg bramki Kahna. Niemiec był bez szans! Królewscy jednak w ćwierćfinale! Zaraz, zaraz… ale przecież wszyscy wiedzą, że Real nie awansował. Dlaczego? Bo Ramos przyjmował piłkę ręką w tym momencie. Mimo, że sędzia doliczył jeszcze 4 minuty, był to koniec marzeń o jakimkolwiek tytule w tym sezonie. Chyba, że ktoś nadal liczy na wygraną w Primera Division. Może to i dobrze, że Królewscy przegrali. Porażka ta jest kolejnym podpisem pod petycją o zwolnienie Capello. Włoch kompletnie nie pasuje do hiszpańskiej drużyny, czego przykładem jest ten kompletnie nie udany sezon. Byleby chociaż wygrał po raz kolejny Gran Derby, ostatni bastion honoru i dumy wszystkich kibiców Królewskich.

Gole:
1:0 Makaay ’12 sek – najszybciej strzelony gol w historii Ligi Mistrzów
2:0 Lucio ‘66
2:1 van Nistelrooy '82

Oraz gol nieuznany Sergio Ramosa:
-Ramos ‘90

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!