Hazard pogrąża Zidane'a w oczach Péreza
Eden Hazard znajduje się na drodze do stania się najdroższym niewypałem transferowym w historii klubu. Osiem kontuzji oraz zakażenie wrażym wirusem nie pozwoliły mu jak dotąd choćby w niewielkim stopniu uzasadnić wydanych na niego 100 milionów euro.
Fot. Getty Images
Źródłem rozczarowania nie jest jednak jedynie fakt, że Belg wciąż nie odpalił, choć prosił, by osądzać go dopiero za drugi sezon. Do tej pory nikt nie wspominał, że Hazard nigdy tak naprawdę nie był transferowym priorytetem Florentino i jego asystentów. Ani prezes, ani dyrektor generalny, ani inni współpracownicy nigdy nie upierali się przy sprowadzaniu atakującego do stolicy Hiszpanii. Uporczywość Zidane'a i publiczne deklaracje Hazarda sprawiły jednak, że Pérez w końcu odpuścił i postanowił podarować go szkoleniowcowi. Dokonaniu transakcji sprzyjał również fakt, że po transferach Neymara i Mbappé na rynku tak naprawdę brakowało gwiazd światowego formatu będących do wyciągnięcia.
Pierwsze raporty z Chelsea i reprezentacji mówiły o Hazardzie jako piłkarzu o niebywałym talencie, ale też o wątpliwej etyce pracy. Pokrywało się to ze zdaniem, które już wcześniej krążyło w szatni. Opinie na temat Edena wyciekać zaczęły podczas zgrupowań reprezentacji Hiszpanii, gdzie piłkarze występujący na co dzień w Premier League określali Belga zawodnikiem robiącym różnicę, ale też nielubiącym pracować na treningach i mającym tendencje do przybierania na wadze w pierwszych miesiącach sezonu.
Hazard z jednej strony po ogłoszeniu transferu do Realu Madryt budził wielkie oczekiwania, ale z drugiej i podejrzenia. Jego talent z piłką przy nodze sprawił, że jeden z mających najwięcej do powiedzenia w szatni Królewskich graczy po kilku pierwszych dniach Belga z zespołem stwierdził, że klub sprowadził freestylera. Problem polegał jednak na tym, że Eden przybył z zauważalną nadwagą i bez wielkich chęci do pracy. Dojście do formy zajęło mu cztery miesiące.
Zidane starał się wziąć go w obroty, ale opłakany stan fizyczny przyczyniał się do kontuzji. Najpierw przyszedł uraz mięśniowy, przez który 29-latek stracił 25 dni i 3 mecze. W listopadzie zaś przyszedł poważny uraz kostki, a tuż po powrocie po trzech miesiącach doznał kolejnej bardzo podobnej kontuzji. Gdyby nie przymusowa przerwa w rozgrywkach, Hazard miałby z głowy resztę poprzedniego sezonu. Zamrożenie ligi pozwoliło nam jednak zobaczyć go jeszcze na murawie. Po starciu z jednym z rywali stłuczenie ponownie wykluczyło go z gry, tym razem na 10 dni.
W klubie pocieszali się tym, że według raportów Hazard szczyt formy osiąga w decydującym momencie sezonu, zwłaszcza gdy na horyzoncie malują się wielkie wydarzenia, jak mundial czy mistrzostwa Europy. Były to jednak tylko pobożne życzenia. Belg nie zdołał udowodnić swojej wartości. Zagrał w Manchesterze z City, miał zrobić różnicę, ale znowu zniknął.
Obecny sezon Hazard zaczynał ze świadomością, że znajduje się na muszce Florentino, a szatnia jest do niego nastawiona sceptycznie. O braku zaufaniu ze strony fanów nie ma już nawet co wspominać. Atakujący znów zaczął od kontuzji, do której potem doszło zakażenie wirusem. Coraz głośniej mówi się, że Hazard jest nowym Kaką, choć w rzeczywistości do liczb i osiągnięć Brazylijczyka brakuje mu bardzo dużo. Gdyby spojrzeć jednak na sprawę z innej perspektywy, fiasko to jest też w dużej mierze winą Zidane'a. To w końcu on, wbrew opinii innych, upierał się przy tym transferze.
W minioną sobotę Hazard wyszedł w podstawowym składzie na potyczkę z Alavés i po 27 minutach zszedł kontuzjowany. Urazu doznał po stracie piłki po zagraniu Courtois, który uchronił zespół przed utratą bramki. Eden pomylił się przy prostym zagraniu, położył się na murawie i poprosił o zmianę. W klubie od razu założyli, że to problem mięśniowy wynikający z braku przygotowania fizycznego. Zidane na konferencji wolał jednak stwierdzić, że być może chodzi o stłuczenie. Tym samym trener po raz kolejny starał się ściągnąć z piłkarza odpowiedzialność za jego złą formę. W gabinetach i w szatni wielu uważa, że Zizou po raz kolejny po prostu postanowił kryć swojego ulubieńca.
Hazard stał się dla trenera problemem, czynnikiem stanowiącym problem w relacjach z Florentino. Między prezesem i Zidane'em od zawsze istniały rozbieżności w kwestii transferów. Belg natomiast nigdy nie był celem Péreza, a w szatni od samego początku miał status podejrzanego. Eden wygląda na freestylera, który – podobnie jak Bale – wykazuje brak zaangażowania w najtrudniejszych chwilach. Zidane jednak cały czas byłby w stanie wskoczyć za nim w ogień. Prezes zaś to widzi i skrzętnie wszystko sobie notuje.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze