Advertisement
Menu

Najbardziej nietypowe okienko w historii Realu

Z poniedziałku na wtorek zakończyło się niebywałe okienko transferowe, w którym Real Madryt tylko sprzedawał lub wypożyczał, ale nie kupował nowych piłkarzy. W XXI wieku w stolicy Hiszpanii coś podobnego nie wydarzyło się nigdy wcześniej, a ostatni raz Królewscy nie pozyskali nikogo równo czterdzieści lat temu.

Foto: Najbardziej nietypowe okienko w historii Realu
Fot. Getty Images

Mbappé, Håland, Camavinga… Jeszcze pół roku temu kibice Realu Madryt mogli puścić wodze fantazji i tworzyć w głowach obraz nowej drużyny natchnionej młodymi gwiazdami, które będą biegać po zmodernizowanym Santiago Bernabéu. Marzenia szybko stały się jednak mrzonkami, bo nadszedł nieszczęsny marzec. Wszyscy wiemy, co się wówczas zdarzyło i jakie były tego dalsze konsekwencje. Świat sportu zatrzymał się na parę miesięcy, a pod znakiem zapytania stanęły nie tylko boiskowe zmagania, lecz także to, co będzie działo się w klubowych biurach. Zaburzone zostały wynagrodzenia, przychody, a krach dotknął również transferowego rynku. Zakupowe idee zeszły na dalszy plan i w pierwszej kolejności działacze zaczęli głowić się nad tym, jak spiąć budżet na trwający sezon i utrzymać się na powierzchni przez kolejne lata. Szybko wiadome stało się, że tego lata spektakularnych ruchów nie wykona praktycznie nikt.

Nie wykonał ich też Real Madryt. Mało tego – Królewscy nie wydali ani grosza i nie kupili nikogo. Kadrę wzmocnili tylko piłkarze, którzy spędzili ostatni sezon na wypożyczeniach w innych klubach. Od pierwszego meczu Zizou mógł liczyć raptem na trzech „nowych” graczy, którymi byli Andrij Łunin, Álvaro Odriozola i Martin Ødegaard. Przez ostatnie pół roku bramkarz przebywał w Realu Oviedo, a tyle samo czasu w Bayernie Monachium grał prawy obrońca. Pomocnik wrócił zaś do stolicy Hiszpanii po rocznym wypożyczeniu do Realu Sociedad, choć jeszcze w trakcie sezonu wydawało się, że spędzi tam kolejnych dwanaście miesięcy, ale wówczas za telefon chwycił sam Zidane. Francuz przekazał Norwegowi, że chce go mieć w Madrycie już teraz, gdyż najwyższa pora, by ktoś zaczął wchodzić w buty 35-letniego Luki Modricia.

W kadrze Los Blancos zostało ostatecznie dwudziestu czterech zawodników, ale w pewnym momencie można było złapać się za głowę, bo na liście płac znajdowało się niemal czterdzieści nazwisk. W klubie zakasano rękawy i przez całe lato pracowano nad uszczupleniem składu. Nadrzędnym celem stało się zmniejszenie płacowego budżetu, ale też pozbycie się niechcianych piłkarzy i wypożyczenie tych, którzy w przeszłości mogą jeszcze kupić powrotny bilet do Madrytu. Florentino Pérez zapowiadał już w lipcu, że nie sprowadzi żadnego nowego cracka, gdy dopiero co prosił graczy o obniżkę pensji. Byłoby to po prostu nieetyczne. Jak powiedział, tak zrobił i priorytetem stało się dla niego utrzymanie finansowej stabilności w klubie. Nie chciał wykonywać brawurowych ruchów, które mogłyby pogrzebać cały wcześniejszy wysiłek. Trud był przecież niemały, ponieważ Królewscy zamknęli poprzedni sezon z nadwyżką 320 000 euro, co trzeba traktować w kategoriach dużego sukcesu, gdy spojrzy się choćby na Barcelonę, która w tym samym okresie zanotowała niemal 100-milionową stratę.

Trzy miesiące temu w Valdebebas na dobre ruszyła „operacja sprzedaż”, która również zakończyła się sukcesem. Głównym źródłem przychodu niespodziewanie stała się La Fábrica, bowiem Królewscy zarobili przede wszystkim na transferach wychowanków. Achraf Hakimi trafił do Interu za 40 milionów euro, a Tottenham pozyskał Sergio Reguilóna za 30. Swoje do sejfu dorzucił także Óscar Rodríguez, za którego Sevilla zapłaciła 13,5 miliona euro. Z drużyną pożegnali się też Javi Sánchez (transfer do Realu Valladolid za 3 miliony), Jorge de Frutos (do Levante za 2,5 miliona) czy Dani Gómez (do Levante za 2,5 miliona).

Najwięcej emocji wzbudzały jednak dwa inne nazwiska. Ku uciesze większości madridistas udało się pozbyć Garetha Bale'a, który w ostatnim sezonie nie wniósł do drużyny niczego poza chaosem i kolejnymi rozczarowaniami. Walijczyk co prawda nie został sprzedany, lecz wypożyczony do Tottenhamu, a jego kontrakt z madrytczykami wygasa dopiero za dwa lata, ale nikt nie ma złudzeń, że może jeszcze wrócić do klubu. Nie ma na to żadnych szans. Spurs zapłacili za swojego byłego piłkarza dokładnie tyle pieniędzy, by wystarczyło na pokrycie jego rocznej pensji, którą wciąż opłaca Real. Dokładna suma pozostaje zagadką, gdyż nikt dokładnie nie wie, na jakie wynagrodzenie może liczyć atakujący.

Drugim gorącym nazwiskiem był oczywiście James Rodríguez. Kolumbijczyk został sprzedany do Evertonu, choć do dziś można zastanawiać się, czy imiesłów „sprzedany” jest tutaj adekwatnym określeniem. Większość hiszpańskich i angielskich mediów do tej pory pozostaje zgodna, że The Toffees faktycznie zapłacili za niego 25 milionów euro. Innego zdania jest już znany portal Transfermarkt i Club Atlético Banfield, czyli ostatnia drużyna, w której James występował przed wyjazdem do Europy. Zgodnie z mechanizmem solidarnościowym FIFA Banfield powinno otrzymać 1,25% kwoty transferu. Kolumbijczycy wydali nawet oficjalny komunikat, w którym poinformowali, że nie dostali ani grosza, co oznaczałoby, że był to transfer bezgotówkowy. Premier League nie zaznaczyła jednak, że James trafił do Evertonu za darmo i spekuluje się, że oba kluby mogły w pewien sposób ominąć cały mechanizm, a finalnie 25 milionów trafiło na konto Królewskich.

Ruchów transferowych było jednak znacznie więcej. Na dwuletnie wypożyczenie do Borussii Dortmund udał się Reinier, a tyle samo czasu w Romie ma też spędzić Borja Mayoral, choć rzymianie musieli przelać na konto Królewskich 2 miliony euro. Jeszcze większą kwotę, bo 2,5 miliona za roczne wypożyczenie Takefusy Kubo zapłacił Villarreal. Jeden sezon w Milanie ma zaś spędzić Brahim Díaz, podobnie jak Jesús Vallejo w Granadzie, do której sprzedano też za 2,5 miliona Alberto Soro. W czerwcu wygasł natomiast kontrakt Luki Zidane'a, który wczoraj wylądował w Rayo, a w sierpniu dobiegło również końca wypożyczenie Alphonse'a Areoli.

Real został tylko z jednym pasażerem na gapę i jedynym niewykonanym zadaniem, jakim miała być sprzedaż Mariano. Zupełnie nieprzydatny napastnik ponownie uparł się na to, żeby zostać w drużynie, choć w ostatnich miesiącach nie mógł narzekać na brak ofert. W pewnym momencie wydawało się, że wyląduje w Benfice. Do porozumienia doszły oba kluby, ale 27-latek zażyczył sobie zbyt wygórowanej gaży. Ostatecznie Mariano został w Madrycie, gdzie zarabia 4,5 miliona euro za sezon, a jego kontrakt wygasa dopiero za trzy lata. Nic nie wskazuje na to, żeby chciał ruszyć się gdzieś indziej zimą i nic nie wskazuje też na to, żeby miał pojawić się na boisku, na którym w ubiegłym sezonie nie spędził nawet 90 minut. Pozostanie snajpera to jedyna widoczna skaza na „operacji sprzedaż”.

Jaki jest więc bilans tego lata? Madrycki klub nie kupił nikogo, sprzedał ośmiu piłkarzy i wypożyczył siedmiu. Los Merengues zrealizowali najważniejsze cele, zarabiając przy tym ponad 100 milionów euro i znacznie zmniejszając płacowy budżet. W czasach kryzysu trudno poddawać to negatywnej ocenie i kierować nieprzychylne opinie w stronę prezesa. Koniec końców nie spełniono tylko zachcianek kibiców, którzy jeszcze przez przynajmniej kilka miesięcy będą musieli poczekać na takich piłkarzy jak Kylian Mbappé czy Eduardo Camavinga. Królewscy zbudowali jednak solidne finansowe podwaliny pod to, żeby galaktyczne transfery można było przeprowadzić już w przyszłym roku. Być może do tego czasu na stadiony wrócą już fani, bo bez nich w kasach zaczyna brakować wielu wpływów i głównym rywalem na transferowym rynku nie stają się inne kluby, a przede wszystkim koronawirus i widmo dalszego zaciskania pasa. Dziś trzeba uzbroić się w cierpliwość i z nadziejami czekać na kolejne lato.

Odeszli latem 2020 roku:

  • Achraf Hakimi sprzedany do Interu za 40 milionów euro
  • Sergio Reguilón sprzedany do Tottenhamu za 30 milionów euro
  • James Rodríguez sprzedany do Evertonu za 25 milionów euro
  • Óscar Rodríguez sprzedany do Sevilli za 13,5 miliona euro
  • Javi Sánchez sprzedany do Realu Valladolid za 3 miliony euro
  • Dani Gómez sprzedany do Levante za 2,5 miliona euro
  • Jorge de Frutos sprzedany do Levante za 2,5 miliona euro
  • Alberto Soro sprzedany do Granady za 2 miliony euro
  • Takefusa Kubo wypożyczony na rok do Villarrealu za 2,5 miliona euro
  • Borja Mayoral wypożyczony na dwa lata do Romy za 2 miliony euro
  • Reinier wypożyczony na dwa lata do Borussii Dortmund
  • Gareth Bale wypożyczony na rok do Tottenhamu
  • Dani Ceballos wypożyczony na rok do Arsenalu
  • Brahim Díaz wypożyczony na rok do Milanu
  • Jesús Vallejo wypożyczony na rok do Granady
  • Luca Zidane przeszedł jako wolny gracz do Rayo
  • Alphonse Areola wrócił po wypożyczeniu do PSG

Kadra Realu Madryt na sezon 2020/21:
1 – Thibaut Courtois
2 – Dani Carvajal
3 – Éder Militão
4 – Sergio Ramos
5 – Raphaël Varane
6 – Nacho
7 – Eden Hazard
8 – Toni Kroos
9 – Karim Benzema
10 – Luka Modrić
11 – Marco Asensio
12 – Marcelo
13 – Andrij Łunin
14 – Casemiro
15 – Federico Valverde
17 – Lucas Vázquez
18 – Luka Jović
19 – Álvaro Odriozola
20 – Vinícius Júnior
21 – Martin Ødegaard
22 – Isco
23 – Ferland Mendy
24 – Mariano
25 – Rodrygo Goes

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!