Advertisement
Menu

Wiecie, co... trzeba dziś zrobić

Zielona Góra, jedna ze stolic i największe miasto województwa lubuskiego, skąd naprawdę blisko już do granicy dzielącej nas od lepszego, zachodniego świata. Teren, gdzie dużo chętniej niż piłkarska trawa wyrasta żużel oraz ziemia, która wydała na świat dwóch kandydatów w tegorocznych wyborach prezydenckich.

Foto: Wiecie, co... trzeba dziś zrobić
Fot. własne

Zielona Góra mimo swej bogatej historii i niezaprzeczalnego urokou pamięta jednak także pewne haniebne wydarzenia z 12 września 2009 roku. Owego feralnego dnia słynny – w niektórych kręgach wręcz legendarny – polski raper, Ryszard Andrzejewski, szerzej znany jako Peja, dawał we wspomnianym mieście koncert z okazji corocznego winobrania. Wśród słuchaczy nie zabrakło niestety jednego wyraźnego głosu niezadowolenia. Pewien 15-latek przez cały koncert pokazywał w kierunku artysty środkowy palec (zagadką do dziś pozostaje, dlaczego udał się na koncert wykonawcy, którego tak nie znosił), starając się wyraźnie sprowokować gwiazdora poznańskiej szkoły rapu. Ten w końcu faktycznie nie wytrzymał i zwrócił się z prośbą do tłumu o zrobienie z nim porządku. „Wiecie, co z nim zrobić”, krzyknął w pewnym momencie skrajnie zniecierpliwiony Ryszard, a ludzie ze zrozumieniem przekazu nie mieli większych problemów. Nastolatek skończył na szczęście jedynie poobijany, Andrzejewski stanął przed sądem i dostał raczej niezbyt bolesną grzywnę, ale – jak to się mówi – niesmak pozostał. Afera ciągnęła się za Peją jeszcze latami.

Trzeba przyznać, że po wczorajszym remisie Barcelony z Celtą, poprzedzonym wysłuchiwaniem złotych myśli Gerarda Piqué i zwłaszcza Quique Setiéna (szybko się poczuł, nie ma co) oraz węszeniem międzyplanetarnych spisków przez katalońską prasę, człowiek najchętniej także zwróciłby się do naszych piłkarzy właśnie sentencją „Wiecie, co z nimi zrobić”. Całego tego lamentu i winienia nas za głód na świecie, klęski żywiołowe, brudny Bałtyk, żałosne emerytury, zabójstwo Johna Kennedy'ego i co tam jeszcze da się wymyślić, można mieć już po prostu dość.

Nawoływanie do burackiej agresji nie ma jednak większego sensu. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, najzwyczajniej w świecie nie musimy tego robić. Wystarczy, że skupimy się na sobie i celu, który mamy do zrealizowania. Stwierdzenie, że Real Madryt znajduje się sam na prostej drodze do mistrzostwa, byłoby mimo wszystko przesadą. Przed nami wciąż bowiem jest jeszcze kilka zakrętów, w ruchu drogowym nie bierzemy udziału sami, a do końca trasy pozostało nieco kilometrów. Tak czy inaczej, cały czas jesteśmy w sytuacji, w której osoba posiadająca prawo jazdy (autor tekstu jako jeden z nielicznych na świecie powyżej 18. roku życia się do nich nie zalicza), spokojnie jest w stanie dojechać w wyznaczone miejsce, unikając spektakularnej katastrofy w ruchu lądowym.

Zaczątkiem takiej katastrofy byłaby z pewnością strata punktów w dzisiejszym spotkaniu z Espanyolem. W niektórych kręgach pewnego miasta położonego nad Morzem Śródziemnym twierdzą zapewne, że ich sąsiad zza miedzy specjalnie podłoży się perfidnym oszustom ze stolicy. Fakty są jednak takie, że Real Madryt zmierzy się z ostatnią drużyną w tabeli, którą od miejsca gwarantującego utrzymanie dzieli 8 punktów. W dodatku Papużki ni stąd, ni zowąd w przeddzień konfrontacji z Królewskimi postanowiły... zwolnić trenera – miejsce Abelardo zajął Francisco Rufete (tym samym pozbawiono nas bezpośredniej konfrontacji łysych szkoleniowców). O motywacyjnej wizycie kibiców na treningu, której wzorce zaczerpnięto z niektórych polskich klubów (wpisujcie miasta!), już nawet nie ma co wspominać. W Espanyolu dzieje się po prostu bardzo źle, ze wskazaniem na fatalnie. Trudno o inne słowa w przypadku zespołu, którego ligowe zwycięstwa w tym sezonie można policzyć na palcach jednej reki (równo 5). Trzeba sobie jednak uczciwie powiedzieć, że szanse Los Pericos na utrzymanie są wciąż większe niż w przypadku Arki Gdynia.

Tak czy owak, to zdecydowanie nie jest ten moment, w którym możemy pozwolić sobie na wpadkę. Ani tym bardziej na utratę czujności, będącej niezwykle często przyczyną niepowodzeń w teoretycznie niezbyt skomplikowanych sytuacjach. Znany z mądrych stwierdzeń Emilio Butragueño powiedział, że w tej lidze żaden mecz nie jest łatwy, ponieważ każda ekipa tutaj umie grać w piłkę. I w zasadzie trzeba się z tym zgodzić. Bo choć wygraliśmy wszystkie spotkania po wznowieniu rozgrywek, jak dotąd w każdym z nich napotykaliśmy swoje trudności. Ostatnia drużyna La Ligi to cały czas drużyna grająca w najlepszej lidze świata. Nawet z ogonem tabeli nic nie wygra się samo. Pamiętajmy o tym.

Początek meczu o 22:00 na Estadi Cornellà-El Prat. W Polsce na żywo będzie można obejrzeć go w CANAL+ Sport na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!