Święto Mejii

Urodzony i wychowany na przedmieściach Madrytu, niezwykle wcześnie poczuł wielką miłość do futbolu. W wieku siedmiu lat zawitał w szkółce, kształcącej młodą generację zawodników klubu, któremu wkrótce oddał całe swe serce. Stawiając następne kroki na schodach wieku, szybko stawał się perłą defensywy kolejnych zespołów Blancos. Królewskie barwy pierwszego zespołu ubrał 24 stycznia 2004 roku w zwycięskim meczu przeciwko Villarreal. Jako wychowanek dokonał prawie niemożliwego, trwale zadomawiając się wśród elity pierwszego zespołu. Chociaż nie można określić go mianem ‘galaktycznego’, bezkonfliktowo nastawiony brunet to z pewnością ważne ogniwo Królewskiego ‘dream teamu’. Nazywa się Mejía, Álvaro Mejía i dziś obchodzi swe święto.

„Warto podkreślić dobrą postawę Mejii, którego świetna gra znowu wspomogła drużynę Blancos” – ostatnio właśnie takie komentarze rozświetlają strony piłkarskich dzienników w Hiszpanii i Europie. I rzeczywiście, formie wychowanka Realu, aktualnie nie można zarzucić niczego. Ciągły głód reprezentowania barw Królewskich sprawia, że Álvaro doskonale umie wykorzystać ofiarowaną mu szansę, co tylko potwierdzają ostatnie zwycięskie mecze. Zastępując w centrum defensywy Woodgate’a, Ivana Helguerę, Serio Ramosa albo Francisco Pavona, spisywał się więcej niż poprawnie, wybornie broniąc dostępu do pola karnego i, w dodatku, anektując gola przeciwnikowi (2005.10.29, Betis - Real 0 : 2).

Jednak Álvaro to wieczny zastępca, zawodnik, który od szkoleniowców Realu Madryt nigdy nie dostał (i chyba nie dostanie) możliwości rozwinięcia się piłkarsko i udowodnienia wartości. Mimo, że kilkakrotnie deklarował potrzebę odmarszu i zmianę otoczenia, zawsze z dumą dodawał, że kocha Real Madryt. Dziś, gdy defensor Blancos obchodzi swą 24. rocznicę narodzin, powinniśmy odpowiedzieć: Álvaro, Real kocha Ciebie! Feliz cumpleańos, Álvaro!