Advertisement
Menu
/ Onda Cero

Florentino: Real Madryt nie ma maszynki do robienia pieniędzy

Pierwsza część pełnego tłumaczenia rozmowy z prezesem

Florentino Pérez ostatniej nocy udzielił wywiadu radiu Onda Cero. Przedstawiamy pierwszą część pełnego tłumaczenia tej rozmowy z prezesem Realu Madryt.

[prowadzący De la Morena] Myślałem, że nie zaakceptuje pan tej rozmowy.
Cóż, po tylu latach…

Nie, bardziej chodzi mi o stan rzeczy, o bitwy transferowe, jakie teraz szykujecie, o sprawy Ramosa, Bale'a, bramkarzy… Myślałem, że dzisiaj będzie pan milczał. Mówię to szczerze.
To dobry moment.

Też tak myślę, ma pan wiele do wyjaśnienia. Powiem szczerze, że bardzo chciałem dzisiaj usłyszeć prezesa Realu Madryt po tym tak złym sezonie. To ciekawa data, bo dokładnie rok temu Bustillo [dziennikarz Ondy Cero] wracał z Santiago Bernabéu z pokazu sztucznych ogni i świętowania Ligi Mistrzów. O tej godzinie to wszystko się kończyło. Pamięta to pan?
Doskonale.

Ale na Cibeles pan nie pojechał, prawda?
Nie jeżdżę na Cibeles. Tam jeżdżą piłkarze i kibice, ja tam nie mam żadnego znaczenia.

Ależ mam wiele pytań… [De la Morena przekazuje najważniejsze informacje dnia] I właśnie rok temu Bale był bohaterem wieczoru i finału, a Cristiano ogłaszał, że odchodzi. Pamięta to pan?
Pamiętam doskonale. To był wieczór pełen chwały dla madridismo po wygraniu trzech Lig Mistrzów z rzędu i czterech w ciągu pięciu lat. To etap, który po upływie czasu będzie jeszcze bardziej doceniony.

Pan dłużej pamięta dobrze czy złe rzeczy?
Zawsze dobre.

Co tamtego wieczoru zerwało się w stosunkach z Cristiano Ronaldo? Pan się tego spodziewał? On coś panu wcześniej mówił? Pan po finale zszedł z loży na murawę i nagle dowiadywał się, że on wypowiedział tamte słowa na murawie.
On już miał jasno postanowione, że chce nowych wyzwań i wykorzystał ten moment, by to przekazać. Sądzę jednak, że on myślał o tym od dawna.

Od początku te stosunki… Chcę przypomnieć, że już na początku doszło do starcia w sprawie tej kroniki, jaką Sara Carbonero, dzisiaj żona Ikera Casillasa, wykonała dla meksykańskiej telewizji. Pamięta pan ten incydent?
Pamiętam go źle. Incydenty mamy codziennie. Mogę powiedzieć tyle, że Cristiano nigdy nie stworzył żadnego problemu w Realu Madryt przez 9 lat gry. Był wzorem. Dla mnie to najlepszy zawodnik, jakiego kupiłem.

Jak chce pan być dyplomatyczny…
Nie, taka jest prawda.

To jest jasne, ale te słowa, że nie stworzył wam żadnego problemu… Chyba gdy spał w nocy.
Nie, żadnego problemu. Nigdy nie spóźnił się nawet minuty i zawsze był wzorowy. Muszę dodać, że był też perfekcyjnym profesjonalistą. Może tam coś było w tym, co opowiadasz, ale naprawdę ja tego nie pamiętam.

W pewnym momencie w okresie odnawiania umowy on przyznał, że ma z panem problem, że jest smutny, że coś mu jest…
Ale to nie dotyczyło mnie.

No właśnie pana. Przecież nawet poszedł na stadion, by z panem porozmawiać.
Zawsze miałem z Cristiano perfekcyjne stosunki i nie mieliśmy żadnych problemów. Także pieniężnych. Mówię prawdę.

A jak powiedział wtedy panu, że chce odejść, a pan odpowiedział, żeby przyniósł 250 milionów euro, a pan kupi za to Messiego?
To jedna z rzeczy, o których mówi prasa, ale które nigdy się nie zdarzyły.

Tak, tak… Na końcu on przedłużył umowę.
Przedłużał ją chyba kilka razy, bo grał tu 9 lat. Dla nas to zawsze będzie satysfakcja, że mieliśmy go tutaj jako najlepszego zawodnika w drużynie.

Potem przyszedł temat z fiskusem. On chciał wtedy nowej umowy, ale dał wam do zrozumienia, że chce też, by to klub pokrył jego dług podatkowy.
Nigdy tak nie było. Ani on, ani jego agent nigdy nie rozmawiali z nami o długu wobec fiskusa. To są plotki, które codziennie pojawiają się w piłce, ale które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. On chciał coś zmienić i bez wątpienia także poprawić swój kontrakt w tym nowym etapie. Znalazł to w Juventusie i wydaje mi się, że to było dobre dla wszystkich - dla niego i także dla Realu Madryt.

Pan w taki wieczór jak ten rok temu zadzwonił do niego? Czy dał mu może ochłonąć kilka dni? Skończył się sezon, a on ogłosił, że chce odejść.
Nie, nie powiedział tego. Dał do zrozumienia, że chce zmiany i prawda jest też taka, że ci wielcy zawodnicy czasami potrzebują nowych wyzwań. Dla niego faktycznie to jest nowe wyzwanie w nowym klubie, gdzie jest mu jeszcze trudniej niż w Realu, gdzie był zaaklimatyzowany. Znalazł tam jednak nową rodzinę, jak to powiedział. Jest szczęśliwy, a jeśli on jest szczęśliwy, to jesteśmy szczęśliwi wszyscy.

Rozmawiał pan z nim po transferze?
Spraw prywatnych się nie zdradza.

Nawet SMS-ami?
To samo.

Nie rozmawiał pan z nim.
Nie powiem ci. Nie rozmawiam ani o tym, ani o pieniądzach.

Odszedł i pan poprosił, żeby to on publicznie podkreślił, iż to on chciał zmiany.
Nie, nie prosiłem go o nic. Przyszła oferta, on uznał, że jest dla niego dobra, przedstawił ją nam, my ją zaakceptowaliśmy i wszystko przebiegło normalnie.

Jedną z rzeczy, jaką się panu zarzuca, jest to, że nie znalazł pan jego następcy.
Popatrzmy, po pierwsze, znalezienie następcy Cristiano to coś bardzo trudnego. Real miał jednak wtedy takich zawodników, którzy mogli go zastąpić, jak Asensio, Bale czy przychodził Vinícius. Nie sądzę, że to był problem Realu w tym sezonie.

Odszedł Cristiano, a niewiele wcześniej Zidane powiedział, że on odchodzi.
Niewiele wcześniej…? Szczerze nie pamiętam dokładnie, jakie tam były terminy.

Pamiętam, że mnie ta informacja zaskoczyła w pociągu do Sewilli.
Te sprawy nie miały jednak ze sobą nic wspólnego.

Ale nie spodziewał się pan, że Zidane odejdzie.
Nie, absolutnie. To był efekt wyczerpania po trzech latach spędzonych tutaj.

No właśnie, dlaczego Zidane odszedł tak nagle?
Bo był wyczerpany. To samo przydarzyło się drużynie w tym sezonie. Taka jest też diagnoza wobec drużyny. Wszyscy poza Benzemą, który był wyjątkiem, odpuścili i odczuli zmęczenie. Nie wiedzieliśmy czy jest fizyczne, mentalne, czy to wynik tego napięcia, jakie istniało przez tyle lat rywalizacji i wysiłku…

Ale wtedy byli mistrzami i nagle Zidane mówi, że odchodzi.
Zidane w tamtym sezonie mocno cierpiał.

Dlaczego?
Nie rozegraliśmy dobrego sezonu w lidze, trzeba to przyznać. Widać już było te symptomy zmęczenia.

Czy pan zamieniłby Ligę Mistrzów na La Ligę?
Dla mnie królewskie rozgrywki to Liga Mistrzów.

Właśnie! I wy ją wygraliście!
Problemem nie jest wygranie tych czy tamtych rozgrywek. W poprzednim sezonie wygraliśmy oba trofea. Jednak widziałem i on też widział, że w futbolu istnieje ogromna presja, a jeśli na ciebie dodatkowo wpływają takie wyzwania jak trzy Ligi Mistrzów z rzędu, jest to szczerze po prostu wyczerpujące pod względem wysiłku i napięcia. Piłkarze się meczą, trener także. On zdecydował się odpocząć.

Jak przebiegła ta rozmowa? Próbował pan go przekonać do pozostania?
Przyjechał rano do mojego biura. Trudno było go przekonać. Wtedy miał już jasno zdecydowane, że potrzebuje odpoczynku.

Nie powiedział mu pan, żeby dobrze to przemyślał?
Nie. Jeśli on przychodzi i mówi, że podjął decyzję, to trzeba znać Zidane'a… Od kiedy pozyskałem go w 2001 roku, zawsze był taki sam: gdy coś postanawia…

To było rano, ale potem po południu mieliście kolejną rozmowę.
Tak, ale ustalaliśmy, że ogłosimy to kolejnego dnia.

Nie było w tym nic osobistego?
Nie, nic. Osobistego między nim a mną?

Tak.
To nie.

Na przykład, klub chciał pozyskać Kepę, ale on powiedział, żeby tego nie robić.
Takie rzeczy dzieją się w sezonie wiele razy.

Naprawdę?
Tak. Stosunki są perfekcyjne.

No jeśli masz syna bramkarza…
Nie, nie, nie mieszajmy do tego jego syna.

Wiem, że to nie jest miłe…
Nie, to jest perwersyjne. Ludzie używają tego, by go zranić. Ani nie rozmawialiśmy o synu, ani o Kepie. Nie rozmawialiśmy o niczym. On po prostu uznał, że nie chce zmieniać dobrego zrozumienia wśród bramkarzy. Nic więcej.

Odszedł Zidane, zrobiło się nieprzyjemnie…
Zrobiło się smutno i zaczęliśmy myśleć, kogo możemy sprowadzić.

Lopetegui był pierwszą opcją?
Wtedy tak, bo nie było za wielu wolnych trenerów.

Był Klopp…
On nie był wolny.

Lopetegui też nie był wolny. Można było zrobić z Kloppem to, co zrobiliście z Lopeteguim.
Dlaczego tak twierdzisz? Te sytuacje nie miały nic wspólnego. Klopp miał kontrakt na 5 lat, a inni szkoleniowcy pracujący w klubach byli w podobnych sytuacjach z umowami na wiele lat. A Lopetegui mógł odejść po mundialu i to ustaliliśmy.

Nie mógł odejść, a miał klauzulę.
No dobrze, ale mógł odejść. Do tego wydawał nam się dobrą opcją.

Ale co przez to wyszło… Wydawało się, że w tamtych dniach był pan wrogiem Hiszpanii numer jeden. Jak do tego doszło?
To była głupota, bo takie rzeczy działy się z selekcjonerami w Hiszpanii i na świecie przez całą historię futbolu. Nikt wcześniej nie robił żadnego problemu.

Jednak to pierwszy przypadek, gdy dwa dni przed mundialem selekcjoner jest zwolniony, bo odchodzi do klubu.
Chcę właśnie powiedzieć, że w historii selekcjonerzy przed, w trakcie i po mundialu podpisywali umowy z klubami. Nigdy nie było żadnego problemu. Nie wiem, co nagle stało się tutaj.

Właśnie pan wie to jako jedyny.
Nie. Ktoś chyba zagrzał prezesa Federacji.

To możliwe. Kilka elementów tu jednak nie pasuje. Kto zadzwonił do Rubialesa, by poinformować go, że osiągnięto porozumienie z selekcjonerem.
Selekcjoner stwierdził, że jego zdaniem najuczciwiej powiedzieć o wszystkim przed rozpoczęciem turnieju, by wszyscy o tym wiedzieli i by nie doszło do złych interpretacji. To ustaliliśmy.

I z taką informacją zadzwonił pan do prezesa Federacji?
Tak, rozmawiałem z prezesem i wstępnie wydawało mu się to czymś dobrym. Sam mówił, że trzeba to dobrze przeprowadzić.

To prawda, że powiedział panu wtedy, że pozyskujecie świetnego trenera?
Nie pamiętam dokładnie, ale to możliwe. Następnego dnia czy tamtego popołudnia coś się stało…

Ktoś go zagrzał i wszystko zaczęło się sypać.
I go zwolnił.

Nie próbował pan dzwonić do prezesa?
Jak go zwolnił, to co miałem zrobić?

Decyzję podjęto w nocy, ale zwolniono go z rana. Więc drugi raz już nie rozmawialiście?
Nie.

Więc nikt, nawet dyrektor generalny, niczego już nie robił?
Nie było czego robić. Zwolnili go. José Ramónie, co można było zrobić?

Ja przede wszystkim chciałem, żeby zostało to wszystko lepiej wyjaśnione. On podpisał kontrakt z zapisem, że jeśli chce odejść, ma wpłacić 2 miliony euro…
Ale on nie chciał odchodzić.

Proszę dać mi skończyć. Lopetegui miał umowę, którą mógł zerwać za 2 miliony euro, a jeśli Federacja chciała ją zerwać, ona płaciła mu 2 miliony euro.
Tak.

Więc stwierdził, że po mundialu wpłaci te 2 miliony euro.
Tak, chociaż nie pamiętam dokładnej kwoty.

Real musiał zapłacić Federacji?
Nie, nie wyłożyliśmy niczego.

Niczego?
Niczego, bo go zwolnili. Za co mieliśmy płacić? Mieliśmy zapłacić po mundialu, gdyby zerwał swoją umowę. To samo robili wszyscy selekcjonerzy, którzy przechodzili z federacji do klubu.

Prezesowi federacji ten cały pomysł z zerwaniem umowy po mundialu i ogłoszeniem tego wcześniej wydawał się dobry?
Cóż, gdy rozmawialiśmy, uznał to za normalne. Ustalił, że trzeba zorganizować konferencję prasową, by dobrze o tym opowiedzieć i takie tam, ale rozmawialiśmy normalnie. W ciągu kilku godzin doszło do czegoś, o czym nie wiem, ale co zmieniło wszystko. Normalny dzień przestał być normalny.

Przyszedł Lopetegui i zaczęliście z nim sezon, który skończył się, jak się skończył. Zaczęliście jednak dobrze, bo do porażki z Sevillą mieliście dobry start. Pan zaczął myśleć o zwolnieniu Lopeteguiego na początku października po porażce z Deportivo Alavés.
Przegraliśmy kilka meczów z rzędu i cóż… Powiem prawdę, dzisiaj widać, że sprawa nie została rozwiązana zmianami trenerów, ale wtedy trudno było zrozumieć, że ten zespół trzech Lig Mistrzów z wielkimi zawodnikami nie był w stanie grać na odpowiednim poziomie. Jak powiedziałem, nasza diagnoza była taka, że być może presja nie pozwalała im grać tak, jak potrafią.

Ale ci zawodnicy nie mieli większej presji niż ci z Barcelony, Atleti czy Valencii…
Uważam, że nie doceniamy tego, co zrobiła ta drużyna. Chodzi mi o ciągłą presję bycia zawodnikiem Realu Madryt, który wygrał trzy Ligi Mistrzów z rzędu i cztery w ciągu pięciu lat.

Hiszpańska piłka w tym okresie miała się świetnie i tak samo wygrywała Barcelona czy reprezentacja.
Nie znam drugiej takiej epoki w historii klubu poza tą Di Stéfano, w czasie której przez 6 lat zespół wygrałby tyle tytułów.

Wtedy Real wygrał pięć Pucharów Europy z rzędu…
A teraz w ciągu 10 lat zdobyliśmy 17 trofeów. W szczególnie ostatnich skupiliśmy wysiłki na Lidze Mistrzów, która powoduje dodatkowe napięcie, o czym mogliśmy się przekonać. Liga Mistrzów to królewskie rozgrywki i bez wątpienia ta presja, na jaką są wystawieni… Bo jaki ma być inny powód, że ci wielcy zawodnicy – 8 nominowanych do Złotej Piłki i 11 nominowanych do drużyny FIFA – kolektywnie wykazują takie zmęczenie?

Pewnie myślał pan, że to problem trenera.
Nie, myślałem, że zmieniając trenera może da się zmienić kurs tego początku, który nie był dobry.

Lopeteguiego zwolniliście po 1:5 na Camp Nou. Pan go o tym nie poinformował. Powiedział mu o tym dyrektor generalny José Ángel Sánchez…
Tak...

Zrobił to, bo pana bolała ta sytuacja? Był pan tym zmęczony?
Nie, po prostu on z nim rozmawiał. Ja z Lopeteguim rozmawiałem niewiele. Rozmawiał z nim José Ángel Sánchez, który no powiedzmy, że powinien być tym, który z nim rozmawia.

Rozmawiał pan z Lopeteguim po zwolnieniu?
Nie, nie widziałem się z nim. Szczerze, on zrobił, co mógł. Jak powiedziałem, problemem nie był trener. Problemem były umysły zawodników, które potrzebowały odpoczynku. Potrzebował go też Zidane.

Więc gdyby się pan cofnął, nie zwolniłby pan Lopeteguiego?
Nie wiem, szczerze. Jednak gdy nie idzie, zmieniasz trenera, by zobaczyć czy da się zmienić początkowy kurs zespołu. W sezonie zobaczyliśmy, że ekipa była zmęczona, ale nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Presja była ogromna i trudno sobie z nią radzić. Ja też przez to cierpię i zapewniam, że nie jest łatwo. Ok, liga to wiele meczów i ważne zwycięstwo, ale przejście z 1/8 finału do finału Ligi Mistrzów, to… trafiasz kolejno na PSG, Manchester, Juve… każdy mecz to cierpienie… Jeśli wygrywasz 4 na 5 edycji… To coś bardzo trudnego. Bardzo, bardzo.

Pan opowiada o presji ciążącej na graczach, a jak czuje się pan?
Ja mam więcej doświadczenia, ale to też presja…

Nie więcej niż Sergio Ramos czy tacy gracze.
Przyszedłem w 2000 roku, a Sergio Ramos w 2005 roku.

Pan jednak w środku tego okresu odszedł, by potem wrócić. Jak czuje się pan dzisiaj?
Dobrze.

Presja w futbolu jest większa niż na przykład w ACS [firma budowlana, jaką steruje Florentino]?
Na pewno.

Ale w ACS ma pan pod sobą 100 tysięcy pracowników…
200 tysięcy. Problemem nie jest jednak 200 tysięcy pracowników czy 25 piłkarzy… Problem jest taki, że świat futbolu jest irracjonalny. W nim zawsze musisz wygrywać. Teraz to widzę. Ci zawodnicy przejdą do historii, a ich się obrażało. Będziemy ich wspominać, jak dzisiaj wspominamy czas Alfredo Di Stéfano, a oni byli obrażani. Gwizdano na nich… To nie dzieje się w normalnym życiu. Nie znam miejsca, gdzie to jest normalne. W świadomości ludzi zapisało się, że wygranie Pucharu Europy przez Real Madryt jest normalne. Tak być nie może, bo tak nie jest. Ludzie pytają, co sądzę o meczu Liverpoolu z Barceloną i muszę mówić prawdę: nie cieszyłem się, ale to bez wątpienia dodaje wartości naszym osiągnięciom.

Nie cieszył się pan?
Nie cieszę się niczyim nieszczęściem, nawet twoim. Ja solidaryzowałem się z Bartomeu…

On też pewnie nie cieszy się, gdy Real przegrywa.
Nie o to chodzi. Nikt nie rozwija się na podstawie radości z niepowodzeń innych. Ja jednak go rozumiem… Chodzi mi o to, że szło nam źle, ale byłem smutny, gdy gwizdano na naszych zawodników, gdy wasi koledzy ich obrażali...

Nie obrażali.
Dobrze widziałem to w telewizji. Taki jest świat piłki, ale to nie jest normalne i nie powinno być normalne. Wspieramy coś, co jest niemożliwe do utrzymania przez zawodników. Oni nie mogą zawsze wygrywać.

Moment przerwy na reklamy i powiem panu, co o tym sądzę.

***

Mam nadzieję, że jeszcze trochę wytrzymacie zanim pójdziecie spać, bo mamy wiele tematów do przeanalizowania z Florentino Pérezem. Jestem pewny, że mnie nie okłamie, ale też nie powie nam tego, czego nie będzie chciał ujawnić. Obiecałem panu refleksję: wydaje mi się, że broni pan maksymalnie zawodników, którzy sprawili panu tyle nieprzyjemności. Dali panu wiele radości, ale stracił pan też przez nich trochę zdrowia…
Oni są ludźmi. Chcę podkreślić ich pracę, bo przejdą do historii Realu jako bohaterowie niepowtarzalnej epoki. Tak, moim zdaniem niepowtarzalnej. Dlatego też to wszystko wydaje mi się niesprawiedliwe, nawet jeśli wygląda na to, że zatraciliśmy głód, ambicję czy motywację. Zidane powiedział jednak ostatnio: nie chodzi o to, że nie chcą, ale po prostu nie mogą. Gdy nie mogą, to nie mogą. Trzeba coś zrobić, by to odzyskać. Oni nie zasługują jednak na obelgi. Zasługują na uznanie.

Ale jak nie mogą? Jak może robić to gracz Alavés, a nie może zawodnik Realu Madryt? Jak jeden biega mniej od drugiego, gdy dodatkowo mówimy o wyjątkowych jednostkach?
Piłkarze Realu przy wszystkim, co robią, są poddani ogromnej presji…

Jak ci Barcelony.
Ja mówię o zawodnikach Realu.

Ale oni grają na tym samym poziomie, w elicie.
Różnica jest taka, że my wygraliśmy cztery Ligi Mistrzów w ciągu pięciu lat. W tych latach wszyscy na nas polowali. Tych zawodników mordowano, a oni dokonali czegoś niesamowitego. Nie chodzi o to, że piłkarze stracili motywację czy ambicję, że nie mieli głodu, a po prostu odczuli zmęczenie. W tym zmęczeniu musimy dokonać refleksji nad tym, co musimy zrobić, by z tego wyjść. Jestem jednak pewny, że z tego wyjdziemy, ale chcę tu podkreślić to wszystko, co oni zrobili.

Czas na zadanie tego pytania, bo minęła północ. Mam pewien porządek, by z czegoś wystartować i gdzieś dojść. Niektórzy pewnie jednak zasypiają i mówią do radia: zapytaj go już o Sergio Ramosa, zapytaj co tam się stało.
Nie stało się nic. Nadano też temu moim zdaniem wagę, której to nie ma.

Nie doszło do spotkania w jego domu?
Nie.

Ani w pańskim?
Ani w moim.

Ale wyobrażam sobie, że on się u pana stawił i powiedział…
Spotkaliśmy się w moim biurze. Poprosili mnie [domyślnie oprócz Sergio jego brat i agent René Ramos oraz prawnik Julio Senn] o spotkanie i po prostu powiedzieli mi, że dostali bardzo dobrą ofertę z chińskiego klubu, co dla nas nie jest problemem, ale że oni nie mogą zapłacić za transfer, bo tam jest trudno zapłacić za transfer.

Chińczycy nagle nie mogą opłacić transferu?
Są przepisy, że tyle, ile płacisz za transfer, musisz też przelać federacji. Celem było ograniczenie transferów gotówkowych. Nic więcej. To nie było nic więcej, w tej rozmowie nie było też większego tematu.

Co mu pan powiedział?
A co miałem powiedzieć… Że tak nie może być, ale w każdym razie porozmawiamy z Chińczykami, zobaczymy co to za klub, także by go [Ramosa] zadowolić. Jednak jest niemożliwym, by Real Madryt mógł pozwolić odejść za darmo swojemu kapitanowi, z którego też jesteśmy tak dumni. Do tego to byłby dramatyczny precedens dla kolejnych kapitanów i w ogóle zawodników. Nie rozmawialiśmy o niczym więcej. To było serdeczne spotkanie, któremu nie nadawałbym większej wagi.

To trochę zeszło powietrza z tego dramatu. Jesteśmy więc w punkcie, gdy zwolniliście Lopeteguiego. Przyszedł Solari i odsunął od składu Isco i Marcelo, a obaj faktycznie byli w tragicznej formie. Pan wskazał Solariemu palcem na tych graczy? Powiedział mu pan, żeby im się przyjrzał?
Nie, nie. On wie, co jest najlepsze. Powiem jednak też inną prawdę: wszyscy byli w złej dyspozycji. Trzeba to przyznać.

Jedni jednak wyglądali gorzej od innych.
Na pewno można było to dostrzec. Ja jednak nie jestem zdolny, by ich wymieniać. Benzema wykraczał ponad to, co było dla tego okresu normalne.

On jednak nie grał na mundialu, nie grał też w reprezentacji. On grał tylko w Madrycie.
No właśnie, a ten mundial był bardzo ciężki dla zawodników Realu Madryt. Praktycznie wszyscy pojechali na mundial, a Francuzi i Chorwaci doszli do finału. Cóż, było ciężko i jak powiedziałem, nasza diagnoza na ten sezon była, jaka była.

Zaczęło coś się rozkręcać, wszedł Vinícius, ale w kluczowym momencie pokonała was Barcelona.
Mieliśmy bardzo dobre mecze.

Faktycznie z Solarim zaczęto odzyskiwać nadzieję.
Powiedzmy, że zaczęliśmy odnajdywać samych siebie, a zawodnicy wykonali w tym względzie ponadludzki wysiłek. Wyszło tak, że trzy najtrudniejsze mecze, jakie nas czekały, poszły dobrze. W Pucharze Króla zremisowaliśmy w Barcelonie, po trzech dniach wygraliśmy na boisku Atlético w lidze, a następnie pojechaliśmy na stadion Ajaxu i też wygraliśmy. Wydawało się, że wróciliśmy, ale przyjechała Girona, pokonała nas i od tego momentu bufff… Potem Barcelona nas pokonała dwa razy, odpadliśmy z Ligi Mistrzów i gdy byliśmy przekonani, że skończył się dla nas sezon, zdecydowaliśmy, że lepiej poświęcić ostatnich 11 meczów przygotowaniom do kolejnego sezonu.

Zwolniliście Solariego i… jakie macie stosunki?
Dobre, bardzo dobre.

Wiadomo czy zostanie w klubie? Wróci?
Do 30 czerwca ma przemyśleć sprawę przyszłości.

Ale teraz przynależy do Realu Madryt?
Nie, teraz nie. On chce dokonać refleksji, tak nam powiedział. Może będzie dalej trenować, a jeśli nie, to jest jego dom i dobrze o tym wie.

Z Solarim też pan nie rozmawiał od zwolnienia?
Rozmawialiśmy, gdy go zwalnialiśmy, a potem rozmawiał z nim kilka José Ángel Sánchez.

Wrócił Zidane. Dużo zajęło przekonanie go do powrotu?
Nie, bo wrócił wypoczęty. Odpoczął od tego napięcia i miał te chęci, których potrzebujemy, by wrócić do normalności.

Zidane zaczął testować zawodników, ale wyniki nie poprawiły się. Pogłębił się problem z Bale'em…
Cóż, testował zawodników, składał swoją kompozycję i teraz ze spokojem zobaczymy czy będziemy potrafili odzyskać tę nadzieję, ambicję i ten głód, których zabrakło nam w tym sezonie.

Zidane jednak za wiele nie poprawił, bo zaliczył 5 zwycięstw, 3 remisy i 4 porażki.
On nie przyszedł tu, by wygrać ligę, bo ta była już przegrana.

Czy pan w pewnym momencie poczuł to zmęczenie, jakie czuł Zidane?
Nie, nie… To, co czuł Zidane, gdy odchodził? Ja? Nie. Wypełniam tu swój obowiązek od 2000 roku i tak już to wygląda.

Czy pomyślał pan w jakimś momencie o zostawieniu tego wszystkiego?
Nie. Zostawię to, gdy będzie iść dobrze, a nie źle.

Nie ma mowy o odejściu, gdy będzie wam iść źle?
Słuchaj, nie chciałbym tego zostawić, gdy będzie źle. Jeśli nie będzie innych obowiązków czy prośby, to będę stał na czele klubu, a z tą sytuacją na pewno sobie poradzimy.

Pan żyje z ACS, a tutaj dowiadujemy się, że bardziej pana obchodzi Real Madryt niż 200 tysięcy pracowników ACS.
Nie powiedziałem tak. Martwi mnie wszystko, ale przy tym presja jest większa w piłce niż w firmie, bez żadnej wątpliwości. W Realu wszystko, co robisz jest komentowane przez wszystkie media.

W biznesie jest tak samo.
Nie. W ACS w trakcie codziennej pracy nie mam za sobą kamer, a przed sobą dziennikarza. Przynajmniej nie tak często, jak w piłce. Do tego wszystko, co tu się mówi… Powiedziałbym, że prawda to mały procent przekazywanych informacji. Jest wiele mediów i dziennikarzy, których interesy są inne. Do tego interesy zawodników często nie pokrywają się z interesami klubu. Agenci to przyjaciele dziennikarzy i często widzę, że agenci wykorzystują gazety i agentów do swoich własnych interesów. Na początku to mnie raziło, ale dzisiaj to nawet wydaje mi się normalne… Cóż, dla przykładu sprawa sprzed 2-3 dni. Nie jest normalne, że dyrektor ważnego dziennika z Madrytu mówi, że Bale zarabia 17 milionów, ale my mówimy, że zarabia 12 milionów, żeby Sergio Ramos się nie obraził. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Nie wiem, z jakiego rodzaju ludźmi rozmawia ta osoba, ale nie jestem przyzwyczajony, że ludzie tak o mnie myślą. I to faktycznie mnie razi. Takich rzeczy jest dużo więcej. Jak mamy oszukiwać Sergio Ramosa, że Bale zarabia 12 milionów, a zarabia 17? Mówię to, co on napisał. Jak mamy to robić?

Nie zapytam, ile zarabia, ale najwyższy kontrakt ma kapitan?
Najwyższy kontrakt ma kapitan. Teraz, bo wcześniej miał go Cristiano Ronaldo. A jeśli jutro przyjdzie „Maradona”, będzie go mieć „Maradona”. My mamy równowagę płacową, która działała bardzo dobrze. Gdy przychodziłem w 2000 roku…

To jednak też zależy od tego, kto przychodzi do klubu.
Oczywiście. W 2000 roku kupiłem Figo, jeśli pamiętasz. Potem kupiłem Zidane'a, Ronaldo i Beckhama. Wszyscy razem z Raúlem zarabiali tyle samo. Figo, Zidane, Beckham, Ronaldo i Raúl zarabiali tyle samo.

6 milionów euro netto rocznie.
6 milionów euro netto. To już przeszłość, żaden nie gra, możemy to powiedzieć.

Nigdy nie miał pan z nimi problemów?
Nigdy, przenigdy. Mieliśmy wtedy trzy szczeble, jak mamy te szczeble też teraz, bo wszyscy muszą czuć się komfortowo i równo. Wszyscy czują się u nas wygodnie z tym, ile zarabiają.

Ile jest teraz szczebli? Sześć?
Nie… Opowiem o nich za kolejne 20 lat [śmiech].

Ja nie mam czasu, niech powiem pan teraz [śmiech].
Chodzi mi o to, że jasne, iż musi istnieć harmonia, a wszyscy muszą być zadowoleni ze swojego szczebla. Nic więcej. Do tego teraz mamy straszne ograniczenia: mamy limit płacowy od La Ligi i limit transferowy od UEFA. Są przepisy Finansowego Fair Play, które wchodzą w tym roku w takiej formie po raz pierwszy, które mówią, że nie możemy kupić zawodników o wartości większej niż 100 milionów euro względem wartości sprzedanych graczy. Więc w tym świecie, w jakim musimy teraz żyć, Real dotychczas radził sobie dobrze. Nie mieliśmy żadnego problemu z niesprawiedliwym traktowaniem w aspekcie zarobków. Jeśli Cristiano zarabia najwięcej, to wszyscy akceptują ten stan, bo każdy dobrze wie, że on jest najlepszy.

Więc dla jasności: najwyższą pensję otrzymuje zawodnik o statusie Sergio Ramosa.
Dzisiaj najwięcej zarabia Sergio Ramos, zasłużenie.

Zarabia więcej od Bale'a?
Mówię ci, że największą pensję w zespole ma Sergio Ramos. Nie chcę rozmawiać o pieniądzach. On ma największą pensję i na nią zasługuje. Cieszymy się z tego, to kapitan, wielki zawodnik, to topowy piłkarz…

Ale przyszedł poprosić o swoją kartę zawodniczą, żeby odejść do Chin.
Nie, nie prosił o nią. Przyszedł porozmawiać o tej możliwości.

A pan odpowiedział…
… że to nie jest możliwe. Nie nadawałbym też temu takiej wagi. Jak też mówię, problemy z pensjami są ograniczone przez La Ligę. Nie możemy robić, czego zechcemy z zarobkami graczy. Musimy wypracowywać równowagę, w której wszyscy będą czuli się traktowani sprawiedliwie i nikt nie będzie czuł się dotknięty, bo Real Madryt nie ma maszynki do robienia pieniędzy.

Zidane powiedział już panu, jakich zawodników nie chce mieć w następnym sezonie?
Myślę, że nie.

Ale jako to pan myśli, że nie? Komu on ma to mówić? Zapowiedział chociaż jakieś rozmowy z graczami?
Powiedział któremuś zawodnikowi, że masz te 2 lata z niewielką liczbą meczów i może lepsze będzie odejście. To zawsze ma miejsce we wszystkich klubach. My wypożyczamy wielu graczy, kształcą się poza klubem i wracają tutaj. My w tym momencie w pierwszym zespole mamy 9 zawodników ze szkółki.

Zidane, nie pan, Zidane woli Mbappé od Neymara? Myślę, że on nigdy nie był fanem Neymara.
Nie rozmawiałem z Zidane'em ani o Mbappé, ani o Neymarze. Ani z Zidane'em, ani z nikim innym.

Jak nie rozmawialiście?
Wolałbym też, żebyśmy o tym nie rozmawiali.

Bo jesteśmy w stanie wojny i jeszcze urazimy drugą stronę.
Nie. Chodzi o szacunek do zawodników, którzy grają w innych klubach. Sezon się jeszcze nie skończył.

Mbappé jest już na wakacjach, ale przed wyjazdem wygłosił mowę, która przypomniała mi pańskie stare metody: jak chcesz grać w Realu, to najpierw powiedz im, że chcesz odejść.
Ja tego nie słyszałem… Niczego on tam nie powiedział. Ani z nim nie rozmawialiśmy, ani nie będziemy rozmawiać. W poprzednim roku musieliśmy na prośbę prezesa PSG wypuścić komunikat, bo tutaj codziennie w mediach wychodziły wiadomości, że Mbappé to, Neymar tamto… a my nie chcieliśmy żadnego. A jak kiedyś zechcemy, to pierwszym, co zrobimy, będzie rozmowa z prezesem. To podkreślamy też w tym roku. Nie chcę rozmawiać nie tylko o Mbappé i Neymarze, ale o żadnym zawodniku, który gra w innej ekipie. Jeśli ktoś nas zainteresuje, będziemy rozmawiać z jego klubem. Ja po tylu latach tutaj mam przyjaciół praktycznie we wszystkich klubach.

Ten Al-Khelaïfi, prezes Paris Saint-Germain, poprosił o ten list, jaki opublikowaliście w poprzednim roku? [komunikat Neymar / komunikat Mbappé]
Powiedział mi: „Florentino, u was wychodzi każdego dnia, że Real pracuje nad Mbappé i Neymarem. Słuchaj, z szacunku do obu instytucji proszę cię, żebyś powiedział, że nie chcesz ich”. Tak zrobiliśmy. Taka była prawda i to napisaliśmy, że nie pracujemy nad tymi transferami, a jeśli kiedyś zechcemy gracza PSG, co można podciągnąć pod jakiegokolwiek zawodnika, najpierw zadzwonimy do niego.

A teraz chce pan Mbappé?
Obecnie nie myślimy o zawodnikach, a przynajmniej ja.

[śmiech prowadzącego] No jak nie myśli pan o zawodnikach?
Nie, to przyjdzie. To zaczyna się 1 lipca. Sezon się jeszcze nie skończył. Spotkamy się z Zidane'em… Problemem też nie jest kupowanie, ale kupowanie i sprzedaż.

Jest też ten problem z zasadą UEFA, o jakiej pan powiedział, że nie możecie wydać więcej niż 100 milionów euro ponad to, co zarobicie. Jak będziecie chcieli Mbappé za ponad 200 milionów euro, to trzeba będzie sprzedać graczy za ponad 100 milionów euro.
Nie prowadź mnie na teren, na jaki nie chcę iść, czyli ten z Mbappé.

Bo temat Neymara to już chyba…
No dobrze, opowiedz, czego chcesz.

[śmiech prowadzącego]
Jeśli chcesz, zatrudnimy też dyrektora sportowego.

Nie, przy panu nie trzeba! Więc Neymar…
No nie opowiadaj mi tu o zawodnikach. Ani o Neymarze, ani o Hazardzie…

[KONIEC CZĘŚCI 1. – CZĘŚĆ 2. POJAWI SIĘ NA PORTALU W NAJBLIŻSZYM CZASIE]

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!