Advertisement
Menu
/ marca.com

Bezcenny Di María

Świetne zawody Argentyńczyka w Warszawie

Choć w meczu z Fiorentiną oczy wszystkich zwrócone były głównie na Keylora Navasa, w wyjściowej jedenastce Królewskich pojawiły się jeszcze dwa nazwiska, które ostatnio odmieniano przez wszystkie przypadki. Chodzi o Ángela Di Maríę i Samiego Khedirę, którzy bardziej niż w kontekście planowania nadchodzącego sezonu wymieniani byli jako ci, których przygoda z Realem Madryt wkrótce dobiegnie końca. Ich sytuacja na rynku transferowym skomplikowała się jednak na tyle, że na dwa tygodnie przed zamknięciem okienka obaj wciąż są w kadrze zespołu, a sam Ancelotti nie ma zamiaru ich skreślać.

Podczas gdy PSG szuka luk prawnych pozwalających na zakontraktowanie Argentyńczyka, a Manchester United planuje pozyskaniem Fideo zamknąć pierwszy etap gruntownej przebudowy drużyny, sam gracz pokazał w Warszawie po raz kolejny, że jest bezcenny. Choć właściciel klubu ze stolicy Francji powiedział ostatnio, że Real Madryt chce za Ángela zbyt dużo pieniędzy, ten udowodnił, że znajduje się w gronie najbardziej wartościowych piłkarzy w Europie.

Postawa i ochota do gry Di Maríi na murawie Stadionu Narodowego w Warszawie mogły budzić podziw. Ángel był w pełni zaangażowany, zaprezentował kilka nieprzeciętnych zagrań, zaliczył asystę i był ogólnie najaktywniejszym zawodnikiem w szeregach Królewskich. Reprezentant Argentyny odpowiedział wszystkim dookoła na pytanie, dlaczego Carletto tak bardzo nalega na to, by ten pozostał w stolicy Hiszpanii. Khedira natomiast znajdował się wczoraj na drugim biegunie – źle się ustawiał, niejednokrotnie był spóźniony i zawinił przy drugim trafieniu dla Fiorentiny. Jednym słowem – był nieobecny.

Już w pierwszej minucie meczu Ángel oddał strzał na bramkę. Sto osiemdziesiąt sekund później miał już na koncie asystę, podając prawą nogą do Cristiano, który wykończył perfekcyjny kontratak Blancos. Mieszanka szaleństwa i szybkości, czyli dwóch cech, z których najbardziej słynie Fideo. Mimo że to Ronaldo był strzelcem bramki, koledzy biegli z gratulacjami właśnie do Di Maríi. James, Khedira, Arbeloa... a nawet sam Portugalczyk uściskał tego, kto perfekcyjnie wystawił mu piłkę. Niemniej były gracz Benfiki w pełni sobie na to zasłużył swoim rajdem przez ponad pół boiska i wyłożeniem Cristiano futbolówki jak na tacy.

Na tym jednak się nie skończyło. W 6. minucie Argentyńczyk znów spróbował uderzenia, natomiast w 13. minucie kolejny raz starał się stworzyć zagrożenie pod bramką rywala prawą nogą, choć tym razem bez powodzenia. Ángel był niesamowicie aktywny, z chęcią udowodnienia całemu światu, że dopóki przywdziewa białą koszulkę, będzie oddawał dla niej wszystko. Mimo że nie grał od 5 lipca, gdy odniósł kontuzję w meczu z Belgią na mistrzostwach świata, ani trochę nie było widać u niego braku rytmu. Przeciwnie, wyglądał na bardzo świeżego. Naciskał, był kluczowy przy wyprowadzaniu kontrataków, kręcił rywalami... Spotkanie z Fiorentiną było meczem towarzyskim dla wszystkich oprócz Ángela Di Maríi.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!