Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Relacja kibica z wyjazdu na finał Pucharu Króla

Finał rozgrywek okiem polskiego kibica z Sorii

Tak jest! Puchar Króla jest nasz! HALA MADRID! Miałem to szczęście i mogłem to przeżyć na żywo, na Mestalla, wraz z piłkarzami i całym madridismo. Byłem już na wielu spotkaniach Realu Madryt (ligowe, klasyki z Barçą, Champions League), lecz muszę przyznać, że ten finał był czymś wyjątkowym, czymś nie do opisania, czymś pięknym. Rzadko bowiem można obejrzeć mecz w Hiszpanii, w dodatku El Clásico, w którym stadion wypełniają po połowie zarówno kibice jednej, jak i drugiej drużyny. Niesamowite napięcie i atmosfera, ta walka na śpiewy, okrzyki, owacje i pełny doping kibiców obydwu drużyn. No ale może zacznę od początku mojej przygody, czyli wyjazdu na finałowy mecz Pucharu Króla.

20 kwietnia 2011, godzina 6:00, dzwoni budzik. Tak jest! Nadszedł ten dzień, dziś jest finał. A więc szybka poranna kąpiel, spakowanie paru drobiazgów do plecaka i wyruszam w trip wraz z moim kolegą Ivanem (Hiszpan, wierny kibic Realu i zarazem mój przyjaciel), z którym byłem omówiony na 8:00 w pobliskim barze znajdującym się na rogu mego bloku. Otóż mieszkamy w małym miasteczku w prowincji Soria. Od Walencji dzieli nas około 500 kilometrów. Mimo że obliczyliśmy, iż droga autem z małymi postojami zajmie nam góra pięć godzin, to i tak postanowiliśmy wyruszyć dużo wcześniej, żeby mieć wystarczająco czasu przed meczem na oswojenie się z klimatem, który będzie panował w Walencji. Tak więc mała kawka na otrzeźwienie w barze i ruszyliśmy. Oczekuj nas Walencjo!

Po drodze parę postojów, to na śniadanko, to napić się czegoś - zawsze się znajdzie jakaś potrzeba, a czasu było wystarczająco. Droga była całkiem spokojna, bez jakiegoś specjalnego ruchu na autostradzie. Dopiero jakieś sto kilometrów już przed Walencją dało się zauważyć samochody wyposażone w szaliki i flagi z kibicami obu drużyn. Nawet się nie spodziewaliśmy, a po około czterech godzinach byliśmy już na miejscu. Oczywiście były problemy z zaparkowaniem samochodu, ale po około godzinie krążenia po Walencji za miejscem do zaparkowania postanowiliśmy poświęcić ciężko zarobione 21 euro i zaparkowaliśmy w jednym z płatnych podziemnych parkingów miejskich. Całe szczęście, jakieś pięć minut drogi pieszo do zony madridistas!

Bileciki już mieliśmy, szczęście pozwoliło nam je wylosować, bowiem posiadamy karnety socios euroabonados, więc nie musieliśmy ich szukać i mogliśmy w pełni rozkoszować się przedmeczowym klimatem w Walencji. Jako że jesteśmy zagorzałymi ANTI-barcelonistami, nawet nie wkraczaliśmy, ani też nie zaglądaliśmy na teren wroga. Postanowiliśmy czas wolny spędzić w ZONIE MADRIDISMO. Jako że było jeszcze wcześnie, to namioty z herbami Madrytu nie były jeszcze zbytnio wypełnione, ale z biegiem czasu to się zmieniało i liczba madridistas znacznie zaczęła się powiększać. Były przyśpiewki, zabawa - po prostu sami zerknijcie.

Po spędzeniu kilku godzin wraz z fanami naszej drużyny, w dobrym humorze i świetnej atmosferze postanowiliśmy zacząć się oddalać od zony madridismo i ruszyć w kierunku stadionu, ponieważ pozostawały już niecałe dwie godziny do meczu. Po drodze jeszcze natrafiliśmy na hotel wroga, aczkolwiek nic nadzwyczajnego się tam nie działo. Jako że mieliśmy oddzielne miejsca na biletach (ja miałem sillas gol sur bajo, a Ivan miał grada de la mar), to wchodziliśmy osobnymi wejściami.

Gdy już dotarliśmy na stadion, ja odprowadziłem Ivana do jego wejścia torre B, a sam udałem się do swoich bramek. Szybko odnalazłem swoją bramkę i z wejściem nie miałem najmniejszego problemu. Wejście na mój sektor i odnalezienie mojego miejsca (mimo że było jeszcze około godziny do rozpoczęcia spotkania) było najważniejsze.

Każdy ruch kibiców na stadionie i wokół niego był kontrolowany przez specjalny helikopter, który krążył wokół Mestalli. Stadion powoli zaczynał się wypełniać kibicami obu drużyn. Na murawie pierwsi wybiegli nasi bramkarze, żeby się rozgrzać, a później już pojawili się wszyscy zawodnicy Realu Madryt.

Niestety mogłem ująć aparatem jedynie oprawę Barcelony, ponieważ siedziałem z boku oprawy Realu i ujęcie flagi było trudne. Jeszcze przed samym rozpoczęciem, gdy spiker zaczął prezentować zawodników Barcelony, kibice Realu zareagowali natychmiast.

I zaczęło się! Szczegółów spotkania nie będę opisywał, bo zapewne wszyscy oglądali mecz w telewizji, ale zaprezentuję parę krótkich filmików, żebyście mogli zobaczyć jak to wszystko wyglądało z trybun. Tutaj: Adebayor na rozgrzewce. Tu: atmosfera po golu dla Realu. Nie mogłem od razu wyciągnąć aparatu, ponieważ najpierw zostałem wyściskany, a nawet wycałowany przez uradowanych kibiców, którzy siedzieli obok mnie. Tutaj: końcówka meczu i ostatni gwizdek sędziego. Así, así, así gana el Madrid! Kibice Barcelony praktycznie już opuścili stadion, a nasi fani skandowali "José Mourinho!" i tradycyjne w Hiszpanii "Campeones!". Tu: Sergio Ramos, który podbiegł do strefy kibiców. Tu: wręczenie pucharu i celebracja.

A później już było udanie się w omówione miejsce, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód i powrót... Postanowiliśmy wrócić dłuższą trasą, przez Madryt, jednak na Cibeles już nie zdążyliśmy, bo tuż po wyjeździe z Walencji na jej obrzeżach postanowiliśmy uciąć sobie parogodzinną drzemkę w aucie i w stolicy byliśmy dopiero na 11 rano... A stamtąd już do domu. :)

Tutaj dodaję jeszcze parę fotek, ale to tylko przed meczem, których było bardzo niewiele. W sumie zrobiłem ich w zaledwie dziewięć. Na stadionie postanowiłem nie bawić się w robienie zdjęć, tylko nakręciłem parę filmików, które już widzieliście, żeby móc w spokoju skupić się na przebiegu spotkania.

HALA MADRID Y GRACIAS CAMPEÓN!

Wszystkie filmy obejrzeć można tutaj.
Wszystkie zdjęcia obejrzeć można tutaj.
Filmy hiszpańskiego kibica obejrzeć można tutaj.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!