Advertisement
Menu
/ marca.com, Wikipedia, valenciacf.es

Przed meczem z Valencią

Sobota, godzina 20.00, Madryt

Po pierwszych meczach z nowym trenerem niełatwo ocenić, czy Juande Ramos faktycznie będzie w stanie postawić naszych ulubieńców na nogi. Wydaje się jednak, że szanse na to są duże. Z Zenitem zagraliśmy przecież co najmniej poprawnie i odnieśliśmy przekonywające zwycięstwo. Z Barceloną oczywiście zasłużenie przegraliśmy, ale nie spełniły się marzenia katalońskich kibiców o pięciobramkowym pogromie, a nasi piłkarze nie oddali skóry za darmo, pokazali wolę walki i ambicję. Pozwala to sądzić, że nie jesteśmy bez szans w meczu z Valencią.

Mroczni rycerze z Mestalla

Nie zapominajmy jednak, że drużyna Unaia Emery'ego, choć nie jest Barceloną, nie jest też – powiedzmy – Osasuną. Zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli z trzydziestoma punktami, co jest wynikiem równymi wynikowi Sevilli i o osiem oczek gorszym od wyniku Dumy Katalonii, do której jednak my tracimy aż dwanaście punktów i nasze szanse na obronę tytułu mistrzowskiego są nader marne. Ale jeżeli chcemy je wykorzystać, musimy zacząć wygrywać. Już, teraz. Problem w tym, że i Valencia, która dopiero co awansowała do kolejnej rundy Pucharu UEFA (w grupie wyprzedzili rywali z Kopenhagi, Brugii i Trondheimu, teraz spotkają się z kijowskim Dynamem), również ma apetyt na mistrzowską koronę, a do tego tabela mówi, iż ma na nią – koronę, nie tabelę – zdecydowanie większe szanse.

Trudno wskazać faworyta nadchodzącego meczu, ale minimalnie większe szanse mają chyba jednak gospodarze. Przede wszystkim nie mogą jednak zlekceważyć Nietoperzy, przyjeżdżających do Madrytu w praktycznie najsilniejszym składzie. Według Marki skład będzie następujący:

W bramce stanie młody Brazylijczyk Renan Brito Soares, przez którego miejsce w składzie, a następnie i pracę stracił sam Timo Hildebrand.

Na środku obrony zagrają 29-letni Carlos Marchena, kapitan zespołu, i młodszy odeń o sześć lat Raúl Albiol. Po prawej ich stronie znajdzie się miejsce dla Portugalczyka Miguela, który niedawno przekroczył liczbę stu meczów ligowych rozegranych w barwach Los Che, a na przeciwległym skrzydle będzie biegał Emiliano Moretti, ostatni już z serii włoskich zakupów trenera Claudia Ranieriego.

W pomocy znajdzie się w sumie miejsce dla pięciu zawodników. Bliżej obrońców zagrają David Albelda i drugi Portugalczyk: Manuel Fernandes, 22-letni wychowanek Benfiki. Dalej będzie doświadczony Rubén Baraja (jako ciekawostkę można dodać, że jego drugie nazwisko brzmi Vegas, co jest liczbą mnogą rzeczownika vega, który z hiszpańskiego na polski tłumaczy się jako... „żyzna dolina”. Skoro już o tym mowa, baraja znaczy „talia kart”. A casillas to „kwadraty”). Najbardziej wysuniętymi pomocnikami będą boczni, Juan Manuel Mata, jeszcze nie tak dawno piłkarz Realu Madryt, i Joaquín, na którego Królewscy przez bardzo długi czas mieli apetyt. Trzeba zresztą przyznać, że dwudziestolatek Mata radzi sobie na Estadio Mestalla bardzo dobrze, bo o ile w poprzednim sezonie strzelił pięć goli w 24 meczach, o tyle w bieżącym ma już na koncie sześć trafień (w tym jedno na wagę zwycięstwa nad Osasuną), a meczów rozegrał dopiero piętnaście. Wyciągnięcie wniosków z tego stanu rzeczy pozostawiamy Wam.

Wreszcie samotny napastnik. Będzie to oczywiście David Villa, bez wątpienia jeden z najlepszych napastników ligi hiszpańskiej, w której strzelił już sto jeden bramek, z czego dwanaście w obecnym sezonie, co daje mu na razie drugie miejsce w klasyfikacji Pichichi. Jeśli jednak wychowanek Sportingu Gijón miałby z jakiegoś powodu być niedysponowany, trener Emery ma do dyspozycji choćby drugiego byłego madridistę, Morientesa, który jednak nie strzelił jeszcze gola, a także dwumetrowca Nikolę Žigicia. Do tego dojdzie jeszcze wszechstronny David Silva (który jednak zagrał w tym sezonie tylko w dwóch meczach ze względu na kontuzję) i wychodzi na to, że Valencia naprawdę ma kim postraszyć Ikera Casillasa. Dodajmy w tym miejscu dla porządku, że trzeci niegdysiejszy gracz Realu Madryt, który rozpoczął sezon w barwach VCF, Iván Helguera, został wyrzucony z roboty tydzień temu.

Rycerze na białych rumakach

Los Blancos wierzą w tytuł i zapowiadają serię zwycięstw zaczynając już od spotkania z Valencią. Trudno jednoznacznie wskazać faworyta nadchodzącego meczu, ale patrząc na ostatnie ligowe wyniki Realu Madryt, można dojść do wniosku, że nie będzie lepszego momentu do zgarnięcia trzech punktów. Ostatni raz Królewscy schodzili z placu gry jako zwycięzcy dwudziestego drugiego listopada, kiedy na Santiago Bernabéu pokonali Recreativo 1:0. Wydaje się, że po takiej serii niepowodzeń niejeden zespół dałby sobie spokój z sezonem, ale Real Madryt wciąż walczy i wierzy. Może sportowa forma nie jest jeszcze najwyższa, ale Juande Ramos to człowiek, który może postawić ten zespół na nogi. Musi zacząć już od meczu z Valencią, bo jak już pisaliśmy, na kolejne straty punktowe Los Blancos pozwolić sobie nie mogą.

Królewscy, jak zawsze ostatnio, do spotkania przystąpią bez wielu ważnych graczy. Kontuzje wyeliminowały z gry Ruuda van Nistelrooya czy Mahamadou Diarrę, ale tym razem nie zobaczymy również Sergio Ramosa, który w El Clásico tak powstrzymywał Messiego, że zobaczył żółty kartonik i niestety musi pauzować. Co więcej, powołania nie otrzymał kontuzjowany Sneijder, a do końca będą też ważyły się losy Raúla, którego dopadła grypa.

W bramce zagra oczywiście Casillas, powoli wracający do normalnej dyspozycji. Przed nim na środku obrony wystąpią Metzelder i Cannavaro, którzy nie zawiedli Ramosa w meczu z Dumą Katalonii, a na bokach pomogą im Salgado oraz wracający po zawieszeniu Marcelo. Jednak warto przypomnieć, że do kadry meczowej wrócił też Miguel Torres i szczególnie będący ostatnio w słabszej formie Brazylijczyk może obawiać się o miejsce w podstawowej jedenastce. W pomocy przed obrońcami zobaczmy Gago, a jego partnerem w środku zostanie raczej Guti, ponieważ Van der Vaart nie należy do ulubieńców nowego trenera.

Wielkim wzmocnieniem będzie powrót Arjena Robbena, ale kto zagra na drugiej flance? Drenthe czy Palanca? Czy po słabym występie Holendra i obiecującym debiucie Hiszpana w meczu z Barceloną Ramos postawi na tego drugiego i pokaże, że wychowankowie naprawdę zaczęli się liczyć? W ataku powinien zagrać Gonzalo Higuaín, a jego partnerem miał być Raúl, lecz jako że występ kapitana nie jest pewny, na szansę będzie czekał Javier Saviola. A może Ramos znowu zaskoczy i w pierwszym składzie pojawi się starszy o miesiąc od Maty Alberto Bueno?

Boimy się?

W meczu sędziowanym przez pana Rafaela Ramíreza Domíngueza można spodziewać się niemal każdego wyniku (oby tylko nie z winy tegoż dżentelmena), lecz powiedzmy sobie szczerze: każda strata punktów na tym etapie rozgrywek będzie dla Los Blancos równoznaczna z ostateczną utratą mistrzostwa. Wygrana oczywiście wcale nie zmieni nas automagicznie w faworytów La Liga, lecz pozwoli przynajmniej mieć jakąś nadzieję. Niezależnie od tego, jak banalnie to brzmi, wszystko pozostaje teraz w rękach i nogach naszych ulubieńców. Jeśli nie puszczą nerwy, powinno być dobrze.

A tu, ku przestrodze, Juan Mata strzelający gola Realowi Madryt:

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!