Kroos: Xabi Alonso? Nie możesz myśleć – to jest mój projekt w Realu, tak chcę grać za rok czy dwa lata
Toni Kroos udzielił wywiadu Romário na youtubowy kanał Brazylijczyka. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi legendy Realu Madryt z tej rozmowy.
Ujęcie z tej rozmowy Romário z Tonim Kroosem. (fot. YouTube)
– Który z moich klubów był największy? Odpowiedź jest bardzo łatwa, myślę. Może ty widzisz to inaczej jako były zawodnik Barcelony, ale ja uważam, że grałem dla najlepszego klubu na świecie i to przez 10 lat. Dlatego mój etap tam bez żadnej wątpliwości był najbardziej udany, ale także ja osobiście czułem się bardzo komfortowo przez te 10 lat. Oczywiście odnieśliśmy wiele sukcesów, zdobyliśmy bardzo, bardzo wiele trofeów, ale także w samym klubie, bo klub był jedną wielką rodziną i te 10 lat z pewnością były najlepszymi 10 latami mojej kariery piłkarskiej.
– Gra z Brazylijczykami? Zawsze, nie wiem dlaczego, ale Brazylijczycy zawsze bardzo mi się podobali i to już od wczesnego etapu. Grałem przez półtora roku w Leverkusen i już tam był na przykład z Renato Augusto, a potem w Bayernie grałem, nie wiem, z Rafinhą, z Dante, później w Madrycie z Vinim, Militão, Rodrygo, Casemiro. Zawsze miałem z nimi wszystkimi bardzo dobrą relację. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Brazylijczycy podchodzą do życia. Może to jest trochę przeciwieństwo niemieckiej mentalności, ale nie wiem dlaczego. Zawsze miałem z nimi bardzo dobrą relację. Zawsze było bardzo zabawnie, dużo się śmiałem, bardzo dobrze funkcjonowaliśmy też na boisku i bardzo to lubiłem. Na przykład, oczywiście przez wiele lat grałem obok Casemiro, a potem grałem z Vinim, który doskonale mnie rozumiał jako pomocnika i ta więź z nim jako napastnikiem była bardzo, bardzo dobra. Dlatego zawsze uwielbiałem Brazylijczyków.
– Odcisnąłem swoje piętno na karierze wielu Brazylijczyków? Tak, to możliwe, ale żeby to potwierdzić, trzeba by zapytać ich samych. Jednak myślę, że tak, że bardzo doceniali to, co robiłem. Na przykład, gdy mówię o Casemiro, to graliśmy razem przez bardzo wiele lat i rozumieliśmy się doskonale, ale nie tylko na boisku, również poza nim. I to zawsze jest bardzo ważne, trzeba podkreślać, że nie liczy się wyłącznie więź na boisku. Bardzo często jest coś więcej w tle, rozumiesz? Że dobrze dogadujecie się także jako ludzie, bo spędzacie ze sobą dużo czasu. Ty rozumiesz, jak to wygląda. W końcu grasz 90 minut, ale masz też wiele podróży, wiele treningów, spędzacie razem wiele godzin i jeśli w tym wszystkim nie ma dobrej relacji albo wręcz jest zła, bardzo trudno dobrze funkcjonować na boisku. Dlatego zawsze miałem bardzo dobre relacje z Brazylijczykami i oczywiście przyniosło to wiele sukcesów, zarówno z Casemiro, jak i z Vinim. Myślę, że zawsze potrafiliśmy korzystać z jakości drugiego. Ja bardzo korzystałem z jakości Casemiro, bardzo mi pomagał. Z drugiej strony, ja pomagałem jemu. Podobnie z Vinim, on korzystał z moich podań, ale ja też na tym korzystałem, bo w końcu podania mają sens tylko wtedy, gdy ktoś strzela gole [śmiech].
– Jaką dałbym radę Endrickowi, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca? Myślę, że dla takiego zawodnika, zwłaszcza w tym wieku, najważniejsze jest granie, granie i jeszcze raz granie. Jeśli nie ma możliwości, by grać dużo tutaj, to uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest odejście do innego klubu, czy to na wypożyczenie, czy w innej formie, po to, żeby grać. Ja sam miałem taką sytuację: kiedy miałem 18 lat, byłem w Bayernie Monachium, trenowałem z pierwszym zespołem i czasami grałem w meczach, ale nie zbyt często. Dlatego zdecydowałem się odejść do Leverkusen na półtora roku. Grałem wszystko, wszystko, wszystko, a potem wróciłem do Bayernu jako zupełnie inny zawodnik: bardziej doświadczony, z większą jakością. Dlatego uważam, że dla młodych piłkarzy, w ogóle dla wszystkich zawodników, najważniejsze jest granie.
– Duża krytyka pracy Xabiego Alonso? Po pierwsze, uważam, że najtrudniejsze dla trenera jest trenowanie Realu Madryt [śmiech]. Nie jest to łatwe. Tu jest inna presja, bo tutaj może się zdarzyć tak, że wygrywasz mecze, a mimo to nikt nie jest zadowolony. Takich klubów jest niewiele i właśnie tak to wygląda. Z drugiej strony, jeśli remisujesz albo przegrywasz, co ostatnio zdarzało się czasami, reakcje są zupełnie inne, bo klub nie jest do tego przyzwyczajony i tutaj krytyka pojawia się bardzo szybko. Jako trener masz bardzo mało czasu, żeby coś zbudować. Nie możesz myśleć: to jest mój projekt w Realu, tak chcę grać za rok czy dwa lata. Możesz mieć to w głowie, ale zawsze potrzebujesz wyników, tu i teraz. Dlatego czasu jest mało, ale ja jestem przekonany, że Xabi jest bardzo dobrym trenerem i że ma jakość potrzebną do trenowania, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale wszyscy wiemy, co oznacza Real, a on sam jako ktoś, kto tu grał, wie to najlepiej. On doskonale zna klub. On przed przyjściem tutaj wiedział, co może się wydarzyć. Ja uważam, że trzeba dać mu czas i zachować spokój, ale oczywiście jest o to trudno w Realu Madryt.
– Rozmawiałem z Ancelottim o Brazylii? On miał tę możliwość już rok wcześniej, tak mi się, że już wtedy go chcieli, ale ostatecznie został w Madrycie. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale latem, kiedy odbywało się pożegnanie Luki Modricia, wtedy chwilę porozmawialiśmy, bo się tam spotkaliśmy. Było to dokładnie dzień przed jego wylotem do Brazylii powiedziałem mu po prostu: powodzenia. Wiedziałem, że bardzo mu zależało, żeby się tego podjąć i że już wcześniej o tym marzył. Oczywiście miał kontakt z Madrytem i też nie jest źle być tutaj, ale wiedziałem, że prowadzenie Brazylii i przygotowanie jej do mundialu bardzo go pociąga. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że mu się powiedzie, tego mu oczywiście życzę.
– Brazylia z Ancelottim jest silniejsza? Szczerze mówiąc, ostatnio nie oglądałem wielu meczów reprezentacji Brazylii, ale oczywiście rozmawiałem o niej, kiedy jeszcze grałem z Militão, z Viním, z Rodrygo. W ostatnich roku czy dwóch mieli wiele trudnych spotkań, nie zawsze wszystko układało się dobrze. Oni również mają teraz nadzieję, znając Carlo, że teraz wszystko pójdzie lepiej. Oczywiście prawdziwym sprawdzianem będzie mundial, bo teraz, o ile wiem, są już zakwalifikowani i mają do rozegrania mecze towarzyskie, ale jak w przypadku wszystkich reprezentacji, na końcu trzeba udowodnić wszystko w turnieju. Ja jednak uważam, że mają trenera, który bez wątpienia wie, co znaczy wygrywać trofea. Jeśli ktoś to wie, to Carlo. On ma ich mnóstwo. I mam nadzieję, że wszystko się uda. Tego właśnie mu życzę, oczywiście także zawodnikom.
– Czterech faworytów mundialu? Hiszpania, Portugalia, Francja i... Teraz musi być ktoś z Ameryki Południowej... Albo niespodzianka... Powiem Maroko. Nie wymieniłem Brazylii, ale jak wygra, to też mi to pasuje [śmiech]. Niemiec nie widzę w pierwszej piątce, ale jak z Brazylią, jeśli mnie zaskoczą, to będę się cieszyć. Uważam jednak, że jest różnica między Niemcami a faworytami, ale obaj wygrywaliśmy mundial i wiemy, jak działa ten turniej. Tam w jednym meczu może zdarzyć się wszystko. W jednym meczu Niemcy mogą wygrać z każdym.
– Rozszerzenie mundialu do 48 drużyn? Przykro mi, ale jestem temu przeciwny. Uważam, że owszem, to dobrze, że wiele reprezentacji może brać udział w takim turnieju, ale myślę, że musimy trochę bardziej zadbać o zawodników i o jakość turnieju. A dlaczego? Bo jestem przekonany, że przy tak dużej liczbie drużyn w fazie grupowej zobaczymy bardzo wiele meczów zakończonych wyraźnymi wynikami typu 4:0, 5:0, 5:1, a to nie są spotkania, które kibice chcą oglądać. Tu na pewno spada jakość. Dochodzi też kolejna runda pucharowa: teraz nie zaczynamy już od 1/8 finału, tylko jest jeszcze jedna runda wcześniej. A mnie interesują przede wszystkim dobre, jakościowe mecze i takie, które chcemy oglądać. Ja nie czerpię przyjemności z wyniku 5:0 czy 6:0, nie lubię oglądać takich spotkań. I mimo że dopiero od półtora roku nie jestem już piłkarzem, to wiem, że zawodnicy, którzy w ciągu sezonu grają w Lidze Mistrzów, lidze i pucharze, to mają wtedy na koncie 50–60 meczów zanim zacznie się mundial. Przyjeżdżają tam już bardzo zmęczeni, a potem robimy jeszcze większy turniej, z jeszcze większą liczbą spotkań. I tu pojawia się moja wątpliwość: od ćwierćfinałów i półfinałów oczywiście działa głównie głowa, motywacja jest ogromna, bo półfinał mundialu to coś wyjątkowego, ale uważam, że pod względem poziomu meczów, im więcej drużyn i im więcej spotkań, tym ten poziom będzie spadał.
– W Brazylii podchodzi się bardzo poważnie do meczów Klubowego Mundialu czy Pucharu Interkontynentalnego, a w Europie? Tak, również, ja sam zdobyłem w tym względzie doświadczenie. My z Realem Madryt graliśmy w wielu Klubowych Mistrzostwach Świata wiele razy, bo oczywiście, gdy wygrywasz Ligę Mistrzów, zawsze tam trafiasz. Często format był taki, że graliśmy półfinał i finał. My traktowaliśmy to bardzo poważnie. Tak, bo w Madrycie od razu wpajają ci do głowy, że jeśli możesz zdobyć trofeum, to musisz po nie sięgnąć. Ale prawdą jest też, co sam zauważałem, że było to ważne dla całej drużyny, ale na przykład, dla Brazylijczyków jeszcze bardziej. Było wyraźnie widać, że Klubowe Mistrzostwa Świata znaczą dla nich bardzo dużo. Dla nas, mówię o Europejczykach, absolutnym priorytetem była Liga Mistrzów, bo to jest coś największego z możliwych, a Klubowe Mistrzostwa Świata były czymś pięknym do wygrania. Trzeba też powiedzieć to szczerze: zawsze było znacznie łatwiej wygrać Klubowe Mistrzostwa Świata niż Ligę Mistrzów, bo w Europie jest po prostu więcej topowych drużyn, ale mimo wszystko dla nas również było to ważne, bo na końcu trofeum to zawsze trofeum.
SZYBKIE ODPOWIEDZI
– Najlepszy trener wszech czasów i dlaczego? Powiem Carlo Ancelotti, bo najlepiej ze wszystkich zrozumiał, jak prowadzić wielką drużynę. To jest ważne i to nie tylko futbol.
– Allianz Arena czy Santiago Bernabéu? [rozkłada ręce] Bernabéu, najlepszy stadion na świecie.
– Najbardziej niesamowity mecz? Nie odpowiem ci o meczu z Brazylią [7:1 z mundialu, o którym też rozmawiali; śmiech]. Powiem finał Ligi Mistrzów w 2017 roku, 4:1 z Juve.
– Idol w futbolu? Johan Micoud.
– Brazylijski zawodnik, którego podziwiam? Ronaldinho był spektaklem.
– Najtrudniejszy zawodnik do krycia? N’Golo Kanté. Nie z powodu agresywności czy brzydkiej gry, ale dużo biegał. Ciągle biega! Zawsze wyglądało, jakby na boisku było dwóch Kanté [śmiech].
– Najlepszy zawodnik, z jakim grałem? Cristiano Ronaldo.
– Gdybym nie był piłkarzem, to kim byłbym? Nie wiem... Coś z futbolem, ale nie wiem. Miałem szczęście, że nie musiałem o tym myśleć, bo już w wieku 16 lat przeszedłem do Bayernu, w wieku 17 byłem w pierwszej drużynie i nie musiałem myśleć, co będę robić.
– Niespełnione marzenie? Prawda jest taka, że mam niewiele marzeń, ponieważ wszystko, czego doświadczyłem, wydaje mi się marzeniem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze