Advertisement
Menu
/ as.com

Lucas Vázquez: Sprawa Negreiry? Krok po kroku widać, co działo się przez te lata

Lucas Vázquez udzielił wywiadu dziennikowi AS, konkretnie Tomásowi Roncero. Przedstawiamy najważniejsze fragmenty tej rozmowy z byłym zawodnikiem Realu Madryt i obecnym graczem Bayeru Leverkusen.

Foto: Lucas Vázquez: Sprawa Negreiry? Krok po kroku widać, co działo się przez te lata
Lucas Vázquez w barwach Bayeru Leverkusen. (fot. Getty Images)

Czy piłkarze Leverkusen pytają cię, jaki jest Real Madryt?
Tak, tak! Prawda jest taka, że tak! Na zewnątrz wszyscy postrzegają Real Madryt jako największy klub na świecie. Dlatego to normalne, że pytają cię o jakieś doświadczenia z meczów, które oni pamiętają. Ale przede wszystkim, jak mówię, z zewnątrz Madryt wydaje się znacznie większy niż być może my to odczuwaliśmy, kiedy byliśmy w środku.

A co mówią tam o Xabim Alonso? I jak ty go oceniasz?
Xabi w Leverkusen jest instytucją. To, co z nimi osiągnął, jest imponujące... To część historii. I oczywiście rozmawiamy o tym, co dzieje się w Realu Madryt i tak dalej… ale ludzie ze świata piłki nożnej wiedzą też, że to są momenty, etapy, jak ten okres wielu zmian w Realu Madryt, w którym trzeba mieć cierpliwość i zaufać zarówno wielkim piłkarzom, których mamy, jak i trenerowi.

Jaki był Zidane w bezpośrednich kontaktach?
Był idolem całej szatni. Wszyscy czuliśmy do niego ogromny podziw. I cóż, to prawda, że na początku nikt nie wyobrażał sobie takiego sukcesu, jaki mieliśmy, ale był facetem bardzo konkretnym, zawsze mówił wprost. Rozmawiał z piłkarzem w taki sposób, że zawsze mówił ci to, co myślał i nadawał ci znaczenie, jakie miałeś, a to jest coś, co trzeba docenić. Najbardziej wyróżniała go wiara w zawodników. Zizou wciąż czuł się piłkarzem i wiedział, jak myślą piłkarze. Bardzo się w nas angażował i bardzo dbał o to, żeby piłkarz był najważniejszy.

Odszedłeś z Realu Madryt z pięcioma Ligami Mistrzów, czyli tyloma, ile Barcelona ma w całej swojej historii. A jednocześnie tylko z czterema mistrzostwami Hiszpanii. Gdyby przyleciał kosmita i zapytał cię, co się tu wydarzyło i jak to możliwe… co byś powiedział?
To dziwne, to dziwne. Trudne do wytłumaczenia. Tak się po prostu ułożyło… i absolutnie nie zamieniłbym się swoim dorobkiem [uśmiech]. Jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnęliśmy. Ale tak, to prawda, że być może w ligach brakowało nam trochę większej regularności… A w Lidze Mistrzów owszem, mieliśmy ją.

Jesteś tak dobrym człowiekiem, powinieneś się nazywać Święty Lucas. Ale jeśli chcesz, to ja ci to wyjaśnię: być może teraz, gdy wychodzi na jaw cała sprawa Negreiry, zaczyna być widoczne, że w rzeczywistości wygranie niektórych lig, które przegraliście o 2–3 punkty, było bardzo trudne. A ty przeżywałeś to jak wszyscy madridistas… Jasne, w tamtym momencie nie wiedziano o Negreirze, ale teraz patrzy się na to z tej perspektywy i faktycznie były mecze, po których mówisz: „Dobra, jak to w ogóle możliwe?”. Spójrz, podam ci przykład: 2. minuta na Camp Nou i Mascherano robi na tobie rzut karny, ewidentna podcinka… Clos Gómez już ma gwizdek przy ustach… I się zawahał. „Bo to była 2. minuta”. Ta, ta.... Jak ty jako madridista, który to przeżył, bo naprawdę to przeżyłeś, patrzysz na sprawę Negreiry? Sprawę, która dodatkowo idzie do przodu na drodze sądowej, bo pojawia się coraz więcej dowodów. Czy jest złość, kiedy patrzy się wstecz? Poczucie, że mogli mieć na to wpływ? Jak ten rzut karny z Sevillą, który dawał tytuł, ale sytuacja jest cofana i zamieniana w rzut karny Militao, kiedy piłka trafia go w ramię… Jak to jest przeżywane wśród piłkarzy?
To nie jest normalne, to nie jest normalne. Powiedziałem to niedawno w innym wywiadzie. Uważam, że ten temat jest znacznie poważniejszy niż obecnie się to ocenia. To, że klub płacił osobie związanej z arbitrami, jest trudne do wytłumaczenia. Myślę, że prędzej czy później sprawiedliwości stanie się zadość. Ale tak, oczywiście to, co się wydarzyło, jest czymś, co nie może mieć miejsca w piłce nożnej. To nie są kwestie fair play ani nic podobnego. To wszystko jest o wiele poważniejsze niż się wydaje. I być może masz trochę racji, że to wszystko… że to wszystko mogło mieć również wpływ na zdobycie innych mistrzostw.

Ty, jako piłkarz Realu Madryt, musiałeś znosić ten oklepany frazes „sędziowie zawsze sprzyjają Realowi” czy „Real był drużyną Franco”. Przez lata istniała społecznie utrwalona narracja, zgodnie z którą Real był klubem władzy i że w razie wątpliwości zawsze mu pomagano. A teraz nadszedł moment prawdy i oczywiście stało się to, co się stało. Madridistę prawie wpędzano w kompleks na miarę przepraszania za coś, co nigdy nie miało miejsca…
Bardzo mocne…

I do tego… Przecież ja nigdy nie płaciłem nikomu z Komitetu Arbitrów, a już na pewno nie wiceszefowi! To musi dawać ogromne poczucie bezsilności, bo wy powinniście mieć znacznie więcej krajowych tytułów…
Tak, myślę, że wszystko ma wpływ. Krok po kroku zaczyna się odkrywać karty i widać, co działo się przez te lata. To jest coś, co należy wziąć pod uwagę, ukarać… albo zobaczymy, jakie decyzje podejmie wymiar sprawiedliwości. Ale oczywiście, to nie jest normalne. To nie jest normalne.

Wróćmy do naszego Realu Madryt. Jednego lata odeszli Kroos, Nacho, Joselu… a w tym ostatnim nasz Lukita i nasz Luquitas. Pozwól, że coś ci powiem: poza Carvajalem odnosi się wrażenie, że brakuje tych liderów, którzy mieli to DNA, tę genetykę, by czuć Real jak drugą skórę. Odnosi się wrażenie, że mamy bardzo dobrych piłkarzy, ale brakuje tam trochę liderowania. Jak to wygląda z daleka?
To są etapy, momenty. Mieliśmy w Realu Madryt wspaniałe lata, w których spotkali się znakomici piłkarze o bardzo silnym charakterze. I to stopniowo przenika do zespołu. W tym roku kadra ma świetnych zawodników i bardzo wierzę, że będą w stanie odwrócić tę sytuację.

Ostatnio pisałem w Asie i patrzono na mnie jak na dziwaka, że mimo wszystko Real Madryt wciąż jest żywy we wszystkich czterech rozgrywkach i że to wszystko potrafi zmienić się z dnia na dzień. Ty przeżyłeś już takie momenty, gdy drużyna wyglądała jak w spirali, a nagle się podnosiła…
Tak, tak. To powtarzało się wiele razy w historii Realu Madryt. Wszyscy chcą go pogrzebać albo mówią o sezonie, w którym nie zdobędzie się żadnych tytułów, ale w końcu mamy dopiero grudzień i Real Madryt nadal jest zdolny do wszystkiego. Jak już wcześniej mówiłem, trzeba mieć cierpliwość i zobaczyć, jak potoczy się decydująca część sezonu.

W tej chwili mamy dwóch topowych piłkarzy: Mbappé i Viníciusa. Z Kylianem grałeś w zeszłym sezonie… Jaki widzisz u niego sufit? Czy może poprowadzić drużynę do triumfalnego sezonu? Bo są tacy, którzy mówią, że jest genialny, ale nie ma charakteru Cristiano Ronaldo…
Tak, myślę, że może to zrobić. Kylian ma zarówno piłkarskie, jak i mentalne możliwości, żeby osiągnąć wszystko. Jego sufit może wyznaczyć tylko on sam. I obyśmy mogli cieszyć się nim przez bardzo wiele lat. Myślę, że w gruncie rzeczy spędził wiele lat w Paryżu, u siebie, a każda zmiana jest trudna. Poprzedni sezon, jego pierwszy, był wymagający… ale zdobył Złoty But. To też trzeba podkreślić. Jest teraz na znacznie lepszym poziomie i nie chodzi tylko o gole, ale o samą grę. A na tym musi skorzystać cały zespół. A przy tym… Vini... Oczywiście, to imponujący zawodnik. Ktoś, kto od wielu lat buduje w Realu Madryt bardzo dobrą ścieżkę. We dwóch, moim zdaniem, mogą dokonać dla naszego klubu naprawdę wielkich rzeczy.

Ty, tak jakbyś był starszym bratem… Co mógłbyś powiedzieć Viniemu? Bo to światowa czołówka, ale w dniu Klasyku pomylił się przy zmianie, a do tego wokół niego cały czas jest jakiś hałas. Co byś mu powiedział?
Vini jest już wystarczająco dorosły, żeby wiedzieć, co ma robić. Ale spójrz, Vini… W mojej karierze to jedna z najlepszych osób, jakie spotkałem. Muszę to powiedzieć i chcę, żeby ludzie o tym wiedzieli. Vini ma ogromne serce i myślę, że jego temperament jest trochę odzwierciedleniem jego futbolu. To tornado na boisku: ktoś niestrudzony, kto zawsze idzie na przeciwnika, wchodzi w pojedynki jeden na jednego, zawsze próbuje zniszczyć defensywę. I cóż… być może to też gość, który lubi być ważny, brać na siebie odpowiedzialność, jaka wiąże się z byciem piłkarzem Realu Madryt. A czasem popełnia błędy, jak my wszyscy. Ale powinniśmy go szanować i także kochać takim, jakim jest.

Uważasz, że sytuację da się jeszcze naprawić w tym sezonie?
Myślę, że tak. Myślę, że tak. Real Madryt ma więcej niż wystarczające możliwości, żeby zdobyć tytuły w tym sezonie. I wierzę, że im się uda. Na pewno.

A uważasz, że Xabi Alonso będzie w stanie zrealizować swój projekt? Bo już pojawiają się hasła, że „wyrzucą go”…
[śmiech] To zawsze tak jest, zawsze! Nic nowego…

Jeśli mu pozwolą, to uważasz, że będzie mógł wdrożyć swój plan w przyszłości?
Myślę, że mu się uda. Wierzę, że w tym roku zaliczy świetny sezon i odegra ważną rolę w Realu Madryt. Zasługuje na to. Pokazał w Bayerze Leverkusen, że jest świetnym trenerem i zrobi to samo w Realu Madryt.

Jak to było, gdy Ancelotti musiał przekonać takiego spektakularnego skrzydłowego jak ty, żeby został prawym obrońcą?
Pierwszym, który ustawił mnie na prawej obronie, był Zidane. Pamiętam, jak o tym z nim rozmawiałem. Ustawiał mnie tam z powodu sytuacji w kadrze, kontuzji czy czegokolwiek… Na początku nie chciałem, mówiłem mu, że mi się to nie podoba. Ale po kilku meczach, dobrych odczuciach i trochę przyzwyczajeniu się, mogę ci powiedzieć, że cieszyłem się tak samo grając na prawej obronie w Realu Madryt, jak na skrzydle. A potem z Ancelottim… W tych sezonach, kiedy tam byłem, również bardzo cieszyłem się grą na prawej obronie. Bo w Realu Madryt, kiedy grasz jako prawy obrońca, jesteś praktycznie skrzydłowym, tylko że musisz trochę więcej biegać do tyłu [śmiech]. Ale Real to drużyna dominująca, która zawsze stara się atakować, więc obrońcy Realu Madryt również zwykle są dobrymi ofensywnymi zawodnikami. Marcelo, Roberto Carlos… To ludzie ataku.

W tym okresie z Ancelottim zyskałeś przydomek „Cafucas”. Kto to wymyślił?
Nie wiem dokładnie. Nie wiem, jak to wszystko się zaczęło. Pamiętam, że zobaczyłem to w mediach społecznościowych i od tego czasu sprawa zaczęła się rozrastać. I cóż… było to sympatyczne, cały ten temat.

Zdobyłeś 23 tytuły z Realem Madryt, oprócz tego rozegrałeś 402 mecze. Jakie cele ci pozostały?
Piłkarz zawsze ma swoje cele, prawda? Dla mnie w tej chwili moim celem jest utrzymanie wysokiego poziomu w Leverkusen, pomoc zespołowi w rozegraniu świetnego sezonu i dlaczego nie, marzyć o jakimś tytule. A potem… Powoli. Nie lubię patrzeć zbyt daleko w przyszłość, wolę cieszyć się chwilą, a teraz właśnie to robię. Cieszę się chwilą, tym doświadczeniem w Niemczech i mam nadzieję, że wszystko pójdzie bardzo dobrze i potrwa długo.

W dniu meczu z Juventusem na trybunach zaprezentowano piękną oprawę z tym młodym Lucasem Vázquezem, który będąc małym dzieckiem, przychodził na Bernabéu z szalikiem Realu Madryt [zdjęcie tej oprawy]. Czy taki hołd to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie można otrzymać?
Niesamowite, niesamowite. Byłem bardzo wzruszony, widząc tę niesamowitą operacę. To zdjęcie chłopca, który marzył, że pewnego dnia będzie mógł grać w Realu Madryt… Powiem ci, że jestem ogromnie wdzięczny klubowi, kibicom i wszystkim, którzy to umożliwili. Dla mnie to było coś przepięknego, bardzo emocjonalnego. I zapamiętam to na zawsze. Na zawsze.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!