NFL wystawia Realowi rachunek
W miesiącu, w którym z konieczności cały czas grał na wyjeździe, Real Madryt oddał pozycję lidera Barcelonie, która traciła do niego pięć punktów, gdy 1 listopada żegnał się z Bernabéu.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
1 listopada Real Madryt pewnie pokonał Valencię na Santiago Bernabéu. Wynik 4:0 potwierdził jego pozycję lidera w La Lidze oraz pięciopunktową przewagę nad Barceloną wypracowaną po zwycięstwie w Klasyku. Było to pożegnanie ze stadionem. Przyjazd NFL do stolicy Hiszpanii wymagał oddania obiektu do dyspozycji amerykańskiego show, co od początku było wpisane w plany i sprawiło, że drużyna Xabiego Alonso została na dłużej odcięta od swojego stadionu i swoich kibiców – aż do przyszłego weekendu, gdy podejmie Celtę, opisuje dziennik MARCA.
Ten czynnik zdeterminował terminarz, który ułożono tak, że Real Madryt musiał rozegrać sześć kolejnych meczów wyjazdowych: cztery w La Lidze i dwa w Lidze Mistrzów. Na razie, przed środowym spotkaniem na San Mamés, pewne jest jedno – Królewscy drogo zapłacili za to wygnanie. Z pięciu punktów przewagi nad Barceloną nie zostało nic. Co więcej, zespół Flicka ma teraz punkt przewagi nad Realem. A dystans nad Atlético (osiem punktów) i Villarrealem (siedem) stopniał odpowiednio do dwóch i jednego punktu, wylicza MARCA.
W trzech ligowych wyjazdach Realu bilans ogranicza się do trzech remisów. Podział punktów na trzech stadionach, z których przed sezonem można się było spodziewać problemów w Vallecas, ale już niekoniecznie w Elche i Gironie. W żadnym z tych spotkań drużyna Xabiego ani razu nie zdołała wyjść na prowadzenie.
Po mocnym starcie rozgrywek na obcych stadionach Los Blancos mają już cztery kolejne mecze poza Bernabéu bez zwycięstwa. Tę serię poprzedziła jeszcze porażka na Metropolitano pod koniec września. Z ostatnich pięciu ligowych spotkań na wyjeździe, po wcześniejszych wygranych w Oviedo, San Sebastián i na stadionie Levante, jedynym zwycięstwem pozostaje wymęczone 1:0 na boisku Getafe.
W Lidze Mistrzów Real uciekł z Pireusu z wygraną tak ważną i kojącą, jak pełną znaków zapytania po tym, co działo się po przerwie. Do przerwy, przy prowadzeniu Realu 2:1, przekaz Xabiego brzmiał: „Trzeba ich dobić”, ale wyglądało to tak, jakby adresatami tej szatniowej przemowy byli piłkarze Olympiakosu.
To właśnie w Liverpoolu, 4 listopada, rozpoczęła się ta długa wyprawa z dala od Bernabéu. I to na Anfield Real zaprezentował się jak zespół przybity, który od tamtej pory nie potrafi zrzucić z siebie tego wizerunku.
Wyjazd na San Mamés domknie tę smutną tułaczkę, w którą wyruszył Real od czasu ostatniego meczu na Santiago Bernabéu. „To dobra okazja, żeby wreszcie znów wygrać na wyjeździe” – mówił Xabi Alonso w sali konferencyjnej na Montilivi. Nie trzeba było dodawać, jak bardzo nie może się już doczekać powrotu na Santiago Bernabéu, podsumowuje MARCA.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze