Rüdiger: Tuchel to był trener, który utorował mi drogę do tego, żeby dziś grać dla Realu Madryt
Obrońca był gościem niemieckiego YouTubera Florian Malburg, który prowadzi kanał o koszulkach piłkarskich. Przedstawiamy pełny zapis tej rozmowy.
Antonio Rüdiger. (fot. Getty Images)
To była wyboista droga, wcale nie taka prosta, raczej z wieloma zakrętami. Bardzo prostolinijny człowiek, do tego z poczuciem humoru, pełen energii, czasem potrafiący przekroczyć granice. Ladies and Gentlemen, witamy serdecznie. Antonio Rüdiger.
Cześć wszystkim. That’s me.
No i co, odnajdujesz się w tym opisie? Pasuje?
Absolutnie, absolutnie. To jestem ja. Opisałeś mnie idealnie.
Dzięki wielkie, że się zgodziłeś, Toni.
Jasne, stary. Coś nas jednak łączy i wielu nie wie, że to ty sprawiłeś, że nakupowałem tyle koszulek. Obudziłeś we mnie tę zajawkę i za to chciałem ci podziękować.
Można by powiedzieć: i tak tu jesteś, mimo wszystko. Bo jednak wciągnąłem cię w hobby, które potrafi być bardzo kosztowne.
Na pewno, na pewno.
Zanim jednak zaczniemy, mam do ciebie jeszcze jedno, dwa pytania. Widziałem ostatnio na twoim Instagramie, że znowu ostro trenujesz bieganie, piłka też już jest w użyciu. Wygląda na to, że niedługo znowu zobaczymy cię na murawie, co?
Tak, dzięki Bogu. To już trwało długo, ale tak po prostu miało być. Wierzę w to, że tak właśnie musiało się ułożyć. Jak spojrzysz na poprzedni sezon i na to, z jakimi problemami się ciągnąłem, jeśli chodzi o kolano, to naprawdę długo zaciskałem zęby. Jedno nakładało się na drugie i w końcu mięsień po prostu powiedział „stop”. Ale wykorzystałem ten czas, żeby się odłączyć, odsunąć od reflektorów, co też potrafi działać dobrze. Nie jestem typem, który musi non stop stać w blasku jupiterów, ale niestety tak to wygląda. Większość rzeczy, które robię, bardzo szybko się viralowo rozchodzi.
Zobaczymy, czy ten materiał też do tego grona dołączy. Mój kanał na YouTube to małe światełko przy tej wielkiej scenie, więc zobaczymy.
Fajna odmiana od tej wielkiej publiczności.
Dokładnie. Sam już trochę to zasygnalizowałeś. Jasne, nasuwa się pytanie, jak trudny jest taki czas bez piłki, ale chciałbym to trochę odwrócić, bo miałem ostatnio przy Icon League takie wrażenie, że u ciebie pojawiła się też pozytywna refleksja przy tej długiej przerwie. Było w tym coś, o czym pomyślałeś: „Kurczę, to akurat wyszło mi na dobre, nawet sprawiło trochę przyjemności”?
Jest tyle meczów, tyle się dzieje. Dobrze jest mieć moment, kiedy nikt nie mówi o Antonio Rüdigerze i kiedy mogę po prostu pobyć z rodziną, z dzieciakami.
A potem wracasz naładowany energią i zaczynasz znowu doceniać całą resztę.
Dokładnie. To wszystko przychodzi też z doświadczeniem. Jestem już długo w tej grze i znam swój organizm. Człowiek się starzeje, to już nie jest jak dziesięć lat temu, że wychodzisz na boisko i po prostu zapierniczasz. Tak się już nie da. Muszę dobrze się przygotować. Z tego punktu widzenia wszystko jest w porządku, wszystko ma sens.
[prowadzący pokazuje koszulki piłkarzy, a Rüdiger musi zgadywać, czyj to trykot]
N’Golo Kanté. Wiedziałem od razu. Wiedziałem to od razu.
Niesamowite, N’Golo, wow. Legenda, legenda. Szczerze, to była kategoria „łatwa”, ale nie spodziewałem się, że od razu wpadniesz na Kanté.
Człowieku, ja dużo wiem, serio. Nie chcę się za bardzo przechwalać, ale to niestety część mojej natury. Tak już mam.
Poszło znacznie szybciej, niż się spodziewałem. Wybrałem N’Golo Kanté oczywiście też ze względu na związek z twoją biografią. Razem wygraliście Ligę Mistrzów. Dla mnie to niesamowity piłkarz. Jaki on był jako człowiek? O piłkarzu nie trzeba wiele mówić, ale jako człowiek, zwłaszcza w tym piłkarskim biznesie…
On jest wyjątkowy. Zawsze przyjeżdżał mini cooperem. Na koniec dnia to, na co kto wydaje swoje pieniądze, to nie moja sprawa. Jak chcesz żyć, żyj po swojemu, wszystko okej. Ale u niego to był inny poziom, inny poziom pokory. I trochę moje przeciwieństwo.
Bo nie jest tak gadatliwy jak ty.
Ze mną akurat dużo gadał. Z nim da się normalnie pogadać, ale to nie jest ktoś, kogo wyciągniesz do klubu czy na imprezę.
Ale pewnie potwierdzisz, że był absolutnie kluczowy na drodze do triumfu z Chelsea?
On był tym gościem. Tym najważniejszym. To, co zrobił w dwóch meczach półfinałowych z Realem Madryt i w finale… wow. I to nie jest przypadek. W Leicester był w tej zwariowanej ekipie, która zdobyła mistrzostwo Premier League. W reprezentacji Francji w 2018 roku też był moim zdaniem ogromnie ważny. Mam wrażenie, że on trochę za bardzo leci pod radarem.
Tak to już w życiu bywa. Zawsze wszystko idzie dalej.
Nigdy nie grał w żadnej wielkiej akademii młodzieżowej, wszystko wyszarpał sobie sam, krok po kroku. Dlatego mam do niego podwójny szacunek.
Masz z nim wciąż kontakt?
Oczywiście. Tak.
Fajnie. A ostatnio znowu został powołany do reprezentacji Francji.
No właśnie. Widać, że to, że ktoś odchodzi gdzieś do Arabii Saudyjskiej czy gdziekolwiek indziej, nie znaczy automatycznie, że staje się słabszy.
Przy nim to mam wrażenie, że on ma motywację wbudowaną w środek organizmu. Może obiec całą kulę ziemską.
On gra wszystko jakby bez emocji, jak maszyna.
Dlatego jeszcze jedno pytanie o ten etap twojej kariery: pierwszy raz zostałeś zwycięzcą Ligi Mistrzów, a ty sam mówiłeś ostatnio przy Icon Leagu, w tych szybkuch pytaniach, kiedy padło pytanie o najważniejszego trenera, najlepszego trenera, od razu odpowiedziałeś: Thomas Tuchel. Co on ci dał?
On po prostu wszystko zmienił. Trzeba szczerze powiedzieć, że to był trener, który utorował mi drogę do tego, żeby dziś grać dla Realu Madryt. Ta Liga Mistrzów była moim biletem. On był dla mnie kluczową postacią. Zawsze dziwnie się czuję, jak słyszę, że on jest „trudny”. Nie wiem, co tam niby ma być takie trudne. To znaczy tylko tyle, że niektórzy nie potrafią sobie poradzić z takim sposobem bycia. Dla mnie – topowy trener. Spotkała się prostolinijność z prostolinijnością. Kropka.
To potrafi odstraszyć, ale was najwyraźniej do siebie przyciągało.
Ja nie mam takiego ego, żeby nie można było mi powiedzieć, że coś muszę robić lepiej. Jestem otwarty na krytykę.
Super, Toni, imponujące. Zobaczymy, czy w drugiej rundzie pójdzie ci trochę trudniej.– Jedziemy.
[Rüdiger ponownie odgaduje, czyje to koszulka]
Heinze, stary.
Brawo.
O rany… Co ty ze mną robisz. Normalnie się spociłem.
On od tego sezonu jest przecież pierwszym trenerem.
Prawda. Ale szok, że on miał aż tyle klubów.
Tak, przed Valladolidem był jeszcze w Newell’s Old Boys w Rosario, skąd pochodzi też Messi, później wypożyczenie do Sportingu, dopiero potem ta europejska trasa: Valladolid, PSG, United, Real Madryt, potem jeszcze Marsylia i Roma.
Racja, Roma też była.
Trochę jak u ciebie – dobra podróż, dobre miasta.
Dobre miasta, to fakt.
À propos dobrych miast – jak się przygotowywałem, jeszcze raz uderzyło mnie to, że ty mieszkałeś w Londynie, w Rzymie i w Madrycie. Jesteś prawdziwym kosmopolitą. Które miasto wybierasz, jeśli możesz wskazać jedno z tych trzech
Madryt.
Od razu?
Tak. Czuję się tu bardzo dobrze. Po prostu tutaj. Ale Rzym też super, Londyn też, tylko gdybym musiał naprawdę wybrać… to Madryt.
Okej, to była runda numer 2. Heinze zresztą też był bardzo twardym zawodnikiem. Wszyscy Argentyńczycy tacy są.
Lubię ich styl gry, nie mam z tym problemu.
[Rüdiger ponownie odgaduje, czyje to koszulka]
George Weah. To była pierwsza koszulka, którą „zrobiłem” sobie sam. Serio. Dla naszej afrykańskiej społeczności on był tym gościem, bo jako jedyny z Afryki zdobył Złotą Piłkę. Dlatego to był ten człowiek. Ojciec dużo mi o nim opowiadał.
Super, że właśnie jego wybrałem.
Tamte czasy, czerwone korki Diadora…
Ja zresztą zawsze staram się, jeśli się da, znaleźć jakieś biograficzne powiązania. Liberia leży obok Sierra Leone, a ty masz stamtąd korzenie, więc myślałem, że może być jakieś połączenie z George’em Weahem.
Dokładnie tak. Mam też jego koszulkę w domu. On był przecież prezydentem Liberii, do zeszłego roku.
To tę pierwszą koszulkę naprawdę sobie „namalowałeś”? Na kartce czy na białym t-shircie?
Na białym t-shircie. Z tyłu numer, nazwisko Weah i tak chodziłem po ulicach Berlina.
Czyli dla twojego taty on też był bardzo ważny.
Absolutnie. Wiesz, urodziłem się i wychowałem w Niemczech, wszystko fajnie, ale człowiek zna też swoje inne korzenie. A tam George Weah, Samuel Eto’o, Roger Milla… takich nazwisk nie wolno zapominać. I oczywiście Drogba, Touré, paru innych. No i mój brat Emmanuel Adebayor.
Jasne. To jest twój człowiek. No i wiadomo, jak rodzice mają kogoś, kim się jarają, to to się udziela.
Zdecydowanie.
Dobra, Toni, świetnie. Podsumujmy szybko. N’Golo Kanté – zgadłeś od razu, to 5 punktów. W kategorii „średniej” mnożymy wszystko razy dwa. Tam Heinze’a odgadłeś dopiero na końcu, więc 2 punkty. Tym samym trochę mnie wykiwałeś, bo szczerze – powinienem był zamienić kolejność, George Weah był łatwiejszy. A jego odgadłeś przy trzeciej koszulce, a że to najtrudniejsza kategoria, mnożymy razy 3 i masz 9 punktów. Razem 16 punktów, czyli tzw. Gas Coins – na cześć Paula Gascoigne’a. I tym samym jesteś współliderem z Benni Henrics’em i zostawiasz Toniego Kroosa za sobą.
Rüdiger na jedynce.
Gdybyś Heinze’a zgadł o jeden strzał wcześniej, byłbyś samodzielnym liderem.
Stary, zabiłeś mnie tym. Jak na kategorię „średnią” to było megatrudne.
Toni Kroos zresztą też w zeszłym tygodniu od razu powiedział: „No, musisz ludzi bardziej przeczołgać, musi być trudniej”.
Ale jest dobrze, bo z Kanté od razu wszystko rozwaliłem. Z tego jestem zadowolony.
George Weah też świetnie. Wspólne pierwsze miejsce, a Benni też jest wysoko.
Benni jest trochę młodszy ode mnie, siedzi jeszcze bardziej w internecie.
On odgadł Hernána Crespo.
No to już wiesz, jaki poziom.
Dobra, Toni, na koniec mam jeszcze szybką serię pytań o koszulki. Twoja pierwsza koszulka?
Pierwsza była właśnie ta „zrobiona” George’a Weaha. Z takim t-shirtem biegałem po ulicach Berlina.
A jak już weszliśmy w prawdziwy poliester, pamiętasz, jaka była pierwsza oryginalna?
Thierry Henry, Arsenal.
Twoja ulubiona koszulka?
Ulubiona… mówimy ogólnie, nie o tych, którymi się wymieniłem?
Tak, to będzie kolejne pytanie. Teraz chodzi o tę, która wizualnie albo emocjonalnie najbardziej ci siedzi.
Przykro mi, Niemcy, naprawdę mi przykro, ale R9, Brazylia 2002. Przepraszam.
Od razu mi się przypomina, że pierwsza koszulka Benniego była od Oliego Kahna.
Też top.
Dobra, trzecie pytanie: twoja najcenniejsza koszulka, taka z tych meczowych, którymi się wymieniłeś albo którą masz w kolekcji?
Od razu mogę podać dwie: Ronaldo i Messi.
Pięknie. Wymiana po meczu?
Cristiano i Lionel Messi. Wymieniłem się z nimi. To był mus.
Grubo. Mają u ciebie jakieś szczególne miejsce?
Będą miały swoje miejsce w moim domu, na pewno. Jak już wszystko się skończy, będę miał czas, żeby to dobrze poukładać, a te dwie koszulki na sto procent trafią w specjalne miejsce.
Ten drugi Toni opowiadał mi, że jego najcenniejsza koszulka leży w foliowej reklamówce.
Toni jest… bardzo chłodny, że tak powiem. Co ja mogę dodać. On jest po prostu kompletnie inny. Opowiada mi o najcenniejszej koszulce, a potem pokazuje ją w plastikowej torbie. To jest Toni. Trzeba go brać takim, jaki jest i tyle.
Czwarte pytanie: koszulka na licytację. Bo robimy to tak, że jeśli goście chcą, mogą przekazać jedną koszulkę, a dochód idzie na wybrane przez nich miejsce.
To chętnie dam jedną moją koszulkę. Podeślę ci ją bez problemu i zrobimy z tego coś dobrego.
Super. Masz przecież też własną fundację.
Dokładnie, mam swoją fundację, więc czemu nie tam. Bardzo chętnie.
Świetna sprawa. Dobra, Toni, bardzo ci dziękuję – za koszulkę na licytację i za twój czas. Mega się cieszę, że mogliśmy razem pogadać o koszulkach.
Bardzo chętnie, serio. Jesteś top, stary. Naprawdę topowy entertainer.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze