Wygrana bez przekonania
W 7. kolejce Ligi Endesa Real Madryt pokonał Bilbao, jednak gra nie była w pełni zadowalająca. Sergio Scariolo ciągle ma nad czym pracować.
Mario Hezonja. (fot. Getty Images)
Koszykarze Realu Madryt pokonali Bilbao Basket, ale nie zdołali rozwiać wszystkich wątpliwości, jakie się pojawiły po dwóch porażkach z rzędu w Eurolidze. Słaba gra w pierwszej połowie zakończyła się gwizdami na Movistar Arenie. Najlepsza była ostatnia kwarta, a graczem spotkania został Théo Maledon. Dzięki tej wygranej Królewscy wskoczyli na pozycję wicelidera, mając ten sam bilans, jakim może się pochwalić liderująca Valencia.
Co ciekawe, w wyjściowych piątkach obu zespołów nie było ani jednego Hiszpana. Pierwsze punkty spotkania zdobył Krämer, później na moment na prowadzenie wyszło Bilbao, a następnie Hezonja poprowadził zespół i udało się odskoczyć rywalom. Całkiem nieźle prezentowała się obrona. Baskowie mieli problem ze skutecznością, chociaż potrafili nawiązać walkę o zbiórki. Najlepszy po tym względem był Sylla. Jednak to było za mało, by móc dogonić Real Madryt. Po dziesięciu minutach mogło się wydawać, że to będzie spokojne spotkanie dla Królewskich (23:16).
To wrażenie utrzymało się jeszcze przez moment drugiej kwarty, kiedy dwa razy z dystansu trafił Llull. I wtedy coś się zacięło. Ofensywa przestała być skuteczna i krok po kroku Bilbao zmniejszało stratę, która była już dwucyfrowa. Scariolo starał się rotować zawodnikami, ale punkty przychodziły z wielką trudnością. O wiele łatwiej szło Baskom. Kiedy w końcowych minutach blokiem zatrzymany został Tavares, a efektownym wsadem akcję zakończył Krampelj, to Scariolo poprosił o czas. Efektem była niecelna trójka Hezonji, skuteczny rzut z obwodu Normantasa, prowadzenie Bilbao do przerwy i gwizdy odprowadzające madrytczyków do szatni (39:43).
Kibice oczekiwali reakcji po powrocie na parkiet, ale tego nie było, a przynajmniej nie od razu, bo ciągle świetnie grało Bilbao. Co prawda udało się poprawić walkę o zbiórki i niemal wyeliminować straty, lecz zaczęła zawodzić skuteczność. Do kosza nie wpadła ani jedna z pięciu prób z obwodu, a bliżej kosza było tylko to odrobinę lepiej. Dopiero w końcówce kwarty udało się dogonić rywali i prześcignąć ich przed przerwą (63:62).
Dopiero ostatnia kwarta wyraźnie pokazała wyższość Realu Madryt. Defensywa całkowicie zneutralizowała atak Bilbao, które zaczęło się gubić, popełniając w tej części aż siedem strat. Królewscy dalej byli bardzo nieskuteczni na obwodzie, ale bliżej tablicy sytuacja się poprawiła i prowadzenie madrytczyków krok po kroku się zwiększało. W ostatnich minutach wszystko było pod kontrolą, lecz i tak całościowa ocena tego występu nie może być w pełni pozytywna.
82 – Real Madryt (23+16+24+19): Krämer (4), Campazzo (8), Hezonja (15), Deck (6), Tavares (7), Abalde (6), Okeke (0), Procida (0), Maledon (17), Almansa (-), Garuba (9), Llull (10).
70 – Bilbao Basket (16+27+19+8): Frey (7) Jaworski (9), Petrasek (5), Hlinason (8), Lazarević (9), Normantas (6), Krampelj (4), Zečević (-), Bagayoko (0), Pantzar (14), Sylla (2), Font (6).
Poza kadrą znaleźli się:
- Trey Lyles – decyzja trenera (jeden z trzech zawodników z paszportami spoza Wspólnoty, a do każdej kolejki Ligi Endesa można zgłosić dwóch, tym razem byli to Okeke i Deck)
- Andrés Feliz – decyzja trenera
- Ołeksij Łeń – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze