Xabi Alonso powiela błędy, przez które zwolniono Ancelottiego
Mimo zwycięstwa w Klasyku trener Realu nie przekonuje w meczach prawdy, podejmując decyzje przypominające ostatni sezon Włocha na ławce Królewskich.
Vinícius Júnior i Xabi Alonso. (fot. Getty Images)
Rumuński sędzia Kovács zakończył mecz, a Xabi podszedł uścisnąć dłoń Arne Slotowi. Potem ruszył do swoich piłkarzy, by ich pocieszyć. Alonso stwierdził, że porażka na Anfield była zupełnie inna niż ta na Metropolitano, co było osobliwą oceną Baska. Jedyna różnica między manitą w derbach a nokautem z Liverpoolem polegała na tym, że Courtois założył pelerynę superbohatera, a piłkarze i Alonso poszli pod sektor swoich kibiców podziękować za wsparcie, czego nie było przy 2:5 z Atlético, opisuje Rubén Cañizares z dziennika ABC.
„To był wyrównany mecz”, mówił Alonso w wywiadach oraz podczas konferencji prasowej na Anfield. Refleksja, która podcina poprzeczkę wymagań w klubie z największą liczbą Pucharów Europy. Wynik 0:1 posłużył Xabiemu za tarczę, by przebrać porażkę w opowieść o detalach – frazes piłkarski, który niewiele ma wspólnego z nowoczesnością i „nową falą”, którą ma uosabiać Alonso.
„To wynik rozstrzygnięty przez szczegóły. Sposobów przegrywania jest wiele i ten bardzo różni się od tego z Metropolitano. Obraz był dobry, ale trzeba poprawić pewne rzeczy na tego typu mecze. Dzisiejszy był chyba najtrudniejszy w tej fazie ligowej Ligi Mistrzów”, analizował Bask, w ocenie jak z równoległej rzeczywistości. Liverpool przejechał się po Realu. Być może nie aż tak jak dwanaście miesięcy temu, gdy wygrał 2:0, ale zarówno tamten wynik, jak i obecny były dla Realu najlepszym, co wywiózł z Anfield.
Poważne jest to, że za podobne występy Ancelottiemu po czterech latach w klubie grzecznie pokazano drzwi. Brak wysokiego pressingu, niski blok, ledwie zauważalna obecność w ataku, desperackie wybijanie piłek, zawodnicy poza naturalnymi pozycjami, spóźnione i nietrafione zmiany oraz poczucie, że Real nie jest gotów rywalizować z europejską czołówką. Taka była diagnoza drużyny Ancelottiego i niewiele odbiega od tej, którą zasługuje na oceny zespół Xabiego, kiedy naprzeciw staje rywal gotów patrzeć mu prosto w oczy, zauważa dziennikarz ABC.
Łomot od PSG na Klubowym Mundialu, od Atlético w lidze i od Liverpoolu w Lidze Mistrzów. W zaledwie pięć miesięcy Xabi był bardziej Ancelottim niż sam Carlo w meczach prawdy. Klasyk wygrał, owszem, ale u siebie, z Barceloną trzymającą się na agrafkach i kończył, prosząc o ostatni gwizdek. To był jedyny naprawdę duży mecz, w którym był odważny i dłużej prezentował to, o czym mówi, że chce grać. Wciąż jednak pozostają uzasadnione wątpliwości, czy zdoła narzucić to jako vademecum w szatni z przyzwyczajeniami, które wprost zderzają się z pragnieniami Alonso.
„Wszyscy wiedzą, że w Realu Madryt czasem chodzi bardziej o zarządzanie piłkarzami niż o same taktyki”, zauważył Bale po porażce na Anfield. W tym meczu Alonso wystawił całą prawą flankę z zawodnikami poza pozycją. Valverde na prawej obronie, a Camavinga na skrzydle. Do tego oddał piłkę Liverpoolowi, czekając na swoją chwilę głęboko na własnej połowie, daleko od wysokiego pressingu, który Xabi przyniósł „pod pachą”. Zmiany również przyszły, gdy mecz był już przegrany – bardziej improwizacja niż reakcja. Szoboszlai ustawiał piłkę do rzutu wolnego na 1:0, minęło już kwadrans drugiej połowy, a Xabi dopiero wysłał do rozgrzewki Rodrygo i Trenta, zwraca uwagę Rubén Cañizares.
Późne i mało przekonujące zmiany to sygnał, że to, co miał za plecami, nie wzbudzało w nim zaufania. Zły prognostyk, jeśli na początku listopada patrzysz na ławkę i nie widzisz nikogo, kto mógłby odwrócić losy spotkania, które żyło wyłącznie dzięki twojemu bramkarzowi. Courtois jest w tym sezonie najlepszym piłkarzem Realu obok Mbappé. To drugie brzmi dobrze, to pierwsze – słabo. Z „jedynką” i „dziewiątką” można wygrać wiele meczów, ale dziś trudno wierzyć, że wystarczy to do podnoszenia trofeów. Xabiego sprowadzono, by zbudował zespół odważny, zdecydowany, dominujący, z hierarchią i pasją. Jeśli Real chciał tylko młodszej wersji Ancelottiego z hiszpańskim akcentem, to po co była zmiana na ławce?
Teraz czeka go relatywnie łagodny kalendarz. Rayo, Girona i Elche w lidze, wszystko na wyjeździe, oraz podróż do Aten na mecz z Olympiakosem Mendilibara w piątej kolejce Ligi Mistrzów. Normalną rzeczą byłoby, gdyby Real wszystkie te spotkania wygrał, ale to samo robił Ancelotti. Xabiego zatrudniono po to, by PSG, Atlético czy Liverpool nie przejeżdżały po jego drużynie, tylko by można było z nimi rywalizować i ich ogrywać. I – w miarę możliwości – grając w piłkę lepiej.
Wszystko, co wydarzyło się z Viníciusem od Klasyku, choć szatnia i trener próbowali to zbagatelizować i uznali przeprosiny, pozostawiło wrażenie siły po stronie piłkarzy i słabości po stronie sztabu – dokładnie jak za Carletto. Krótko mówiąc: to, o czym wczoraj mówił Bale, który doskonale wie, co mówi. Podobnie Valverde, jeden z kapitanów, który wyszedł poza oficjalny przekaz i z samego wnętrza Anfield wysłał ostrzeżenie: „Trzeba zaakceptować to, co mówi szef, czyli trener, i go słuchać. Nie można robić min ani rzucać słów. Jeśli nie ciągniemy w tę samą stronę, będzie trudno”, podsumowuje dziennikarz ABC.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze