Advertisement
Menu
/ marca.com

Blanco: Rozegrałem pięć czy sześć bardzo dobrych meczów u Zidane'a, ale potem przyszedł Ancelotti…

Antonio Blanco, występujący na co dzień w Deportivo Alavés, udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy wypowiedzi, w których wspominał swój okres spędzony w Realu Madryt.

Foto: Blanco: Rozegrałem pięć czy sześć bardzo dobrych meczów u Zidane'a, ale potem przyszedł Ancelotti…
Antonio Blanco. (fot. Getty Images)

Miałeś trzynaście lat, gdy opuściłeś swoją wioskę…
Tak, dokładnie, miałem 13 lat. Pojechałem do Madrytu i cóż, tam się wszystko zaczęło.

Kiedy zacząłeś zdawać sobie sprawę, że twoje marzenia mogą stać się rzeczywistością?
Myślę, że kiedy docierasz do poziomu Juvenilu, zaczynasz dostrzegać, że wszystko się zbliża, wszystko staje się bardziej profesjonalne. Bo kiedy jesteś młody, być może nie jesteś tak świadomy tego, co grasz. Jesteś tam, poznajesz nowych przyjaciół, czerpiesz z tego radość... ale nie jesteś tak świadomy, że możesz osiągnąć to marzenie. Kiedy docierasz do Juvenilu, wszystko staje się bardziej profesjonalne. Jesteś o krok od drugiej drużyny, Castilli, i zdajesz sobie sprawę z wagi tego, co osiągasz.

Pierwsze kilka lat musiało być dla ciebie trudne.
Dla mnie pierwszy rok był bardzo trudny. Przyzwyczaiłam się do bycia na dworze, z przyjaciółmi, z rodziną… i będąc tak młodą osobą, wyjazd do stolicy, do dużego miasta, poznawanie nowych ludzi, zmiana życia… było skomplikowane. Ale ostatecznie, ze wszystkimi dookoła i dzięki kolegom w moim wieku, wszystko stało się łatwiejsze. Z ludźmi w akademiku, w klubie… rzeczywistość staje się przyjemniejsza i człowiek się przyzwyczaja. Mimo to pamiętam, że ten pierwszy rok był bardzo skomplikowany, więc powiem tak: przeprowadzka z małego miasteczka do stolicy była trudna.

Czy kiedykolwiek miałeś wątpliwości lub przeszło ci przez myśl, żeby zadzwonić do rodziców i powiedzieć im, że masz dość i chcesz wrócić?
Tak, tak. W pierwszym roku nie powiedziałem im tego ot tak, ale myślałem o tym. Ale był też rok przed tym, zanim awansowałem do Juvenilu, kiedy powiedziałem o tym ojcu, ponieważ był to również czas okresu przygotowawczego, kiedy wróciłem do pracy z wakacji, po pobycie z przyjaciółmi, co myślę, że było najtrudniejszą częścią, letnie miesiące, przyjazd ze wsi do miasta był najtrudniejszy. I było jedno lato, jeśli dobrze pamiętam, w moim pierwszym roku w Juvenilu, kiedy powiedziałem ojcu, że chcę odejść, ponieważ chcę być z przyjaciółmi, że nie chcę być tam sam. Ale on zachęcał mnie, żebym kontynuował, żebym się nie poddawał, że są złe dni, ale żebym dalej pracował. I cóż, dzięki temu jestem dziś tu, gdzie jestem.

Jaki rad ci udzielał?
Przede wszystkim miałem być pokorny i ciężko pracować. Zawsze powtarzał mi, że nauka jest najważniejsza, że ​​piłka nożna istnieje, ale niewielu ludziom udaje się w nią grać na profesjonalnym poziomie, zwłaszcza w klubie takim jak Real Madryt. Powiedział mi, żebym był taki, jakiego mnie uczył w dzieciństwie: pokorny, pracowity, ale nie przestawał marzyć ani wierzyć. Żebym dawał z siebie wszystko na każdym treningu. I myślę, że to odcisnęło na mnie głębokie piętno, bo to są moje cechy dzisiaj i widać to również na boisku.

Dużo się mówi o bańce Valdebebas. Jak to przeżyłeś?
Przeżyłem to z wielkim podekscytowaniem. Miałem kilka bardzo dobrych i kilka gorszych momentów. Ale tak, to trochę jak bańka, bo tam masz wszystko, wszystko jest dla ciebie przygotowane. Kiedy odchodzisz, zdajesz sobie sprawę, czym jest rzeczywistość i czym jest piłka nożna. Słyszałem wielu piłkarzy, którzy mówili, że kiedy opuszczali Valdebebas, byli naprawdę zszokowani rzeczywistością, ale ja, wywodząc się stamtąd, byłem do niej bardziej przyzwyczajony. Wiedziałem, gdzie jestem, wiedziałem, że mam wszystko… ale poza Realem było inaczej; nie wszystko jest takie samo w środku.

Udowodniłeś, że nie jesteś typem piłkarza, który zadowala się samym byciem w Realu. Chciałeś minut...
Tak, dokładnie. Rozegrałem pięć czy sześć meczów u Zidane'a, poszło mi bardzo dobrze, ale potem przyszedł Ancelotti, przyszły transfery... i chciałem po prostu grać. Jeśli nie w Realu, to gdzie indziej. Moja decyzja była jasna.

Ale jednak ryzykowna.
Nigdy nie jest łatwo opuścić Real, ale byłem przekonany, że chcę iść i grać. Trafiłem do Cádizu, ale nie dostawałem tylu minut, ile chciałem. W styczniu rozważaliśmy inne opcje i trafiłem do Alavés, które w tamtym czasie grało w drugiej lidze. Ale jak już mówiłem, byłem młody, nie przeszkadzało mi zejśćie do drugiej ligi. Chciałem tylko grać, czuć się kochanym i myślę, że właśnie tu odnalazłem wszystko.

Czy obawiałeś się podjęcia tego kroku?
Nie, żadnego. Wtedy chciałem tylko grać, odejść gdzieś, gdzieś pojechać, w tym przypadku do Alavés, żeby znów być sobą jako zawodnik. W wieku 21 czy 22 lat bardzo ważna była regularność i tutaj ją znalazłem. Znalazłem też potrzebną mi pewność siebie.

Dlaczego tak trudno jest awansować ze szkółki Realu do pierwszej drużyny? Jeśli spojrzeć na system młodzieżowy Barcelony... wydaje się, że mają tam utalentowanych wychowanków gotowych do odniesienia sukcesu w pierwszym zespole.
Cóż, myślę, że to wszystko musi się zgrać. Kiedy grasz, musisz maksymalnie wykorzystać swoje minuty, ale musisz też mieć pewność siebie. Real Madryt produkuje bardzo dobrych piłkarzy, nawet jeśli nie grają w pierwszym zespole, ale oczywiście rywalizujesz też z jednymi z najlepszych na świecie. Na przykład, mamy teraz przypadek Nico Paza, który jest bardzo ważnym i bardzo dobrym piłkarzem we Włoszech. Trudno grać dla Realu Madryt, ponieważ na każdej pozycji są piłkarze najwyższej klasy. Ale to prawda, że ​​potrzebujesz kogoś, kto da ci tę pewność siebie, jak to czasami bywa w Barcelonie, gdzie młodzi piłkarze wychodzą, grają i radzą sobie tak dobrze, jakby byli w pierwszym zespole przez ostatnie dziesięć lat.

A wydaje się, że wychowankowie Realu muszą udowadniać swoją wartość przez lata.
Tak, może tak być. Pamiętam na przykład, jak debiutowałem u boku Miguela Gutiérreza. U Zidane'a, mimo że był to już schyłek jego prowadzenia Realu, rozegraliśmy pięć lub sześć kolejnych meczów, które dały nam mnóstwo pewności siebie. Nie przejmował się tym, czy jesteśmy młodzi, czy przyszliśmy z rezerw; kazał nam grać i dobrze nam poszło. Xabi, który wie, co to szkółka, będzie ważny dla młodych zawodników. Mamy choćby Gonzalo, który, dostaje mniej minut, ale na Klubowym Mundialu widzieliśmy, że był bardzo ważnym zawodnikiem i dobrze mu poszło, więc grał dalej. Pewność siebie zmienia wszystko.

Teraz Real uporczywie szuka defensywnego pomocnika. Myślisz o tym?
Nie cofnę już tego co było i ostatecznie jestem tu bardzo szczęśliwy i skupiony na naszych celach. Ale mam ten cierń w boku. Kiedy grałem, myślę, że rozgrywałem dobre mecze. Trenowałem bardzo dobrze i mam wrażenie, że mógłbym zostać, gdybym dostał więcej zaufania. Rozumiem też, że z perspektywy trenera to musi być skomplikowane: ma bardzo dobrych zawodników do wyboru. I oczywiście wychowanek musi wyjść i udowodnić, że może grać dla Realu. Mimo to mam ten cierń w boku: gdybym dobrze spisał się w tym zespole, mógłbym dostać więcej minut, więcej meczów, zdobyć więcej doświadczenia. Nie mówię, że grałbym w pierwszym składzie, ale miałbym tam szansę na dalszy rozwój.

Co sprawia, że współpraca Alavés z Realem Madryt jeśli chodzi o wychowanków, tak się sprawdza? Marcos Llorente, Rafa Marín, Theo... teraz jesteś też w jednym zespole z Yusim.
Gracze czują się tu bardzo dobrze. Myślę, że wynika to z charakterystyki klubu, sposobu pracy i tego, co czujemy, zwłaszcza gdy gramy na Mendizorrozie. Prawda jest taka, że graczom bardzo łatwo jest się tu zaaklimatyzować i dobrze bawić. Pomaga w tym również miasto: jest bardzo spokojne, co pozwala skupić się na piłce nożnej każdego dnia. Uważam, że ten klub jest idealny nie tylko dla młodych piłkarzy, którzy przyjeżdżają tu, aby się rozwijać, ale również dla tych, którzy są tutaj, utrzymują zespół w La Lidze i dobrze wykonują swoją pracę. Jest to klub, który ma nie tylko dobrą teraźniejszość, ale również świetlaną przyszłość.

Real nadal do ciebie 50% praw. Czy chciałbyś kiedyś do niego wrócić?
Cóż, nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Zostały mi dwa lata kontraktu i chcę tu zostać. Nie myślę o tym, czy Real mnie odkupi, czy nie; wolę skupić się na codzienności, na dobrej grze w każdy weekend. Co się stanie, to się stanie. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!