Advertisement
Menu
/ gazzetta.it, marca.com

Zidane: Oglądam 6 razy naszą drugą Ligę Mistrzów z Juve i mówię: „Perfekcja”

Zinédine Zidane był jednym z gości honorowych festiwalu sportu w Trydencie, organizowanego w miniony weekend przez La Gazzettę Dello Sport. Przedstawiamy najciekawsze wypowiedzi byłego trenera Realu Madryt.

Foto: Zidane: Oglądam 6 razy naszą drugą Ligę Mistrzów z Juve i mówię: „Perfekcja”
Zinédine Zidane. (fot. Getty Images)

– Początki z piłką? Jak wszystkie dzieci, zakochałem się w piłce nożnej na ulicy, grając z przyjaciółmi. W Marsylii zawsze grało się w piłkę na ulicy, a ja byłem tym zafascynowany. Kibicowałem Marsylii. W pokoju miałem plakaty Platiniego, Amoroso. Kontrola piłki, finezja? To przyszło naturalnie, nie było czymś, nad czym szczególnie trenowałem. Dużo pracowałem nad grą głową, nad lewą nogą, to tak. I lubiłem pracować, wiedziałem, że dzięki pracy można osiągnąć wiele rzeczy. Zawsze powtarzał mi to tata. Bez wysiłku nie zostaje się mistrzem.

– Moje korzenie? Mama i tata są Algierczykami. Przyjechali do Marsylii do pracy, ale tam nie było zbyt wiele pracy, więc tata wyjechał do Paryża, do Saint-Denis, w 1955 roku. To były trudne czasy. Tata ma teraz 90 lat, jest trochę zmęczony, ale umysł wciąż ma sprawny i widzę w jego oczach dumę z tego, przez co przeszedł. Opowiada, że zawsze było mu zimno i ogrzewał się tylko wtedy, gdy wsiadał do metra. My na szczęście mieliśmy inne życie.

–Wartości przekazane rodzinie? Mam nadzieję, że moi synowie będą porządnymi ludźmi i zawsze będą szanować innych.

– Gra w Juventusie? Lata spędzone w Juventusie były wspaniałe. Piłka nożna we Francji była piękna, ale nie tak ważna, jak w Juve. Tam czuło się, że zwycięstwo to obowiązek, że zawsze trzeba wygrywać. We Francji, jeśli przegrywasz na wyjeździe, to nic się nie dzieje. W Juve nie było takiej mentalności. Kiedy rozegrałem dobry mecz albo strzeliłem gola i wracaliśmy do domów o trzeciej lub czwartej nad ranem, to Agnelli dzwonił do mnie o szóstej tylko po to, żeby powiedzieć po francusku: „Gratulacje”. Po tym odkładał słuchawkę. Był pasjonatem futbolu. Wiedział, o czym mówi. Ten okres był dla mnie trudny, również pod względem fizycznym. Myślałem sobie: „Co oni mi każą robić? Przecież przyjechałem tu grać w piłkę”. Potem zrozumiałem, że trzeba się tak przygotowywać, na cały sezon.

– Del Piero? Był niesamowity, jednym z najlepszych we Włoszech. W Juventusie Alex był jednym z największych. Miałem szczęście grać z nim przez 4-5 lat, ale też z innymi świetnymi zawodnikami. Montero, Padovano, Bokšiciem, było nas wielu dobrych, ale on miał coś wyjątkowego. Pamiętam też, że po jednym nieudanym wyjeździe na lotnisku Fonseca i Montero obronili mnie przed kibicami, którzy chcieli mnie zaatakować.

– Transfer do Realu Madryt? Byliśmy w Monako na gali, jadłem kolację z Florentino Pérezem. Podał mi karteczkę, na której napisał, czy chciałbym przejść do Realu. Byłem po pięciu latach gry w Juve, miałem 30 lat i pomyślałem: „Albo teraz, albo nigdy”. Nie jest prawdą jednak to, że na początku Figo nie podawał mi piłki. Potem i tak ją sobie brałem.

– Najważniejszy mecz, jaki przeżyłem, to finał Mistrzostw Świata. Kiedy jesteś dzieckiem, to marzysz o grze na mundialu. A kiedy w nim grasz i go wygrywasz, to jest to uczucie, które trudno opisać.

– Najładniejsze gole? Strzeliłem kilka ładnych, ale nie było ich wiele. Pamiętam jednego dla Juventusu w półfinale z Ajaksem u siebie. Wygraliśmy 4:1, strzeliłem gola i zagrałem świetny mecz.

– Najlepszy zawodnik, z którym grałem? Jeśli mam wskazać najlepszego, to był nim Ronaldo z Brazylii. To, co robił na boisku, było niewiarygodne. Mówił: „Założę ci dwie dziury”, no i rzeczywiście to robił.

– Kiedy zakończyłem karierę po meczu z Villarrealem, to była to świadoma decyzja. Nie lubiłem już wyjazdów, spania w hotelach. Nawet grając u siebie, trzeba było spędzać noc w hotelu. Właśnie z tego powodu skończyłem karierę w wieku 34 lat. Mógłbym grać jeszcze parę lat, może trzy, ale zgrupowania mnie męczyły.

– Decyzja o zostaniu trenerem? Przestałem grać w piłkę, mając 34 lata. Zająłem się rodziną, dużo podróżowałem. Po trzech latach, gdy nacieszyłem się życiem, zapytałem sam siebie: „I co teraz?”. Mój przyjaciel był trenerem, rozmawialiśmy godzinami i wtedy pomyślałem: „Muszę się przygotować”. Menedżerka mnie nie interesowała, więc zrobiłem trzyletni kurs trenerski i zrozumiałem, że to mi się podoba. We Francji wiele osób nauczyło mnie wiele pięknych rzeczy.

– Od którego trenera nauczyłem się najwięcej? Marcello Lippi był bardzo ważny. Kiedy przyszedłem (do Juventusu), było mi trudno, również pod względem fizycznym. Krytykowano mnie, zresztą słusznie. Ale on zawsze we mnie wierzył. „Zostaniesz tu i zrobisz karierę”, mówił. Stopniowo nabierałem pewności, pracowałem, byłem spokojny. A jeśli jesteś dobry, to w końcu wydarzy się coś pięknego.

– Ancelotti? To stary przyjaciel. Bardzo ważny dla mojej kariery. To świetny trener, bo potrafi słuchać zawodników. Każdy trener ma swoje cechy, od każdego można czegoś się nauczyć. Carlo dużo słuchał zawodników. Według mnie pasja do piłki to najważniejsza cecha trenera. Trzeba przekazać zawodnikom to, co ma się w środku. Jeśli masz pasję, to zawsze to przekażesz. Trener jest bardzo ważny, stanowi 80% sukcesu drużyny. Jeśli trener jest poważny, zawodnicy też są. Trzeba przekazywać dobrą energię. Ja starałem się przekazywać pełne zaufanie. Mówiłem: „Jesteśmy dobrzy, ale to nie wystarczy. Musimy pracować jeszcze ciężej, żebyśmy byli gotowi na mecz”. Na treningach zawsze używałem piłki, nawet przy ćwiczeniach fizycznych.

– Wielu dobrych trenerów było pomocnikami? Tak, bo ze środka boiska widzisz wszystko, rozumiesz, co się dzieje. Myślę, że pomoc to serce gry. Isco, Benzema, Kroos, Modrić byli niesamowici. Na treningach nie tracili piłki. Półtorej godziny bez żadnej straty. To było niewiarygodne. Ale myślę też o Milanie z Van Bastenem, Gullitem, Ancelottim, Baresim i Maldinim. Byli niesamowici. To była drużyna, która stanowiła dla mnie punkt odniesienia.

– Moje wartości? Na boisku byłem zrównoważony, nie przesadzałem. Grałem dobrze lub źle, ale z umiarem. Nie można wszystkiego robić idealnie w wieku 15–20 lat. Trzeba myśleć o tym, by się rozwijać. Równowaga jest potrzebna. Lubię ludzi dyskretnych, także wśród piłkarzy. Chętnie poszedłbym na kolację z Kroosem, z Modriciem, z facetami, którzy pozwalają, by ich gra mówiła za nich na boisku, tyle. Trochę jak ja. Dziś moje życie jest piękne, nawet jeśli nie pracuję. Robię inne rzeczy. Patrzę, jak grają moi synowie. Wiem, że pewnego dnia wrócę do trenowania, ale teraz mam inne życie.

– Najlepszy moment w karierze po wygraniu Mistrzostwa Świata? Nasza druga Liga Mistrzów przeciwko Juventusowi. To, jak graliśmy w drugiej połowie… To było coś naprawdę spektakularnego. Oglądałem to cztery, pięć, sześć razy… I zawsze powtarzałem: „To jest futbol”. Perfekcja.

– Kibice Juve chcę, abym objął Juve? Nie doszło do tego, podjęto inne decyzje. Mam Juventus w sercu, wiele mi dał. Nie wiem, co będzie w przyszłości. Moje przeczucie mówi mi, że mogę coś osiągnąć z reprezentacją. To jest tym, co chciałbym kiedyś robić.

– Dzisiejszy futbol jest zbyt fizyczny i mało poetycki? Tak, czegoś mi brakuje, gdy dziś oglądam mecze. Kocham piłkę, więc chcę widzieć ofensywną grę, dryblingi, długie podania na 40 metrów. Czasem są piękne mecze, ale trochę mi tego brakuje.

– Czy dziś klasyczna „dziesiątka” znika? Dziś brakuje zawodnika, który przyjmuje piłkę między liniami. Nie ma już takiego, który dostaje piłkę w środku i to trochę dziwne. Gdybym grał teraz, to w obronie robiłbym to, co każe trener, ale w ataku grałbym po swojemu. Francescoli, gdy grał w Marsylii, robił rzeczy niesamowite. Widziałem w nim siebie. Był dla mnie bardzo ważny.

– Kenan Yıldız? Podoba mi się, jest dobry, strzela gole. Ale musi jeszcze dojrzeć, również pod względem taktycznym. Z Igorem (Tudorem) drużyna stopniowo się poprawia.

– Który zawodnik mi się teraz podoba? Nie patrząc na pozycje, to jednym z tych, którzy mnie poruszają, gdy dotykają piłkę, jest Lamine Yamal. W poprzednim sezonie przeciwko Interowi w Lidze Mistrzów na San Siro zrobił wszystko sam. W dalszej kolejności do głowy przychodzą mi Vitinha i Neves. Oni nigdy nie tracą piłki.

– Totti mógł grać w Realu? Sam to powiedział. Ale przyszedł Cassano. Nie grał w Realu, a powinien był grać. Zasługiwał na to.

– Co dziś Zidane powiedziałby tamtemu chłopcu z ulic Marsylii? Idź prosto swoją drogą. Chciałem być piłkarzem, powiedziałem to rodzicom: „Będę”. I zostałem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!