Advertisement
Menu
/ marca.com

To niecodzienny widok: Florentino przegrywa 0:5 poza boiskiem

Pedro Morata to dziennikarz Marki i radia COPE z Walencji, który zajmuje się sprawami organizacyjnymi i finansowymi w hiszpańskim futbolu. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego felietonu, w którym bardzo krytycznie ocenia ostatnie posunięcia Florentino Péreza i Realu Madryt.

Foto: To niecodzienny widok: Florentino przegrywa 0:5 poza boiskiem
Florentino Pérez. (fot. Getty Images)

Nie mówię o niedawnym 5:2 Atlético z Realem Madryt. Chodzi mi o to, co dzieje się w gabinetach, nie na murawie.

0:1: Odsunięcie Tebasa. Florentino Pérez od dawna próbuje pozbawić Javiera Tebasa funkcji prezesa La Ligi. Próbował różnymi ścieżkami przez Wyższą Radę Sportu (CSD). Najmocniej uderzył przy okazji porozumienia, które – w ramach swobody działań gospodarczych – przyjęło 39 z 42 klubów zawodowych. I nie tylko wobec Tebasa: próbował też dochodzić osobistej odpowiedzialności majątkowej wysokich menedżerów La Ligi. Najdalej poszedł, składając zawiadomienie w sprawie karnej przeciw całej Komisji Delegowanej La Ligi, gdy Real Madryt nie był w niej reprezentowany.

Tę batalię o odsunięcie Tebasa na razie przegrał, mimo oczywistych wpływów Florentino u José Manuela Rodrígueza Uribesa – obecnego prezesa CSD.

Gdyby Florentino uznał amnestię udzieloną przez CSD Daniemu Olmo za skandal, zamiast odwracać wzrok i milczeć, jestem przekonany, że CSD nie przyznałby tej arbitralnej i nieakceptowalnej ulgi. Albo – gdyby Florentino nie „romansował” z Laportą – stanąłby na czele strajku i zatrzymania rozgrywek, które i tak wypaczono przepisami Finansowego Fair Play stosowanymi różnie wobec różnych.

Nie wspominając o „dźwigniach” w rodzaju Barca Studios, które sam audytor Barcelony wyrzucił z bilansu, a Florentino nie powiedział ani słowa. Ani słowa o dźwigniach, dzięki którym Barcelona zyskała przestrzeń w Finansowym Fair Play, by zbudować kadry, którymi wygrywała tytuły z Realem. To nie jest wypaczenie?

Real Madryt wolał jednak milczeć, co w praktyce oznaczało wsparcie Barcelony – po raz kolejny – w tym teatrze hipokryzji, który wspólnie odgrywali Florentino i Laporta. Aż do chwili, gdy prezes Barcelony „zmienił chodnik”, bo bardziej opłacało mu się słońce po stronie ECA i UEFA, i gwałtownie wyszedł z Superligi. Dobrze mu tak za przyjęcie roli pagafantas (ktoś, kto płaci/stawia i nic z tego nie ma – dop.).

Uderza postępująca izolacja Realu Madryt od instytucji. To nienormalne, że nie ma go w zarządzie RFEF, jest skonfliktowany z UEFA i La Ligą, a w Komisji Delegowanej w La Lidze jest „wbity łomem” (teraz i tak będzie trzeba ją odnowić), bo poparli go prezes Realu Sociedad i Ronaldo – który już nie będzie mógł tego zrobić, bo Valladolid spadł z ligi.

Jeśli klub chce pozostać w Komisji Delegowanej, musi ponownie zdobyć wsparcie Aperribaya i wyciągnąć jeszcze jeden głos z niewielkiego „spichlerza” klubów, które mu zostały i nie tworzą bloków: Girona, Athletic, Levante, Elche i Oviedo.

0:2: Zablokowanie umowy CVC z 39 klubami. Bezskutecznie próbował powstrzymać 39 klubów z 1. i 2. ligi przed podpisaniem porozumienia z funduszem CVC, który wypłacił każdemu z nich znaczące środki: 70% na modernizację stadionów, 15% na redukcję zadłużenia i 15% na transfery. Przykładowo Valencia otrzymała 120 milionów euro – ok. 80 przeznacza na wznowienie budowy Nuevo Mestalla, resztę na spłatę długu i wzmocnienia. Te pieniądze – traktowane jako pożyczka podporządkowana – technicznie uchroniły ją nawet przed przesłankami rozwiązania spółki.

Dziś Betis, Villarreal, Valencia i Sevilla przebudowują stadiony, Atlético buduje nowe centrum sportowe i tak dalej.

A prezes Realu Madryt uparł się, że kluby nie mogą decydować, co zrobić z pieniędzmi z praw TV i własnymi środkami. Uparł się, choć porozumienie było dobrowolne i nikt go nie musiał podpisywać – tak jak nie zrobili tego Barcelona, Athletic i Real Madryt.

Chciał zatrzymać futbol, gdy wiele klubów już wydało część pieniędzy, wnosząc sprawę do sądu… i przegrał.

0:3: Barcelona wygrywa ligę i Superpuchar Hiszpanii z pomocą Florentino. Z Superligi wyszedł co prawda Laporta, ale dopiero po tym, jak Florentino pomógł mu w krytycznym momencie (latem 2022) zdobyć 517 milionów euro z funduszu Sixth Street (przyjaciół chrześniaka Florentino, Anasa Laghrariego, i partnerów biznesowych Realu Madryt), by Barcelona nie podpisywała porozumienia z CVC firmowanego przez La Ligę – co było kolejnym starciem Florentino z Tebasem. W tamtym sezonie, dzięki nieocenionej „współpracy” prezesa Realu, Barcelona wygrała ligę i Superpuchar. „Gracias, Floren” – mógłby powiedzieć Laporta.

Czy którykolwiek madridista przełknie, że prezes Realu ratuje finansowo Barcelonę i pomaga jej zdobywać trofea z Realem?

0:4: Mecz w Miami. Tego też Florentino nie zdołał zablokować. Zaskarżył projekt do UEFA, FIFA i RFEF – do Watykanu już tylko brakowało. Argumentował, że to wypacza rozgrywki, bo odbiera Villarrealowi atut własnego boiska. To się samo komentuje. Tym bardziej że największym „wypaczeniem” – nie dla ligi, lecz dla madridismo – było to, iż prezes Realu w chwili krytycznej pomógł Barcelonie stanąć finansowo na nogi. Florentino wskrzesił „trupa” finansowego, a teraz martwi się, że Barcelona zyska przewagę, bo zagra w Miami. Kuriozum.

0:5: Laporta wychodzi z Superligi. Kropką nad „i” tej klęski do jednej bramki był cios w postaci tego, że Laporta wykorzystał prezesa Realu i wycisnął go jak cytrynę. Gdy było mu wygodnie, trzymał nogę w Superlidze, ale kiedy cieplej grzało przy UEFA, nie przeszkodziły mu żadne „zasady”, by odwrócić się i trzasnąć drzwiami. Po drodze odegrano misterną koronkę wokół sprawy Negreiry: Real – z czystej przyzwoitości – przyłączył się do postępowania, by nie stracić twarzy przed socios, ale dopóki Florentino nie zorientował się, że Laporta go porzuci, obecność klubu była głównie pod nagłówek i społeczny makijaż.

Dopiero po „zdradzie” Laporty polecił iść w sprawie Negreiry „na całość” – w której cokolwiek będzie niezwykle trudno, bo praktycznie niemożliwe jest powiązać wyniki z przepływami pieniędzy i uzyskać jakiekolwiek przyznanie się do winy. A nikt z uczestników nie może nic przyznać – jeśli w ogóle coś było – bo sam by się obciążył.

Warto też zauważyć, jak Laporta tulił się do Florentino przy Superlidze, a po chwili tuli się do Al-Khelaïfiego i Aleksandra Čeferina, który właśnie ukarał go grzywną 15 milionów euro (za sezon 2022/23 – ten od dźwigni na 717 milionów). Laporta ma zasady chwilowe i zmienia je zgodnie z kierunkiem wiatru – dla siebie i dla Barcelony. I robi to skutecznie. Problem mają inni.

Nie liczę jako „goli” innych spraw, które także ostatnio przegrał, m.in.:

1. Zawieszone koncerty na nowym Bernabéu, którego koszt potroił się względem wstępnych założeń. Laporta zbiera cięgi za opóźnienia na Spotify Camp Nou, ale przebudowa Bernabéu miała kosztować 500 milionów, a zbliża się do 1,5 miliarda. Te początkowe 500 miały pokryć koncerty i sprzedaż praw do nazwy stadionu – miało to być IPIC (właściciele Cepsy) – a Real przegrał arbitraż, domagając się rzekomo wstępnie uzgodnionego kontraktu sponsorskiego.

Z pewną arogancją zlekceważono mieszkańców okolicy, a teraz toczy się postępowanie karne w sprawie koncertów; przychody równe zeru, parkingi zablokowane w połowie prac, a zamknięty dach działa jak sauna – trudno zrozumieć, po co go zamykać, gdy nie trzeba.

Gdyby taką inwestycję wykonał ktoś inny i przeszła przez sąd oraz przez filtr „doskonałości”, który Florentino stosuje wobec innych, byłby bezlitosny.

2. Upór, by opóźnić start La Ligi dla Realu z powodu Klubowego Mundialu.

3. Ponad 95 pozwów i postępowań przeciw La Lidze, z których na razie przegrał ponad 60. Część błahych, inne bardzo poważne – jak spór o CVC.

4. Złota Piłka – przerwany spektakl. Szkodzi mu wizerunek „bogatego chłopca, który chce zabrać piłkę, bo mu jej nie podają”. Nieprzyznanie Złotej Piłki Viníciusowi i nieobecność Realu na gali to kolejny fatalny gest, który brudzi biel klubu. Barcelona – przeczuwając, że Lamine jej nie dostanie – stawiła się w komplecie. Laporta bywa w takich sprawach dużo sprytniejszy od Florentino, choć w zarządzaniu finansowym przewaga jest po stronie Florentino.

Od pewnego czasu widać oznaki zmęczenia w Realu Madryt, które wyraźnie odbijają zmęczenie jego prezesa. Szkoda, że człowiek o takiej skali i niewątpliwych sukcesach jak Florentino Pérez zaciera swój obraz w końcówce kadencji: wdaje się w spory niemal ze wszystkimi i prawie żadnego nie wygrywa.

Real Madryt, zostając sam, odizolowany i tupiący nogą w sprawie wielkiego projektu Florentino – Superligi – wyrządza ogromną szkodę i jemu, i klubowi.

Teraz jest uwikłany w kolejną wojnę – z sędziami. Posługuje się, niczym brzuchomówca, innym organem klubu, Real Madrid TV, by sam nie musiał tego mówić. Nie wiem, czy uważa, że ta strategia działa. Najwyraźniej tak, skoro przy niej trwają. Dla wizerunku potężnego klubu cotygodniowe utyskiwanie daje jednak obraz małej, marudnej instytucji.

Układanie historycznych rankingów karnych czy czerwonych kartek między Realem a Barceloną, by dowieść, że sędziowie sprzyjają Barcelonie, poza tym, że pachnie kompleksem, może i bywa zajmujące – ciekawsze byłoby, gdyby podobne zestawienia przygotował dowolny klub La Ligi dla swoich meczów z Realem lub Barceloną.

A poza tym należałoby się zastanowić, czy oficjalny organ zależny od klubu, jakim jest telewizja klubowa, nie wygłasza tez, które nastawiają opinię przeciw sędziom i mogą generować przemoc – i czy to nie powinno podlegać sankcjom. Zawodnicy za westchnienie pod adresem sędziego czy stwierdzenie, że „arbiter nie chciał podyktować karnego”, dostają cztery mecze – jak Gayà – i nikt im tego nie skraca. Analizę zostawiam prawnikom.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!