Valencia z Superpucharem Endesa
Koszykarze dołączyli do pozostałych drużyn Realu Madryt i również zakończyli ten weekend porażką. Po zaciętym spotkaniu ulegli Valencii, która po raz drugi w historii zdobyła Superpuchar Hiszpanii.

Nate Reuvers i Edy Tavares. (fot. Getty Images)
To był czarny weekend dla Realu Madryt. Piłkarze przegrali derby, otrzymując manitę; Castilla została ograna przez Tenerife i mocniej osadziła się w strefie spadkowej; piłkarki tylko bezbramkowo zremisowały, tracąc kolejne punkty w tym sezonie; przegrał nawet Real Madryt C. Na zakończenie koszykarze ulegli w finale Superpucharu Hiszpanii. To drugi przegrany finał tych rozgrywek z rzędu, rok temu z Unicają, a teraz z Valencią. A to wszystko na oczach Florentino Péreza, który przyleciał na ten mecz do Malagi.
Pierwszą kwartę dobrze rozpoczął ten, który wczoraj nie potrafił się wstrzelić, czyli Mario Hezonja. Valencia też od razu wrzuciła odpowiedni bieg, więc tempo spotkania było szybkie od samego początku. Madrycka defensywa miała sporo problemów, próbując zatrzymać Omariego Moore’a i pozostałych. Królewscy złapali kilka fauli i musieli spróbować nieco inaczej bronić. Świetne wejście i jednocześnie debiut w barwach Realu Madryt zanotował Trey Lyles. Odważnie wszedł pod kosz, zdobywając swoje pierwsze punkty. Królewscy budowali sobie przewagę, ale Valencia w ostatnich minutach zmniejszyła stratę (27:24).
W drugiej części pierwsze punkty zdobył Llull, ale od tego momentu gra Królewskich się załamała. Trzy minuty bez ani jednego celnego kosza wykorzystała Valencia, która takiego problemu nie miała. Bardzo dobrze pod koszem grał młody De Larrea, a jego koledzy z zespołu świetnie spisywali się na obwodzie. Tak dobra gra sprawiła, że strata madrytczyków urosła do jedenastu oczek. Znów trzeba było gonić. Ważny rzut z dystansu trafił Procida, który również zadebiutował w białej koszulce. Valencia nie odpuszczała, ale znów przydało się doświadczenie Llulla. Ostatnie punkty w kwarcie zdobył Moore i Valencia prowadziła w połowie rywalizacji (44:51).
Trzecia kwarta była najlepsza dla Realu Madryt. Wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory i uda się ułożyć mecz pod siebie. Znakomity w tej części był Hezonja, który zdobył dwanaście punktów. Defensywa również wskoczyła na odpowiedni poziom. Udało się wypracować sobie siedem oczek przewagi i zyskać dużą przewagę w zbiórkach. Zabrakło w tym wszystkim skuteczności na obwodzie, żeby prowadzenie urosło do większych rozmiarów. Valencia natomiast przez cały czas grała bardzo uważnie. W trzeciej kwarcie nie zanotowała ani jednej straty i dzięki temu doprowadziła do remisu po 30 minutach (69:69).
W decydującej kwarcie żadna drużyna nie była skuteczna w rzutach za trzy punkty. Valencia z nich zrezygnowała i postawiła na wejścia pod kosz, co było strzałem w dziesiątkę, bo albo zdobywała punkty, albo jej zawodnicy byli posyłani na linię rzutów osobistych. Królewscy natomiast rzucali z obwodu zbyt często, za co drogo zapłacili. Valencia ustawiła się w lepszej sytuacji i w ostatnich momentach spotkania to madrytczycy musieli desperacko walczyć o powrót do meczu. Nie udało się wytrącić rywali z równowagi. De Larrea imponował spokojem i po raz drugi w historii Superpuchar Hiszpanii powędrował w ręce Valencii.
94 – Real Madryt (27+17+25+25): Abalde (3), Hezonja (19), Deck (11), Feliz (7), Tavares (7), Fernando (0), Lyles (9), Krämer (5), Campazzo (18), Procida (3), Garuba (3), Llull (9).
98 – Tenerife (24+27+18+29): Taylor (17), De Larrea (21), Moore (10), Reuvers (12), Pradilla (9), Sako (6), Costello (2), Puerto (10), Thompson (9), Iroegbu (2), Nogués (-), Valerio-Bodon (-).
Poza kadrą znaleźli się:
- Chuma Okeke – decyzja trenera
- Izan Almansa – decyzja trenera
- Théo Maledon – uraz
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze