Sprawa Negreiry: niedopuszczalna relacja bez usprawiedliwień
Miguel Maria García Caba przez jedenaście lat pracował jako prawnik La Ligi, niecałe dwa lata jako szef departamentu prawnego Realu Madryt, pięć lat jako dyrektor prawny Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej, a teraz jest członkiem Komisji UEFA ds. Kontroli, Etyki i Dyscypliny. García Caba jest też profesorem uniwersyteckim i ma doświadczenie w sektorze prywatnym. Przedstawiamy pełnej tłumaczenie jego felietonu, który ukazał się na łamach El Español.

Sandro Rosell. (fot. X)
Ostatnie ustalenia w sprawie Negreiry rozwiały cień wątpliwości: Futbol Club Barcelona przez lata utrzymywała niedopuszczalne relacje z ówczesnym wiceprezesem Komitetu Technicznego Arbitrów (CTA), José Maríą Enríquezem Negreirą.
I robiła to w pełni świadomie, naruszając elementarne zasady etyki sportowej.
Zeznania Javiera Enríqueza Romero, syna Negreiry, są druzgocące.
Przyznał, że w latach 2012–2018 sporządzał dla Barcelony raporty o sędziach, za które otrzymywał około 60–70 tysięcy euro rocznie. Podkreślił przy tym, że te wpływy nie miały nic wspólnego z milionami, które klub płacił jego ojcu.
Co więcej – stanowczo stwierdził, że dodatkowych płatności dla jego ojca nie da się usprawiedliwić jako wynagrodzenia za jego raporty.
To wyznanie rozsadza narrację obronną Barcelony. Raporty istniały, owszem, ale ani trochę nie tłumaczą skali tych płatności.
Syn relacjonował też, że ojciec powtarzał mu, iż jako wiceprezes CTA nie może pracować dla żadnego klubu. Wiedział więc, że to jest nie do pogodzenia z funkcją, że jest zakazane.
Mimo to Jordi Aparisi, prawnik federacji, przygotował dokument podpisany przez Medinę Cantalejo jako prezesa Komitetu Technicznego Arbitrów i skierowany do prokuratury, w którym stwierdzano, że nie ma niezgodności.
Jednak wobec miażdżących dowodów sama federacja nie miała wyjścia i musiała się z tego wycofać, przecząc własnemu pierwotnemu stanowisku.
Wysłany w 2019 roku do Barcelony burofax od Negreiry dodaje kropkę nad i. To nie był odruch rozżalenia z powodu zakończenia współpracy z synem – ta ustała kilka miesięcy wcześniej. Była to wściekła reakcja na ucięcie ojcu milionowych wpływów.
W tym piśmie Negreira posunął się do groźby, że ujawni „wszystko, co wie”, jeśli płatności nie zostaną wznowione. Czy można wyobrazić sobie bardziej klarowny dowód, że ta relacja nie była czysta ani przejrzysta?
Linie obrony Rosella i Bartomeu stają się absurdalne, gdy przedstawiają te umowy tak, jakby dało się je porównać do cateringu czy umowy na pielęgnację ogrodu.
Nie, tu nie chodzi o byle dostawcę. Chodzi o miliony euro przekazywane numerowi dwa w strukturach sędziowskich. I – jak sam syn dał do zrozumienia – nie było żadnego uzasadnienia dla tak wygórowanych kwot.
W tym miejscu kluczowe jest wyjaśnienie prawne. Artykuł 286 bis ust. 4 Kodeksu karnego, typizujący korupcję sportową, stanowi, że jest to przestępstwo formalne. Nie trzeba, by wynik meczu został skutecznie zmanipulowany; wystarczy sam fakt zapłaty lub zaoferowania nieuzasadnionej korzyści w celu wywarcia wpływu.
I właśnie taki zamiar wynika z tej sprawy.
- Zamiar oszukania: jeśli klub przez lata płaci wiceprezesowi CTA, cel nie może być niewinny ani przypadkowy.
- Zaoferowanie lub wręczenie korzyści: miliony przekazane Negreirze stanowią samo sedno czynu zabronionego.
- Brak wymogu skutku: Barcelona może twierdzić, że nie ma dowodów na manipulacje w konkretnych meczach, lecz z punktu widzenia prawa karnego to bez znaczenia. Przestępstwo jest dokonane już przez same płatności, niezależnie od późniejszych decyzji sędziowskich.
Równie ważny jest wymiar instytucjonalny. Federacja była zmuszona wzmocnić przepisy, by zamknąć wszelkie furtki dla takich praktyk. Sama ta reforma jest dowodem, że doszło do czarnej dziury w integralności sędziowskiej.
Do tego dochodzi postać Alberta Solera. Przez lata odgrywał kluczową rolę w zarządzie Barcelony i z pierwszej ręki wiedział, że raporty powstają i są dystrybuowane. Nie był biernym obserwatorem.
Później, już poza klubem, gdy trafił do Wyższej Rady Sportu (CSD), pozwolił sobie przyznać, że wiedział o płatnościach dla wiceprezesa środowiska sędziowskiego. I wszystko to działo się, gdy bieg przedawnienia sprzyjał Barcelonie, a kodeks etyczny Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej modyfikowano akurat wtedy, gdy powinien posłużyć do ukarania.
Trudno uznać to za przypadek.
Co więcej, dokumenty urzędu skarbowego pokazują, że w lutym 2021 roku, na kilka miesięcy przed nominacją na dyrektora generalnego CSD, Soler już współtworzył odpowiedzi na czynności hiszpańskiego fiskusa dotyczące płatności dla spółek Negreiry.
Innymi słowy – nie tylko miał pełną wiedzę o mechanizmie, ale uczestniczył w obronie klubu przed hiszpańskim urzędem skarbowym. Jego późniejsze „lądowanie” w CSD wzmacnia podejrzenie, że służył jako instytucjonalna przykrywka, by zyskać czas, przeczekać terminy i uniknąć konsekwencji sportowych.
Na domiar złego Rosell oświadczył przed sędzią, że „taki dżentelmeński klub jak Real Madryt powinien był to zaakceptować i nie ciągnąć sprawy w nieskończoność, jak robi to teraz, żeby przykryć inne rzeczy”. To stwierdzenie obraża inteligencję i próbuje odwrócić ciężar winy.
Problem nie w tym, że Real Madryt domaga się sprawiedliwości, lecz w tym, że Barcelona przez lata płaciła numerowi dwa w środowisku sędziowskim. Nieprzyzwoite nie jest żądanie rozliczenia, tylko próba wybielania największego skandalu w hiszpańskim futbolu poprzez oskarżanie tych, którzy go nagłaśniają.
Rosell nie tylko nie przeprasza. Ma czelność obarczać winą ofiarę. Ta bezczelność streszcza pogardę, z jaką od pierwszego dnia zarządzano tą sprawą.
Nie ma już wątpliwości, że do stwierdzenia korupcji nie trzeba udowadniać zmanipulowania konkretnego meczu. Kluczowa jest nielegalna, nieprzejrzysta i wielomilionowa relacja między klubem a działaczem sędziowskim. A to jest ponad wszelką wątpliwość wykazane.
Ci, którzy negują przestępstwo, mogą dalej trzymać się sofizmatów i zaprzeczać oczywistości. Rzeczywistość jest jednak uparcie jednoznaczna: przez lata Barcelona finansowo zasilała wiceprezesa CTA i to ma swoją nazwę.
Dziś szkoda wyrządzona wiarygodności hiszpańskiego futbolu jest ogromna. Być może nieodwracalna.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze