Prezes Marsylii: Nigdy bym nawet nie marzył o obiedzie z Florentino
Prezes Olympique'u Marsylia, Pablo Longoria, udzielił wywiadu dziennikowi MARCA przed meczem z Realem Madryt w 1. kolejce Ligi Mistrzów. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy z hiszpańskim działaczem.

Pablo Longoria. (fot. X)
Będąc dzieckiem, marzył pan o tym, aby grać w piłkę czy żeby zostać prezesem?
Zawsze będę miał w głowie pewną ciekawą frazę Saúla Berjóna, który ostatecznie został piłkarzem. Jesteśmy z tego samego miasta i przez pewien czas graliśmy razem w Oviedo. Znamy się z czasów szkolnych i zawsze mi mówił: „Ty masz głowę, ale nóg już nie”. To bardzo na mnie wpłynęło, ponieważ od bardzo młodych lat mówiłem, że moim marzeniem jest praca w futbolu i myślę, że mam do tego głowę.
Saúl za bardzo się nie pomylił, co?
Nadszedł taki moment, gdy miałem 13 czy 14 lat, w którym bardziej zaczęło mnie pasjonować to wszystko wokół futbolu niż na samym boisku. Wolałem oglądać mecze niż w nich grać.
Uważał się pan za pioniera w tym wszystkim, co związane z pracą wokół i w środku futbolu?
Nie wiem, czy za pioniera. Moje pokolenie, a nawet to o te dziesięć lat starsze, było naznaczone przez grę w piłkę nożną na komputerze przez siedem godzin dziennie. Ta kultura szeroko rozumianej dyrekcji sportowej wpłynęła na całą Hiszpanię. I wówczas wszedłem na drogę do zostania prezesem. Dorastanie w tym otoczeniu, a do tego możliwości w Hiszpanii do śledzenia wszystkich europejskich rozgrywek pomogło wielu ludziom jak Maldini, Axel Torres czy inni. W Hiszpanii jest ta kultura. Tak samo w Portugalii bardzo szybko się rozwinęła kultura trenerska.
Statystyki i liczby jako sposób na życie?
Gdy byłem członkiem sekcji technicznej, to jako pierwsi w Europie staraliśmy się używać modelów analiz i predykcji. Z mojego punktu widzenia to było bardzo pomocne, ale daną liczbę musisz jeszcze odpowiednio zrównoważyć poprzez coś dużo bardziej tradycyjnego. Ostatecznie w futbolu pracujesz z kapitałem ludzkim, nie? A praca z kapitałem ludzkim robi różnicę. Jeśli masz na to pewne zbliżenie i wiesz, jak to działa, to ostatecznie ma to znaczenie i odgrywa ważną rolę w futbolu.
Funkcja prezesa wielkiego klubu w wieku 39 lat. Co jeszcze zostało panu do zrobienia?
Zawsze zadaję sobie to pytanie. Bardzo często sobie mówisz: „Czy jest jeszcze coś więcej?”. Może osiągnięcie czegoś, co pozwoliłoby ci kupić klub. Rozmawiam o tym z Mateu Alemanym. Kurde, jak to jest, że z właściciela przeszedłeś na dyrektora generalnego? Często pytam Mateu o jego czasy, gdy był właścicielem. Możliwe, że to naturalny proces. Szczerze mówiąc, na początku sam siebie o to pytałem. Co się stanie później? Gdy jesteś prezesem i popełniasz błąd, to wzbudza to w tobie frustrację, która przykrywa radość z codzienności. Ostatecznie tam w tle zawsze poszukujesz tego, jak być lepszym prezesem.
Teraz jako prezes przed panem loża na Bernabéu i obiad z Florentino Pérezem.
Wczoraj powiedziałem sobie: „Wow, nigdy bym nawet o tym nie marzył”. Ja jako prezes klubu idę na obiad dyrekcji przed meczem Ligi Mistrzów z Florentino Pérezem… Z mojej strony wobec niego sam szacunek i podziw. Nie wiem, to również osobista duma.
Dlaczego Marsylia?
Po tym, jak odeszliśmy z Valencii razem z Marcelino i Mateu, miałem moment wielkiej frustracji i osobistego zderzenia z futbolem. Przeszedłbym wtedy tylko i wyłącznie do klubu o ważnej wartości emocjonalnej. Przy tym całym rozczarowaniu, z jakim się spotkałem w futbolu, nie przeszedłbym do klubu, który nie budziłby wielkiej, wielkiej pasji. Chciałem odzyskać tę pasję i tutaj ją czuć. Olympique Marsylia wrócił do europejskiej elity i do stabilizacji na poziomie instytucjonalnym i sportowym. Ewolucja drużyny w ostatnich latach jest pozytywna i możemy czuć się z tego dumni. To klub, który bardzo się identyfikuje ze swoim miastem, a to coś, co naprawdę trudno znaleźć w Europie.
A teraz herb Marsylii pojawi się na Santiago Bernabéu w meczu Ligi Mistrzów…
Futbol to marzenia i nadzieje. Mamy dobrą drużynę, jasno sprecyzowany styl gry, bardzo dobrego trenera… Inni już tego dokonywali, jak Milan w poprzednim sezonie. To nie jest niemożliwe. Ale to też mecz do tego, aby się nim cieszyć, ponieważ jeszcze rok temu Ligę Mistrzów oglądaliśmy tylko z wysokości kanapy. Nawet o tym nie marzyliśmy.
Z De Zerbim na ławce trenerskiej.
To jeden z tych trenerów, o którym możesz powiedzieć, że tworzy autorski zespół. Tak jak kino w Europie. Myślę, że to jest jego siła. To trener, który ma tak jasną metodologię, że zawsze dużo piękniej pracuje się z kimś takim – przy tak jasnych i czystych ideach.
I znów z Aubameyangiem w zespole.
W dniu, w którym się żegnaliśmy, płakał w moim gabinecie. Zawsze mu mówiłem, że jeśli kiedykolwiek pojawi się szansa na jego odejście z Arabii Saudyjskiej, to będziemy gotowi. I gdy nadszedł ten moment, to nie było żadnych wątpliwości. Jak mu mówiłem przez telefon, ta historia jeszcze się nie zakończyła. To dla nas luksus, że jest z nami.
Główną postacią Marsylii jest obecnie Greenwood. Trzeba przyznać, że Anglik staje na wysokości zadania.
Ma niesamowity talent. Miałem to szczęście pracować w wielkich klubach i nigdy nie miałem okazji pracować z zawodnikiem o tak wielkim naturalnym talencie, jaki ma Mason. Robi rzeczy, których inni nie robią. Ostatnio na treningu posłał takie prostopadłe podanie, którego nikt się nie spodziewał. Nie wiem, jak to zrobił. Nie chcieliśmy go sprzedawać. Było wiele plotek, ale myślę, że wokół wszystkich zawodników na pewnym poziomie jest wiele plotek i niewiele prawdy. Na stole nie mieliśmy żadnej oficjalnej oferty. Chcemy się również przekonać, jak daleko może zajść przy dwóch sezonach ciągłej pracy przy pewnej stabilizacji.
Czy zdobycie jakiegoś tytułu we Francji przy obecności PSG jest w ogóle możliwe?
W futbolu nie chodzi o awans do Ligi Mistrzów, który jest pewnym celem sportowym. Ale w futbolu ostatecznie chodzi o zdobywanie tytułów, prawda? Będąc w Valencii, awansowaliśmy do Ligi Mistrzów dwa razy z rzędu. Od tamtych czasów minęło już praktycznie sześć lat i wiesz, z czego możesz być dumny. Bez wątpienia ze zwycięstwa w Copa del Rey w 2019 roku. Różnica płac między PSG a resztą francuskich klubów sama w sobie ci pokazuje, że trudno jest wygrać. Tak przynajmniej mówi część racjonalna, ale zawsze jest ta irracjonalna część chęci zwycięstwa, która sprawia, że zaczynasz myśleć, że jest to możliwe. Zawsze masz w sobie tę nadzieję i marzenie, aby wygrać jakieś trofeum. Skoro inni tego dokonali… To trudne. Zawsze mówię, że tu nie chodzi o to, ile wydajesz na zawodnika, ale bardzo często, ile mu płacisz. A płace PSG…
Francuska drużyna, a naprzeciwko Mbappé, były zawodnik PSG i wielki rywal Marsylii.
Zawsze, gdy się mierzyłem z Mbappé, to cierpiałem. Nie docenia się jego pierwszego sezonu, jaki rozegrał w Realu Madryt. Pokazał bardzo wysoki poziom i wykręcił bardzo duże liczby. Szczerze mówiąc, naprawdę uważam, że się tego nie docenia, przynajmniej tutaj we Francji. Ostatecznie zapomina się o wszystkich trudnościach, z jakimi musiał się zmagać Mbappé w swoim pierwszy sezonie za granicą. Według mnie ten pierwszy sezon zawsze jest trudny i trudno jest utrzymać taki poziom.
Ale prawdziwym idolem Marsylii jest nie kto inny, jak Zinédine Zidane.
To coś niesamowitego mieć taką figurę na poziomie międzynarodowym i o takiej skali, jaką ma Zinédine w życiu publicznym kraju i również jaką miał będąc piłkarzem. To lokalna duma, że ktoś zaszedł tak daleko. Dla Marsylii Zinédine Zidane to przykład i powód do dumy, że się tutaj urodził. Jako prezes Olympique'u Marsylia i ktoś, kto czuje Marsylię, mam wyrzuty sumienia, że nigdy nie mógł przywdziać koszulki Olympique'u Marsylia.
Jaka jest liga we Francji?
Gdy tutaj przychodziłem, to mówiłem sobie, że będzie łatwa. To był wizja czysto kibicowska. Zakładałem, że jeśli masz chociaż trochę organizacji i masz dobrych zawodników ofensywnych, to nie powinno być trudno. Ale gdy widzisz ją od środka, to zdajesz sobie sprawę, że to najtrudniejsze rozgrywki, w jakich pracowałeś. Pracowałem we Włoszech, pracowałem w Hiszpanii i trudność tutejszych meczów jest ogromna, ponieważ wszystkie są otwarte, od jednego pola karnego do drugiego. Przypomina trochę Premier League. Coś w tym jest, że Premier sprowadza tylu zawodników z ligi francuskiej. Poziom rywalizacji jest bardzo wysoki, dużo wyższy niż może się wydawać. To zaskakujące dla kogoś z zagranicy.
Ile meczów dziennie był pan w stanie najwięcej obejrzeć?
Na początku mogłem oglądać futbol przez trzynaście czy czternaście godzin dziennie.
O czym pan marzył będąc dzieckiem?
O pracy w klubie piłkarskim.
Idol z dzieciństwa?
Dejan Savićević.
Asturyjska drużyna?
Sporting.
Którzy zawodnicy naznaczyli pana najbardziej, gdy oglądał pan piłkę jako kibic?
Jestem za Sportingiem. Naznaczyli mnie Šarić, Prosinečki i Dubovský. Tych dwóch ostatnich z Oviedo.
Olympique jest…
Pasją.
Marsylia jest…
Pasją.
Najlepszy piłkarz Ligue 1?
Mogę się zasłonić wyborem tylko moich? Lepiej nie. Dembélé, kandydat do Złotej Piłki.
Którego zawodnika sprowadziłby pan z Realu Madryt?
Daniego Ceballosa. Staraliśmy się go sprowadzić i jeśli go zobaczę, to się z nim przywitam. W życiu nie można być zawistnym.
Co się wydarzy we wtorek w meczu z Realem Madryt?
Będzie mnie wypełniało poczucie przyjemności i ambicji.
Pana kolejny cel?
Wygrać jakiś tytuł z Marsylią.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze