Koncert życzeń
Życie to nie bajka, ale można spróbować się do takiego stanu rzeczy chociaż zbliżyć.

Vinícius i Pablo Maffeo podczas ważenia przed pojedynkiem bokserskim. (fot. Getty Images)
Gdybyśmy chcieli pokusić się o zestawienie Top5 Listy Przebojów Koncertu Życzeń, nasz subiektywny ranking utworów prezentowałyby się mniej więcej tak:
1. „Łatwy sprawdzian z matmy”
2. „Zarabiać fortunę, pracować mało”
3. „Weekend w Disneylandzie”
4. „Szybko i skutecznie leczę się na NFZ”
5. „Dziś na drodze nikt nie wymusił pierwszeństwa”
Niestety, facetka, pani Klaudia, znów była bezlitosna i skosiła biedną młodzież równo z trawą. Na bogactwo najczęściej trzeba ciężko harować. Dziecko zamiast zrobić sobie zdjęcie z Myszką Miki dostało rożka Marletto z Biedry. Pomimo płacenia wysokich składek zdrowotnych, żeby było szybko i skutecznie, trzeba i tak iść prywatnie. Na drodze natomiast najczęściej trzeba myśleć nie tylko za siebie, ale i za innych uczestników ruchu. Ot, zwyczajna proza życia.
Rzeczywistość mimo wszystko nie zawsze musi być aż tak okrutna. Wbrew pozorom nie za każdym razem, gdy coś może nie wyjść, to nie wychodzi, a koncert życzeń nieraz faktycznie może wybrzmieć w prawdziwym życiu. Trudno bowiem nie oprzeć się wrażeniu, że Xabi Alonso jak na razie robi naprawdę sporo, by nie został on po raz kolejny odwołany przez prawidła szarej codzienności. Zwłaszcza że w swoim położeniu nie musi jedynie godzić się z tym, na co nie ma wpływu, lecz faktycznie ma środki ku temu, by podejmować realne działania.
Bask miał wyciągnąć drużynę z marazmu i widać w tym kierunku konkretne ruchy, choć na odpalanie fajerwerków jest jeszcze rzecz jasna za wcześnie. Tak czy inaczej, nowy trener wydaje się nie być głuchy na oczekiwania madridismo i stara się na nie odpowiadać. Nie jednak po to, by się komukolwiek przypodobać, lecz dlatego, że tkwi w tym widoczny gołym okiem, głęboki sens.
Alonso nie sprawia wrażenia gościa dążącego do uformowania żelaznej jedenastki i nie boi się rotować. Ostatni mecz pokazał, że nawet Vinícius nie jest nietykalny. Z drugiej zaś, wystawiając w jego miejsce Rodrygo, dał jasno do zrozumienia, iż nikogo nie zamierza skreślać na starcie. Kibice domagali się więcej szans dla Gülera, na którego Ancelotti miewał momentami alergię? Dostali Gülera na kierownicy z zadowalającym efektem. Kiedy do ligowej inauguracji trzeba było podejść po bardzo krótkim okresie przygotowawczym, drużyna wygrała minimalnie, ale za to w pełni zasłużenie. Gdy natomiast gawiedź domagała się obicia beniaminka, Real pojechał do Oviedo i właśnie to zrobił*.
Cud, miód i orzeszki, można by pomyśleć. Zawarta na końcu poprzedniego akapitu gwiazdka nie jest jednak błędem w druku, lecz pełni ważną funkcję. Trzeba bowiem mieć na uwadze, że za Królewskimi dopiero dwa ligowe mecze. Coś, co dobrze się zapowiada, trzeba cały czas trzymać w ryzach, by właściwie rozwijało się w dłuższej perspektywie. Nie chodzi nam jeszcze w tym momencie o legendarną kluczową fazę sezonu. Mowa w większej mierze o powtarzalności w takich meczach, jak oba poprzednie oraz właśnie ten dzisiejszy. W trakcie koncertu życzeń fałszywych nut przez cały sezon z pewnością nie zabraknie. Zwłaszcza w kontekście ligowych zmagań istotne jest, by nie pojawiały się one jednak w teoretycznie łatwiejszych utworach.
Mallorca w ostatnich sezonach może sprawiać wrażenie dość skomplikowanego rywala, ale jest to chyba w pewnej mierze złudzenie wywołane przez piaskownicowe wojenki Viniciusa z Pablo Maffeo. W polskich realiach obaj panowie już pewnie dawno otrzymaliby zaproszenie do fejm em em a, w hiszpańskich natomiast gracz Mallorki ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że znokautowałby Brazylijczyka w 10 sekund. Jak faktycznie wyglądałoby to w ringu? Na szczęście pewnie nigdy się nie dowiemy. Tak czy inaczej, w czysto boiskowych starciach Real Madryt z Balearczykami nieraz faktycznie się męczył, ale koniec końców stawiał na swoim. Siedem wygranych, dwie porażki i jeden remis od momentu powrotu Mallorki do La Ligi nie wskazują raczej na konieczność przełamywania jakiejś złowrogiej wyspiarskiej klątwy. Zmierzymy się po prostu z niewygodnym rywalem, którego trzeba ograć. Historia, jakich w trakcie sezonu wiele.
Liczymy więc na to, że wieczorna konfrontacja będzie kolejnym, choć może w założeniu i niezbyt wymyślnym, utworem koncertu życzeń dyrygowanego przez Xabiego. Na festiwal błędów i Mandarynę z Sopotu w 2005 siłą rzeczy przyjdzie jeszcze w którymś momencie pora. Szkoda jednak by było, gdyby miało dojść do tego już na starcie kampanii w domowej potyczce z rywalem z grona tych, których po prostu trzeba odprawiać z kwitkiem, jeśli marzy się o odzyskaniu mistrzowskiego tytułu.
* * *
Mecze La Ligi można obstawiać w FORTUNA.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem. Grać mogą tylko osoby pełnoletnie 18+. Podane kursy mogą ulec zmianie.
Spotkanie z Mallorcą rozpocznie się dziś o 21:30 i w Polsce będzie można obejrzeć je na kanale CANAL+ Sport w serwisie CANAL+.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze