Klub sportowy czy spółka akcyjna? A może mieszanka, jak chce Florentino?
W ostatnich tygodniach podawano, że Florentino Pérez napotyka problemu w połączeniu socios z prywatnymi inwestorami, ale dziennik El País wskazuje, że taka droga nie jest wykluczona i jest częścią debaty o przyszłości futbolu.

Florentino Pérez przed meczem z Al-Hilal. (fot. Getty Images)
Florentino Pérez znowu wstrząsnął fundamentami futbolu propozycją, która mogłaby odwrócić o 180 stopni duszę Realu Madryt: przekształcić klub sportowy w spółkę handlową. Jak? Poprzez możliwą operację, w której Fundacja Real Madryt miałaby 51% akcji, a pozostałe 49% trafiłoby do inwestorów. To strategia, która, jak zapowiedział prezes w listopadzie ubiegłego roku, ma na celu ochronę majątku klubu i krótko mówiąc, zachowanie większościowej kontroli nad jedyną drużyną, która zdobyła 15 Pucharów Europy.
Plan jest jeszcze w fazie beta, a klub nie zdradził, czy ta operacja ostatecznie dojdzie do skutku. Niemniej jednak propozycja, którą Florentino Pérez położył na stół, ożywia intensywną debatę w branży piłkarskiej. Klub sportowy czy firma? Oto jest pytanie. W Hiszpanii drużyny mogą wybierać tylko między tymi dwiema opcjami. W tym kraju futbol podlega Prawie Sportu, które wymaga, aby instytucje konkurujące w ligach zawodowych były klubami sportowymi (lub stowarzyszenia non-profit) lub sportowymi spółkami akcyjnymi.
Kluby piłkarskie mogą więc wybierać między orłem a reszką, ale prawda jest taka, że większość decyduje się na jedną stronę monety: sportową spółkę akcyjną. I jest to uzasadnione. Poprzednia wersja Prawa Sportu z 1990 roku „nałożyła obowiązek przekształcenia się w sportową spółkę akcyjną na wszystkie kluby zawodowe, które nie osiągnęły dodatnich wyników finansowych w poprzednich latach obrachunkowych”, wyjaśnia Juan de Dios Crespo, partner w kancelarii Ruiz-Huerta & Crespo, specjalista w dziedzinie prawa sportowego. Przepis ten sprawił, że tylko cztery kluby – Real Madryt, Barcelona, Athletic i Osasuna – pozostały klubami sportowymi, podczas gdy reszta „znalazła się w pilnej potrzebie przekształcenia się w sportową spółkę akcyjną zgodnie z wymaganiami ustawy”, tłumaczy Crespo. Od nowelizacji Prawa Sportu z 2022 roku obowiązek ten został zniesiony.
Trzy dekady później te cztery kluby wciąż jednak utrzymują swoją strukturę klubu sportowego. Na czym ona polega? „To model bezpośredniego udziału demokratycznego, w którym socios głosują na walnym zgromadzeniu i wybierają prezesa”, wskazuje Gonzalo Jiménez, prawnik ds. prawa sportowego w kancelarii Martínez-Echevarría. Tego typu organizacja pozwala, aby socios mieli większy wpływ na funkcjonowanie klubu. Jednakże posiada ona również ograniczenia w rywalizacji z innymi podmiotami sportowymi: „Brak akcjonariuszy uniemożliwia otwarcie kapitału na inwestorów zewnętrznych”, stwierdza Jiménez. Z drugiej strony, w przypadku zadłużenia socios nie odpowiadają za długi klubu, chyba że statut stanowi inaczej, dodaje Roberto Álvarez, partner specjalizujący się w kulturze, sporcie i rozrywce w kancelarii Cuatrecasas. Socios nie mają też możliwości posiadania udziałów w kapitale zakładowym.
Model sportowej spółki akcyjnej w przeciwieństwie do stowarzyszenia nie charakteryzuje się tym, że jest klubem zrzeszającym socios, a własność przechodzi na tego, kto posiada najwięcej akcji. Ta sportowa spółka funkcjonuje jak każda inna spółka handlowa. „Mają akcjonariuszy (którymi mogą być osoby fizyczne lub prawne), kapitał zakładowy podzielony na akcje oraz organy zarządzające w stylu przedsiębiorstwa”, wyjaśnia Gonzalo Jiménez. Ich działalność, doprecyzowuje Roberto Álvarez, jest „regulowana głównie przez ustawę o sportowych spółkach akcyjnych, Prawo Sportu oraz uzupełniająco przez ustawę o spółkach kapitałowych”. Obecnie wiele klubów — na czele z takimi, jak Manchester City, Arsenal, PSG czy Inter Mediolan — zostało przejętych przez inwestorów z funduszy private equity.
W Hiszpanii przy tym pojawiają się już przypadki inwestorów finansujących kilka klubów. Na przykład Alan Pace, właściciel angielskiej spółki matki Velocity Sports Partner oraz właściciel Burnley FC, ogłosił kilka dni temu zakup RCD Espanyol za 130 milionów euro, stając się teraz większościowym akcjonariuszem klubu (posiadając łącznie 99% udziałów). Ta transakcja otwiera drzwi do „modelu zarządzania wieloma klubami”, zauważa Pedro Fernández-Villamea, prawnik specjalizujący się w strategii korporacyjnej. „Ten ruch umieszcza oba zespoły — Burnley w angielskiej Premier League oraz Espanyol w hiszpańskiej La Liga — w jednej strategii, ale z różnymi markami i celami sportowymi”, a ostatecznym celem jest osiąganie zysków w obu krajowych rozgrywkach.
Różnice między oboma modelami właścicielskimi są również widoczne w kwestii opodatkowania klubów. Jak opodatkowany jest każdy z nich? Sportowa spółka akcyjna płaci podatek od osób prawnych, „co oznacza, że podlega ogólnej stawce podatkowej wynoszącej 25% od swoich zysków, bez możliwości stosowania specjalnych zwolnień z tytułu działalności sportowej”, wskazuje Bartolomé Sánchez, doradca podatkowy w Cuatrecasas. Kluby sportowe również płacą podatek według ogólnej stawki 25%, ale w przeciwieństwie do spółek akcyjnych „mogą skorzystać z systemu podmiotów częściowo zwolnionych przewidzianym w Ustawie o podatku dochodowym od osób prawnych”, wyjaśnia Sánchez. To wszystko pod warunkiem, że ich działalność stanowi przedmiot ich statutowej działalności i nie jest traktowana jako działalność gospodarcza. Kluby sportowe mogą korzystać ze zwolnienia od niektórych przychodów, takich jak na przykład „składki członkowskie, darowizny i dotacje przeznaczone na działalność sportową”, podaje ekspert.
Wybór struktury prawnej klubu nie jest więc łatwą decyzją. „To jest szkielet, na którym zarządza się dosłownie wszystkim — od kontraktowania zawodników przez sponsorów, organizacji wydarzeń, abonentów aż po prawa telewizyjne”, podkreśla Fernández-Villamea. „Bez takiego szkieletu nie byłoby efektywnego zarządzania, co mogłoby doprowadzić do stopniowej upadłości podmiotu”, ostrzega.
Teraz profesjonalny futbol zdaje się eksperymentować z trzecim modelem, o którym mówi się w Realu Madryt: fundacją sportową ze strukturą spółki. „Jest to system w fazie eksploracji, nieutrwalony jeszcze w praktyce instytucjonalnej, ale obecny w dyskursie prawnym i strategicznym”, wskazuje Gonzalo Jiménez, partner w Martínez-Echevarría. Na chwilę obecną żadna organizacja sportowa nie działa w oparciu o ten model. Prawo nie zabrania, aby fundacja sportowa została utworzona jako spółka handlowa. Pod warunkiem, że taki udział służy realizacji projektów społecznych, edukacyjnych lub kulturalnych związanych z klubem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze