Guardiola: Z przyjemnością przyjmuję tych czekających na moją porażkę
Pep Guardiola udzielił wywiadu hiszpańskiemu GQ. Przedstawiamy wypowiedzi największego trenerskiego rywala Realu Madryt w ostatnich latach o swojej przyszłości.

Pep Guardiola w lutowym meczu z Realem Madryt na Santiago Bernabéu. (fot. Getty Images)
– Słabszy sezon? Ja nie patrzyłbym tak bardzo na poprzedni rok, a na ostatnich 7 lat. Kiedy wygrywasz sześć Premier League, przychodzi moment, gdy opadasz. Taki jest człowiek. Zapewne trzeba było bardziej pobudzać zawodników, ale łatwo mówić po fakcie. To proces, przez który trzeba było przejść, który się zdarza, który potrwał dłużej i który był głębszy niż mogliśmy myśleć. Nie chodzi też o to, że skończyło się źle, bo doszliśmy do finału Pucharu Anglii i skończyliśmy na trzecim miejscu w lidze, a nie dwunastym. Nie było tak źle. Za jakiś czas zobaczymy, że nie było tak źle. Faktycznie jednak przez długie miesiące nie wygrywaliśmy. Mieliśmy chyba 13 czy 14 meczów bez zwycięstwa... To nigdy nie miało miejsca i to ustawia cię na swoim miejscu.
– Dla Manchesteru City to było bardzo zdrowe, bo sukces miesza ci w głowie. Nam nie mieszał przez wiele lat, ale w tym sezonie piłkarze zaczęli doznawać wielu kontuzji. Pytasz siebie: dlaczego doznają tylu kontuzji, gdy wcześniej tak nie było? Dlatego, że nie jesteś skupiony na tym, co musisz robić. Kiedy nie jesteś skupiony na tym, co masz robić, doznajesz większej liczby kontuzji. I myślisz sobie: wrócimy, odrobimy to... Ale rywal na ciebie czeka. Dlaczego? Bo wiele już wygrałeś. Wygrywanie cholernie irytuje tych niewygrywających i oni czekają na rewanż. To właśnie się stało. Myślę jednak, że to będzie świetne w perspektywie kolejnych 5 czy 10 lat.
– Na moją porażkę też czekano, bo nie miałem nigdy złego sezonu? Cóż, nie. Nawet ten sezon nie był zły. W Premier League, kiedy idzie ci źle, kiedy idzie naprawdę źle, to kończysz na dwunastym albo trzynastym miejscu… A czy na mnie czekają? Tak, tak, na pewno. I przyjmuję ich z przyjemnością [śmiech]. Z przyjemnością. To daje ci energię. W rywalizacji potrzebujesz ludzi, którzy mówią: „Tak? To zobaczysz”. To ci sami, co mówili: „W Niemczech mu się nie uda, w Barcelonie działało, bo znał tamtych zawodników…”. „W Anglii zobaczysz, angielski futbol jest inny…”. No to nie. Udało się. Zbudowało się, przebudowało i znów się zbudowało. A że czasem coś nie wychodzi? Tego by jeszcze brakowało, żeby zawsze wychodziło. Popatrz, że sport ma to do siebie, że nie da się wygrać każdej rywalizacji, w której bierzesz udział. Wiesz dlaczego? Bo to jest niemożliwe. Niemożliwe. Więc czasem przegrywasz, tak, to część sportu. Michael Jordan był największy. Wygrał sześć tytułów w piętnaście lat gry. Przegrał więcej, niż wygrał. Tiger Woods był największy. Wygrał czternaście turniejów wielkoszlemowych. Wiesz, w ilu wziął udział w całym życiu? Ponad sto. Przegrał więcej niż wygrał. W sporcie przegrywa się częściej niż wygrywa. Ja zagrałem w 16 ligach i wygrałem trzynaście. Więc tak, kilka przegrałem. Ale źle nie było. A potem jako część sportu, część tego procesu trzeba przyjąć, że inni też są dobrzy, że też robią to dobrze, że też się przygotowują, że też mają ludzi, żeby robić to dobrze. A w tym roku, gdybyśmy się poddali, to mówię ci — skończylibyśmy na dwunastym miejscu. Ale się nie poddaliśmy. Było bardzo źle, bardzo źle, ale byliśmy na miejscu, walczyliśmy… I na koniec skończyliśmy na trzecim miejscu, co, podkreślam, w Premier League wcale nie jest złe.
– Czym jest dla mnie porażka? Ja mówię z radością, że poniosłem porażkę. Kocham przegranych. W tym społeczeństwie, gdzie wszystko musi być idealne, gdzie musisz wrzucić na Instagram zdjęcie talerza z jedzeniem… „Och, jak cudownie, jakim jestem szczęśliwym człowiekiem”. Codziennie musimy udowadniać, że jesteśmy szczęśliwi. A ja, tak, jestem smutny, ponoszę porażki i przegrywam. I co z tego? I co? Powiedz mi, kto tego nie robi. Ważne jest, żeby to robić, dawać z siebie wszystko i robić to dobrze. A pod tym względem się nie poddałem — szło mi źle, mieliśmy gorsze wyniki, niż się spodziewałem, ale hej, następnego dnia jest kolejna szansa i spróbuję jeszcze raz. A w nowym sezonie spróbuję zrobić to lepiej. O to w tym chodzi.
– Kiedy wygrywaliśmy, nie czułem, że jesteśmy wyjątkowi ani teraz po braku wygranych nie czuję, że jestem przegranym. Ty chcesz mnie osądzać? Nie mówię do ciebie jako dziennikarza. Ale twoim zdaniem to coś dobrego, że ktoś kogoś osądza? Jeśli swoje frustracje próbujesz przerzucić na kogoś innego i czujesz się wtedy spokojniejszy, bo komuś innemu się nie powiodło, to jest twój problem. To twój problem — problem ludzi, którzy chcą zrzucić frustracje swojego życia na mnie i cieszą się, że mi poszło źle. W porządku, nie mam z tym problemu. Moja praca jest publiczna i trzeba to po prostu zaakceptować. Ja wolę, żeby lekarka dobrze zajęła się moją przepukliną dyskową i mnie z niej wyleczyła. To mnie interesuje. A wygrana czy przegrana… Co za różnica?
– W niewielu zawodach na świecie ludzie cieszą się, że komuś idzie źle? Przez cztery albo pięć miesięcy tego sezonu na każdym wyjazdowym stadionie słyszałem z trybun okrzyki: You'll be sacked in the morning. Czyli: „Zwolnią cię rano”. Nie ma innego zawodu — architekta, nauczyciela, lekarza, dziennikarza — wobec którego 60 tysięcy ludzi domagałoby się, żeby stracił pracę. Żeby chcieli, byś został zwolniony. Ale nasz zawód jest tak dobrze wynagradzany, zarabiamy tyle pieniędzy, właśnie po to, żeby to znosić. A jeśli tego nie chcesz, to zajmij się czymś innym. Mam przyjaciela pisarza, który zawsze mówi: „Chciałbym, żeby moje książki były tak krytykowane i miażdżone jak wasze mecze, kiedy przegrywacie, bo to by znaczyło, że czyta mnie mnóstwo ludzi”. I tak właśnie jest. Ilu malarzy marzyłoby, żeby ich dzieła były oglądane przez miliony ludzi, jak nasza praca. Tak, jesteś na to wystawiony. Jeśli idzie źle, ludzie komentują w ten sposób. Dlaczego? Bo to budzi wielkie emocje. To czysta adrenalina. Mój zespół przeciwko drużynie sąsiada, który kibicuje przeciwnikom. Będę się z niego śmiał, jeśli wygramy albo on będzie się śmiał ze mnie, jeśli przegramy. Swoje frustracje przerzucam na jedenastu gości w korkach i krótkich spodenkach, którzy biegają po boisku. To czysta energia. I trzeba zrozumieć, że ludzie cię krytykują. W dniu, w którym przejdę na emeryturę, nikt nie będzie mnie krytykował, bo zniknę. Ale jeśli chcesz to robić, bo cię to pasjonuje, bo naprawdę to kochasz, to musisz wiedzieć, że jesteś na to narażony. A jeśli nie, zajmij się czymś innym. Bo w każdej dziedzinie, gdybyś miał to szczęście, by być obserwowanym, ocenianym, podziwianym, chwalonym i krytykowanym w ten sam sposób, to miałbyś to szczęście, które mamy w naszym zawodzie my pod wieloma względami.
– Z zawodnikami jest tylko jeden problem — powiem ci to wprost i od razu zrozumiesz: mam 23 piłkarzy i co trzy dni wybieram jedenastu. 23 albo 22… a gram 11. Ci, którzy nie grają, od razu myślą: „On mnie nie chce”. A jest dokładnie odwrotnie: chcę ich jeszcze bardziej, bo cierpię z ich powodu. Ale oni widzą to inaczej: „Jak mogłeś wybrać innego, a nie mnie?”. I wszystko sprowadza się do czegoś bardzo ludzkiego — do potrzeby bycia kochanym, akceptowanym. A ja, wiesz czego chcę? Wiesz, czego naprawdę chcę? Żeby mnie kochali. Moi ludzie, żeby mnie kochali, ale tak naprawdę mocno, mocno, bardzo mocno. Wtedy czuję się dobrze. Dla ciebie nie ma nic lepszego niż po rozmowie usłyszeć: „Wow, ale zrobiłeś materiał!”. Cały dzień jesteś na haju. A ja co trzy dni muszę powiedzieć jedenastu piłkarzom: „Nie jesteś wystarczająco dobry, nie chcę cię dzisiaj. Jesteś dobry, ale twój kolega jest lepszy”. I stąd się biorą konflikty, tylko z tego. Jak to rozwiązać? Marzyłbym o tym, żeby mieć przez cały rok tylko jedenastu zawodników. Tylko jedenastu, trenujesz ich i wszystko jest jasne. Ale przecież doznają kontuzji, prawda? Nie możesz grać siedmioma. Musisz mieć rezerwowych. I tak to wygląda… Ale dbamy o nich. Nasi dietetycy są świetni. Mamy dział opieki nad zawodnikami — zajmują się nimi, ich rodzinami, dziećmi, pomagają im znaleźć szkoły, ginekologów, pediatrów. Jak zepsuje się im samochód, to ktoś jedzie i naprawia. Mają wszystko, wszelkie wygody, żeby mogli się skupić tylko na jednym — trenować i robić to dobrze. Ale oni chcą tylko grać. Bo są naprawdę świetni, naprawdę. Tych jedenastu, którzy nie grają, są cholernie dobrzy. Ale z różnych powodów… czasem po prostu nie grają. I myślą: „Jestem tutaj, płacicie mi, jestem gotowy do gry, a ty mi mówisz, że nie mogę robić tego, co kocham najbardziej, czyli grać?”. Teraz powiedz mi, jak to rozwiązać. Mówisz im: „Nie, jest dobrze, trenujesz świetnie, wszystko okej”. I on sobie myśli: „To zagram w następnym meczu”. I co? Znów nie gra. I znów nie gra. Jak mają nie pojawiać się konflikty? To jest niemożliwe.
– Do kiedy widzę siebie na ławce? Nie wiem. Naprawdę nie wiem, ale nie sądzę, żeby to było... Nie wiem, bo możesz mieć wokół siebie świetne zespoły, które pomagają ci w różnych rzeczach. Wiem natomiast jedno: po tym etapie z City zrobię sobie przerwę, to jest pewne, to już postanowione, bardziej niż postanowione. Ile ta przerwa potrwa? Nie wiem. Rok, dwa, trzy, pięć, dziesięć, piętnaście — nie mam pojęcia. Ale wiem, że odejdę po tym etapie w City, bo muszę się zatrzymać i skupić na sobie, na swoim ciele, na... Po katalońsku mówi się badar. Badar, badar, badar… Marzę o tym, żeby po prostu się zatrzymać i patrzeć na krowy, kiedy przejeżdża pociąg. Mój dziadek tak mówił: „Patrzysz na mnie jak krowa, która patrzy na przejeżdżający pociąg”. Właśnie o to chodzi — trzeba się zatrzymać i patrzeć, jak rzeczy się dzieją. A potem… Potem przyjdzie życie. Nigdy nie myślałem, że zostanę trenerem, że pojadę trenować do Niemiec, do Anglii, że będę trenerem Barcelony ani że zagram w Barcelonie. Wydaje nam się, że my to wszystko kontrolujemy, ale to nieprawda. Na pewno wydarzy się coś, co nagle pojawi się na mojej drodze i zapytam siebie: „Chcę to zrobić czy nie?”. A jeśli nie, to zobaczymy, gdzie mnie poniesie. I myślę, że to właśnie mój plan na teraz: zatrzymać się. Po prostu zatrzymać. A co dalej — zobaczymy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze