Dlaczego trenerzy Realu Madryt często stawiają na gwiazdy zamiast na styl?
Real Madryt od lat stawia bardziej na indywidualne gwiazdy niż silnych trenerów, co widać zarówno w historii klubu, jak i w stylu gry opartym na talencie piłkarzy. Xabi Alonso próbuje to zmienić, wprowadzając bardziej taktyczne podejście i wymagając od zawodników, takich jak Mbappé i Vinícius, większego zaangażowania w grę zespołową. Choć początek jego kadencji przyniósł obiecujące sygnały, bolesna porażka z PSG pokazuje, że jego projekt wciąż stoi przed poważnymi wyzwaniami. Sytuację w ostatnich latach na łamach The Athletic analizuje Guillermo Rai. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego tekstu.

Xabi Alonso i Zinédine Zidane. (fot. Getty Images)
Kiedy mówimy o Realu Madryt, zwykle koncentrujemy się bardziej na piłkarzach niż na trenerach. W centrum uwagi znajduje się indywidualna błyskotliwość zawodników, a nie wizje taktyczne doskonalone na treningach. To głęboko zakorzeniona tendencja sięgająca co najmniej lat 50., kiedy to ówczesny prezes klubu, Santiago Bernabéu, zaczął ściągać największe gwiazdy światowego futbolu, jak Alfredo Di Stéfano, Ferenc Puskás czy Raymond Kopa. Zapoczątkowało to pierwszą złotą erę Królewskich – między 1956 a 1960 rokiem Real zdobył pięć Pucharów Europy z rzędu. Od tamtego czasu do dziś da się prześledzić tę samą filozofię – kontynuowaną także przez obecnego prezesa Florentino Péreza, który wielokrotnie podkreślał publicznie i prywatnie, że podąża śladami Bernabéu.
Nie oznacza to jednak, że zawsze dominował ten sam schemat. Były okresy odmienne, kiedy trenerzy próbowali iść pod prąd. Powołanie Xabiego Alonso na następcę Carlo Ancelottiego to kolejny przykład takiego zwrotu. Już podczas Klubowego Mundialu można było zauważyć, że Alonso obrał inną drogę – choć Real dotarł do półfinału, został tam rozbity przez Paris Saint-Germain 0:4. Dlaczego więc Real Madryt tak często stawiał na autorytet wielkich zawodników zamiast na silnych trenerów? I co to oznacza dla Alonso, który właśnie zaczyna budować swoją drużynę? Najlepszą ilustracją tej madryckiej preferencji wobec indywidualności kosztem systemu może być analiza najbardziej utytułowanych trenerów klubu.
„Siedem ostatnich Pucharów Europy Real zdobył z trenerami, którzy nie byli szczególnie taktyczni: z Vicente del Bosque, Zinédine'em Zidane'em i Carlo Ancelottim”, mówi Jorge Valdano, były napastnik Realu i reprezentacji Argentyny, a także były dyrektor generalny klubu, w rozmowie z The Athletic. „Pamiętam, jak pewnego razu zapytano Zidane’a, czy woli grać trójką czy czwórką obrońców. Odpowiedział, że to nie ma większego znaczenia. Dla niego najważniejsze były relacje między wielkimi piłkarzami, bo to właśnie atmosfera porozumienia między nimi tworzyła konkurencyjność, której szuka każdy trener. Metoda zawsze była poniżej talentu zawodników”.
Tradycyjnie w Realu to zarząd, a szczególnie prezes, miał decydujący wpływ na decyzje sportowe. Uważano, że trenerzy przychodzą i odchodzą, a tylko działacze mogą zapewnić długofalowy projekt. Jednak skutkiem tego była ograniczona swoboda trenerów w podejmowaniu decyzji – mniejsza niż w wielu innych klubach. W efekcie osoby obejmujące ławkę trenerską Królewskich często musiały wyróżniać się raczej umiejętnością dyplomacji niż wyrazistymi ideami. To wszystko odzwierciedlało się w stylu gry drużyny, który zazwyczaj opierał się na cechach poszczególnych zawodników, a nie wizji konkretnego trenera.
Podczas swojej drugiej kadencji w Realu sztab Carlo Ancelottiego często podkreślał, że zawodnicy rozwijają się, grając razem na boisku. Ich zdaniem współpraca pozwalała im jednocześnie błyszczeć indywidualnie i tworzyć spójną całość. Nie znaczy to, że taka strategia zawsze przynosiła efekty – zdarzało się, że działacze żałowali, iż oddali zbyt dużo władzy piłkarzom.
Po pierwszym odejściu Péreza z funkcji prezesa w 2006 roku, jego słowa: „Źle wychowałem tych piłkarzy” trafiły na okładkę dziennika MARCA. Był to drugi sezon z rzędu, w którym Real zakończył rozgrywki bez żadnego trofeum, mimo że miał w składzie takie gwiazdy jak David Beckham, Zidane czy Ronaldo. W tamtym sezonie do klubu powrócił Fabio Capello – po pracy w Milanie, Romie i Juventusie.
„Chciałem wprowadzić inny styl gry”, wspomina Capello sezon 2006/07 w rozmowie z The Athletic. „Pracowałem wtedy dużo nad taktyką. Zrozumiałem, że cały zespół musi przesuwać się razem – do przodu i do tyłu – żeby utrzymać równowagę. To nie był defensywny styl. Dziś wszyscy mówią, że trzeba biegać, pomagać sobie nawzajem – ale to właśnie robiłem. To bardzo proste. Zdecydowałem się sprzedać Ronaldo – i tak był kontuzjowany przez dwa i pół miesiąca. Próbowałem uczynić zespół bardziej kolektywnym, mniej opartym na jednostkach. Oba razy obejmowałem Real po okresach, w których niewiele wygrywał. Najważniejsze było dla mnie to, żeby drużyna była jednością”.
Podejście Capello pomogło Realowi zdobyć mistrzostwo Hiszpanii po czterech latach przerwy, choć w Lidze Mistrzów i Pucharze Króla zespół odpadł już w 1/8 finału. Mimo tytułu, Włoch został zwolniony zaledwie 11 dni po zakończeniu sezonu. Ówczesny dyrektor sportowy, Predrag Mijatović, tłumaczył to słowami: „Musimy zawsze szukać ludzi, którzy oferują coś więcej niż tylko wyniki”.
Alonso od momentu objęcia stanowiska przed Klubowym Mundialem wdraża zupełnie inne podejście. W wywiadzie dla DAZN po wygranym meczu 1/8 finału z Juventusem powiedział, że w trakcie sezonu słuchał Ancelottiego, który zwracał uwagę na problem z równowagą w zespole przy jednoczesnej obecności czterech gwiazd: Kyliana Mbappé, Viníciusa, Rodrygo i Jude’a Bellinghama. Alonso podkreślił zawodnikom, że muszą równie mocno angażować się w grę defensywną i wspólną pracę na boisku.
Jedna z osób z otoczenia zawodnika drużyny zastanawiała się, czy taka intensywność i konkretne wymagania będą „do utrzymania” w dłuższej perspektywie – i czy najwięksi piłkarze będą mieć wystarczająco pokory, by w pełni zaakceptować wszystkie założenia Alonso. W pewnym sensie podobna sytuacja miała już miejsce w sezonie 2012/13 – ostatnim roku José Mourinho w roli trenera Realu, kiedy Alonso był jeszcze zawodnikiem Królewskich.
Mourinho ukształtował drużynę na własne podobieństwo: stawiał na wysoki pressing, bardzo bezpośredni styl gry i całkowitą kontrolę nad szatnią. Choć rok wcześniej zdobył mistrzostwo Hiszpanii, bijąc rekord 100 punktów i 121 zdobytych bramek (rekord punktów wyrównała rok później Barcelona), to jego wymagające metody doprowadziły ostatecznie do poważnego rozłamu wewnątrz zespołu. Sergio Ramos, Pepe, Cristiano Ronaldo i Iker Casillas nie zgadzali się z metodami Mourinho i zaczęli dystansować się od trenera. Sytuacja była szczególnie widoczna podczas finału Pucharu Króla przegranego z Atlético Diego Simeone – to był ostatni mecz Portugalczyka, zakończony wyrzuceniem z ławki w 75. minucie. Po tym, jak został odesłany na trybuny, to sami piłkarze zaczęli z ławki wydawać instrukcje swoim kolegom.
Innym przykładem był Rafa Benítez, który przejął drużynę dwa lata po odejściu Mourinho. Jedna z anegdot, która najlepiej oddaje jego sytuację, dotyczy Luki Modricia – według hiszpańskiej prasy Benítez miał zabronić Chorwatowi uderzać piłkę z fałsza, bo rzekomo nie był to skuteczny sposób rozegrania.
Benítez zaprzeczył tym doniesieniom w wywiadzie dla Cadena SER w 2023 roku: „Powiedziałem mu jedynie, że przy zagraniach na trzy metry nie musi uderzać piłki zewnętrzną częścią stopy, bo ta nabiera rotacji. Luka robi to fenomenalnie, ale przy dłuższych podaniach – 15, 20 czy 30 metrów”.
Benítez nie zagrzał długo miejsca – szybko został zastąpiony przez Zinédine’a Zidane’a, który awansował z drużyny rezerw, Castilli, na stanowisko pierwszego trenera w 2016 roku.
Jak więc zawodnicy zareagowali na metody Alonso?
Mbappé i Vinícius byli w minionym sezonie tymi, którzy mieli największe trudności z zaangażowaniem w grę bez piłki. Podczas turnieju w Stanach Zjednoczonych pojawiły się jednak pierwsze oznaki zmiany. Zarząd klubu określił przyjście trenera z Kraju Basków jako „zmianę cyklu”. Sam Alonso mówił podczas swojej prezentacji dokładnie to, co kibice chcieli usłyszeć – że jego drużyna będzie „przekazywać energię i emocje”.
„Ponieważ piłka nożna staje się coraz bardziej taktyczna, oto jesteśmy w Realu Madryt, gdzie trenerem zostaje Xabi Alonso, człowiek o bardzo, bardzo jasnej wizji gry, bez wątpienia ukształtowany przez czas spędzony w Bayernie Monachium i przez pracę z Guardiolą. Wszystkie drużyny, które w ostatnich latach próbują dominować na arenie międzynarodowej, coraz większe znaczenie przypisują trenerowi, a nie piłkarzom. Xabi będzie musiał rywalizować z takimi postaciami jak Mbappé, Vinícius i inni, którzy mają ogromny status. Ale zatrudnienie Xabiego to decyzja o większym wpływie kolektywu”, mówi Valdano.
Wszystko wskazywało na dobry kierunek – aż do bolesnej porażki w półfinale z PSG. A Real potrzebuje, by ten projekt wypalił, zwłaszcza że właśnie zakończył sezon bez żadnego istotnego trofeum po raz pierwszy od czterech lat. Czy jednak podejście Alonso zaprowadzi go do grona wielkich trenerów Realu – jak Zidane czy Ancelotti – czy też podzieli los Mourinho lub Beníteza? Tego jeszcze nie wiadomo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze