Prezes Liverpoolu: Szanujemy fakt, że Trent zdecydował się odejść i nic dziwnego, że Real jest zachwycony
Tom Werner udzielił wywiadu dla Liverpool Echo. Prezes opowiadał o Arne Slocie, historycznych wydatkach transferowych, odejściu Trenta i przyszłych planach Fenway Sports Group dotyczących Anfield.

Tom Werner. (fot. Getty Images)
– To ekscytujący moment, ale każdego dnia budzimy się z tą samą myślą – używam ciągle słowa „nieustępliwi”. Chcemy zdobywać kolejne trofea, nie chcemy tylko doceniać tego, co już osiągnęliśmy. Jesteśmy głodni dalszych sukcesów, a ekscytujące jest to, że liga jest niesamowicie konkurencyjna i wiemy, że to będzie trudny sezon.
– Na Balu Fundacji LFC w zeszłym miesiącu Jürgen mówił, jak bardzo wyczerpująca jest ta praca. W Liverpoolu tak naprawdę niewiele robił poza codziennym wstawaniem, jazdą na trening lub na Anfield, całodzienną pracą i późnym powrotem do domu. Widziałem, jaką cenę płacił za tę pracę i ponieważ uważam go za bliskiego przyjaciela, wiem, że ludzie często myślą o byciu menedżerem głównie przez pryzmat weekendowych meczów, ale ta rola jest o wiele bardziej złożona. Trzeba być liderem akademii, asystentów, całego sztabu, fizjoterapeutów, lekarzy i oczywiście kibiców. Dochodzi do tego jeszcze szersza społeczność futbolowa i media. Oczywiście chciałbym, żeby Jürgen został, ale jako przyjaciel byłem też pełen szacunku dla wszystkiego, co zrobił. Doceniłem, że chciał odejść w uporządkowany sposób – najpierw poinformować nas, potem drużynę, a na końcu kibiców. Po początkowym rozczarowaniu powiedzieliśmy więc: „W porządku, zaczynamy nowy rozdział”.
– Potraktowaliśmy to jako szansę. To, co wyróżnia Arne, to jego autentyczność. Nie próbuje być kolejnym Jürgenem Kloppem czy Pepem Guardiolą – on jest sobą i podchodzi do klubu w sposób szczery i przemyślany. Potraktowaliśmy to jako okazję do przekształcenia struktury sportowej, powrotu Michaela Edwardsa, dania większych kompetencji Michaelowi i Richardowi – wiedzieliśmy, że są do tego zdolni – i rozpoczęcia nowego etapu. Nie uważam, że jest tylko jeden sposób na odniesienie sukcesu, ale miałem – i mieliśmy – zaufanie, że to szansa i że Michael sobie poradzi. John (Henry), Mike (Gordon) i ja czytaliśmy wszystkie raporty o różnych kandydatach, ale mogę powiedzieć, że praca włożona w znalezienie Arne była naprawdę imponująca i to był pierwszy wybór Michaela i Richarda. Zrobili porządny research, dokładnie przeanalizowali jego przeszłość, przeprowadzili z nim dobre rozmowy i od początku to on był ich faworytem. Ja wcześniej go nie znałem, ale mieliśmy zaufanie, że ich przemyślane podejście przyniesie efekty. Niewielu wierzyło, że od razu wygra Premier League, ale byliśmy przekonani, że będziemy w czołowej czwórce.
– Trzeba też uczciwie przyznać, że Jürgen zostawił klub w bardzo dobrej kondycji. Arne nie czuł potrzeby sprowadzania trzech czy czterech nowych zawodników – uważał, że zespół ma wystarczająco dużo talentu, by odnieść sukces. Jego wkład – co wszyscy mogliśmy zobaczyć – polegał raczej na próbie ulepszenia metod treningowych i strategii. Wniósł do drużyny swoją osobowość i trafnie zidentyfikował problemy. Wszyscy komentowali, jak niewiele kontuzji mieliśmy w tym sezonie – może to po części kwestia szczęścia, ale na pewno był to też obszar, na który zwróciliśmy uwagę. Nasz skład był przez większość sezonu zdrowy.
– Jürgen był niesamowicie charyzmatyczny i niemalże wyjątkowy pod tym względem. Arne jest spokojniejszy, ale bardzo pewny siebie – i to imponujące połączenie. Ma ogromną wiarę w siebie, ale też bardzo ufa ludziom wokół. Miał pełne zaufanie, że Richard Hughes i Michael zrobią to, co potrafią najlepiej – podobnie jak piłkarze. Nie powiedziałbym, że to był wybór „spoza głównego nurtu”, ale dziś łatwo stwierdzić, że to była dobra decyzja – choć już wtedy byliśmy o niej przekonani. Jeśli zapytasz zawodników, jak układa się współpraca z Arne, mogliby mieć do niego podejście na zasadzie „pokaż, co potrafisz”, ale zaufali mu. Pracował z nimi indywidualnie i wielu z nich poprawił jako piłkarzy.
– Każde okno transferowe to masa szumu, prawda? W zeszłym roku dużo mówiło się o tym, że nie wydaliśmy 100 milionów funtów na nowego zawodnika, ale Arne uznał, że lepiej popracować z kadrą, którą ma. Teraz czuje, że dobrze byłoby wprowadzić nowe twarze – i jeśli Wirtz okaże się choć w połowie tak dobry, jak mówią media i analitycy, to będzie to świetny ruch! To ekscytujące i mam nadzieję, że za rok będziemy mogli powiedzieć, że to była właściwa decyzja – bardzo na to liczę. My, jako Fenway Sports Group, nie mieszamy się w tego typu decyzje. Mamy pełne zaufanie do Richarda i Arne – wiemy, że są bardzo ostrożni i jeśli coś rekomendują, to ich wspieramy. W pewnym momencie uznaliśmy, że nasza oferta była bardzo hojna – gdyby Bayer Leverkusen chciał 20% więcej, być może nie bylibyśmy w stanie tego zrealizować. Niczego nie bierzemy za pewnik, ale Wirtz był najlepszym zawodnikiem Bundesligi w zeszłym sezonie – teraz jednak czeka go nowe wyzwanie i nowa szansa w Premier League. Takie transfery, jak Virgil van Dijk czy Alisson Becker, były kluczowe dla naszych sukcesów, ale mam wystarczająco dużo doświadczenia, by wiedzieć, że trzeba ufać ludziom podejmującym decyzje – choć nie zawsze wszystko wychodzi idealnie, a konkurencja jest duża.
– Uważam, że trzeba być nieustępliwym. Z własnego doświadczenia – bo jestem w sporcie od dawna, od kiedy w 1990 roku przejąłem San Diego Padres – wiem, że powtórzenie sukcesu jest niesamowicie trudne, nie tylko w piłce nożnej, ale w każdym sporcie. Jednym z zagrożeń jest trzymanie się tego samego składu – dlatego ważne jest, by odświeżać chemię drużyny, wprowadzać nowe twarze. Myślę, że strategia Arne’a jest właściwa i mam nadzieję, że za rok będziemy mogli powiedzieć, że wszystko zrobił jak trzeba. Ale naprawdę uważam, że nowe twarze były potrzebne.
– Szanujemy fakt, że Trent zdecydował się odejść. Ostatnio opowiadałem komuś historię z ostatniego weekendu sezonu, kiedy spotkałem się z Trentem i Billym [Hoganem, dyrektorem generalnym]. Chciałem mu osobiście powiedzieć, że jako klub jesteśmy i byliśmy wdzięczni za wszystko, co zrobił. Pokazał mi zdjęcie, na którym ma siedem lat – był wtedy dzieciakiem w akademii – i mam do niego ogromny sentyment za wszystko, co osiągnął. Nadszedł czas, by on poszedł dalej, a my musimy go zastąpić. Życzymy mu powodzenia i rozumiem emocje kibiców, którzy byli rozczarowani – my też byliśmy – ale te uczucia przyćmiewają moje wspaniałe wspomnienia związane z Trentem. Nigdy nie zapomnę tego podania, tego rozegrania rzutu rożnego przy czwartym golu przeciwko Barcelonie. To było czyste mistrzostwo – jako kibic piłki nożnej, oglądając niektóre z jego asyst, te podania na ponad 30 jardów w konkretne miejsce, które kończyły się bramką… nic dziwnego, że Real Madryt jest zachwycony!
– Czujemy, że teraz nasza struktura jest mniej więcej odpowiednia. Chcielibyśmy jeszcze trochę dopracować organizację zaplecza. Rozbudowujemy klubowy sklep na Anfield i nie ukrywamy, że chcemy generować więcej przychodów – im większe przychody, tym więcej można zainwestować w zespół i wyniki sportowe. Gdy graliśmy z Newcastle w Pucharze Ligi, to oni dominowali – i tak naprawdę jest pięć lub sześć drużyn, które mogą zdobyć tytuł w przyszłym sezonie. Ale mamy nadzieję, że to my uniesiemy trofeum w maju. A tutaj, w tym pokoju, jest jeszcze miejsce na jedno…
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze