Remis z przeszłości na początek przyszłości
Orfeo Suárez, redaktor naczelny działu sportowego w Madrycie i felietonista dziennika El Mundo, podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat pierwszego spotkania Królewskich na Klubowym Mundialu.

Fede Valverde. (fot. Getty Images)
Najlepsze, co można zrobić z tym debiutem, to o nim zapomnieć i zacząć od nowa – choć wszystko wskazuje na to, że na dobry początek trzeba będzie poczekać do zakończenia Klubowego Mundialu. Nie bez powodu Xabi Alonso chciał dołączyć dopiero po turnieju. Wszystko, co chce wdrożyć, wymaga czasu, treningów i – jeśli to możliwe – nie takich odbywających się w piekielnym upale, jak ten w Miami. Problem w tym, że prosić o czas w Realu Madryt to jak prosić o gwiazdkę z nieba. Niemożliwe.
Początek meczu przypominał Real z końcówki ery Ancelottiego, aż w drugiej połowie drużyna ożywiła się po wejściu Ardy Gülera i – zapewne – kilku słowach od trenera. Nawet gol padł w dobrze znany sposób: po kontrataku, który Królewscy rozgrywają instynktownie, bez konieczności ćwiczenia. Real biega, nie zastanawiając się. Tym, co naprawdę trzeba ocenić, jest to, co zrobi, gdy zacznie grać zgodnie z myślą nowego trenera. Na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać.
Presja ciąży na jego barkach, czego dowodem była próba ustawienia wysokiego pressingu przy wyprowadzaniu piłki przez Al-Hilal. Gdy rywal ją przełamywał – pojawiał się chaos. Zupełnie jak wcześniej. Xabi Alonso mówi, że chce, aby Jude Bellingham był bardziej pomocnikiem, czyli grał głębiej. W Miami nie było jednak widać, jak miałoby to wyglądać w praktyce.
Więcej zadań typowych dla pomocnika wykonywał Dean Huijsen, autor najlepszych prostopadłych podań przy wyprowadzaniu piłki. W kontekście ogólnego marazmu jego występ można uznać za obiecujący debiut. Problem w tym, że to środkowy obrońca – a formacja defensywna, której był częścią, zagrała słabo. I nie tylko przez rzut karny sprokurowany przez Raúla Asencio – cała linia była bezradna wobec kombinacyjnych akcji Al-Hilal na początku spotkania. Saudyjski zespół to dużo lepsza drużyna, niż chcieliby przyznać ci, którzy z góry lekceważą tamtejszy futbol. Simone Inzaghi pracuje z nią równie krótko, co Alonso z Realem. W przeciwieństwie do Huijsena, première Trenta Alexandra-Arnolda była bezbarwna. Głębia jego gry ma dopiero nadejść. Po przeciwnej stronie boiska coraz wyraźniej widać, że potrzebny jest nowy zawodnik – czy to Álvaro Carreras, czy ktoś inny.
Wejście Gülera przesunęło Tchouaméniego do linii obrony – manewr znany już z przeszłości, ale też dowód, że trener, były pomocnik, rozumie, gdzie trzeba szukać impulsu dla gry Realu. W tym fragmencie meczu zabrakło tylko goli – nie tylko tego niewykorzystanego przez Fede Valverde z rzutu karnego. Trudno powiedzieć, czy znalazłby je Mbappé, który miał przeziębienie. Swoją okazję wykorzystał za to Gonzalo, co już stanowi pewną różnicę względem przeszłości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze