Pożegnanie z „ojcem” Ancelottim i jego „spokojną metodą” w Realu Madryt
Szkoleniowiec żegna się dziś z Bernabéu jako najbardziej utytułowany trener w historii klubu. 15 trofeów w dwóch etapach (2 153 dni) i druga kadencja pełna odbudowy i sukcesów.

Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Aby wyjaśnić swój sposób budowania relacji z piłkarzami, Carlo Ancelotti często posługuje się opowieścią, w której główną rolę grają dwa konie. W historii, którą Włoch przez lata powtarzał każdemu zainteresowanemu jego stylem przywództwa, jeden właściciel staje za koniem i uderza go batem, by ten przeskoczył przez przeszkodę. Drugi kładzie przy ogrodzeniu marchewkę i w ten sposób skłania konia do skoku. „Jeśli zawsze używasz bata, koń czasem zamiast skoczyć, kopnie” – tłumaczy Ancelotti. I to właśnie w tej refleksji narodził się, dwanaście lat temu, i dziś na Bernabéu dobiega końca, jego słynny „miesiąc miodowy” z Realem Madryt, jak sam to określa, opisuje El Mundo.
„Piłkarze muszą czuć się komfortowo” – to był jego główny postulat. Budować relację poprzez marchewkę, nie przez bat. Być trenerem i przyjacielem, dla wielu w Valdebebas wręcz „ojcem”, tworząc więź opartą na zaufaniu, która zespół zamieniła w rodzinę. Taką, do której dzwonisz, żeby zapytać, jak się czują. Na tym zasadzał się sukces Ancelottiego w jego drugiej kadencji, podkreśla El Mundo.
Dziś trener żegna się z Chamartín jako najbardziej utytułowany szkoleniowiec w historii klubu. 15 zdobytych trofeów, w tym trzy Puchary Europy, stawia go przed legendarnym Miguelem Muñozem. To osiągnięcie było trudne do przewidzenia w 2021 roku, kiedy zadzwonił do José Ángela Sáncheza, dyrektora generalnego Realu, z pytaniem: „Co słychać?” i prośbą o wypożyczenie jakiegoś zawodnika do Evertonu. Po dwóch minutach rozmowy Ancelotti zorientował się, że może wrócić do Madrytu, przypomina El Mundo.
Minęło sześć lat od jego odejścia w 2015 roku, ale „spokój” i „klasa”, z jaką się wtedy pożegnał – jak wspominają w Valdebebas – pozostawiły mu otwarte drzwi. Wykorzystał to. Dziś odchodzi ponownie, dokładnie 24 maja – 25 maja 2015 ogłoszono jego rozstanie z klubem. Daty, które wyznaczają wieczne dziedzictwo – nie tylko za sprawą wyników, ale i sposobu, w jaki je osiągnął.
„Mój ojciec nigdy się nie złościł”
Ancelotti pojawił się w Madrycie w 2013 roku, zastępując wojowniczego Mourinho, który nie zdołał podbić Europy. Wrócił w 2021, po pustych latach Lopeteguiego, Solariego i wyczerpującej drugiej kadencji Zidane’a. Ancelotti przyniósł ze sobą spokój i równowagę, które towarzyszyły mu przez 2 153 dni jego podwójnego panowania. „Spokojną metodę wyniosłem z dzieciństwa, od mojego ojca Giuseppe, mojego pierwszego wielkiego lidera. Mój ojciec nigdy się nie złościł” – opowiada Carletto.
Zachowanie tria Casemiro–Modrić–Kroos, mimo że wielu domagało się zmian po niepowodzeniach z 2019 i 2020 roku, przyniosło Realowi triumf w Lidze Mistrzów w 2022. Wzmocniło to także młode talenty, takie jak Vinícius, Rodrygo, Valverde czy Camavinga. W międzyczasie Włoch spokojnie przeprowadził odejścia, które mogły być bolesne: Ramosa, Varane’a, samego Casemiro, Bale’a, Marcelo, Isco czy Benzemy – graczy, którzy stanowili fundament trzech kolejnych zwycięstw w Lidze Mistrzów. Praktycznie nie odczuto ich braków, bo w 2024 roku znów zdobył „uszatka”, zwraca uwagę El Mundo.
Ancelotti potrafił wygrywać, jednocześnie odbudowując Real, którego planowanie leżało w rękach Florentino Péreza i José Ángela Sáncheza. Klub to doceniał do samego końca – nawet w tym sezonie, w którym niemal wszystko poszło nie tak. I znów wracamy do motywu rodziny. Włoch nigdy publicznie nie narzekał na brak transferów, wspomniał jedynie o „braku równowagi” w składzie. Nie atakował też swoich zawodników mimo wyraźnych braków w defensywie. Zawsze bronił Viníciusa w każdej kontrowersji. Może i jego piłkarze potrzebowali czasem bata w tym sezonie, ale gdyby Ancelotti po niego sięgnął, nie byłby sobą, stwierdza El Mundo.
„Nie jestem smutny. Jestem bardzo szczęśliwy. Kończy się bardzo ważny etap mojej kariery. Starałem się dać z siebie wszystko dla tego klubu. Odchodzimy szczęśliwi. Prędzej czy później ten dzień musiał nadejść i jestem wdzięczny wszystkim, którzy ze mną pracowali w tym czasie”, powiedział w piątek na konferencji prasowej przed meczem z Realem Sociedad. „To był piękny czas, pełen serdeczności, pomocy, z możliwością trenowania wspaniałych piłkarzy. Wszystko się udało”, podkreślił włoski szkoleniowiec.
I tak, w swoim stylu, ze spokojem, przeżył te nietypowe tygodnie – z ustaleniem umowy z Brazylią, z milczeniem Realu na temat jego przyszłości, przerwanym dopiero w piątkowy poranek, i z nieuchronnym nadejściem Xabiego Alonso. Po 2 153 dniach, ustępując jedynie Juanowi de Cárcerowi (2 190 dni w latach 1920–1926), Arthurowi Johnsonowi (3 652 dni w latach 1910–1920) i Miguelowi Muñozowi (5 019 dni w latach 1960–1974), spokojny człowiek odchodzi, podsumowuje El Mundo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze