Jacobo Ramón dowodem presji Realu Madryt i strachu Ancelottiego przed „spaleniem” wychowanków
Włoch nie stawia na graczy z La Fábriki, a – jak sam tłumaczy wewnątrz klubu – w niektórych przypadkach robi to, by ich nie wystawiać na zbyt dużą presję.

Jacobo Ramón. (fot. Getty Images)
W trakcie swojej przygody z Realem Madryt Carlo Ancelotti wielokrotnie spotykał się z zarzutami, że nie stawia na wychowanków. W sytuacjach awaryjnych włoski trener wolał przestawiać na inne pozycje zawodników pierwszego zespołu, a ci nieliczni, którym udało się zadebiutować pod jego wodzą, nie potrafili na dłużej zaistnieć w jego rotacji. Wyjątkiem od tej reguły jest Raúl Asencio, opisuje Relevo.
Taka polityka opiera się na założeniu, którego boleśnie doświadczył Jacobo Ramón w meczu przeciwko Celcie Vigo. Środkowy obrońca, jeden z najlepszych piłkarzy Castilli i jeden z najwyżej ocenianych stoperów La Fábriki – zarówno w samej Valdebebas, jak i poza nią – poczuł na własnej skórze presję Santiago Bernabéu. Wszedł na boisko w 67. minucie przy komfortowym wyniku 3:0, lecz zaledwie kilka minut później rywale doprowadzili do stanu 3:2 i zaczęli grozić wyrównaniem, zauważa Relevo.
Jacobo nie popełnił większych błędów, ale odczuł intensywność i tempo gry w Primera División. W obronie ucierpiał na skutek ogólnego spadku koncentracji drużyny i został wystawiony na próbę przez stadion i kibiców, którzy nie wybaczają potknięć. Z tego powodu część winy za stracone bramki przypisano właśnie 20-letniemu debiutantowi, który potem stał się ofiarą hejtu w mediach społecznościowych. Spadła na niego fala nieuzasadnionej krytyki i kpiących memów, mimo że nie ponosił odpowiedzialności za nerwową końcówkę spotkania, donosi Relevo.
Cała sytuacja tylko utwierdziła Ancelottiego w słuszności jego podejścia, które wyraźnie komunikuje wewnątrz klubu, choć na zewnątrz przysparza mu wielu przeciwników. Choć zawsze stawiał na piłkarzy z pierwszego zespołu ze względu na hierarchię, to unika sięgania po wychowanków głównie z obawy, że mógłby ich „spalić”. Taki przekaz pojawiał się na wewnętrznych spotkaniach – Ancelotti dobrze wie, że piętno nieudanego występu w barwach Realu Madryt może się okazać obciążeniem psychicznym, które zmienia bieg kariery, informuje Relevo.
Nie wszyscy jednak rozumieją to podejście – nawet w samym Valdebebas, gdzie zachęcano go do częstszego korzystania z młodzieży. Rafa Marín, Nico Paz, Chema, Gonzalo… to zawodnicy, którzy przeszli przez jego ręce, ale nigdy nie otrzymali regularnych szans. Wręcz przeciwnie – pojawiali się na boisku sporadycznie lub byli wzywani wyłącznie na treningi. Ta nadmierna ostrożność Ancelottiego sprawiła, że niemal wszyscy odeszli z klubu w poszukiwaniu minut, zwraca uwagę Relevo.
Na szczęście nikt nie ma wątpliwości co do potencjału Jacobo i innych wychowanków, którzy są coraz bliżej pierwszego zespołu. Klub jednak nie postrzega tego jako problemu – dla władz akademia to raczej projekt ekonomiczny niż sportowy. Chodzi o to, by wychować jak najlepszych zawodników i sprzedać ich z zyskiem. Jeśli któryś z nich faktycznie zasługuje na powrót, musi to udowodnić. Jedno jest pewne – przy Ancelottim i jego podejściu do młodzieży droga na szczyt jest znacznie trudniejsza, podsumowuje Relevo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze