Advertisement
Menu
/ liverpoolfc.com

Carragher: Alexander-Arnold wybrał bycie rywalem

Jamie Carragher zamieścił swój komentarz w sprawie odejścia Trenta Alexandra-Arnolda z Liverpoolu. Media są pewne, że Anglik trafi teraz do Realu Madryt. Poniżej przedstawiamy pełny komentarz legendy The Reds w tej sprawie.

Foto: Carragher: Alexander-Arnold wybrał bycie rywalem
Trent Alexander-Arnold. (fot. Getty Images)

20 lat temu w szczytowym momencie mojej kariery udzieliłem wywiadu Geoffowi Shreevesowi ze Sky Sports, który zasugerował mi, że może to czas na pomyślenie o dołączeniu do „większego” klubu. Zapytałem: kto jest większy od Liverpoolu? Geoff zdziwił się moją odpowiedzią. Dodałem: „Większy, że ma więcej pieniędzy? Nie obchodzi mnie to. Jeśli uporządkujemy rzeczy w tym klubie, będziemy z powrotem na szczycie”. Nie chciałem wypaść zarozumiale w tej odpowiedzi. Nie było też wtedy dla mnie ofert, jakie dostawali Steven Gerrard czy Michael Owen. Chodziło wtedy i dzisiaj chodzi o to, że gdy zostajesz filarem w klubie o pozycji Liverpoolu, to już jesteś na szczycie tej gry. Dla mnie jako Scousera nie ma nic większego ani lepszego.

Fakt jest taki, że Liverpool „uporządkował rzeczy” od czasu tamtej wypowiedzi, wygrywając wielkie trofea i dlatego kibicom trudno zaakceptował decyzję Trenta Alexandra-Arnolda o dołączeniu do Realu Madryt.

Opuszczenie Liverpoolu nie jest łatwe ani nie powinno być łatwe. Wszyscy znamy piłkarską piramidę, a prestiż Realu i Barcelony umieścił ich na jej szczycie już dawno temu. Potem masz grupę wielokrotnych zdobywców Pucharu Europy, jak Milan, Liverpool, Bayern, Inter czy United, stale walczących o pozycję ze wzlotami i upadkami, ale zawsze zdolnych do przyciągnięcia topowych piłkarzy i trenerów.

Piłkarze uważający, że są na tyle dobrzy, iż ustabilizowali swoje pozycje ikon w tych historycznych klubach, mogą uznać, że pozostaje im tylko jeden mały krok z przejściem do największego na świecie, ale zrobienie takiego ruchu ciągle jest ryzykowne. Zysk w krótkim okresie może oznaczać poświęcenie dziedzictwa pozostawionego po karierze i chociaż słowa o byciu częścią rodziny mogą wydawać się utartym frazesem, to są one prawdą, gdy jesteś kochany przez kibiców największych i najbardziej historycznych klubów.

Jest wiele przykładów z naprawdę wielkimi piłkarzami, którzy zaoferowali doskonały poziom w każdym klubie, ale nie czuli się potem z nikim w jakkolwiek sposób związani emocjonalnie. Nie ma tu stwierdzenia, że coś jest dobre czy poprawne. Po prostu tak to wygląda, bo kibice zawsze rozróżnią między tymi wydającymi się stawiać na pierwszym miejscu swój klub w walce z supermocą Realu Madryt oraz tymi, których oskarżono o myślenie tylko o swojej karierze.

Oczywisty przykład to Owen. Jego relacja z kibicami z trybuny The Kop złamała się po opuszczeniu Anfield. Paul Ince to inny przykład po opuszczeniu Manchesteru United. Ja bym stwierdził, że Ince był tak samo ważny dla rozwoju United Fergusona jak Roy Keane. Obaj byli wspaniałymi pomocnikami, ale tylko jednego uznaje się za „Mr Manchester United”. Gdy myślisz o Garym Linekerze, pamiętasz raczej legendę Anglii bardziej niż kochanego zawodnika topowych klubów, jak Everton, Barcelona czy Tottenham.

Jak już pisałem w grudniu, z wychowankami jest jeszcze trudniej. Real Madryt to jeden z zaledwie dwóch klubów, które wygrały więcej Pucharów Europy niż Liverpool, więc gdy topowej klasy wychowanek wykonuje taki ruch, u lokalnych fanów powstaje kipiąca złość. Próbują oni oddzielić siebie od „jednego ze swoich” i nie zamierzają myśleć, że gdzieś indziej jest coś lepszego lub większego.

Możesz powiedzieć, że to nie jest w porządku, że to jest naiwne czy że to są urojenia. Gdy próbuję to tłumaczyć, ludzie na mnie naskakują i mówią, że nie można tak myśleć i że należy życzyć Trentowi wszystkiego najlepszego w jego nowej przygodzie. Mówi się fanom Liverpoolu, że ich reakcja jest bardziej oparta na emocjach niż rozsądku. Moja odpowiedź brzmi: kto jest tak naprawdę naiwny i ma urojenia, gdy analizuje, jak fani powinni czuć się przy takich transferach?

Czy Manchester United byłby szczęśliwy, gdyby Giggs lub Scholes w szczycie kariery odeszliby do Realu Madryt? Czy Chelsea życzyłaby wszystkiego najlepszego Terry'emu, gdyby ten podążył do Hiszpanii za Mourinho? Jak czuliby się fani Arsenalu, gdyby Saka powiedział, że chce spełnić życiową ambicję założenia białej koszulki na Bernabéu? „Ci chłopacy nigdy by tego nie zrobili”, to przewidywalna odpowiedź.

I czy to nie jest tu główna kwestia? Piłkarze są kochani jeszcze bardziej, gdy naprawdę czują to, co mówią w słowach o tym, że nie chcą grać dla nikogo innego. Gdy ten wizerunek wychowanka żyjącego marzeniem staje się iluzją, to ludzie są rozczarowani.

Giggs i Scholes zawsze będą podziwiani w United jako członkowie „Class of 92”, którzy nigdy nie pomyśleli o odejściu, a jednocześnie David Beckham jest oceniany jako ktoś z planem na karierę i wystarczającym błyskiem, by go zrealizować. Nie ma tu dobrej i złej odpowiedzi. Różni zawodnicy mają różne charakterystyki i ambicje. Fani Liverpoolu nie myśleli, że Trent widział swoją drogą w sposób, w jaki widzieli ją Owen czy Beckham, bo on powiedział, że jego marzeniem było zostanie kapitanem klubu i podążanie za swoim bohaterem Gerrardem.

Fani oczywiście będą wściekli. Liverpool celuje w wygranie większej liczby Premier League i Lig Mistrzów. Cokolwiek to podważa, staje się zagrożeniem. Możesz się nie zgadzać albo nie wierzyć w nastawienie na rywalizację po utracie gwiazdy, ale właśnie to czyni z Liverpoolu klub odnoszący sukcesy i nie inaczej jest w Realu, Bayernie, Barcelonie czy Manchesterze United.

Poprzez odejście Alexander-Arnold utrudnia swojemu własnemu klubowi wygranie 21. mistrzostwa Anglii oraz 7. Pucharu Europy. To musi rozbudzić emocje. Trent jako zdobywca Ligi Mistrzów i dwukrotny mistrz Anglii zawsze będzie legendą Anfield. Jego szybko wykonany rożny z Barceloną w półfinale Ligi Mistrzów w 2019 roku nie może być wymazany z historii, jak te dwa gole Owena przeciwko Arsenalowi w finale Pucharu Anglii w 2001 roku. Jego wkład nigdy nie będzie umniejszany.

Bardzo podoba mi się to, że urodzony w Liverpoolu chłopak radzi sobie na tyle dobrze, że zagra dla Realu Madryt. Część mnie myśli „dobra robota”, ale element rywalizacji wewnątrz mnie myśli też, że zamiana czerwieni Liverpoolu na biel Realu Madryt oznacza, że on wybrał bycie rywalem. To sprawia, że następnym razem otrzyma w Merseyside takie samo przyjęcie, jak Luis Suárez w koszulce Barcelony.

Po poniedziałkowym ogłoszeniu bezwarunkowe wsparcie od The Kop dla Alexandra-Arnolda zniknęło. Tak to musi wyglądać w największych klubach. Mistrzowie Premier League i europejscy giganci nigdy nie będą szczęśliwi, że jeden z ich najlepszych zawodników dołączył do Realu Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!