Cristiano: Szczerze myślę, że jestem najlepszy w historii, nigdy nie widziałem nikogo lepszego od siebie
Cristiano Ronaldo udzielił wywiadu swojemu przyjacielowi, Edu Aguirre. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi Portugalczyka z tej rozmowy.

Cristiano Ronaldo. (fot. X)
– Al-Nassr? W Arabii czuję się bardzo dobrze, miną niedługo dwa lata i bardzo podoba mi się to doświadczenie. Lubię tu mieszkać, mojej rodzinie również. W moim życiu zawsze miałem wyzwania – odkąd w wieku 12 lat wyjechałem z Madery. Wielkie wyzwania mnie nie onieśmielają, lubię je. Wyjazd do Arabii to nie było to samo, co gra w Europie, ale nie spędzało mi to snu z powiek. Wiedziałem, jaka jest tu liga, w futbolu wiadomo wszystko. To był inny kierunek w moim życiu i bardzo mi się podoba. Wyszedłem z domu jako młody chłopak, widziałem różne kraje, kultury… dlatego dla mnie to nie było trudne. Wystarczy, że mam przy sobie rodzinę, dzieci i Georginę. Potrzebuję wszystkiego, co rodzina może mieć, by czuć się dobrze: edukacji, bezpieczeństwa, dobrych szkół, dobrego domu… Częścią mojego życia jest futbol, a jeśli futbol idzie dobrze, moja rodzina też jest szczęśliwa. Gdy podjąłem decyzję o przyjeździe, nie myślałem, że liga tak szybko się rozwinie, ale wiedziałem, że w ciągu roku czy dwóch będzie na topie, tak jak teraz. Ludzie nie wiedzą, a i tak oceniają i mówią za dużo. Szkoda mi tego, bo to inna rzeczywistość, gdy ludzie mówią o Arabii, a gdy mówią o Stanach Zjednoczonych. MLS to gorsza liga? Oczywiście, ale ponieważ to Arabia, to się ją lekceważy. Ale wiem, że ludzie nie wiedzą, o czym mówią… Już samo to, kto tu gra, powinno być powodem do docenienia tej ligi.
– Wciąż wstaję z chęcią, by trenować i grać mecze. Może odrobinę mniejszą niż kiedyś, ale to moja pasja, lubię to, co robię. To trudne, ale idę. Myślisz, że codziennie mam ochotę iść na siłownię? Nie, ale mam zobowiązania i idę.
– Hiszpania to mój dom, moje dzieci tam dorastały. To miejsce, gdzie byłem najszczęśliwszy pod względem piłkarskim, zawsze będę miał Real w sercu. Zrobiłem tam piękne rzeczy i ludzie o nich nie zapominają. Wciąż strzelam gole, wykonuję swoje cieszynki… ludzie to przeżywają. Wracam do domu, a Mateo ogląda YouTube’a, patrzy na piłkarzy. Lubi Bellinghama, lubi Camavingę, Mbappé… i droczy się ze mną, mówiąc, że są lepsi ode mnie.
– Odejście z Realu? Chciałem nowego etapu, tamten był już zamknięty. Potrzebowałem innej motywacji. To mnie nie wyczerpało, powiedziałem o tym prezesowi i zaakceptował, że mogę odejść, choć podczas negocjacji nie zachował się wobec mnie zbyt dobrze. Chciał się wycofać, ale ja już nie mogłem, bo dałem słowo Juventusowi. Doceniam i szanuję Florentino, czasami z nim rozmawiam. To poważny człowiek, dobrze mnie traktował i razem wygraliśmy wiele rzeczy.
– Powrót na Bernabéu? Może pewnego dnia. Nie wykluczam tego. Zostawiłem tam dziedzictwo, piękny ślad. Może po zakończeniu kariery da się zrobić coś fajnego. Dziś ludzie doceniają te starcia z Barceloną, to były tygodnie pełne napięcia. Kibice, telewizje mówiły tylko o tym meczu. Real – Barcelona, Cristiano – Messi, Piqué i Ramos… To było piękne, istniała rywalizacja, ale była zdrowa.
– Rywalizacja z Messim? Przez 15 lat dzieliliśmy scenę podczas gali z nagrodami i zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Pamiętam, że raz tłumaczyłem mu coś po angielsku, to było zabawne. Zawsze dobrze mnie traktował, bronił swojego klubu i reprezentacji, a ja swoich. Motywowaliśmy się wzajemnie, były lata, w których mieliśmy zdrową rywalizację jak Senna i Prost.
– Lubiłem grać na Camp Nou, podnosiło mnie to na duchu, gwizdali na mnie, a ja lubiłem tam strzelać bardziej niż na Bernabéu. Kiedyś, gdy grałem w Sportingu, mogłem trafić do Barcelony, chcieli mnie zatrudnić. Nie doszło do tego, bo chcieli mnie kupić i zostawić na rok w Sportingu. Wtedy pojawił się Manchester United i zabrał mnie od razu. Moim zdaniem Real jest największym klubem na świecie.
– Pokora, pokora… Ja mówię o liczbach. Liczby to liczby, trzeba mówić o liczbach. Uważam, że jestem najbardziej kompletnym piłkarzem, jaki istniał. To moja opinia. Co innego gusta, ale myślę, że to ja, bo dobrze gram we wszystkim. Robię wszystko w piłce nożnej: dobrze gram głową, świetnie wykonuję rzuty wolne, dobrze strzelam lewą nogą, wiesz, jestem szybki, silny, wysoko skaczę… Wiesz, gusta to jedno – ktoś woli Messiego, Pelego czy Maradonę. Rozumiem to i szanuję. Ale mówienie, że Cristiano nie jest kompletny, to kłamstwo. Jestem najbardziej kompletny. Czy jestem najlepszy w historii? Myślę, że tak, szczerze. Nigdy nie widziałem nikogo lepszego od siebie, mówię to prosto z serca.
– Pozycja napastnika trochę utrudnia życie Mbappé, bo on nie potrafi grać jako napastnik. Moim zdaniem to nie tak, że nie potrafi, po prostu to nie jest jego pozycja. Gdybym był w Realu Madryt, nauczyłbym go grać jako „dziewiątka”, bo ja też nie byłem napastnikiem, a przyzwyczaiłem się do gry na tej pozycji. Byłem skrzydłowym. Ludzie o tym zapominają, bo Cristiano strzelał gole, ale ja jestem napastnikiem, choć nie typowym. Myślę, że on też powinien tak grać, nie być typowym napastnikiem, tylko znaleźć swój własny styl. Nie wiem… Gdyby był nim, grałby mniej więcej tak, jak Cristiano na pozycji napastnika. Trzeba o niego dbać, trzeba o niego dbać. Mówię o kibicach Realu Madryt. Chłopak jest bardzo dobry i osiągnie wielkie rzeczy. Real Madryt musi mu pomóc, chronić go. Nie mam wątpliwości, że sprawi wiele radości kibicom Królewskich. Bardzo go lubię, nie tylko ze względu na historię z młodości, kiedy uwielbiał Cristiano i był jego idolem, ale naprawdę widzę w nim cracka i wierzę, że przyniesie wiele radości Realowi Madryt.
– Vinícius i Złota Piłka? Byłem zaskoczony, uważam, że powinien wygrać Złotą Piłkę. Ale z drugiej strony – nie zaskoczyło mnie to, bo nie ma w tym wiarygodności. Wygrał Ligę Mistrzów, robił różnicę… Byłem rozczarowany ze względu na Viníciusa, zasłużył na to. Czułem to samo dwa razy, to daje poczucie bezsilności, ale potem to zrozumiałem… a kiedy coś rozumiesz, nie walczysz o rzeczy, których nie wygrasz.
– Bellingham? Ma przed sobą długą drogę, przypomina mi Zidane’a. Zidane był genialny, to było piękne. Bellingham ma 21 lat, całe życie przed sobą, ten chłopak będzie crackiem.
– Mógłbym zakończyć karierę dzisiaj i niczego bym nie żałował, ale byłoby szkoda, bo wciąż czuję się świetnie, wciąż robię różnicę. Odszedłbym z myślą: „Cholera, mógłbym jeszcze przez rok czy dwa robić różnicę”, dlatego żyję chwilą i nie myślę długoterminowo.
– Bardzo lubię Carlo, to wspaniały człowiek, dżentelmen futbolu. Wygraliśmy razem wiele rzeczy. Presja w Realu Madryt jest taka, jaka jest, on jest do niej przyzwyczajony, bo tak jest, gdy nie wygrywasz w klubie tej rangi. W 90% przypadków pomaga to, że ktoś był wcześniej piłkarzem. Facet, który nigdy nie był w szatni, na murawie… to bardzo trudne. Najlepsi trenerzy w historii? Spośród 50 aż 48 to byli byli piłkarze.
– Ulubiony trener? Nie, nie, nauczyłem się czegoś od wszystkich. Czy byli jacyś gorsi? Byli bardzo źli. Goście, którzy nie mają pojęcia o futbolu, a myślą, że są jak ostatnia Coca-Cola na pustyni. Ale jestem do tego przyzwyczajony. Naprawdę byli bardzo słabi”
– Moja codzienność? Lubię zjeść śniadanie z moją żoną, dobrze potrenować, zjeść obiad, odebrać dzieci ze szkoły, towarzyszyć im w zajęciach sportowych… odpoczywam, regeneruję się, od czasu do czasu wychodzę na kolację.
– Bycie sławnym? To nie moja wina, że jestem najsłynniejszy, najbardziej obserwowany, ludziom podoba się Cristiano. Pójść do baru, patrzeć na przejeżdżające samochody i żeby mnie nikt nie rozpoznał? Po co mam myśleć o czymś, co jest niemożliwe? Jestem inny. Kropka. Statystyki nie kłamią, liczby nie kłamią – w piłce i poza nią – dlatego nie muszę się przechwalać. A jeśli się przechwalam, to z powodu rzeczy, które są prawdziwe.
– Czy futbol się zmienił? Jestem świadomy wielu rzeczy i to jedna z nich. Trening, regeneracja. Wiem, że zmieniłem postrzeganie futbolu u wielu piłkarzy. Miałem w karierze 23, 24, 25 trenerów. Mam własną wizję futbolu i życia, dbania o formę, inną niż wszyscy. Piłkarze narzekają na liczbę meczów, na kontuzje… A ja gram w Arabii więcej niż grałem w Europie. Czemu nie łapię kontuzji? Jest w tym element szczęścia. Ale szczęściu trzeba pomóc – staram się robić wszystko, by to szczęście mieć. Sposobem na ograniczenie kontuzji jest mniej trenować, robić treningi dostosowane do każdego zawodnika. Pioli i Luis Castro to rozumieli – nie mogę obciążać się tak samo jak 21-latek. Mogę nie myśleć o futbolu, ale moja podświadomość i tak do niego wraca. Myślę o treningu, myślę o odpoczynku, o regeneracji. Jeśli męczę się trzy godziny, muszę poświęcić trzy godziny na regenerację.
– Ludzie są zafiksowani na punkcie tych 1000 goli. Strzelam mnóstwo bramek, a ludzie tego nie doceniają, tylko mówią: „Brakuje ci jeszcze 85”. Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się. To musi się dziać naturalnie. Jeśli strzelę 920 czy 930 goli… i tak jestem najlepszym strzelcem w historii. Jeśli dobiję do 1000 – super. Nie wiem, czy to osiągnę, może pewnego dnia obudzę się bez motywacji. Życie chwilą jest piękniejsze niż planowanie na długą metę. Bardziej docenia się wtedy rozgrywki. Mundial? Do tego jeszcze półtora roku, tyle rzeczy wydarzy się wcześniej… Wszystko wskazuje na to, że chciałbym tam zagrać, ale nie jestem na tym zafiksowany. Przychodzi moment, że niezależnie od tego, czy robisz coś dobrze, czy źle, ludzie i tak będą gadać i wymyślać rzeczy.
– Krytyka? Co zmieni w moim życiu opinia dziennikarza albo kogoś, kto pracuje w magazynie? Z wiekiem nabierasz dystansu i nie zwracasz na to uwagi, bo to nie ma sensu. To mi się nawet w głowie nie mieści, to ludzie, którzy mnie nie znają, którzy mi zazdroszczą. Bycie w mojej pozycji wywołuje mnóstwo zazdrości, a mam też inne rzeczy, które tę zazdrość potęgują. Zawsze tak będzie. Muszę żyć z ludźmi, którzy mnie kochają: fanami, rodziną.
– Jak radzę sobie z porażkami? Ta złość jest mniejsza niż kiedy byłem młody, ale wciąż tam jest. Wszystko, co dzieje się na boisku, zostaje na boisku. Nie mogę przynosić problemów z futbolu do domu. Ale na początku było to bardzo trudne. W Realu Madryt, gdy zmarnowałem okazję czy nie strzeliłem karnego, zamykałem się w pokoju, w ciemności, byłem chory z frustracji. Kładłem się spać bez kolacji, mówiłem sam do siebie. Nie żałuję, że taki byłem. Zawsze byłem bardzo ambitny, od dziecka. Sąsiedzi nazywali mnie płaczkiem. Gdy przegrywałem, płakałem z wściekłości. Taki byłem, takie miałem wychowanie. Ale z czasem dojrzewałem. Jeśli wciąż mam tę samą motywację, to dlatego, że pozostała mi ta resztkowa złość. Moje dzieci pytają mnie: „Dlaczego robisz takie gesty na boisku, do sędziego?”A ja im mówię: „Bo tata taki jest”.
– Co po karierze? Przygotowuję się do tego, przygotowuję swoją przyszłość, firmy, rzeczy, które mogą mnie motywować, w których mogę pomagać społeczeństwu, młodym ludziom… Hotele, kliniki, firmy zajmujące się regeneracją. Robić rzeczy, które pozwolą mi spędzać czas w fajny sposób. Ale to będzie trudne, wiadomo, że będzie trudne. Nie myślę o tym, ale wiem, że to blisko. Myślę, że będę gotowy. Rozmawiam z Pepe, który niedawno zakończył karierę, i mówi, że czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Jedną z rzeczy, które mogą ci dać spokój, jest przedłużanie kariery tak długo, jak to możliwe, i świadomość, że gdy skończysz, powiesz: „Dałem z siebie wszystko” i jesteś z siebie dumny. Jeśli zakończę karierę w wieku 42 lat, to sporo, to normalne… to prezent. Poświęcam temu zbyt wiele i czasami żyję zbyt mało. Coraz trudniej mi to pogodzić – byłem na zgrupowaniu kadry, a to były urodziny mojej córki Alany.
– Nadal? Nie chcę dojść do momentu, w którym powiem, że moje ciało już nie daje rady, ale jest taki moment, gdy to normalne z punktu widzenia metabolizmu. Starzejemy się, a w sporcie wyczynowym wiek ma ogromne znaczenie. Dbałem o siebie i teraz moje ciało odpłaca mi za to, co mu dałem wcześniej.
– Bycie trenerem? Nie, nie chcę. Chcę robić rzeczy, których nie opanowałem, i chcę się uczyć. Grałem w piłkę całe życie i uważam, że bycie trenerem jest jeszcze trudniejsze. Moja osobowość raczej nie pasuje do roli trenera, nie potrzebuję tego. A bycie właścicielem klubu? To ma więcej sensu. Tego nie wykluczam. Jeśli to będzie dobry interes, to tego nie wykluczam.
– Czy oglądam mecze? Tak, oczywiście, to moja pasja. Nie codziennie, ale oglądam Sporting, Manchester United, Real Madryt… Nie jestem maniakiem, ale oglądam. Mój syn Mateo bardzo lubi Mbappé.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze