Advertisement
Menu
/ Relevo

Kim jest JAS, czyli drugi człowiek Realu Madryt po Florentino Pérezie?

Relevo postanowiło przybliżyć sylwetkę José Ángela Sáncheza, dyrektora generalnego Realu Madryt, przy pomocy opowieści kolegów z Guadarramy, działaczy, agentów i nawet wrogów.

Foto: Kim jest JAS, czyli drugi człowiek Realu Madryt po Florentino Pérezie?
Fot. Getty Images

„Opowiem ci o nim, bo to bardzo interesująca osoba, ale lepiej, żeby nie pojawiło się moje nazwisko. On jest bardzo, bardzo prywatną osobą i absolutnie nie lubi, gdy się o nim rozmawia”. Ta wypowiedź być może najlepiej opisuje José Ángela Sáncheza Periáñeza (urodzonego w 1967 roku w Villacastín w prowincji Segowia), czyli jedną z najważniejszych osób w całej historii Realu Madryt. Jednocześnie także jednej z najbardziej nieznanych. To jeden z filarów klubu obok Viníciusa Júniora czy Florentino Péreza, który obdarza go pełnym zaufaniem. To prezes pozyskał go z firmy Sega w 2000 roku zaraz po wygraniu swoich pierwszych wyborów.

JAS, jak mówi się na niego w futbolowym światku, to z wykształcenia filozof i z zamiłowania historyk. Dzisiaj współrządzi Realem Madryt, a jego kariera i rola nadają się do analizy uniwersyteckiej. Niewielu jest w stanie utrzymać się w elitarnym klubie piłkarskim jako prawa ręka różnych prezesów: od 2000 do 2006 i od 2009 do dzisiaj Florentino Péreza, a od 2006 do 2009 roku Ramóna Calderóna. Poza 7 Ligami Mistrzów i 8 mistrzostwami Hiszpanii, do José Ángela należy honorowy tytuł jedynego punktu zgody między dwoma ostatnimi sternikami Królewskich. „Chociaż ta dwójka miała swoje znaczące różnice, to w takim samym stopniu ufali jego pracy i w takim samym stopniu podziwiali jego profesjonalizm. Coś takiego może osiągnąć jedynie osoba z nadzwyczajnym umysłem i swoisty zaklinacz węży. To normalne, że taki człowiek zarabia 3 miliony euro rocznie, jak się mówi…”, mówi pracownik z biur klubu w Valdebebas.

Jak niewielu chce w ogóle rozmawiać o JAS-ie z dziennikarzem, bo to tajemniczy i nieznany temat, tak samo w ogóle nikt, nawet off the record i pod wpływem drinka, nie ma do powiedzenia o nim złego słowa czy nie wyrównuje z nim medialnie żadnych rachunków. Ani jednego negatywnego słowa. To naprawdę wiele o nim mówi, bo dzieje się to w takim klubie jak Real Madryt, gdzie nawet tak dobre i normalne osoby, jak Carlo Ancelotti czy Jesús Vallejo, mają swoich hejterów. Nawet jeśli w trakcie materiału ktoś niechcący wyprowadził w jego kierunku jakiś mały przytyk, to mimo wszystko można uznać go jednocześnie za pochwałę. Potwierdzają to trzy przypadki, które w teorii powinny być liderami jego opozycji, czyli zwolniony były pracownik, były działacz Barcelony i ekspertka La Ligi.

„Jest tak, tak inteligentny, że nigdy nie był bohaterem żadnego skandalu, a popatrz, ile działo się w Realu Madryt od początku tego wieku: oszustwo wyborcze, różne transfery, nieudana operacja przez faks, za późne rejestracje, nieuprawnione jedenastki… On zawsze pozostaje w cieniu”, podkreśla były pracownik Realu Madryt, który opuścił klub w ostatnich latach.

„To świetny gość, który pracuje bardzo efektywnie. Niczego też nie wypuszcza na zewnątrz”, dodaje były współpracownik Bartomeu, który dzielił z dyrektorem Realu wiele spotkań roboczych w Madrycie. Jakby tego było mało, to pracę JAS-a docenia nawet wróg z La Ligi, z którą Królewscy praktycznie każdego dnia spotykają się w sądach: „Jedno to niezgadzanie się w kwestii działań Realu Madryt czy wizji klubu, a drugie to docenienie tego, czego nie można podważyć: jest bardzo inteligenty, ma mistrzowską komunikację, jest dydaktyczny, przekonujący i empatyczny. To klucz do zdominowania różnych piłkarskich bestii”.

DOBRY ŚRODKOWY NAPASTNIK
José Luis Moreno, lepiej znany jako Palomo, spotkał go w Guadarramie w juniorach Atlético Los Leones de Castilla: „Ja byłem delegatem, a on dobrym środkowym napastnikiem. Nie jestem obiektywny, ale nie spotkałem inteligentniejszej osoby od niego. Zawsze jest z przodu. Wyprzedza swoje czasy. Tutaj powtarzamy, że to pier**lony szef. A najlepsze, że chociaż dzisiaj jest, kim jest, to pozostaje człowiekiem prostym, bliskim, pokornym i żartującym. Mocno żartującym. Widać to było już w nim jako dziecku”.

Syn inżyniera Ángela i nauczycielki Mari Carmen przyjechał do Guadarramy z Villacastín jako dziecko. Jego ojciec pochodzący z Galicji pracował w firmie Iberpistas, która tworzyła tunel na drodze A-6 do Madrytu. Od wejścia do publicznej szkoły San Carlos nie robił nic innego, jak tylko się wyróżniał. Jednego lata zanim stał się pełnoletni rozpoczął pracę w centrum handlowym Corte Inglés i po dwóch miesiącach został szefem całego piętra, a po chwili zarządzał całą sprzedażą.

„Skończył szkołę i szybko zaczął pracę w firmie produkującej gry wideo Sega jako handlowiec. W wieku zaledwie 27 lat został dyrektorem generalnym firmy na Hiszpanię. Następnie przeprowadził się do Portugalii, gdzie był szefem firmy na Europę. Kiedy Florentino wygrał w 2000 roku wybory na prezesa Realu Madryt, zgarnął go dla klubu na pozycję dyrektora marketingu. Następnie Calderón uczynił z niego dyrektora generalnego”, podsumowuje jeden z jego byłych sąsiadów. Od tamtego czasu jego pozycja i znaczenie w klubie tylko rosły. Jednocześnie odrzucał propozycje przejścia do pracy dla Manchesteru United, Liverpoolu oraz samego Jorge Mendesa.

JAS pracował od świtu do zmierzchu w biurach na Bernabéu, a teraz tworzy klubowe życia w budynku w Valdebebas. Inni działacze opowiadają, że pojawia się w biurach z samego rana i kieruje się prosto na czwarte piętro, popularnie nazywane T-4, gdzie znajduje się centrum operacyjne klubu. Tam biura mają tylko wybrańcy. Oprócz niego Begoña Sanz, którą pozyskał z Segi i której dał awans, gdy ta była blisko odejścia, Carlos Ocaña, legendarny Manolo Redondo oraz sam prezes, chociaż on najczęściej urzęduje w swojej firmie budowlanej ACS.

W Valdebebas tylko Julia, jego sekretarka i bardzo zaufana osoba, wie o wszystkim, co dzieje się w codzienności dyrektora generalnego Królewskich, którego idolem i odnośnikiem jest Peter Kenyon, były dyrektor wykonawczy Manchesteru United i Chelsea. „Spotkania z José Ángelem to przyjemność, bo się uczysz. On jest nadzwyczajnie przyjemną osobą do rozmowy. Potrafi cię zabić swoimi pytaniami, bo rozmawia bardzo szybko i płynnie rusza do przodu. Potrafi słuchać i nie ma problemu, by w elegancki sposób przejąć twój pomysł, jeśli jest dobry”, mówi jeden z pracowników szkółki.

To wszystko potwierdza też Pedro Bravo, prezes Hiszpańskiego Związku Agentów Piłkarskich: „Negocjowałem z nim bezpośrednio i pośrednio. To number one. Jest inteligentny, ale także sprytny. W negocjacjach zawiązuje więź. Trudno jest być tak bliskim ci człowiekiem przy różnicach, jakie macie. Okazuje szacunek, jest niezwykle dobrze wychowany, jowialny i wszystko ułatwia, nawet jeśli na końcu odmawia”.

Pedro Bravo przytacza przykłady z życia, by lepiej zrozumieć to, jak działa JAS. „Poznałem go lepiej przy negocjacjach nowej umowy Sergio Ramosa, a następnie przy transferze Higuaína. I przy problemie z Pedro Leónem. Wtedy pokazał mi swoje człowieczeństwo. Byłem na spotkaniu z nim, Mourinho i prawnikami. On łagodzi każdą sytuację. Niezależnie od jej powagi. Mou wtedy publicznie odpalił: «Jeśli umarliby wszyscy moi obecni zawodnicy, wystawiłbym szybciej juniora niż Pedro Leóna». JAS obrócił to na dobrą stronę. Jego zachowanie jest doskonałe”.

„Przy umowie Ramosa wyciągnął różdżkę”, wspomina agent. „Osoba, która mi towarzyszyła, zagroziła Realowi Madryt i mieliśmy bardzo napięte minuty. José Ángel stwierdził, że nie pozwala na żadne szantaże i nagle zagrał jak geniusz. El Mundo tego dnia poinformowało, że na tym spotkaniu zostanie wszystko ustalone. JAS wyciągnął wycinek gazety i położył na stole. Oczywiście zganił tę osobę za ten wyciek. «Musisz zrozumieć, że jeśli jesteś przyjacielem wielu dziennikarzy, to my też znamy głównych redaktorów w tym kraju i czasami dobrze wiemy, skąd wychodzi dana informacja». Potem był już bardzo spokojny. Negocjowałem przez tych 30 lat z wieloma osobami, ale JAS dobrze wie, co robi i robi to, na czym się zna”.

KULTURALNY, OCZYTANY, FAN DZIENNIKARSTWA ŚLEDCZEGO
Co do dziennikarstwa. JAS bardzo lubi jego gałąź dotyczącą śledztw. Być może dlatego miał tak dobre stosunki z Melchorem Mirallesem, legendą, którego okładki o grupach GAL i ETA to część historii i który w trakcie mandatu Calderóna odpowiadał za sekcję koszykarską. „Poznałem go po finale La Noveny w Glasgow na kolacji celebrującej tytuł. Wszyscy traktowali nas wyśmienicie poza Karanką. Znałem JAS-a, chociaż się z nim nie zadawałem. Kiedy przyszedłem do Realu, trwała debata, co z nim zrobić. Niektórzy, niewielu, ale jednak, woleli, żeby odszedł, bo pracował dla Florentino. Ja popierałem Ramóna [Calderóna], że musi zostać z nami. Real to nie jest żart. To odpowiedzialność jak przy kierowaniu państwem. Muszą to robić najlepsi. On jest najlepszy. Nowy prezes nie był mu nic winien, taka jest prawda, ale jedno było jasne: jeśli jesteś dobry, to pracujmy razem”.

Miralles dodaje: „To profesjonalista, który jest lojalny wobec klubu. Co mnie obchodzi, że to przyjaciel Florentino? Jeśli mamy numer jeden w swojej profesji, to nie możemy tego odrzucić. To wielka postać. Ta debata poszła szybko. Ten łajdak zna się na wszystkim. Gdyby zależało to od niego, to zapewniam, że Superliga nie byłaby prezentowana w El Chiringuito. To znawca komunikacji. Powiem tyle, że jeśli jutro założę gazetę, bank lub bar, to bez myślenia go zatrudnię. Gdyby pozwalały na to przepisy, mógłby bez problemu być prezesem Realu Madryt”.

Miralles opowiada też o modus operandi Sáncheza i jego codzienności jako prawej ręki Florentino: „Zna się na biznesie. Zaj**iście zna się na marketingu. I jest wielkim madridistą. Zaskoczył mnie przy bezpośrednim kontakcie, bo jest dyskretny, zabawny, niesamowicie sympatyczny i ma naprawdę fajne poczucie humoru. Dużo się razem śmialiśmy. Jest kulturalny, oczytany, wyuczony i możesz z nim porozmawiać o wszystkim. W ogóle nie jest arogancki. Broni swojej pozycji, ale podchodzi do dyskusji z otwartością i chęcią na przekonanie drugiej strony. Tak robią ludzie z talentem i wiedzą. Takich gości nie ma za wielu. Ma zadziwiającą inteligencję emocjonalną. Nie jest łatwo znaleźć człowieka, który tak naprawdę nigdy nie palnął żadnej głupoty”.

Inna z jego anegdot pokazuje Sáncheza także jako wiernego kolegę w klubowych okopach: „Jednego dnia zwolniłem trenera koszykarzy Božidara Maljkovicia i miałem prawie dopiętego Aito Garcíę Renesesa, ale postawiłem ostatecznie na Joana Plazę jako kolejnego trenera. JAS powiedział, że «mam ogromne jaja». Dodał, żebym najpierw jednak porozmawiał z prezesem, bo otrzymam za ten ruch krytykę. Obdarzył mnie jednak zaufaniem. On nigdy się nie denerwuje. Pozostaje spokojny, odpowiada z sensem i praktycznie zawsze celnie, nawet jeśli się z nim nie zgadzasz. Jest tak ważny, bo zna się na biznesie. W klubach masz ludzi, którzy potrafią wydawać pieniądze albo ludzi, którzy zarabiać pieniądze. On potrafi to i to. Jest najlepszy w zarządzaniu. I nie jest na pierwszym planie. W dobrych i złych chwilach. Ma niesamowity talent i najlepsze w tym wszystkim jest, że nie spija śmietanki. Dużo pracuje, ale potrafi też cieszyć się życiem i rodziną. Ma zainteresowania kulturalne”. Dlatego jest poliglotą, który uwielbia grać w mus, czytać komiksy i pasjonuje go flamenco. Tak bardzo, że gra na gitarze i innych instrumentach dla żony i swoich synów Jaime oraz Nico.

IDEALNY PROFIL
Miguel Ángel Portugal, który wychowywał juniorów w szkółce Realu Madryt, prowadził Castillę i był nawet dyrektorem technicznym klubu, wskazuje, że kluczem do sukcesu Sáncheza jest jego dyskrecja. „Takich profili szuka Florentino. Spójrz na ludzi w jego otoczeniu: Manolo Redondo, Ramón Martínez… José Ángel przyszedł spoza futbolu i dlatego był czysty w kontekście relacji w tym światku. Nie miał z nikim relacji, ale także nie miał wobec nikogo długów sportowych. Jego pieczęć to dyskrecja i inteligencja. Jest dowcipny i różni się w relacjach krótkich względem tych długich. Jest dużo bliższym człowiekiem niż może się wydawać”.

„Jego obsesją była, jest i zawsze będzie rentowność na każdym polu. To on zaproponował projekt, który działa do dzisiaj po znanym hasłem: «W poszukiwaniu doskonałości». On widzi w Realu Madryt źródło rewaloryzacji. Kiedy przychodził, niektóre departamenty były stratne i on z tym skończył. Dzisiaj nawet szkółka finansuje samą siebie. To wszystko osiąga także poprzez delegowanie obowiązków. Spotykaliśmy się z nim w każdy poniedziałek. Wydaje swoje opinie, ale pozostaje też z boku. Pracuje się z nim bardzo komfortowo. Na końcu oczywiście ostatnie słowo należy do niego”, dodaje trener, który ma teraz propozycję poprowadzenia Boliwii.

Dziennikarz Enrique Ortego to jeden z niewielu, który doszedł do jego otoczenia: „Nie udziela wywiadów i ma obsesję na poziomie anonimowości. To pierwsza osoba w świecie piłki, która użyła przy mnie słowa «marka» i mówiła o jej wzmacnianiu. Mówił, że trzeba identyfikować klienta, w tym przypadku socio, który ma poczucie bycia właścicielem. Powtarzał: «Mówi się, że jestem za Realem Madryt, a przecież nikt nie mówi, że jest za Coca-Colą». Chciał, żeby ludzie patrzyli na Real Madryt jak na coś swojego. To zaskakujące, jak dostosowywał się do świata piłki, nawet jako dyrektor sportowy. Ma dużą empatię, nikomu niczego nie zdradza, co w tym świecie rzuca się w oczy i ma łatwość w nawiązywaniu relacji z tym, z kim negocjuje. Jego dobry angielski otworzył mu wiele drzwi, a wcześniej w klubie po angielsku mówił tylko José Luis Serrano. Zarząd Calderóna czuł wobec niego zazdrość, bo uznawali go za szpiega Florentino, ale Calderón mu ufał, dając podwyżkę i awans. Powtarzał, że: «José Ángel to numer jeden i w głowie ma tylko klub. W żadnym wypadku go nie zwolnię». W tamtych latach był najbliżej Mijatovicia i Bucero. Byli jednością”.

Jest bardzo rodzinny i przeprowadził się do Parquelagos, gdzie zabrał także rodziców. Teraz łączy podróże zawodowe, studiowanie prawa i prowadzenie restauracji razem z braćmi z podróżowaniem prywatnym. Jego ulubione kierunki to Cercedilla, Marbella czy Galicja. „W każdym roku odwiedza peñę Realu Madryt w Guadarramie i zawsze kogoś ze sobą przywozi. Był tu nawet Amancio Amaro. Nasz fanklub założono w 1988 roku i może on jest numerem 1 wśród jego członków, bo zapisał się w bardzo młodym wieku”, opowiadają koledzy z Guadarramy.

Wspomniany na początku Palomo podsumowuje ten tekst: „Popatrz, że jest tak dobrym gościem, że pozwolił, żeby fanklub założył jego dobry przyjaciel Nacho, który… kibicował Atleti! Niestety zabił się w wieku 18 lat... José Ángel pozostaje blisko jego dwóch braci Mario i Juana Carlosa, z którym gra w mus. Syn Juana gra w Cadete B w Realu. Niedawno zmarł jego dziadek i JAS był obecny na pogrzebie. Niestety dzisiaj najczęściej widzimy się na pogrzebach...”. Ta perspektywa najlepiej podsumowuje relacje dyrektora generalnego Realu Madryt ze światem: jest bliski i braterski, okazuje szacunek i sympatię, pozostaje solidarny i cichy. Bardzo cichy. On wspiera cię bez zbędnego hałasu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!