Advertisement
Menu
/ as.com

Czego powinna obawiać się Barcelona?

Real Madryt dał w Kijowie prawdziwy popis tuż przed ligowym Klasykiem. Choć potyczka z Barceloną będzie oczywiście rządziła się swoimi prawami, to jednak w stolicy Katalonii na pewno sporządzili sobie już listę rzeczy, na które trzeba będzie uważać. A jest ich co najmniej pięć.

Foto: Czego powinna obawiać się Barcelona?
Fot. Getty Images

Po pierwsze gospodarze niedzielnego starcia ze szczególną ostrożnością będą musieli patrzeć na Viniciusa. Brazylijczyk z Szachtarem zdobył dwie bramki i tym samym nawiązał do swojego piorunującego startu sezonu. Już teraz 21-latek ma na koncie więcej goli niż uzbierał przez cały zeszły sezon w 49 meczach. Ancelotti stara się nie zagłaskiwać swojego podopiecznego, ale momentami na konferencjach prasowych bardzo trudno jest mu unikać komplementów. Włoch przez cały okres przygotowawczy powtarzał skrzydłowemu, że najskuteczniejsi gracze najczęściej ograniczają się w polu karnym do jednego lub dwóch kontaktów z piłką. Skutek tej nauki było widać zwłaszcza przy trafieniu na 2:0 – przyjęcie i strzał. 

Przy golu na 3:0 wyglądało to już trochę inaczej. Vini zademonstrował tam pełen wachlarz umiejętności. Kontaktów z futbolówką było już sporo, ale każdy z nich trafiał we właściwą nutę. Sam piłkarz po ostatnim gwizdku wyznał, że tego typu akcje przeprowadza na co dzień na treningach, tym samym sprowadzając coś niesamowitego do poziomu normalności. Barcelona jako zespół jest nastawiona na atak, przez co często zostawia więcej przestrzeni w tyłach. Jest to z pewnością powód do niepokoju dla Katalończyków. 

Kolejnym graczem, którego w naturalny sposób należy się obawiać, jest rzecz jasna Karim Benzema. Francuz od zawsze był znakomitym piłkarzem, ale przez długie lata pozostawał w cieniu Cristiano i Messiego. Dziś jednak napastnik chodzi w ich butach i jest niekwestionowaną gwiazdą ligi. Przejęcie dowodzenia po CR7 obudziło w nim instynkt drapieżcy. Karim na tym etapie sezonu ma już 11 goli i 8 asyst. Statystyka ta po prostu musi imponować. W Barcelonie wiedzą, że szanse na powodzenie w Klasyku zależą w olbrzymiej mierze od wyłączenia Benzemy z gry. 

Największy wpływ na grę Królewskich ma jednak mimo wszystko środek pola. Po spotkaniu z Szachtarem Ancelotti wyznał dziennikarzom, że starał się sprawić, by zespół dobrze bronił w ustawieniu 4-4-2, jednak drużyna zdecydowanie lepiej czuje się w 4-3-3. Carlo w zmianie schematu taktycznego próbował przesunąć Hazarda dalej od skrzydła. Belg nie ma już szybkości niezbędnej do gry na boku boiska. Drużyna przez tego typu eksperyment musiała jednak porzucić taktykę, którą znała już na pamięć. Włoch doszedł do wniosku, że  wdrażanie nowych pomysłów na siłę mija się z celem i powrócił do dawnego ustawienia. Z Szachtarem po raz pierwszy w tym sezonie ujrzeliśmy od początku Modricia, Kroosa i Casemiro. Toni w Kijowie był niczym metronom, Casemiro postawił mur przed obrońcami, a Luka posłał kapitalną asystę do Viniego. Wszystko wskazuje na to, że zestawienie środka pola w Klasyku będzie identyczne. 

Po niemal sześciu miesiącach w miniony wtorek do gry wrócił też Ferland Mendy. Francuz jak na pierwszy mecz po tak długim rozbracie z piłką spisał się zaskakująco dobrze: 29 celnych podań na 31 prób, trzy wygrane pojedynki na cztery, trzy odbiory. Ważniejsze niż same statystyki były jednak ogólne odczucia. Można było bowiem odnieść wrażenie, że z Mendym obrona jest o wiele bardziej zwarta. Jest to o tyle istotne, że Szachtar słynie przecież z mocno ofensywnego usposobienia. Zespół z Ukrainy w zeszłym sezonie strzelił Realowi Madryt aż pięć goli. Powrót Ferlanda rozświetla Ancelottiemu drogę przed Klasykiem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w niedzielę znów ujrzymy 25-latka od początku. Alaba będzie mógł przez to w spokoju wrócić na środek obrony. 

Wynik meczu z Szachtarem pokazał również, że Real nie zadowala się jedynie wygrywaniem. Królewscy chcą miażdżyć rywali niczym za Mourinho i za pierwszej kadencji Ancelottiego. Od momentu odejścia Cristiano nie było to już takie łatwe. Real przerzucił się na model oparty na skutecznej obronie i efektywności z przodu. Z czasem jednak pod bramką trafiało się coraz mniej okazji, co znajdowało odzwierciedlenie w liczbie trofeów zdobytych w minionych latach. W sezonie 2020/21 Real Madryt strzelił najwięcej cztery gole. Sztuka ta udała się trzykrotnie. 

W tym sezonie Real w jedenastu meczach raz zdobył cztery bramki, dwukrotnie pakował piłkę do siatki pięciokrotnie, raz zaś zatrzymał licznik dopiero na sześciu trafieniach. Porównanie z Realem Zidane'a na tym samym etapie sezonu wygląda okrutnie: rok temu Królewscy po 11 spotkaniach mieli na koncie 21 goli strzelonych i 16 straconych. Teraz jest to 29 bramek na korzyść i tylko 11 po stronie strat. Los Blancos są niczym bokser, który nie kalkuluje, tylko pewny siebie idzie walczyć ciało w ciało. Raz przyjmie cios w szczękę, by za chwilę obłożyć rywala gradem celnych uderzeń. Co ważne, od zdobywania bramek są nie tylko Benzema i Vinicius. Łącznie gole dla Realu strzelało dziewięciu różnych zawodników. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!