Advertisement
Menu
/ Fox Deportes

Florentino: Dzisiaj panuje wielka rywalizacja i trzeba być przygotowanym

Wywiad z prezesem Realu Madryt

Florentino Pérez w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych udzielił wywiadu telewizji Fox Deportes, który został wyemitowany przed meczem o Superpuchar Europy. Przedstawiamy zapis tej rozmowy z prezesem Królewskich.

Co czuje pan jako prezes z największymi sukcesami w historii Realu Madryt?
Po pierwsze, chcę powiedzieć, że bycie prezesem Realu Madryt to zaszczyt i przywilej, ale to także wielka odpowiedzialność. Przejąłem magiczny klub i moja praca to próba stawania na wysokości tych okoliczności. W taki sposób pracujemy, widzimy, czego dokonywali nasi przodkowie i chcemy powiększać tę legendę, jaką jest Real Madryt.

Ale historia nie kłamie. Pan przekształcił Real Madryt, nie tylko na boisku. Wizerunek Realu Madryt rozrósł się, także przez sprowadzenie graczy ze statusem galáctico. Jak ciężko jest radzić sobie z takimi piłkarzami na murawie i poza nią?
Powiedzmy sobie, że w 2000 roku Realowi brakowało wielkich piłkarzy. To oni tworzą ten wielki wizerunek, który nam udało się tworzyć od tego roku dzięki takim piłkarzom jak Figo, Zidane, Ronaldo, Beckham. Tak przy okazji, tego ostatniego spotkałem tutaj w Stanach Zjednoczonych i bardzo się z tego cieszę. Na tej drodze chcę, żeby oni pozostawali naszymi ambasadorami. Ambasadorem jest Zidane, obecnie nasz trener, jest Ronaldo Nazario, jest Roberto Carlos, a teraz dołączy do nas także David Beckham. Na końcu trzeba też stwierdzić, że łatwiej zarządzać inteligentnymi i kompetentnymi ludźmi. W pierwszym roku sprowadziłem Figo, potem Zidane'a, potem Ronaldo, potem Beckhama, potem Owena i to oni stworzyli ten fenomen medialny, który nazwano Los Galácticos, co pozostanie już na zawsze w historii. Cóż, dzięki temu powiększaliśmy poziom wizerunku i znajomości klubu na świecie. Na tej podstawie próbowaliśmy to utrzymać dzięki Cristiano, Kace, Benzemie, Bale'owi, kolejnym wielkim zawodnikom. To prawda, że dzisiaj zajmujemy na świecie miejscu, które moim zdaniem nam odpowiada. To nie jest moja zasługa, bo jak mówię, to model z przeszłości…

Ale jest pan skromny.
Nie, nie. Architektem tego Realu Madryt był duet Bernabéu – Di Stéfano. To oni rozszerzyli nazwę Realu Madryt na cały świat, a ja trochę ich naśladowałem, czyli sprowadzasz wielkich zawodników, oni sprowadzają wielkich sponsorów, rośniesz ekonomicznie. To równanie sportowo-finansowe wykonuję z wielką radością od 2000 roku.

Nie jest łatwo utrzymywać taki poziom wymagań, jaki sami sobie narzuciliście. Teraz wydaje się, że trzymacie swoje standardy w krótkim, średnim i długim okresie, bo pozyskujecie coraz młodszych graczy. Teraz kupiliście Ceballosa czy Theo, wcześniej Asensio. Czy ten Real Madryt może zostać, jak to tutaj mówimy, dynastią? Po okresie z 3 Ligami Mistrzów, możecie wygrać ich teraz 5 czy 6?
Na to pracujemy. Jak zawsze powtarzam, poziom wymagań, jaki tu mamy, jest ogromny. Każdy tytuł nie jest końcem, a początkiem nadziei na kolejny triumf. To też wpoili nam przodkowie. Trzeba cały czas być gotowym. Dzisiaj panuje wielka rywalizacja. Jest wiele klubów, które poszły naszymi śladami i pozyskiwały wielkich zawodników. Dlatego musimy też być na to przygotowani, mając w składzie młodszych. Naprawdę posiadamy ogromną liczbę młodych Hiszpanów i graczy spoza Hiszpanii, którzy naznaczą historię naszego klubu. Dlatego pozyskujemy ich nawet od tego 18. roku życia.

Wczoraj słuchałem Rafy Varane'a, który opowiadał, że celem na ten rok jest sześć tytułów. To za duża ambicja? To jest możliwe? Jak patrzy na to prezes Realu Madryt?
Jak mówi Rafa, idziemy po wszystko. Wszyscy wiedzą, że mamy specjalne uczucie wobec Ligi Mistrzów, bo to my, Real Madryt, byliśmy założycielami Pucharu Europy razem z dziennikiem L'Équipe. Uważam, że to najważniejsze rozgrywki na świecie i istnieje to uczucie miłości między nimi a Realem Madryt. Gdy w nich gramy, coś się dzieje, mamy tę motywację. Bez tego nie byłoby możliwe wygranie ich aż 12 razy czy dojście do aż tylu półfinałów. To być może nasze najważniejsze rozgrywki, ale jest też La Liga, klubowy mundial, superpuchary... Ja jednak zawsze kładę nacisk na Ligę Mistrzów, bo to też daje nam wymiar światowy.

To prawda, że jesteście teraz na światowym szczycie. Czy w Europie widzi pan zespół, który może już teraz strącić was z tego tronu?
Historycznie najwięcej Pucharów Europy ma Milan. Ostatnio, jak wszyscy dobrze wiedzą, nie mieli dobrych lat, ale myślę, że w tym momencie są ekipy, które wszyscy dobrze znają: Manchester United, Bayern czy Barcelona. To te trzy ekipy są najbliżej w rywalizacji z nami, przynajmniej ja tak sądzę. Nie skreślam tu Juventusu, City, PSG czy innych wielkich klubów, które też marzą i walczą o tak piękny puchar jak ten za Ligę Mistrzów.

Chcę też zapytać o coś bardziej prywatnego. Byłem na Bernabéu i widziałem te wszystkie trofea. Gdy pan tam chodzi, jakie ma pan odczucia? Co pan czuje, gdy widzi, ile wniósł do historii tak wielkiego klubu?
Właśnie to, że dałem coś bardzo ważnego - i mówię poważnie, nie szukając skromności. Kiedy ja wchodziłem do Realu Madryt w 2000 roku, był to najlepszy klub na świecie. FIFA w grudniu tego roku dała nam trofeum dla najlepszego klubu XX wieku, które bardzo nam się podoba. Powtarzam zawsze, że to nałożyło na mnie wielką odpowiedzialność. Ja trochę skopiowałem Bernabéu. On stwierdził w latach 40., że musi powiększyć stadion, bo wtedy nie było innych przychodów poza biletami. Ocenił, że mając większy stadion, będzie mieć większe przychody i będzie mógł kupować najlepszych. On kupił Di Stéfano, a Alfredo Di Stéfano zmienił historię nie tylko Realu, ale całego futbolu. Ja zrobiłem to samo. Naprawdę mieliśmy bardzo złą sytuację finansową w 2000 roku, więc stwierdziłem, że zrobię to samo, że sprowadzę najlepszych na świecie i dzięki nim zwiększymy przychody. I tak było. Czasami słyszę, że za te pieniądze to można kupić pięciu piłkarzy zamiast tego jednego. Na przykład, Zizou kosztował nas w 2001 roku około 75 milionów euro, a ludzie krzyczeli, że to szaleństwo, że za to możemy sobie kupić praktycznie cały skład. Odpowiadałem, że nie, że ja chcę Zizou, że to najlepszy gracz na świecie. To samo było z Ronaldo i tak dalej... W efekcie stworzyliśmy coś takiego, że ze 100 milionów euro przychodów przeszliśmy od razu na 300 milionów euro. Przestaliśmy też tracić pieniądze, a rocznie traciliśmy po 30 milionów euro, a zaczęliśmy zarabiać. To jest mój największy wkład i wróciłem po raz kolejny, by znowu wynieść na szczyt to, co odziedziczyliśmy.

To jest piękna strona tego biznesu, ale trzeba też opiekować się tymi graczami. Czasami trzeba być dla nich psychologiem czy nawet ojcem. Czy może opowiedzieć nam pan jakąś anegdotę z nimi związaną?
Jest wiele takich historii. Gdy zaczynaliśmy to robić, nikt w to nie wierzył. Nikt nie wierzył na przykład w Figo, nikt nie zapłaciłby w 2000 roku za niego 60 milionów euro. Ludzie nie wierzyli w taką opcję. Porozmawiałem z Figo, przekonałem go, powiedziałem mu, jak to widzę...

To było bardzo trudne, on był po absolutnie drugiej stronie względem Realu Madryt.
Był kapitanem Barcelony. To było jak wyrwanie im serca. Sprawa była taka, że powiedziałem mu wprost, iż chcemy zbudować na nim nowy Real Madryt, ten cały nowy projekt. Udało się, trafiliśmy, potem przyszedł Zidane, z którym też było trudno, bo grał w Juventusie. Nie było łatwo dokonać transferu, a my dodatkowo chcemy przeprowadzać te operacje w odpowiedni sposób. To trudny temat, ale dla nas wizerunek też jest bardzo ważny. To samo z Ronaldo, wyciągnąć go wtedy z Interu... A jeszcze zrobiliśmy to w ostatniej sekundzie okienka... Okienko kończyło się 31 sierpnia i zamknęliśmy to o 23:55. Każdy piłkarz był inną, bardzo trudną historią, ale udawało się. To samo z Beckhamem, bardzo trudny temat, gracz United. Tworzyliśmy w tych zawodnikach te nadzieje, że najlepszym sposobem na sportową realizację jest Real Madryt. Dzisiaj jest tak samo. Wszyscy wiedzą, że wszystkie zespoły i kluby są świetne, ale jeśli chcesz mieć cudowną karierę sportową, najlepsza opcja to Real Madryt.

Tworzycie tendencje i kierunki. Pan podróżuje po świecie, zna światowy futbol. Czy widzi pan możliwość powtórzenia takiego projektu? Na przykład, tutaj w Stanach Zjednoczonych czy w Meksyku?
Cóż, schemat jest łatwy [śmiech prowadzącego]. Trudne jest pozyskiwanie tych wielkich zawodników w odpowiednim wieku, żeby tworzyli ten boom. Jednak jestem przekonany, że futbol w Stanach Zjednoczonych ma wielką przyszłość i że za kilka lat możemy mieć wielką ligę w Europie, wielką w Stanach Zjednoczonych i wielką w Chinach. Ta rywalizacja wszystkich nas wzmocni i wszyscy będziemy lepsi, nie mam tu żadnych wątpliwości.

Czy za kilka lat jednym z waszych podstawowych zawodników może być piłkarz ze Stanów Zjednoczonych? Chodzi mi też o jego znaczenie na murawie, ale także poza nią.
Na pewno. Jeśli moglibyśmy mieć u siebie gracza urodzonego tutaj, byłoby spektakularnie. Mamy Brytyjczyka, Niemca, Francuza, Chorwata… Mamy różne nacje w składzie, a Stany Zjednoczone to pierwsza siła na świecie, więc…

Więc mam przygotowywać syna na przyszłość?
[śmiech obu] Jasne!

Po raz pierwszy Real Madryt zagra z Drużyną Gwiazd MLS. Co to znaczy dla was? Bo dla naszego kraju i ligi jest to ogromne wydarzenie.
Dla nas to znaczy wiele. Jak mówię, niech nikt nie wątpi w to, że Stany Zjednoczone będą piłkarską siłą. Dlatego my chcemy podbić serca wszystkich Amerykanów. Najlepszy sposób to właśnie taki mecz w Chicago przeciwko zawodnikom z MLS. To dla nas takie najlepsze rozwiązanie. Wiem, że niektórzy próbują kupować tu kluby, wiązać się z nimi, ale nie my. Zawsze powtarzam, że mamy ogromne ambicje. Nie chcemy mieć tu jednego czy dwóch klubów, chcemy mieć wszystkich fanów i wszystkie kluby, podbijając serca wszystkich miłośników futbolu w Stanach Zjednoczonych.

Coś świetnego. Inna kwestia, młodzi zawodnicy. Jest im coraz trudniej przebijać się do tego świata z powodu liczby profesjonalistów względem miejsc w składach. Wasza szkółka szkoli najwięcej młodych piłkarzy na świecie, chociaż inne są sprzedawane lepiej w mediach. Jakie wartości próbujecie przekazywać młodym zawodnikom, którzy może nie dojdą do waszego pierwszego zespołu, ale którzy mogą znaleźć miejsce gdzieś indziej?
Cóż, wpajamy im nasze wartości. Nie wszyscy mogą grać w pierwszym zespole Realu Madryt, ale w Europie mamy około 150 zawodników, którzy pochodzą z naszych szkółek i którzy są teraz profesjonalnymi graczami. To też element poszerzania madridismo na całym świecie. Myślę, że to dla nas wielka satysfakcja. Do tego mamy w tym momencie kilkaset milionów śledzących na portalach społecznościowych i także z tego powodu musimy poszerzać wiedzę o naszych wartościach, którymi zawsze się chwalimy. A ci, którzy grali w naszej szkółce, przekazują je tam, gdzie się udają, bo dalej są madridistas. To wypełnia nas radością. Zapraszam was do naszego ośrodka...

Miałem zaszczyt być w Valdebebas, coś spektakularnego.
Każdy, kto się tam pojawia, jest pod wrażeniem. Tam oddycha się madridismo, tam czuć poświęcenie, talent, szacunek dla rywala, te wszystkie wartości, z których jesteśmy dumni i które przekazujemy światu.

Byłem w Valdebebas, komentowałem mecze Realu Madryt w Lidze Mistrzów i jeśli może przyjść mi do głowy coś negatywnego, to taka polaryzacja. Jeśli powiem coś złego o Realu, jestem atakowany. Jeśli powiem coś dobrego, atakuje się mnie z drugiej strony. Dlaczego Real tak dzieli, że albo go kochasz, albo nienawidzisz?
Więcej nas kocha, widać to nawet na tych portalach społecznościowych. Wystarczy pojechać tam, gdzie jedziemy, zawsze czujemy miłość i sympatię. Nie wszyscy mogą być jednak za Realem Madryt. Ja w żartach mówię, że za Realem jest praktycznie każdy, bo po prostu niektórzy o tym wiedzą, a niektórzy jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy [śmiech]. Niektórzy jednak faktycznie nie mogą żyć bez skrytykowania Realu Madryt, ale to tylko dowód na to, że madridismo to coś uniwersalnego.

Florentino, dziękuję za tę wizytę. Ma pan jakąś wiadomość na koniec dla fanów i fanklubów Realu Madryt w Stanach Zjednoczonych?
Naprawdę kiedy tylko możemy, przyjeżdżamy do Stanów. Czasami wybieramy kierunek wschodzi, a czasami zachodni, jak dzieje się też teraz. Niech kibice wiedzą, że za rok z radością tu wrócimy, by powiększać tę legendę, jaką jest Real Madryt. Jesteśmy dumni z tożsamości tego klubu i zawsze powtarzamy, że Real Madryt nie ma właściciela. Zawsze mówię, że ten klub należy do wszystkich madridistas, i socios, i kibiców. Mamy tu wybory co 4 lata, tak działamy od 1902 roku i jesteśmy dumni, że tym wszystkim, czym jesteśmy, możemy dzielić się z każdym fanem. Nikt, kto stoi przed Santiago Bernabéu, nie powie, że ten obiekt do kogoś należy. Nie, ten stadion należy do socios i kibiców Realu Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!