Advertisement
Menu
/ Marca

Spotkanie dwóch złotych chłopców...

Di Stéfano i Suárez w wywiadzie dla <i>Marki</i>

Niedziela, 14 listopada. W czasie, gdy Fernando Alonso walczy o mistrzostwo świata i pół Hiszpanii śledzi losy wyścigu w telewizji, Marca przygotowuje scenerię pod wielkie spotkanie. Godzina ustalona, 14.30 w restauracji w pobliżu Santiago Bernabéu. Bohaterowie? Dwójka jedynych zawodników, którzy zdobywali w barwach Hiszpanii Złotą Piłkę.

Pierwszy to Alfredo Di Stéfano, 84-latek urodzony w Buenos Aires, ale z pełnym hiszpańskim obywatelstwem po spędzeniu na Półwyspie Iberyjskim już ponad 57 lat. Drugi to Luis Suárez, 75-latek z A Coruńi, który dorastał w Barcelonie. Pierwszy pojawia się honorowy prezes Królewskich. Wraca z Tarancón, gdzie grali weterani Realu Madryt. Dwadzieścia minut później wchodzi Suárez, który do Madrytu przyleciał prosto z Mediolanu.

Wylewne powitanie. To dwaj przyjaciele. Zawsze żyli ze sobą dobrze, ale rzadko się widywali. Suárez zauważa dwie Złote Piłki na stole. "Dlaczego są większe od mojej?", pyta. Musimy mu wytłumaczyć, że to jedynie repliki, które zostały wypożyczone z muzeum Królewskich na potrzeby tego reportażu. Oryginały są w siedzibie Fundacji madryckiego klubu i przez nieporozumienie zostały przywiezione repliki zamiast oryginałów. Luis bez wahania wyciąga swoją nagrodę. Złote Piłki z 1957, 1959 i 1960 roku stoją obok siebie. Zaczynają się żarty, anegdoty, historyjki.

Akurat kończy się wyścig Formuły 1. Alonso kończy na siódmym miejscu. Suárez jest niepocieszony, gorąco kibicuje Ferrari. Di Stéfano przyznaje, że jego ulubionym kierowcą był Fangio.

Jednak futbol wraca jako główny temat rozmowy. Znowu obaj panowie wymieniają nazwiska ze swojej epoki. Kolegów, rywali, masażystów, trenerów, sędziów... - Przez całe życie rozmawiamy o futbolu, a nikt nie wie, że on jest tak prosty i tak wielki, bo ma tylko 17 zasad. Nie podoba mi się tylko zmiana, że w Pucharze Europy może grać na przykład czwarty zespół w Ligi i zostać mistrzem Champions League - komentuje Don Alfredo.

Tak mija ponad 3,5 godziny, w których wiele wspominają i wiele opowiadają. Di Stéfano i Suárez znowu razem. Złoci chłopcy hiszpańskiej piłki oko w oko. Don Alfredo jest za Realem i ukochanym River Plate, Luis za Barçą, chociaż jego ulubionym klubem jest Inter. Żaden z nich nie pamięta ile razy grali naprzeciwko siebie w Gran Derbi, ale są pewni, że działo się wiele. Toczyli pojedynki z Lidze, Pucharze Europy i Pucharze Króla...

Luis Suárez: Prawda jest taka, że wygrywaliśmy więcej razy z nimi niż oni z nami, ale to były prawdziwe wojny. Byliśmy pierwszą drużyną, która wyrzuciła ich z Pucharu Europy po pięciu kolejnych triumfach. Wcześniej pozwalali nam chociaż wygrywać Puchar Miast Targowych.
Di Stéfano: Ja zawsze powtarzam, że naszym bezpośrednim rywalem w tamtych czasach było Atleti, większym niż Barça. Ponieważ byli sąsiadami, a zwycięstwo nad sąsiadami smakuje lepiej, a przede wszystkim dlatego, że po takich meczach nie trzeba było oglądać kibiców Atlético w barach czy biurach. Jednak obie drużyny były świetne. Mówię po prostu, jak czuję.

L.S. Nawet w Mediolanie było głośno o tym, że najbliższy Klasyk zostanie rozegrany w poniedziałek. Wydaje się, że futbol się skończył. Jednak ja nie uważam tego za tak decydujące, jak twierdzą inni. Drugi mecz może przesądzić bardziej, ale sądzę, że tak nie będzie. Tak czy siak, to Barça gra u siebie i ze swoim stylem to ona jest faworytem.
D.S. Sądzę, że Real ma się dobrze. Jeszcze nie przegraliśmy, a ekipa zaczyna "mieć jaja". To mi się bardzo podoba, ponieważ to zawsze była jedna z naszych głównych cech. Barça, tradycyjnie od czasu, gdy przybyłem do Hiszpanii, zawsze była dobrze zorganizowanym zespołem, który gra dobrze, ale z nimi wygramy, ponieważ również mamy świetnych zawodników i, co więcej, mamy wielkiego ducha walki. Tego chcą nasi fani, walki i dobrej gry. Bernabéu nie godzi się na tylko jedną z tych cech.

Don Alfredo często o tym śpiewa.
D.S. "Walczcie, by wygrać, walczcie i nigdy się nie poddawajcie...". Śpiewa się to na trybunach River Plate. To coś, co zostaje w środku. W Barcelonie zawsze na mnie gwizdano. Gwizdano, obrażano, wyzywano od wszystkich, nawet kapusiów. Raz nawet zrobili na mój temat "sektorówkę" na całą trybunę.
Doszło nawet do tego, że oni grali wtedy z Anglikami, a jakiś dziennikarz zapytał mnie wcześniej jaka jest Barça. Powiedziałem prawdę, że to wielka drużyna, która gra świetnie, i tak dalej, i tak dalej... Opublikowano to w Anglii, a w Barcelonie stwierdzili, że jestem kapusiem, bo powiedziałem Anglikom, jak gra Barcelona.
L.S. Tak, ale wygwizdywano cię, ponieważ nigdy nie zapomniano, że mogłeś grać w Barcelonie, a skończyłeś w Realu. Co więcej, gwizdano na ciebie, ponieważ byłeś dla kibiców żywym zagrożeniem. Najgorsze było coś innego, to, że oni krzyczeli również na mnie. Miałem gorzej: krzyczeli na mnie i w Barcelonie, i w Madrycie.

D.S. Te mecze między Realem i Barceloną to obecnie niesamowity biznes. Dlatego tyle się o nich mówi. Ten futbolowy biznes powinien podziękować angielskiemu przemysłowi. Z rozrywki to coś stało się zawodem.
L.S. Panikowaliśmy przed meczami w Madrycie, ponieważ tam zawsze grali dobrze i z nami wygrywali. Wielu z moich kolegów narzekało na arbitrów, że nie wygrywaliśmy przez panów w czerni. Raz czy dwa na pewno się pomylili, ale ja nie lubię o nich rozmawiać i odbierać zasług zwycięzcom. Kiedy z nami wygrywali, mówiono, że to drużyna rządowa, a kiedy my z nimi wygrywaliśmy, to wciąż pozostawali drużyną rządową. Rzeczywistość jest taka, że kiedy byliśmy silniejsi, to wygrywaliśmy, a kiedy oni byli silniejsi, to wygrywali oni.
D.S. Ja za każdym razem przez wyjazdem do Barcelony czytałem Martina Fierro i wychodziłem na mecz, mając w myślach jego słowa: "Jestem bykiem we własnym rodeo, jestem wielkim bykiem w czyimś rodeo". Motywowały mnie jego słowa. Segarra, Gensana... Zawsze mnie sprawdzali. Raz tak mi któryś przyłożył, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Grali ostro, ale mieli chyba nawet lepszą ekipę niż dzisiaj. Zawsze chcieli szybko mnie sfaulować, żeby zobaczyć czy się boję, ale ja nigdy się nie dawałem.
L.S. Może to złe porównania, ale Alfredo był najlepszym piłkarzem, jakiego widziałem w życiu. Bardzo łatwo to wytłumaczę. Mógł być zawodnik, który więcej biegał, silniej strzelał, jak Puskás, który lepiej grał głową... Ale on miał wszystko. Był dobry we wszystkim. Miał szybkość, strzał, drybling, świetnie wychodził na pozycję, miał upór...
D.S. Dobrze, dobrze, zostawmy to... Nie rozmawiajmy tyle o mnie. Chciałem ściągnąć Luisa do Madrytu, ale do Barçy zabrał go mój przyjaciel, który miał tam zakład włókienniczy. To byli dwaj bracia, jeden z nich pracował w Galicji, zobaczył Luisa w grze i polecił Barcelonie. Nazywali się Tamburini. Mój przyjaciel był wielkim człowiekiem. Któregoś roku podarował mi kupon na loterię, a ja wygrałem nie mniej niż 800 000 peset. To był tak dobry człowiek, że kupił dwa kupony, a ten zwycięski dał mi. Nie chciał się potem zamienić. Chciałem mu go oddać, ale mi nie pozwolił. To był porządny człowiek.
L.S. Wtedy w drużynie było wielu Katalończyków, ale zaczęto sięgać też po zawodników z innych prowincji. To nie było normalne, ale chcieli mnie w klubie. Za to kibice chyba próbowali nastawić przeciwko mnie Kubalę. Wielu uważało, że jeśli on nie grał, to przeze mnie, a ja chciałem tylko wywalczyć sobie miejsce w składzie, chociaż miałem dotychczas rozegranych dopiero 13 spotkań w pierwszej lidze. Tak naprawdę, on coraz częściej miał kontuzję i był na ostatniej prostej swojej kariery, a ja byłem młodzieńcem i piąłem się w górę.

D.S. Razem zadebiutowaliśmy w reprezentacji w meczu przeciwko Holandii.
L.S. Strzeliłeś trzy bramki i bardzo mi pomagałeś, ponieważ Bernabéu zaczęło na mnie gwizdać. Po pierwsze, ponieważ grałem w Barcelonie, po drugie, dlatego, że selekcjoner zostawił na trybunach Héctora Riala, który był naprawdę dobrym piłkarzem, po to, żebym ja wyszedł w pierwszym składzie. W jedenastce było siedmiu czy ośmiu zawodników Realu Madryt. Alfredo powiedział mi wtedy: "Spokojnie, Galisyjczyku, jak zaczniemy klepać ty i ja, to się uciszą".
D.S. I gwizdy zamieniły się w aplauz. Kiedy grałem z reprezentacją w Barcelonie, to również mocno na mnie gwizdali, to był mecz z Włochami. Luisito grał dobrze. Miał świetne 50-metrowe podania, ale jeśli musiał zagrać krótko, to nie miał z tym żadnego problemu. Teraz w Barcelonie nie ma ani jednego takiego piłkarza.

L.S. Ten Real może postawić się Barcelonie. Sądzę, że to najsilniejszy Real z ostatnich lat i przyjście Mourinho bardzo im pomogło, ale i tak zostaję przy Barcelonie. To kombinacyjny futbol, w którym zawsze świetnie się czułem.
D.S. To samo czuję wobec obecnego Realu. Walka, dawanie z siebie wszystkiego. To jest Real Madryt na całe życie.

Złota Piłka
"Zasłużył na nią Xavi, ponieważ był najlepszy w 2010 roku"


Obecność trzech złotych trofeów, dwóch Don Alfredo i jednej Luisa, sprawiła, że nie można było pominąć tematu tej nagrody i obu panów jako zwycięzców konkursu, który w ich czasach jeszcze raczkował i nie miał takiego prestiżu jak dzisiaj.

D.S. To jakieś oszustwo, że przez tyle lat nie wygrał żaden inny Hiszpan. Wiecie co to znaczy? To, że teraz dużo mówi się o hiszpańskim futbolu, ale wcześniej też byli wielcy zawodnicy, którzy zostali docenieni. Moim zdaniem Del Sol mógł wygrać jeszcze jedną Złotą Piłką, a Gento nawet więcej niż dwie.
L.S. Na pewno wcześniej Złota Piłka nie miała takiego prestiżu jak teraz. Odbierałeś ją prawie jak anonim. Dawali ci ją przed meczem, robili zdjęcie, a ty zabierałeś ją do domu i stawiałeś na półce.

D.S. Ja nigdy nie wierzyłem w te głosowania. Najlepszy, numer jeden.. Ja wygrałem dwie dzięki potowi na moim czole i moim kolegom. Futbol to 11 zawodników, nie jeden. Strzelałem bramki, odbierałem gratulacje, wyróżnienia, ale miałem jeszcze 10 kolegów. Futbol to nie tenis czy boks. Błyszczałem, bo inni biegali.
L.S. Przynajmniej o ciebie, Alfredo, Real dbał i wypożyczył twoje nagrody, pokazał je w sali trofeów. Mojej nie chciał nikt. No dobrze, ja chciałem, to oczywiste. Dlatego, że pochodziłem z Galicji, nie byłem Katalończykiem i odszedłem do Mediolanu, to w Barcelonie nie dali mi takiej samej nagrody jak tobie w Madrycie. Wygrałem Złotą Piłkę rok przed transferem do Interu. Wystawili ją, ale potem zabrali po transferze do Mediolanu. Tam też nie chcieli o niej zbyt dużo wiedzieć, bo była z Barcelony. Jakie to wygodne, trzymam ją w domu i biorę ze sobą, kiedy tylko dzwoni Ortego [dziennikarz Marki] i prosi, żebym przywiózł ją do Madrytu.

Obaj panowie mogli wygrać więcej Złotych Piłek.
D.S. Na pewno, ale wcześniej było w tym więcej polityki niż głosowania. Teraz o tym się nie mówi. Nigdy nie wiedziałem kto głosuje, kto pociąga za sznurki we France Football. Nie mogłeś też wygrywać dwa lata z rzędu. Jeśli wygrałeś w jednym roku, w następnym nagrodę musiał dostać ktoś inny. Takie były zasady.
L.S. Ja byłem blisko też w 1964 roku. Nie wiem dlaczego wygrałem w 1960, wtedy zdobyliśmy tylko mistrzostwo z Barceloną, a w 1964 byłem drugi po sezonie, w którym wygrałem Puchar Mistrzów z Interem i mistrzostwo Europy z reprezentacją. Nie mogłem w to uwierzyć. Wygrał Law, Szkot z Manchesteru United, który wtedy wygrał jedynie mistrzostwo Anglii.
D.S. Mi potem dali jeszcze Złotą Superpiłkę, która obowiązuje 25 lat, do 2014 nikt inny nie może jej dostać.

W tym roku chyba po 50 latach znowu wygra Hiszpan.
L.S. Miejmy nadzieję, że tak... Mówię to szczerze. Nie jestem takim człowiekiem, który nie chce, by wygrał kolejny Hiszpan, żebym ja pozostał jedynym. Miałem nadzieję, że wygrają inni już wcześniej, Raúl był blisko, teraz liczę na Xaviego i Iniestę. Ja przyznałbym ją Xaviemu. Tak na czysto, jeśli to nagroda za cały 2010 rok, to Xavi na nią zasłużył. Drugie miejsce dałbym Inieście.

Don Alfredo słucha z uwagą i zapewne myśli jak odpowiedzieć.
L.S. Mógłbym przyznać ją nawet Sneijderowi. W ubiegłym sezonie grał świetnie i wygrał z Interem trzy tytuły. Poza tym został wicemistrzem świata. W tym sezonie gra słabiutko, od początku, nie przypomina siebie sprzed roku, ale nie wiem czy wszystko już nie jest przesądzone i ostatnie spotkania o niczym nie decydują.
D.S. Ten Holender tutaj był przeciętny. Nie uważam tak, jak Luisito. Nie sądzę także, że wszystko było już zdecydowane po Mundialu. Ja od zawsze powtarzam, że dałbym Złotą Piłkę Messiemu. Jak ten chłopak gra! Ma drybling, strzela bramki, walczy... Ma świetne nogi. Iniesta to pchełka, która atakuje z każdej strony. Idzie, idzie, jak chmara moskitów.
L.S. Ale Messi nie zagrał dobrego Mundialu...
D.S. Jednak ma niesamowitą lewą nogę, jak świetnie strzela ten chłopak. Dostaje piłkę, tic-tic i gol. To skromny chłopak. Strzela bramki bez obrażania rywala. A jakie to są bramki! Świetnie rozegrane, a on nie nadaje im większego znaczenia. Celebruje je także nie urażając nikogo.

A Casillas? Nie uważają panowie, że bramkarze są trochę poszkodowani w takich konkursach...
D.S. Ale jeśli w piłkę gra się nogami, to jak można dać nagrodę komuś, kto gra rękami, dziecko moje! Co ty opowiadasz... Przy dobrej defensywie bramkarz nie ma żadnej pracy, wysila się tylko przy słabej obronie.

Raz wygrał Jaszyn.
D.S. Czarny Pająk! Fenomen! Jak on bronił! Chcę tylko powiedzieć, że bramkarz gra rękami, a my mówimy o sporcie, w którym gra się nogami i każdą inną częścią ciała tylko nie ręką. Można zagrać piętą, głową, goleniem, klatką piersiową, plecami, jak nasz zawodnik... Ten Portugalczyk jest dobry, co, Luisito?
L.S. Mogę tylko powiedzieć, że polecałem go Interowi ponad rok przed tym, jak kupił go Manchester.

Panowie nie widzą nic złego w tym zagraniu Cristiano z meczu z Atleti?
D.S. A dlaczego mielibyśmy widzieć? To po prostu pokaz umiejętności, mój drogi. Futbol to sztuka, umiejętności, trzeba tworzyć, wyciągać nowe rzeczy. W Buenos Aires widziałem wielu graczy, które górne piłki odgrywali tyłkiem. Vicente de la Mata tak robił. Dobry był! I Pianetti, taki piłkarz z Boca. Widziałem też jak Djalminha używając pleców minął swojego rywala.

Więc to nie było zarozumialstwo?
D.S. To ma być zarozumialstwo? Mówiłem, że to pokaz umiejętności, tak, jak bramka strzelona piętą czy karkiem. Takie rzeczy się improwizuje. Nie wychodzisz na boisko twierdząc, że zagrasz dzisiaj plecami. Masz okazję i to robisz. Powiedz mu, Luis, bo mi chyba nie wierzy.
L.S. Zgadzam się z tobą, Alfredo. Już w młodzikach można zobaczyć takie sztuczki z piłką w jego wykonaniu, których dawno nikt nie oglądał. Teraz jest silniejszy, mocniejszy, ma świetne ciało, ale kiedy go widziałem, był chucherkiem i dryblował tak, jak my. I jest oczywiste, że czegoś takiego nie robi się z premedytacją, robisz to, kiedy na przykład widzisz, że nie masz innego wyjścia, że piłka wyjdzie na aut, że ją tracisz, musisz tutaj wykorzystać umiejętności techniczne. Po to jest technika, żeby używać jej do przejścia rywala, prawda Alfredo?

A panu, Don Alfredo, również podoba się Cristiano tak, jak Luisowi, czy wciąż zostaje pan przy Messim?
D.S. Oni są inni, mój drogi. Cristiano to jeden z najgroźniejszych graczy w naszej drużynie. Ma ambicję. Czasami wydaje się, że bardziej myśli o sobie niż o drużynie, a kiedy tak robi, to się myli. Jednak po to jest trener, żeby mu to powiedzieć. Wiem, że ten trener mu to powie, jak zajdzie taka potrzeba. Trzeba schować dumę, ale zostawić ambicję, bo to nie jest to samo. Chęć wygrywania zawsze jest czymś dobrym.

Jeśli jesteśmy już przy bramkach strzelonych ciałem, to pan, Don Alfredo, zdobył kiedyś bramkę ręką?
D.S. Tak, do tego nikt jej nie zauważył. Dotknąłem piłkę ręką w wyskoku i wpadła do bramki. Nikt jej nie widział, ani sędzia, ani koledzy, ani rywale. Nawet ci, którzy wyskoczyli obok mnie. Widział to tylko głuchoniemy 13- czy 14-letni bramkarz, który stał na bramce. Czekał na mnie pod stadionem, ponieważ był z mojego osiedla i wiedział, którym autobusem jeżdżę do domu. Jak płakał! Próbował mi wyjaśnić, że mnie widział. Pokazywał i pokazywał. Wróciłem do domu i opowiedziałem o tym ojcu. On też się rozpłakał, ponieważ oszukałem drużynę, z którą był związany, Ferrocarril Oeste.
L.S. Wszystkie moje bramki były piękne, spoza pola karnego, z pola karnego. Jestem pewny, że w którymś karambolu zagrałem nieprzepisowo, ale graliśmy dalej. Tak naprawdę, mówię to poważnie, nie byłem od strzelania bramek, byłem od myślenia. Jak Xavi. Grałem pod innych. I chociaż gramy na podobnych pozycjach, to nasze style się różnią. Xavi gra krócej, ja grałem dłuższe piłki.

Mourinho
"Podoba mi się, jak walczy za klub i prowadzi szatnię"


Nasi dwaj goście są na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami, więc nie mogło zabraknąć pytań o ostatnią polemikę wokół osoby trenera Realu Madryt.

L.S. We Włoszech każdego dnia media piszą o Mourinho. I jeśli mówię każdego, to jest tak naprawdę. Wygląda to tak, jakby Real Madryt grał w lidze włoskiej.
D.S. Tutaj wciąż jest tak samo, Mourinho na górze, Mourinho na dole. Muszę powiedzieć prawdę, bardzo podoba mi się ten trener. Wiecie dlaczego? Ponieważ bierze na siebie konsekwencje, nie daje się, nie ukrywa się i mówi to, co myśli, lub to, co trzeba powiedzieć, żeby bronić klub. Broni Realu przed wszystkimi. To właśnie mi się w nim podoba. Do tego wygrywa, dlatego ciągle z nim walczą.
L.S. To świetna cecha. Również robił to w Interze. Tam wciąż jest herosem, nawet pomimo odejścia do Madrytu. Ludzie czekali tam wiele lat na Puchar Europy, zbyt wiele, on w końcu go wygrał. Teraz wszyscy porównują go do Beníteza. To niesprawiedliwe. Musi minąć trochę czasu, trzeba pozwolić Rafie pracować. Wtedy będzie można porównywać.

D.S. Wiele osób mówiło mi także, że świetnie prowadzi szatnię, że zawodnicy są z niego zadowoleni, że jest tam dobry nastrój. To bardzo ważne, by wygrywać. Mecze wygrywają piłkarze. Tak było, jest i będzie.
L.S. Zgadzam się. Trenerzy przygotowują zawodników, ale na boisku to oni grają. Trener musi po prostu uniknąć poważnego błędu i wybrać tego, który najlepiej gra na skrzypcach, trąbce, pianinie... Wtedy ich wszystkich zgrać. Wtedy wszystko jest przygotowane.

D.S. Ja mogę powiedzieć, że musiałem odejść z Realu właśnie przez trenera i jego podejście do finału z Interem. Zapytałem tego dnia trenera Muńoza w ogrodach hotelu, w którym mieliśmy zgrupowanie, jaka jedenastka wyjdzie na to spotkanie. On podejrzewał, że coś się dzieje, a działo się to, że nie za bardzo zgadzaliśmy się z jego podejściem. Przegraliśmy i kosztowało mnie to miejsce w zespole. Wyrzucili mnie na ulicę.
Ale niech pan powie, prosimy, o co chodziło, niech nie zostawia pan nas z oskarżeniami.
D.S. Co się stało? On miał obsesję na punkcie Facchettiego, który grał w Interze na lewej obronie i kazał mi go kryć, żeby on nie mógł wybiegać do ataku. Ja mu odpowiedziałem, że jak on będzie mógł podłączać się do ataku, jeśli naprzeciwko będzie grał Amancio... Dodałem, że raczej powinienem kryć Corso, który grał wtedy w środku pola. Oni grali piątką w środku, prawda, Luis? A my mieliśmy tam trzech zawodników i wszyscy musieliśmy się wracać, nawet ja. Po meczu kazał mi spier*****, odpowiedziałem mu, żeby sam spier***** i oczywiście to Alfredo wylądował na ulicy.

Jak Mourinho, który również każe spier**** sędziom.
L.S. Dla nas to nic nowego, wiele razy miał takie sytuacje we Włoszech. On ciągle gestykuluje na ławce. Zgadzam się z Alfredo, że dobrze jest mieć trenera, który broni swojego klubu. Zdejmuje presję z piłkarzy, bierze wszystko na siebie, ale czasami także odpowiada i może kogoś urazić. Odpowiada za ostro i wkurza ludzi.
D.S. Ale teraz wszyscy są przeciwko niemu. Nazwano go łajdakiem... Musi się bronić. On wie, że może to robić, nie muszę mu tego mówić.

L.S. We Włoszech ciągle niszczy się Rafę porównaniami z Mourinho. Jednak wielu zapomina, że on także źle zaczął, a wszystko odwróciło się w jednym momencie. Najważniejsze jest to, jak się kończy. Inter dopiero zaczyna.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!