Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Merde, merde, merde

Real Madryt przegrywa z Lyonem 0:1

Real Madryt przegrywa z Lyonem na Stade Gerland 0:1. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Jean Makoun strzałem zza pola karnego w czterdziestej siódmej minucie meczu. Aby awansować, Real Madryt będzie musiał strzelić dziesiątego marca w rewanżu na Santiago Bernabéu przynajmniej dwie bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Gospodarze odnieśli całkiem zasłużone zwycięstwo, przewyższając gości pod niemal każdym względem.

Przede wszystkim nie stracić - w miarę możliwości zdobyć. Taka idea przyświecała obydwu zespołom od pierwszego gwizdka pana Atkinsona. Zarówno gospodarze, jak i goście badali teren i siebie nawzajem, nie wkładając w ataki zbyt wiele sił. Jednak w miarę upływu czasu gospodarze coraz śmielej zaczęli poczynać sobie w ataku. Pierwsze sygnały ostrzegawcze doszły do piłkarzy w białych trykotach po dziesięciu minutach gry - długa piłka za plecy Marcelo, z prawej strony nabiegł Govou, ale na szczęście, trafił w boczną siatkę.

Gdy Real Madryt nie mógł przedostać się pod bramkę rywala, gospodarze, widząc naszą dobrze zorganizowaną obronę z panem profesorem Sergio Ramosem na czele, próbowali strzałów z dystansu. I daleko było im do doskonałości. Real Madryt kontrolował spotkanie, lecz mimo wszystko więcej sytuacji mieli zawodnicy Lyonu. Najgroźniej było w 41. minucie meczu, gdy piłka po strzale Césara Delgado zza pola karnego odbiła się od słupka bramki Ikera Casillasa. Pierwsza połowa nie porwała...

... zaś drugą kapitalnie rozpoczął Jean Makoun, strzałem z dystansu o tak perfekcyjnej trajektorii, iż piłka zmierzająca do siatki była daleko poza zasięgiem Ikera Casillasa. To, co nie udawało się w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, po zmianie stron zaskutkowało momentalnie. Chcąc nie chcąc, Królewscy musieli po tej bramce odważniej ruszyć do ataków, ale próby pokonania Hugo Llorisa niczym nie różniły się od tych z pierwszej części. Defensywa gospodarzy spisywała się fantasycznie, skutecznie uprzykrzając życie formacji ofensywnej Los Blancos.

Narażona na kontrataki drużyna Manuela Pellegriniego sprawiała wrażenie jeszcze bardziej zagubionej, mnożąc nieporozumienia i dając gospodarzom to, czego najbardziej oczekiwali - wolną przestrzeń. Ale mimo to Real Madryt próbował, a najbardziej Cristiano Ronaldo. Co rusz dochodziło do wymiany ciosów, po której wynik mógł ulec zmianie trzykrotnie. Jedno nie ulegało wątpliwości - przez dwadzieścia minut drugiej połówki działo się na boisku więcej, aniżeli przez całą pierwszą.

W okolicach siedemdziesiątej minuty mecz stracił nieco ze swojej atrakcyjności głównie ze względu na cofnięcie się zawodników Claude'a Puela do defensywy i dalsze czekanie na szansę z kontrataków. Duża liczba rzutów rożnych także nie przyniosła Królewskim rozstrzygnięcia, a to była jedyna forma zagrożenia, na jaką stać było drużynę z Madrytu w drugiej części.

Po raz kolejny stadion Stade Gerland w Lyonie okazał się dla Królewskich niegościnny. Nie zrobiliśmy nic, aby pozbyc się klątwy 1/8 finału Ligi Mistrzów, choć oczywiście awans nie jest jeszcze przesądzony. Po raz kolejny wracamy do Madrytu ze wschodniej Francji na tarczy. Awans jest w naszych rękach, ale będziemy musieli poprawić się w niemal każdym aspekcie gry.

Bramka:
1:0 Makoun 47' - UploadMirrors / RapidShare

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!