Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RMPL: Nigdy nie lekceważ serca mistrza

Realny Mocno subiektywny Przegląd Relaksujący

Juntos Podemos!

Nigdy nie lekceważ serca mistrza - powiedział Rudy Tomjanović, trener Houston Rockets, gdy wraz z zespołem skutecznie bronił tytułu mistrza NBA w 1995 roku. To hasło piłkarze Barcelony i wszystkich innych drużyn la Liga powinni wykuć sobie w kamieniu w swoich szatniach.

Ciosami, jakie spadły na Real Madryt w sezonie 2008/09, można by obdzielić kilka klubów, a i tak sporo zostałoby w tym wrednym koszyku.

Na początku, w sierpniu, poważnej kontuzji doznaje Wesley Sneijder, który miał być jedną z kluczowych postaci tej ekipy. Do dobrej dyspozycji już nie udaje mu się wrócić.

Następnie z zespołu rejteruje otumaniony Robinho - jeden z bardzo nielicznych kreatywnych i nieszablonowych piłkarzy w zespole, w dodatku jeden z dwóch zawodników w kadrze, który potrafi zagrać na pozycji skrzydłowego.

Okienko transferowe jest bodaj najgorszym w ostatnich kilkunastu latach. Do Realu Madryt trafia tylko Rafael Van der Vaart.

Kilka tygodni po rozpoczęciu sezonu na zespół spada prawdziwa plaga kontuzji i urazów. Jesień jest pod tym względem niechlubnie rekordowa. Dochodzi do sytuacji, że zaczyna brakować piłkarzy do grania.

Co więcej, trzech ważnych dla drużyny zawodników zostaje przez te cholerne kontuzje wykluczonych do końca sezonu. Młody Rubén de la Red ma naprawdę dobre wejście w sezon. Gra sporo i gra dobrze, a kibice zaczynają widzieć w wychowanku przyszłość madryckiego środka pola. Dziś nie wiadomo, czy w związku z wykrytą wadą serca, Rubén kiedykolwiek wróci do futbolu.

Defensywny pomocnik Mahamadou Diarra przez ostatnie dwa sezony był żelaznym trybem w królewskiej pomocy. Ten sezon zaczyna naprawdę dobrze, w kolejnych meczach należy do najlepszych na boisku. Wyjazd na mecze reprezentacji i poważna kontuzja kończy tę sielankę.

I wreszcie kontuzja, w moim mniemaniu, dla losów Realu kluczowa. Wielki Ruud van Nistelrooy, goleador pełną gębą, nogą i głową, musi przejść poważna operację kolana i wypada z gry.

Cała taktyka ofensywna Realu Madryt opierała się właśnie na Holendrze. Owszem, bramki zdobywali również inni, to jednak Ruud był centralną postacią ofensywy, to jego miała szukać piłka, to on grał jako klasyczna, polująca na bramkowy łup "dziewiątka". I to jak grał! Świetnie rozumiał się z Raúlem, Gutim, Sneijderem, pozostawiając Robinho miejsce na odrobinę piłkarskiego szaleństwa i zagrań nieszablonowych. Gdy zabrakło Ruuda, gra ofensywna Los Merengues posypała się dokumentnie.

Atak improwizowany.

Środek pola okaleczony brakiem Diarry, zubożony brakiem De la Reda, pozbawiony żywiołowości Sneijdera, cierpiący na brak Gutiego, zdrowego i w formie z ubiegłego sezonu.

Skrzydeł brak. Jest jeden klasowy skrzydłowy, lecz on częściej ogląda białe fartuchy lekarzy niż klubową koszulkę.

Pod naporem kontuzji i innych okoliczności niesprzyjających zaczyna pękać, żelazna wydawałoby się, formacja obrony. Ilość bramek traconych przez Real zaczyna przekraczać granice bezwstydu. Słabo grają hiszpańscy bohaterowie z Austrii, Iker i Sergio.

W tej czarnej dziurze, zasysającej resztę nadziei na lepsze jutro, gubi się trener. Bernd Schuster, pod koniec pracy przy Concha Espina 1, wydaje się być zbyt przytłoczony niespodziewaną beznadzieją sytuacji i tak bardzo niekorzystnym obrotem spraw królewskich. Zostaje zwolniony. Decyzja o zwolnieniu trenera w środku sezonu to zabawa w rosyjską ruletkę. Może wypalić na wiwat, może dobić krwawiącą ofiarę.

Jakby nieszczęść stricte piłkarskich było nam mało, w grudniu wybucha skandal z byłym prezydentem Ramónem Calderónem w roli głównej. Człowiek stojący na czele Realu Madryt okazuje się być kłamcą i oszustem, manipulującym Walnym Zgromadzeniem, najważniejszym spotkaniem socios w sezonie.

Jeśli mogę pozwolić sobie na bardzo prywatną uwagę, dla mnie, madridisty z ponad dwudziestoletnim stażem, był to najbardziej bolesny cios, jaki musiałem przyjąć przez te lata. Hańba.

I aż chciałoby się napisać, że wtedy przyszedł Juande Ramos, zamienił wodę w wino i wziął nas do czyśćca, a teraz jesteśmy o cztery punkty od zbawienia.

Lecz za Juande Ramosa ta kronika wypadków fatalnych w Realu Madryt w sezonie 2008/09 końca nie znalazła. Była groteskowa, kompromitująca klub i jego działaczy pomyłka z zarejestrowaniem Klaasa i Lassa w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Były bolesne i upokarzające porażki z Liverpoolem w tejże Lidze Mistrzów, w wiadomo której rundzie. Świeżo w pamięci mamy fatalny przypadek Pepe, który trudno racjonalnie wytłumaczyć.

Nie urządzam tej wyliczanki, by się żalić i płakać nad marnym losem, gdyż sami sobie ten los zgotowaliśmy. Nie mam zamiaru niczego usprawiedliwiać, skoro sami strzelaliśmy sobie w stopy tyle razy, że już dawno powinni je nam amputować.

Takiego! My stoimy pewnie i mamy się dobrze. Na przekór wszystkiemu złemu, wbrew przeciwnościom, twarzą do przeznaczenia.

Ta niezłomność charakteru powoduje, że przeznaczenie oszukujemy i tworzymy historię, nie martwiąc się o to, czy spotkamy happy end. Robimy swoje.

Całkiem niedawno kibice Barcelony snuli wizję szybko zdobytego mistrzostwa i szpaleru na Bernabéu, gdy Real będzie oklaskiwał nowego mistrza - klik.

Jeszcze niedawno kibice Barcelony snuli wizję, jak wspaniale będzie wywalczyć tytuł na Bernabéu - klik.

Dziś FC Barcelona przyjeżdża do Madrytu. I mam nadzieję, że przygotowała się na cierpienie. Jeżeli chce zostać mistrzem Hiszpanii anno Domini 2009, dzisiaj będzie musiała cierpieć i bić się o tego mistrza, jak o życie.

I bez względu na wynik dzisiejszej arcy konfrontacji, bez względu na końcowy wynik sezonu, ja, z tej drużyny Realu Madryt Juande Ramosa, jestem dumny. Dumny pełną piersią. Nie tyle za bite rekordy zwycięstw, nie za opiewane w mediach passy.

Za CHARAKTER. Charakter, serce i walkę, wbrew wszystkim i wszystkiemu. Za to, że znaczenia słowa "poddać się" ten Real Madryt nie zna.

A dzisiaj, wielka Barcelono, czas na spotkanie z mistrzowskim, królewskim berłem. Do ...:)

Nigdy nie lekceważ serca mistrza.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!