Advertisement
Menu

Część XII: Stulecie! (2001 - 2002)

Foto: Część XII: Stulecie! (2001 - 2002)
Wolej Zinédine'a Zidane'a w finale Ligi Mistrzów (fot. Getty Images)

Rok 2002 to bardzo ważny okres dla klubu Real Madryt. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na początek opowieści. Klub założono w 1902 roku, więc stulecie legendy futbolu wypadało właśnie w 2002. Już na początek jubileuszowego roku, 1 stycznia, Real zmierzył się towarzysko z Atlético Madryt, wygrywając 3:2. Mimo że to jeszcze nie była kulminacja obchodów stulecia historii, mogliśmy ujrzeć namiastkę tego, co wydarzyć się miało 6 marca, czyli dokładnie w sto lat po założeniu Madrid Club de Futbol. Dziać się miało wiele… Tak się złożyło, a właściwie tak zarządziły władze federacji, że finał Pucharu Króla miał zostać rozegrany właśnie w dzień urodzin Realu i to na boisku w Madrycie. Nie dziwota, że Królewscy za wszelką cenę chcieli tam wystąpić. Udało się dojść do finału po pokonaniu Athleticu Bilbao w ćwierćfinale. 

W ostatecznej rozgrywce Los Blancos musieli zmierzyć się z Deportivo La Coruña. Tort urodzinowy nie smakował tak dobrze jak wszyscy sobie wyobrażali. Depor popsuło humor madridistas i zwyciężyli Real 2:1 w bodaj najważniejszym ich pojedynku. Być może za duże przejęcie panowało w szeregach Blancos z tytułu tych obchodów… Tego określić nie sposób, podobnie jak smutku i żalu fanów Realu z całego świata, którzy inaczej wyobrażali sobie obchody stulecia. Tę środę wielu z nas zapamięta na całe życie. Nie wspominając o piłkarzach, którzy po meczu uronili łzy. Chcieli zwieńczyć dzieło zaczęte w 1902 roku i tak pięknie pielęgnowane przez te wszystkie lata. 

Real na przestrzeni wieku stał się wielką legendą, niemal symbolem futbolu na Półwyspie Iberyjskim, synonimem sukcesu i zwycięstwa. Jak każdy klub przeżył wraz ze swoimi wiernymi kibicami te gorzkie i te słodkie chwile. Cóż by to było, gdyby ta legenda składała się tylko z samych pozytywów? Pewnie więcej ludzi uznawałoby się za madridistas, którymi w rzeczywistości nie byli, nie są i nigdy nie będą. Teraz wiemy, dlaczego kibicowaliśmy tej ekipie od lat, będąc z nią na dobre i na złe. Wspierając po porażkach i chwaląc po zwycięstwach. Odpowiedź nie jest trudna. To magia Królewskich sprawiła, że w tej chwili tak wielu jest kibiców tej drużyny. Dla wielu z nas to sposób na życie, a od tego, jak gra nasz ukochany klub, zależy nasze samopoczucie. Dlatego nieważne, że Real Madryt przegrał jeden z miliona pojedynków. Najważniejsze, że dalej pozwala nam cieszyć się swoją wielkością, wspaniałością, finezją, bogatą historią, a także potężną legendą! To jest Real Madryt. Piękny, stuletni… 

Na osłodę, po meczu finałowym w Pucharze Hiszpanii, fieście z okazji stulecia nie było końca. Sztuczne ognie, pokaz laserów, no i wspaniała oprawa przygotowana przez kibiców. Mimo że po porażce pozostawał niedosyt, to każdy musiał wiedzieć, iż dzień 6 marca 2002 to urodziny najlepszego z najlepszych – Realu Madryt. Zanim zaczął się rok 2002, obiecano potrójną koronę. Co prawda Real swoją koronę już ma, bowiem w latach 20. XX wieku otrzymał tytuł królewski, jednak by uczcić odpowiednio swoją rocznicę, postawiono sobie oczywiście cele najwyższe. Jednego nie udało się zrealizować, ale Merengues przerzucili siły na Ligę Mistrzów i Primera División. W najbardziej prestiżowych rozgrywkach na Starym Kontynencie doszli do finału. Tam mieli zmierzyć się z niemieckim Bayerem Leverkusen. Sporo mówiło się przed majowym finałem o… liczbach. Klub z Madrytu poprzednio zdobywał puchar w latach 1998 i 2000, czyli co drugi rok. W 2002 wypadałoby zdobycie kolejnego. Pojedynek rozstrzygający odbył się na Hampden Park w Glasgow. Jeśli czujecie, że ta nazwa już pojawiła się w tekście, to się nie mylicie. Dokładnie 15 maja 1960, czyli równo 42 lata przed pierwszym finałem Realu w XXI wieku Królewscy zwyciężyli na tym stadionie inny niemiecki klub, Eintracht Frankfurt. Był to piąty, zdobyty z kolei Puchar Mistrzów, ale  wywalczony w pełni zasłużenie. Wynik 7:3 mówi wszystko. Teraz nikt nie liczył na tak wysokie zwycięstwo, ale jednak to Blancos byli faworytami. Po prestiżowym wyeliminowaniu FC Barcelona z półfinałów Królewscy byli na fali. Po zaciętym meczu to Madryt pokazał swoje doświadczenie na europejskiej scenie i finezję w grze, a także niebywały spryt. Po pierwszej połowie było 2:1 dla Realu i Królewscy nie dali sobie wydrzeć prowadzenia już do ostatniego gwizdka. Choć pod koniec meczu (7 minut doliczonych przez sędziego) było dramatycznie. Świetnym refleksem w paru sytuacjach popisał się Casillas. Wspaniały gol, jak się później okazało na wagę zwycięstwa, strzelony przez Zidane'a. Po takim strzale nikt nie powinien się dziwić, iż Francuz nazywany jest „galaktycznym”. W ten oto sposób 15 maja 2002 Fernando Hierro uniósł Puchar Mistrzów po raz dziewiąty w stuletniej historii wielkiego Realu Madryt. Królewscy wciąż samotnie poprawiają ten rekord, udowadniając, że w świecie nie mają sobie równych. Raúl González Blanco (8'), Lucio (14') i Zidane właśnie (45') wpisali się na listę strzelców w tym meczu. Sędziowali Szwajcarzy: Urs Meier (główny), Francesco Buragina oraz Felix Züger (liniowi). Żółte kartki obejrzeli Roberto Carlos (89') i Salgado (45'). 51 456 widzów zasiadło na trybunach stadionu w Szkocji. Skład Realu Madryt: César (Casillas - 68') - Míchel Salgado, Hierro (k.), Iván Helguera, Roberto Carlos - Figo (McManaman - 61'), Makélélé (Conceição - 73'), Zidane, Solari - Raúl, Morientes. Zespół prowadził w tym czasie Vicente Del Bosque González. Można powiedzieć, że plan minimum został wykonany. W prezencie urodzinowym Real Madryt dostał Puchar (Ligi) Mistrzów. 

Sezon zakończył się tylko tym triumfem. Mimo walki o zwycięstwo w La Liga, zostaliśmy wyprzedzeni na finiszu przez Valencię. Rok 2002 można było jeszcze zakończyć udanie: zdobyciem Superpucharu Europy, a potem Pucharu Interkontynentalnego. Swój pierwszy w historii „najlżejszy puchar w Europie” Real zdobył właśnie w sierpniu 2002. W meczu o Superpuchar Blancos zwyciężyli holenderski Feyenoord Rotterdam – zdobywcę Pucharu UEFA. Na stadionie Louisa II w Monaco wygrali 3:1. Gole strzelali: Pauwee - 14' (sam.), Roberto Carlos - 21', Van Hooijdonk - 55', a wynik meczu ustalił w 60' Guti. Mecz sędziował Szkot Hugh Dallas. Skład Realu: Casillas - Salgado, Hierro, Helguera, Roberto Carlos - Makélélé, Cambiasso (Pavón - 88'), Figo, Zidane (Solari - 86'), Raúl, Guti (Portillo - 70'). Wcześniej Królewscy do finału tych rozgrywek dochodzili dwukrotnie, za każdym razem minimalnie przegrywając. W 1998 roku Chelsea, a w 2000 tureckie Galatasaray pokonali Real i zdobyli Superpuchar Europy. Tym razem trafił we właściwe miejsce. Rok 2002 już na pewno skończyłby się z dwoma triumfami. To jednak jeszcze nie koniec, a o tym za chwilę…

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!