Advertisement
Menu
/ MARCA

Casillas: Przy moim odejściu pomyliliśmy się ja i klub

Iker Casillas był specjalnym gościem imprezy meksykańskiej fundacji TELMEX Telcel. Przedstawiamy zapis tłumaczenia rozmowy legendy Realu Madryt z podopiecznymi tej organizacji, jaką zamieściła dziennik MARCA.

Foto: Casillas: Przy moim odejściu pomyliliśmy się ja i klub
Fot. Getty Images

Wolałbyś inne odejście z Realu Madryt?
Pomyliliśmy się ja i klub. Jeśli coś mnie pociesza, to fakt, że jeśli piłkarz musi opuścić Real Madryt, należy mu się odejście odpowiednie do tego, co zrobił z klubem i wszyscy to podkreślali. Wyciągnęliśmy z tego wnioski. Mnie nie podobają się te obrazki i uważam, że nie są dobre dla którejkolwiek ze stron. Jestem pewny, że pewnego dnia zrekompensujemy tę małą gafę i zrobimy dobre rzeczy, by ludzie byli zadowoleni i dumni.

Jaka była różnica w odzyskiwaniu miejsca u Mourinho i tego u Del Bosque?
Rozumiem to tak, że były to dwie różne sytuacje. Jedna była usprawiedliwiona na poziomie sportowym, a druga była bardziej osobista. Dwie osoby miały dobre stosunki przez 1,5 roku, a następnie miały różnice zdań, ale to były normalne różnice między kapitanem drużyny i trenerem. Jednak nie chcesz przez to stwierdzić, że jesteś ważniejszy od trenera. Na końcu dochodzi jednak do starcia, bo musicie codziennie rozmawiać, a relacja też „się męczy”. José uważał, że nie byłem na poziomie innego kolegi i dodając do tego fakt, że nasze stosunki nie były już tak dobre, było mu dużo łatwiej wybrać między jednym a drugim. Jest wiele rzeczy, których ludzie nie widzę, ale mam z nim dobre stosunki. Potem widzieliśmy się kilka razy i mieliśmy wobec siebie miłe słowa. Nie ma tu tematu pozostania z żalem, bo każdy patrzył na dobro drużyny. Ja wtedy zdecydowałem, że nie będę miał z nim już takich relacji jak wcześniej, bo widziałem u niego rzeczy, jakie mi się nie podobały, a on postawił na innego kolegę.

Jakie wyciągasz wnioski z tego doświadczenia i jakie rady dałbyś na ich podstawie ludziom?
Praca, praca i praca. Jednym z trenerów, którzy naznaczyli mnie najbardziej, jest Luis Aragonés, który mówił mi, że nie powinienem patrzeć na szkoleniowca czy kolegę, a jedynie na siebie samego. Mówił, że to ja mam popatrzeć na to, co mogę poprawić. Więc rada jest taka, na przykład dla was w biurach, żeby nie patrzeć na to tak, że szef woli kogoś bardziej ode mnie, a po prostu skupić się na swojej dobrej pracy.

Jak przeżywałeś kolejne transfery Los Galácticos?
Miałeś to odczucie, że Real Madryt był błogosławioną chwałą dla każdego piłkarza. Filozofia Florentino Péreza opierająca się na kupowaniu najlepszych piłkarzy była dla nas dodatkową motywacją. Ja wspominam ten etap jako bardzo piękny, chociaż w ostatnim roku niczego nie wygraliśmy. Jednak w latach 2000-2003 zdobyliśmy dwa Puchary Europy, dwa mistrzostwa i te tytuły sprawiły, że codzienność była milsza. Sprowadzanie najlepszych dodawało wszystkim rozgłosu. Florentino potrafił doprowadzić klub do miejsca, w którym jest obecnie, czyli bycia najważniejszą drużyną w historii.

Z jaką presją żyje się w Realu Madryt?
Gdy grałem w szkółce Realu Madryt i wygrywaliśmy 8:2, trener rozmawiał ze mną dlaczego wpuściłem te 2 gole. W szkółce uznawano takie wydarzenie za coś złego i czułeś presję od małego. Dlatego żyłem z presją aż zostałem bramkarzem pierwszej drużyny. Dobrze wiedziałem, że co 3 dni ciąży na mnie odpowiedzialność. Jasne jest, że nie jest łatwo utrzymać zawsze ten sam poziom, ale prawda jest też taka, że lubiłem grać z tą odpowiedzialnością.

Jak toczy się twoje życie bez piłki?
Cóż, klarownie bez futbolu twoje życie zmienia się dosyć mocno. Nie masz już codziennej rutyny, codziennych obowiązków i musisz odnaleźć się na nowo pod względem osobistym i profesjonalnym. Miałem to szczęście, że już 2-3 lata temu dostrzegłem, że moja kariera się kończy i gdy 1,5 roku temu przeszedłem zawał, już miałem wyznaczoną drogę. Pozostawało wejść na nią wcześniej czy później.

Możesz opowiedzieć historię z powołaniem na pierwszy mecz w Lidze Mistrzów?
Najciekawsze w tym jest, że miałem wtedy lekcję sztuki i rozmawiałem w jej trakcie z kolegami o Realu Madryt. Drużyna miała wtedy serię słabszych meczów. Analizowaliśmy ostatnią kolejkę i jako miłośnicy futbolu mieliśmy to prawo do krytykowania piłkarzy. Chwilę przed przerwą wszedł woźny i oznajmił nauczycielce, że muszę wyjść, bo musi ze mną porozmawiać dyrektor. Na początku nie przejmowałem się tym, ale po przejściu 15-20 metrów zacząłem myśleć, że musi chodzić o jakąś złą wiadomość. Ale nie, uspokoił mnie i powiedział, że Real Madryt wzywa mnie, bo mam wylecieć z drużyną na mecz Ligi Mistrzów. Zmieszałem się, nie rozumiałem jego dalszych słów i myślałem, że to żart. Gdy doszliśmy do gabinetu dyrektora, ten powiedział mi, że mam pojechać do klubu, bo lecę do Norwegii.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!