Advertisement
Menu
/ elpais.com

Xabi: Należy umieć odejść, gdy kibice cię szanują

Obszerny wywiad z byłym piłkarzem Realu

Xabi Alonso wróci na Santiago Bernabéu w barwach Bayernu Monachium. Będzie to dla niego pożegnanie ze stadionem Królewskich, na którym przez pięć lat bronił herbu Realu Madryt. Z tej okazji El País przeprowadziło z nim obszerny wywiad podsumowujący jego karierę w kontekście gry w stolicy Hiszpanii i Ligi Mistrzów.

Czego nauczyłeś się z biegiem lat?
Kiedy miałem 27 lat, myślałem, że w wieku 35 już będę sztywny. Sztywny od braku ruchu. Myślałem: „Zobaczymy, kto będzie mnie chciał”. A jednak tak nie było, a z wiekiem nauczyłem się lepiej czytać i interpretować grę. Za każdym razem wiem lepiej, którędy możemy zaszkodzić przeciwnikowi, które ruchy dają efekt, a które nie.

Powrót nie wywiera na tobie żadnego wrażenia.
Oczywiście, że wywiera. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Przypomną mi się wszystkie chwile tutaj, które naznaczyły moją historię w Madrycie. Będzie to moje pożegnanie z kibicami, których bardzo szanuję i którzy także zawsze szanowali mnie. Pamiętam powrót Cristiano na Old Trafford w barwach Realu. Był pod wrażeniem. Przywitali go na naprawdę światowym poziomie, Anglicy oklaskali go tak, jak na to zasługiwał. Według mnie oniemiał z wrażenia.

Twoje odejście z Realu było tak szybkie, że wyglądało jak ucieczka.
W żadnym wypadku. Od niczego nie uciekałem. Nie czułem się źle w Madrycie. Zrobiłem podsumowanie: byłem już w klubie od pięciu lat, wygrałem Ligę Mistrzów i musiałem zdecydować, czy chcę spróbować swoich sił w nowym kraju czy zakończyć karierę w Realu, który uwielbiam. Decyzja była bardzo szybka, Pep naciskał a ja wykonałem trudny krok, bo odejście z Realu z własnej woli nie zdarza się często. Dużo mówiono o moim odejściu, ale prawda jest prosta: przed zakończeniem kariery chciałem zagrać w kolejnym wielkim klubie z nowej ligi i rzucić wyzwanie samemu sobie. Zawsze uważałem, że należy odejść i pójść dalej, kiedy kibice cię szanują i będą za tobą tęsknić. Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Zawsze staram się odejść w odpowiedniej chwili.

Wygrana w Pucharze Europy miała na to wpływ?
W Realu Madryt można wygrywać ligi, Puchary Króla… Ale w korytarzach Valdebebas wiszą zdjęcia ekip, które wygrały Ligę Mistrzów. W tym klubie zdobycie Pucharu Europy zapewnia miejsce w historii.

Przed przejściem do Realu mogłeś dołączyć do Barcelony.
To było tego lata, kiedy Liverpool chciał mnie sprzedać. Rafa [Benítez] i Pep [Guardiola] rozmawiali ze sobą. Pep powiedział mi to już w Niemczech. Powiedział Rafie, że mu się podobam i że dobrze wpasowałbym w jego styl gry, ale w pierwszej drużynie zaczął grać Busquets i miał niesamowite wykończenie. Dlatego Pep postawił na niego i się nie pomylił. Wyszedł z niego fantastyczny piłkarz.

Jak dowiedziałeś się o wyniku losowania?
Właśnie skończyliśmy trening i rozciągaliśmy się na murawie. Thiago, Carlo i ja zaczęliśmy rozmawiać, gdy ktoś krzyknął z balkonu „Atleti–Leicester!”. Chwilę później usłyszeliśmy: „Juve–Barça!”. Pomyśleliśmy sobie: „Oho, czyli zostają tylko…” I nagle: „Bayern–Real!”. Od razu spojrzeliśmy z Carlo na siebie i bez słów przekazaliśmy wszystko. Razem wygraliśmy Ligę Mistrzów w barwach Realu Madryt.

I wyeliminowaliście Bayern w półfinale.
Przez pierwsze trzydzieści minut na Bernabéu nie widzieliśmy piłki. Nie stwarzali sobie okazji, ale my nie potrafiliśmy przejść połowy boiska. Kontrolowali nas dzięki Philippowi, Kroosowi i Schweinsteigerowi. Pum, pum, pum. Ścisnęli nas, zdusili. Gol Karima dużo zmienił, wyrównał mecz.

A rewanż?
Wyobraź sobie… Przyjechać tam i wygrać 4:0… Przyjechaliśmy przygotowani, nie? Przesłanie było takie: „Pokonaliśmy ich na Bernabéu, ale to świetna drużyna. Jeżeli ktoś zawiedzie, przejadą się po nas”. Musieliśmy rozegrać mecz życia. Kontrolowali piłkę, dlatego musieliśmy być zdyscyplinowani i umieć im zaszkodzić. Bale, Cristiano, Di María… musieliśmy ich zdezorganizować i pokonać kontrami. I zobacz, ostatecznie dwa pierwsze gole padły po akcji strategicznej.

Grałeś w Realu, wygrywałeś spotkania, które Real wygrywa nie wiadomo jakim cudem. Jak przygotować się do meczu przeciwko Realowi?
Są drużyny, które można przeanalizować i przewidzieć, jak je zamknąć, jak unikać gry bokami czy środkiem. Przy Realu Madryt nie możesz za dużo myśleć. Jest tam tyle talentów, tylu geniuszy w każdej formacji, że trudno ich zatrzymać. Mogą strzelić na różne sposoby. W Realu mieliśmy to samo z Messim. Pytaliśmy, jak go zatrzymać, a on potrafił przedryblować trzech i wejść w pole karne. Jak przewidzieć, że zagra właśnie tak? Real Madryt ma to samo, ale na poziomie drużynowym. Poza świetną grą w piłkę trzeba mieć też trochę szczęścia, żeby oni mieli słaby dzień.

A po stałych fragmentach?
Sergio strzelił dwa gole w Neapolu. W kolejnym meczu z Athletikiem, pierwszy wolny z boku i strzela Sergio… sam! Piłkarze Athleticu na pewno to analizowali, ale uwalnianie się takie jak prezentuje Sergio to też talent. To jest Real Madryt. Ma odpowiednich zawodników, którzy cały czas pracują na jego sukces.

Oglądałeś mecze Realu w tym roku?
Sporo. Wygrywają mecz tak, jak gdyby przypuszczali, że mogą je wygrać w każdy sposób. Mają tę pewność, dobrze ich znam.

Zmienił się styl gry tego zespołu?
Szerokość Realu gwarantują skrzydłowi, a z przodu może grać aż trzech napastników. Za nimi jakość i elegancja Toniego i Luki. Nie można jednak porównywać Garetha i Cristiano z Robbenem i Ribérym, nie grają jak typowi napastnicy. Gareth i Cris strzelają więcej, bo grają na większej przestrzeni i są skrzydłowymi, co jest podstawą dla stylu gry Realu Madryt. Niewielu jest na świecie skrzydłowych, którzy mogą zagrażać przeciwnikowi tak jak oni.

Pogodziliście się już z odpadnięciem z poprzedniego roku?
Tak, ale mecz z Atleti bardzo nas bolał, to była ogromna porażka. W poprzednim roku, kiedy wyeliminowała nas Barcelona, mieliśmy wielu kontuzjowanych i nie mogliśmy rywalizować jeden na jednego. Ale w Monachium i przeciwko Atleti daliśmy z siebie wszystko, żeby awansować, wszystko. Ja sam byłem przybity. Rozbrojenie Atlético nie było proste. Nigdy nie widziałem ich tak zdominowanych jak w pierwszej połowie, a mimo to awans wymknął się nam z rąk.

Dlaczego uciekł wam ten awans?
Bo żeby wygrać Ligę Mistrzów, potrzebujesz odrobiny szczęścia. Jednego dnia możesz na nie zasługiwać, innego nie, ale musisz je mieć. Kiedy wygraliśmy La Décimę, przegrywaliśmy z Borussią do przerwy 2:0. Słupek Mkhitaryana do dziś rozbrzmiewa nam w głowie.

Po przerwie na Allianz, w meczu z Atlético, wyszliście bardziej przygnębieni.
Mówiłem ci wcześniej, czego nauczyłem się w piłce. Na pewno im bardziej dojrzewam, tym mniej rozumiem, co dzieje się w głowach piłkarzy. Zobacz na to, co stało się z Barceloną i PSG. Strach przed przegraniem tego, co masz już w zasięgu dłoni, mocno krępuje. Boisz się stracić coś, czego jeszcze nie masz, ale co wszyscy już ci przypisują. To blokuje. Piłkarze PSG byli w szoku po karnym Neymara. Byli jak zombie. I wtedy mówiono: „Strzeli Barcelona”. I strzeliła. Zostali we trzech sami z bramkarzem w ostatniej minucie!

Głowa.
Stała się kluczowa w planowaniu fizycznym i taktycznym, ale kto wie, co dzieje się w głowach? Możesz wygrać wszystko, rozgrywać ostatni mecz, a przepalą ci się styki tak jak Zidane’owi w finale mundialu. Dlatego trzeba być na boisku. Trzeba poczuć to, co się tam czuje, bo nikt nie może tego wiedzieć, dopóki sam tego nie doświadczy.

Czy Zidane kiedyś z wami o tym rozmawiał?
Nie, nigdy nam o tym nie mówił.

A ty miałeś takie chwile?
Niewiele, ale tak. Dostałem czerwoną kartkę za agresję i żałowałem tak bardzo, że nigdy więcej tego nie powtórzyłem. To było w meczu reprezentacji z Islandią. Uderzyłem gościa i pomyślałem: „Co ty odwalasz? Masz szczęście, że sędzia tego nie widział”. Ale spojrzałem wtedy na liniowego, a on sygnalizował już sędziemu głównemu. Dwudziesta minuta meczu! Siedziałem sam w szatni, słuchając tego, co dzieje się na zewnątrz. Przegrywaliśmy 0:1 i myślałem „Ale jestem gówniarzem”. Później wyrównał Andrés [Iniesta] i mocno go uścisnąłem, mówiąc mu do ucha, że mnie uratował.

Iniesta nie był jednym, który uratował ci życie.
Nie! Zrobił to też Guaje [David Villa] w RPA. W ćwierćfinale z Paragwajem. Iker obronił karnego, remisowaliśmy bezbramkowo i dostaliśmy karnego. Strzeliłem, ale kazali mi powtórzyć. Tamte sekundy były straszne, musiałem się cofnąć, walczyć sam z sobą, chociaż już cieszyłem się z bramki. Wszyscy czuliśmy, że to był nasz mundial. Czułem się winny, że nie wykorzystałem karnego. I wtedy gola strzelił Guaje… „Jesteś moim bohaterem!”, krzyczałem.

Brałeś udział w wielu utarczkach, sporach, ostrej grze…
Na boisku słyszysz wszystko i przeżywasz wiele. „Sukinsyny” latają w powietrzu cały czas. Nigdy tego nie uniknąłem. Czasami trzeba się odwinąć i tyle. Jeśli trzeba, to trzeba. To także część rywalizacji. Nigdy nikomu tego nie wyrzucałem, poznałem już wielu gości grających nieczysto na boisku, którzy poza nim są fantastyczni. I ja to rozumiem, na przykład po Klasykach o najwyższym napięciu u 95% culés miałem negatywny wizerunek. Ale ja tylko broniłem swojego!

Pep ingeruje bardziej niż Ancelotti?
Jest różnica pomiędzy Carlo z Madrytu a Carlo z Monachium. Utrzymuje kontrolę nad grupą. Jest z nami blisko, da się lubić, ale taktycznie zmienia plany. Pep jest bardziej szczegółowy i zarządza wszystkim. Był tutaj trzy lata i Carlo o tym wie, dlatego częściej wchodzi pomiędzy piłkarzy niż w Madrycie.

Mówi się w sieci, że Ancelotti dobrze wpłynął na Lewandowskiego i Thiago.
Lewandowski jest w top 3 „dziewiątek” świata. Thiago rozwija się imponująco. Chodzi o to, że do dobrego samopoczucia potrzebuje czuć się potrzebnym. Bardzo angażuje się w grę, cały czas jest blisko. Adaptuje te swoje brazylijskie sztuczki do niemieckiej piłki i to jest jak spektakl. Jeśli nie czułby się ważny, jego gra nie byłaby tak świetna.

Twój ojciec poznał w Barcelonie Maradonę.
Trenował ich Menotti i zawsze robił to wieczorami, żeby „przyzwyczaić ciało do terminarza”. Mojemu ojcu zawsze mówił to samo. Tata nigdy nie widział na boisku nikogo takiego jak Maradona. Był też bardzo hojnym, otwartym na ludzi człowiekiem. Bardzo szybko dołączył do Barcelony. Był geniuszem, absolutnym geniuszem.

Których lewonożnych graczy podpatrywałeś?
Miałem w swoim otoczeniu dwóch imponujących lewonożnych – De Pedro i Gutiego. To prawdziwi idole, którzy kiedy mieli swój dzień, byli najlepsi z całej dwudziestki dwójki. De Pedro miał niesamowity talent, a do tego był gościem o wielkim sercu. Mógł zniknąć na dwa miesiące, a gdy wrócił, wygrywał mecz za meczem. Dawał najlepsze centry, jakie widziałem.

A Guti?
Jeśli chciałeś, żeby w meczu stało się coś niecodziennego, po prostu podawałeś mu piłkę. Miał takie chwile, które osłabiały kibiców, ale jeśli chciał wziąć się za grę, cały stadion zrywał się na równe nogi. Sam grałem z nim przez rok. Kiedy odchodził, powiedziałem mu, „Hej, Guti, czternastka, co?”. „Tak, tak”, odpowiedział. Uwielbiam ten numer, a on grał z nim przez ponad dziesięć lat. Trzeba szanować takie rzeczy.

Miałeś opinię oschłego. Przynajmniej na początku.
Ale taka jest północ, nie? W Liverpoolu, w latach siedemdziesiątych, były mecze, w których gola celebrowało się przez podanie dłoni. Toshack ci potwierdzi.

To właśnie on na ciebie postawił.
Zadebiutowałem z Clemente. Miałem 18 lat i byłem jeszcze bardzo zielony. Pod koniec roku Clemente przyszedł do mnie do domu, rozmawiał z moim ojcem i zapytał, co on na to, żeby mnie wypożyczyć do Eibaru. Ojciec się zgodził. Ja byłem wtedy na wakacjach z kolegami i kupiliśmy Dziennik Vasco, w którym przeczytałem, że Xabi Alonso został wypożyczony do Eibaru. Zadzwoniłem do domu i zapytałem: „Tato, o co chodzi?. Powiedział, że to prawda, że rozmawiał z Javim i to ustalili.

[…]

Czego potrzebujecie na Bernabéu?
Mecz w pierwszej połowie należał do nas. Gdybyśmy schodzili do szatni, prowadząc 2:0, historia byłaby inna. Jednak jesteśmy praktyczni, myśleliśmy już tylko o rewanżu. Wiemy, jaka to będzie rywalizacja, ale jesteśmy Bayernem i wiemy, jak to robić. Do tego znam Bernabéu i jego atmosferę przy takich meczach. To będzie bardzo emocjonujący powrót.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!