Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

James jest niezadowolony z obecnej sytuacji

Kolumbijczyk chce grać

„Gdybym był Jamesem, zostałbym w Realu Madryt”, takie słowa przed tygodniem wypowiedział Zinédine Zidane. Dokładniej rzecz biorąc, zrobił to przed meczem ze Sportingiem w Lizbonie, w którym Kolumbijczyk nie zagrał ani minuty. Gdy ktoś pyta Francuza o pomocnika, ten od razu go chwali, jednak drzwi do pierwszego składu pozostają dla niego zamknięte. Zawodnik jest coraz bardziej przekonany, że trener ma wobec niego wątpliwości.

Sytuacja, z którą boryka się Kolumbijczyk, nie jest specjalnie korzystna. Odczucia, z jakimi się boryka, nie ułatwiają mu życia. Jest piłkarzem sprowadzonym do Madrytu za olbrzymie pieniądze, profesjonalistą, który chce tryumfować. Już teraz powinien brać lejce zespołu w swoje ręce, żyć w glorii chwały, tymczasem musi taplać się w błocie. Każdy kolejny dzień przypomina raczej wizytę na kozetce u psychologa aniżeli życie człowieka sukcesu.

Zeszły sezon nie był dla Jamesa zbyt udany, ale po dobrym Copa América jego nadzieje na dobrą grę w Realu zostały rozbudzone. Do Hiszpanii wrócił po to, aby walczyć o swoje, był bardzo głodny futbolu. Rozmawiał z trenerem, ale ten powiedział mu, że jest po prostu kolejnym graczem z kadry. Innymi słowy, był na liście płac dzięki swoim wymaganiom i talentowi, ale tylko tyle. Wiedział, że nie będzie mieć łatwo, że jest BBC, że są Modrić i Kroos, których też trudno wygryźć. Patrzył jednak na graczy takich jak Lucas, Asensio czy Isco, którzy wychodzili na boisko i walczyli o swoje, sam chciał robić to samo.

Sprawa Jamesa Rodrígueza może zostać też rozwiązana w inny sposób, bowiem jego wartość na rynku wciąż jest spora, mówi się potencjalnie o 70 milionach euro. W Europie jest wiele zespołów, które z chęcią przywitałyby go u siebie, nie wybiegając daleko, choćby w Premier League. Mourinho, który ma tego samego agenta, pewnie nie udawałby niezadowolonego w przypadku takiego wzmocnienia. Nawet w Chinach są gotowi zapłacić każde pieniądze za Kolumbijczyka.

James jednak woli się nie śpieszyć, jego kontrakt z Realem dobiega końca dopiero 30 czerwca 2020 roku. Znów zaczął rozmawiać z trenerem, ale powtarza się raczej stary dialog, czego ostatnim aktem są słowa Zidane'a zacytowane na samym początku. Mimo to James otrzymał szansę, zagrał 70 minut w strugach deszczu przeciwko Sportingowi Gijón. Również dzisiaj powinien rozpocząć spotkanie z Culturalem od początku.

Otoczenie piłkarza zbiera dane i analizuje sytuację sportową gracza, patrzą na wszystko. Sam zawodnik nie poddaje się, nie opuszcza gardy i zaciska zęby. Tylko on i jego wielki talent mogą zmienić jego rolę. Chce dostać szanse, ponownie być decydującym Jamesem, którego ściągnął Florentino. Jednak opinia Zidane'a każdego dnia ciąży mu coraz bardziej. Francuz z uśmiechem odpowiada na pytania o nim, mówi, że się z nim liczy, mimo to każdego dnia wydaje się jaśniejsze, że ma wobec niego wątpliwości.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!