Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RealMadryt.pl w Madrycie: Szalony Klasyk z wysokości trybun

Relacja z meczu przeciwko Barcelonie

Już po wszystkim. Klasyk dobiegł końca. Możliwość podziwiania spotkań tego typu z wysokości trybun należy do przeżyć, które pozostają w pamięci na zawsze. To, co miałem okazję zobaczyć przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mimo porażki Królewskich, cieszę się, że mogłem być świadkiem takich emocji, takiego meczu. Starcia godnego, by oczy całego świata były skierowane właśnie na nie. Przyznaję, że relacja ta może być nieco przesycona ekscytacją, ale jak tutaj pisać z chłodną głową, jeśli ma się za sobą uczestnictwo w wydarzeniu takiej rangi.

Tłumy zgromadziły się pod stadionem w celu przywitania przybywających na obiekt autokarem piłkarzy już na ponad dwie godziny przed meczem. Od początku dnia w mieście było czuć atmosferę największego futbolowego święta. Pod Santiago Bernabéu zaopatrzyłem się w okolicznościowy szalik wydany z okazji Gran Derbi. Mimo tak wielkiej liczby osób obecnych pod stadionem, wpuszczanie widzów na trybuny przechodziło bardzo sprawnie. Organizacja w tym aspekcie była wręcz perfekcyjna.

Wejściówkę miałem na trybunę Fondo Norte, w pobliżu łuku za bramką, na którą Real Madryt atakował w pierwszej połowie. Nad moją głową znajdował się natomiast sektor drużyny gości. Właśnie z kibicami Barcelony wiąże się moje pierwsze wielkie zaskoczenie – fani Dumy Katalonii nie byli oddzieleni w praktycznie żaden sposób od madridistas. Mimo wzajemnego intonowania obraźliwych przyśpiewek, nie doszło do żadnych starć na pięści. Podejrzewam, że w Polsce takie coś by nie przeszło. Inna kultura kibicowania. W tym aspekcie „warto było” nie otrzymać akredytacji na mecz, ponieważ miałem dzięki temu możliwość podziwiania tak zaskakujących obrazków. Dopingowanie z trybun w takich pojedynkach jest chyba warte więcej niż spokojne przesiedzenie meczu w loży prasowej. Wiadomo, że trochę szkoda, iż bez akredytacji nie mogłem zaczepić piłkarzy w strefie mieszanej ani uczestniczyć w konferencji prasowej Ancelottiego, jednak samo kibicowanie z poziomu zwykłego fana było szczególnie intensywne.


Jeśli chodzi o samą widoczność, Bernabéu jest skonstruowane w taki sposób, że mimo przesiadywania na trybunie za bramką, była ona bardzo dobra. Obiekt od środka wydaje mi się jednak dużo bardziej kameralny niż jak gdy mam okazję oglądać mecze w telewizji. Być może jest to jednak jedynie moje subiektywne odczucie spowodowane tym, że murawa znajduje się względnie blisko trybun.


Na spotkanie zjechali ludzie praktycznie z wszystkich zakątków zarówno Hiszpanii, jak i reszty i świata. Nie było istotne, skąd jesteś. Ważnym było jedynie to, by wspólnymi siłami nieść dopingiem swoją drużynę ku zwycięstwu. O samym przebiegu starcia chyba nie muszę wspominać, ponieważ każdy mógł zobaczyć, jak ekscytujące było. Zapewniam jednak, że z trybun wywierało ono na widzach jeszcze większe wrażenie.

Oczywiście żałuję porażki, ponieważ bardzo chciałem udać się w celu wspólnego świętowania z resztą kibiców Królewskich. Byłoby to na pewno kolejne przeżycie z tych najbardziej niezapomnianych. Choć nie było mi to ostatecznie dane, w moim odczuciu, jeśli mamy przegrywać, to właśnie po takich meczach. Liczy się jedynie to, że mogłem podziwiać na Bernabéu najlepszy Klasyk od wielu lat. Klasyk, w którym było dosłownie wszystko – bramki, niewykorzystane okazje, sędziowskie kontrowersje. Po prostu wszystko. Jestem zdania, że podobnie emocjonujące Gran Derbi nie nadejdzie zbyt szybko. Z listy rzeczy do zrobienia w życiu mogę odkreślić jedną, o której zawsze marzyłem.

Takie wyjazdy, jak ten na Klasyk dają olbrzymiego kopa. Motywacja do dalszego pisania newsów jest teraz tylko większa. Możliwość spisywania relacji będąc na miejscu również należy do bardzo ciekawych doświadczeń. Choć z prasówkami nieraz miewałem problemy, ostatecznie mam nadzieję, że od czytania moich sprawozdań nie rozbolały was oczy. Wrażenia z meczu spisuję będąc już w Polsce udając się pociągiem z Krakowa do Warszawy. Powrót do kraju i szarej uczelnianej rzeczywistości po tak mile spędzonym czasie w Madrycie z pewnością nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Niemniej jednak, człowiek bardzo często jest w stanie docenić niektóre rzeczy, gdy ma po upływie pewnego czasu chwilę na refleksję. Do stolicy (tym razem Polski) udaję się bardzo zmęczony, lecz również niezwykle zadowolony. Madryt jest pięknym miastem, pełnym magii. Nie mówię mu „żegnam”, mówię „do zobaczenia”. Obyśmy następnym razem to my zwyciężyli po równie emocjonującym meczu. To już wszystko, do następnego razu! Spodziewajcie się nas na spotkaniach Realu Madryt jeszcze częściej.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!