Advertisement
Menu
/ marca.com

Florentino: Chcę, by Cristiano był nowym Di Stéfano

Pérez w wywiadzie dla <i>Marki</i>

Ilu wywiadów udzielił pan w ostatnich dwóch tygodniach?
Siedmiu lub ośmiu. Cztery dla telewizji, trzy dla radia, jeden dla gazety, dla El Mundo. Teraz rozmawiam z państwem...

Czy istnieje jeszcze jakieś pytanie, którego panu nie zadano?
Pytano mnie już o wszystko. Tłumaczyłem wiele rzeczy. Mam w zwyczaju odnosić się do kwestii poruszanych przez media, by wszyscy madridistas mogli znać moje zdanie.

Uważa pan udzielanie takich ilości wywiadów za sztukę? Pana nazwisko pojawiało się w nagłówkach wielu artykułów.
Media zawsze chciały najświeższych wieści o tym, co dzieje się w klubie, o transferach, kontuzjach. Pod tym względem niewiele się zmieniło. W przyszłym tygodniu widzę się z Zidane'em. Wspólnie będziemy opracowywać plan na przyszły sezon. Zawsze powtarzałem, że to piłkarze powinni mówić. Prezesi nie są aż tak ważni.

Problemem jest to, że piłkarze w ostatnim czasie nie rozmawiają zbyt chętnie.
Jak to? Sam słyszałem, jak mówią. Trener odpowiadał na pytania zawsze przed i po meczach. Zawodnicy rozmawiają z dziennikarzami w strefie mieszanej. W planach na przyszły sezon jest polepszenie relacji między piłkarzami, a mediami.

Co wydarzyło się 16 lipca 2000 roku?
Wybrano mnie na prezesa Realu Madryt.

Jaka była wówczas pana pierwsza decyzja?
Mianowanie Di Stéfano honorowym prezesem.

Oraz transfer Figo.
To dwie różne sprawy. Nominacja dla Di Stéfano była decyzją instytucjonalną. Kupno piłkarzy jest związane z rozwojem klubu. Przedtem zatrzymywano mnie na ulicy i dziękowano mi za zakontraktowanie Figo czy Zidane'a. Teraz dziękują mi za Cristiano Ronaldo.

Na kogo przyszła kolej teraz?
Obecna sytuacja jest zupełnie inna. Teraz nie trzeba podejmować ponadczasowych decyzji, takie rzeczy są dziś normalne. Wtedy musieliśmy odzyskać tożsamość, by na powrót klub stał się własnością socios. Mieliśmy problemy zarówno z tożsamością, jak i ze stabilnością finansową.

Czy bycie prezesem Realu Madryt, jak powiedział Ramón Mendoza, wciąż jest czymś ważniejszym, niż bycie premierem Hiszpanii?
Nie, choć to wielka duma i odpowiedzialność. To dwie różne funkcje, jednak istnieją pewne podobieństwa. Moi przyjaciele powtarzają, że wybrałem futbol, ponieważ ma wiele wspólnych cech z polityką, do której mam wielkie zamiłowanie. Piłka i polityka to dwie działalności publiczne, jesteś przedmiotem krytyki, ale jest to na swój sposób atrakcyjne.

Czy zostało w panu coś z Florentino Péreza z 2000 roku?
Jeśli chodzi o moje wartości, nic się nie zmieniło. Teraz jestem jednak bardziej doświadczony. Znam klub od środka. Przede wszystkim przyzwyczaiłem się do presji. To właśnie ciśnienie jest tym, co najbardziej zadziwia wszystkich, którzy zaczynają pracować dla Realu Madryt. Dlatego zawsze powtarzam, że by być graczem Królewskich, po pierwsze trzeba dobrze grać w piłkę, po drugie mieć odpowiednią głowę, a po trzecie umieć radzić sobie z presją zarówno na boisku, jak i poza nim. Nasi zawodnicy bardzo często są wystawiani na wszelkiego rodzaju próby.

To pana ostatnia kadencja?
Jeszcze nie wiem. Będę pracował, póki będę miał na to siły i dopóki socios będą mnie chcieli. Już raz odszedłem w 2006 roku. Myślałem wówczas, że to była odpowiednia decyzja, szczególnie jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne. Kiedy zrezygnowałem, w Realu zaczęły się dziać rzeczy, które nie powinny były się wydarzyć w klubie, który zawsze reprezentował sobą najwyższe wartości. Wróciłem, by naprawić to, co nigdy nie powinno się stać.

Co pan czuje, gdy patrzy pan na zdjęcie z ceremonii, na której wręczono panu nagrodę dla najlepszego klubu XX wieku? Nie sądzi pan, że wygląda pan dziś zupełnie inaczej?
Gdy spoglądam na tę fotografię, czuję to samo, co państwo oglądając swoje zdjęcia w wieku 13 lat. Futbol jest bardzo zajmujący, dlatego oczywistym jest, że człowiek zmienia się pod względem fizycznym. Najlepszym dowodem na to jest to, jak wygląda dziś Mourinho. Aby zrozumieć wielkość Realu Madryt, trzeba mieć go we wnętrzu.

Czego się pan nauczył przez te 10 lat?
Tego, że futbol to również rozrywka i że piłka powinna dawać radość, a nie cierpienie. Można się śmiać, można płakać, ale nie wolno zapominać, że futbol to rozrywka.

Czegoś pan żałuje?
Na pewno coś by się znalazło. Wszystkie decyzje podejmowałem jednak z myślą o dobru klubu. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek zadecydował o czymś ze świadomością, że skutki mogą być negatywne dla Realu Madryt.

Jakieś niespełnione marzenie? Nieudana próba transferu, kwestie związane z zarządzaniem?
Na myśli przychodzi mi Vieira i Totti. Co do Ronaldinho, mieliśmy wątpliwości, jednak tego samego lata ściągnęliśmy Beckhama.

A Neymar?
To wielki piłkarz. Oby triumfował w Barcelonie.

Mówi to pan bez przekonania. Wielkość Barcelony jest pośrednio powiązana z wielkością Realu Madryt
To nieprawda. Sukcesy jednej drużyny wcale nie przekreślają osiągnięć drugiej. To trudne do zrozumienia. Podobnie jak Barcelona, Atlético czy Valencia mamy za sobą udany sezon w lidze. Wszystko, co jest w stanie podnieść poziom Hiszpańskiej piłki, jest dobre. Po przybyciu Neymara Primera División będzie jeszcze lepsza.

Unika pan bezpośredniej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ostatecznie nie udało się go zakontraktować. Szczególnie mówienie o "zaburzaniu ekosystemu" wydało mi się dość oryginalne.
To było bardzo dobre porównanie. Transfer Neymara zaburzyłby nasze funkcjonowanie. Wszystko ma swoje limity. Pewnych granic nie można przekraczać. Za mojej kadencji nie mam zamiaru tego zmieniać.

Kupno Cristiano nie było przekraczaniem granicy?
Ten transfer wymagał wielkiego wysiłku. Zapłaciliśmy za niego prawie 100 milionów euro. Wszystko przebiegało jednak normalnie, zapłaciliśmy Manchesterowi. Jednym ta transakcja wydała się kosztowna, innym nie. Każdy aspekt operacji był zgodny ze strategią klubu.

Czy po tylu latach zarządzania Realem Madryt, miał pan przeczucie, że transfer Neymara może być ryzykowny?
Istniało wiele czynników. Jeśli znalazł się inny chętny, to znakomicie.

Chyba nadszedł czas, by socios, o których tyle pan mówi, dowiedzieli się, czy Cristiano będzie wciąż grał w Realu.
Intencją moją, Ronaldo i wszystkich fanów jest to, by dalej grał dla Królewskich. Kiedy wszyscy chcą tego samego, trudno o niepowodzenie.

To dla nas nowa wiadomość. Ronaldo również chce zostać?
Tak, bez żadnych wątpliwości.

CR7 musi zostać w Madrycie tak długo, jak Barcelona będzie miała Messiego.
Nie chcemy mieć u siebie Ronaldo tylko dlatego, że Barcelona ma Messiego. Blancos chcą Cristiano, ponieważ jest najlepszym piłkarzem na świecie. Nieważne, gdzie będzie grał Messi. Ponadto Ronaldo już jest naszym piłkarzem. Ma jeszcze dwa lata kontraktu. Dziennikarze zachowują się tak, jakby jutro miał odejść. Naszym celem jest zatrzymanie go na dłużej. Chcemy na nim oprzeć nasz projekt. Każda drużyna obraca się wokół jakiegoś zawodnika. Przedtem w Realu byli to Di Stéfano czy Zidane. Teraz czas na Cristiano. Nie ma chyba nic lepszego, niż budowanie drużyny wokół najlepszego zawodnika na świecie. Nie wydaje się państwu? Uważamy, że Ronaldo może być nowym Di Stéfano.

Czy sam Cristiano zna już pana zdanie?
Zawsze rozmawiamy. Jeśli pyta pan, czy mówiliśmy o pieniądzach, moja odpowiedź brzmi: nie. Nie potrzebujemy pomocy ani w przedłużaniu umowy z Cristiano, ani w sprawie transferów. Dziękuję jednak wszystkim za uczucie, którym darzy się klub.

Czy to prawda, że główne rozbieżności dotyczą praw do wizerunku?
Nie. Zadziwia mnie to, co nieraz czytam. Nie chodzi mi teraz jedynie o kontrakt Ronaldo. Ostatnio czytałem, że za Ancelottiego trzeba zapłacić 4 miliony euro. Mogę zapewnić, że nikt nie prosił mnie o zapłacenie takiej kwoty. Czy dziennikarze naprawdę myślą, że klubowi z budżetem PSG rozchodzi się o 4 miliony?

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!