Advertisement
Menu

Ostatni mecz z Barceloną. I ostatni w Lidze Mistrzów?

Wtorek, 20.45.

Zanim rozpoczął się czwórmecz z Barceloną, czy ktokolwiek przypuszczał, że zobaczymy takie natężenie złych emocji? Faktycznie, co za dużo, to niezdrowo – i wszystkim powoli zaczyna odbijać palma. Zresztą niechby sobie odbijała, ale tu jeszcze jest jeden pojedynek do rozstrzygnięcia. Teoretycznie szanse Królewskich na awans są zerowe. Nie minimalne, ale właśnie zerowe. Teoretycznie.

Teoretycznie Sporting nie miał szans na zwycięstwo w Madrycie. Teoretycznie Barcelona nie powinna była przegrać z Realem Sociedad.

Wyrok historii jest bezlitosny: nie damy rady awansować do finału. Nie zdarzyła się jeszcze po prostu w Lidze Mistrzów taka sytuacja, by drużyna, która w pierwszym meczu zdobyła na wyjeździe dwubramkową zaliczkę, roztrwoniła ją w rewanżu u siebie. Chociaż z drugiej strony ta sama historia rzecze: będzie dogrywka. Graliśmy przecież nie tak dawno w półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną właśnie i na Camp Nou – była to pierwsza odsłona dwumeczu – wygraliśmy dokładnie 2:0 po golach Zidane’a i McManamana. Pełne składy na tamten mecz prezentowały się następująco:

Barcelona: Bonano, Reiziger (Geovanni 59), De Boer, Abelardo (Christanval 73), Cocu, Motta (Gabri García 82), Overmars, Rochemback, Luis Enrique, Kluivert, Saviola.
Real Madrid: César, Salgado, Roberto Carlos, Hierro, Pavón, Helguera, Solari (Flávio Conceição 89), Makelele, Guti (McManaman 80), Zidane, Raúl González.

Ponadto na ławce Królewskich siedzieli Casillas i Karanka (wówczas oczywiście jako piłkarz).

Ale to już było i nie wróci więcej. Teraz jest rok 2011, a Los Blancos jadą na Camp Nou dać z siebie wszystko. Sam Mourinho, przecież urodzony zwycięzca, przyznał, że sprawa awansu jest już de facto przesądzona. Wynikałoby z tego, że w Barcelonie zagramy „tylko” o honor i w gruncie rzeczy taka jest prawda. Co nie znaczy, że mamy uklęknąć i prosić o najniższy wymiar kary. Co to, to nie. Królewscy muszą podjąć walkę i zagrać o zwycięstwo, by – jeśli tylko trafi się mikroskopijna okazja – wydrzeć awans Dumie Katalonii. Raz: bo dla honoru. Dwa: bo nie mamy nic do stracenia. Trzy: bo dlaczego nie? W każdym razie pamiętać trzeba o jednym: nie jedziemy tam na świętą wojnę. Świat przeżył już trochę świętych wojen i kolejnych nie potrzebuje.



Po pierwszym meczu półfinałowym napisał do mnie maila jeden z naszych Czytelników (dziękuję!), sugerując, iż w pierwszym meczu półfinałowym taka a nie inna gra Realu Madryt wynikła bezpośrednio z instrukcji trenera, który postanowił zaprezentować, cytuję, „odwrócone połowy z finału Pucharu Króla”, by tym razem zachować siły na drugą połowę. Z początku teoria ta wydawała mi się diablo naciągana, jednak w miarę upływu czasu oraz czytania kolejnych artykułów i wypowiedzi na temat tego meczu coraz bardziej się do niej przekonywałem. No bo w sumie dlaczego nie? Mogło tak być. A szczególnie dała mi do myślenia porażka z Saragossą. Bo może ona też była zaplanowana? Piszę to bez ironii. Czy możliwe, że Mourinho, godząc się z przegraną w walce o mistrzostwo, sprokurował porażkę, aby na przykład zamaskować dyspozycję piłkarzy, aby postawić swoistą zasłonę dymną? Przy czym to samo pytanie nie odnosi się do Barcelony, gdzie zagrał skład mocno rezerwowy: José Manuel Pinto, Andreu Fontás, Ibrahim Afellay, Thiago Alcântara, Jeffrén…

W sensie czysto ludzkim bardzo dobrą wiadomością jest powołanie Érica Abidala na dzisiejszy mecz. Francuz i tak nie zagra w wyjściowym składzie (Guardiola pewnie planuje wpuszczenie go na ostatnie minuty, jeśli wynik nie będzie zagrożony), ale sam jego powrót do drużyny powinien cieszyć wszystkich kibiców.

Skład Barcelony na rozpoczęcie meczu dość łatwo przewidzieć. W bramce oczywiście Víctor Valdés, w obronie – jako że nieobecni są Adriano i Maxwell – po lewej stronie zagra Carles Puyol, po prawej Dani Alves, w środku zaś Gerard Piqué i Javier Mascherano lub Sergio Busquets. Ten ostatni może równie dobrze zająć miejsce w środku pomocy, gdzie będą mu partnerowali Xavi i Iniesta. No i w ataku świetny Leo Messi i nadal będący bez formy Pedro i David Villa.

O składzie Realu Madryt nawet nie ma co wspominać. Tyle dobrego, że nie mamy braków w ofensywie. Natomiast bardzo ciekawi mnie, jak Aitor Karanka poradzi sobie z prowadzeniem drużyny w czasie meczu. Nie wątpię, że wspólnie z Mourinho rozpisali sobie pięć tysięcy czterdzieści dwa różne scenariusze, ale wiadomo, sytuacja jest wyjątkowa. Niestety, bo przecież miało być zupełnie inaczej.

Wszyscyśmy tak bardzo czekali na te cztery mecze, a tymczasem już w drugim zaczęło się robić bagienko, które w trzecim spotkaniu rozlało się w pełnowymiarowe bagno. Każdy doskonale wie, z czyjej winy, ale rzecz jasna, wskazania będą się różniły w zależności od kibicowskich sympatii. Niemniej jednak, może nie ma się czym emocjonować? Jest wszakże nad Wisłą takie pokolenie kibiców, dla którego niegdyś wszystkie te Barcelony, Madryty, Manchestery, Milany nie miały absolutnie żadnego znaczenia. Jak jeden mąż, wszyscy kibicowali(śmy) Nankatsu.



Okej, to oczywiście żart. Niemniej jednak, wszystkim zalecam opanowanie, zimną krew i odrobinę zdroworozsądkowego dystansu. Bo jeśli złe emocje będą eskalować w takim tempie, to ja się boję nie tyle samego meczu, ile tego, co nastąpi po nim. Stąd też ani słowa o osławionym meczu z zamierzchłych lat i pewnym angielskim sędzim. Ale „po nim” to po nim. Natomiast w nim – trzeba spróbować wygrać.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!