Advertisement
Menu

Formalność (?)

Środa, godzina 20.45

Skład meczów półfinałowych można już de facto uznać za ustalony. Największe wątpliwości dotyczyły oczywiście pojedynku Manchesteru United z Chelsea, tu jednak doczekaliśmy się rozstrzygnięcia, awans przypieczętowała też Barcelona. Szanse Interu na odrobienie strat z pierwszego meczu należy uznać za co najwyżej teoretyczne, podobnie jak szanse Tottenhamu.

Real Madryt nie przegrał jeszcze meczu wyjazdowego w tym sezonie Lig Mistrzów. Byłoby oczywiście cudownie, gdybyśmy i w Londynie wygrali z podopiecznymi Harry’ego Redknappa, ale ważniejsze w kontekście naszego terminarza jest raczej to, aby żaden z naszych zawodników nie odniósł kontuzji ani nie dał się wykartkować. Nie nastawiajmy się więc na ładny mecz. Wybitny taktyk Mourinho z pewnością obmyślił taktykę obliczoną na taki właśnie cel, co jednak nie znaczy (chyba), że postawi Titanica w bramce.

Czy są jakiekolwiek szanse, że Tottenham jednak wywalczy awans? Historia Ligi Mistrzów nie zna przypadku odrobienia takiej straty, historia europejskich pucharów w ogóle – tylko trzy. Raz dokonał tego sam Real Madryt, który w Pucharze UEFA edycji 1985/1986, przegrawszy z Borussią Mönchengladbach 1:5, wygrał u siebie 4:0. Pozostałe dwa przypadki również miały miejsce w Pucharze UEFA, dokonały tego Leixões SC i FK Partizan. Tottenham tymczasem musiałby wygrać 4:0, a w dogrywce podwyższyć na 5:0. O wygranej innej niż do zera nie ma nawet co mówić. Jeżeli Królewscy strzeliliby gola, gospodarze musieliby pokonać Ikera Casillasa aż sześć razy, aby awansować. A skoro nawet Barcelona zdołała go pokonać „tylko” pięć razy…

Tak, w powyższym zdaniu kryje się gorzka ironia, jednak zasadniczo nie mamy podstaw – my, kibice – aby czegokolwiek się obawiać. Na naszą korzyść przemawia dosłownie wszystko poza atutem własnego stadionu. Z Tottenhamem mierzyliśmy się już w Pucharze UEFA 1984/1985. W tamtej edycji to właśnie Tottenham bronił tytułu, my zaś dopiero kroczyliśmy po pierwszy tryumf w tych rozgrywkach. Kto wie, czy byśmy go osiągnęli, gdyby nie to, że podopiecznych Petera Shreevesa załamał strzelony w piętnastej minucie samobójczy gol Steve’a Perrymana. Dla gwiazdora Tottenhamu – którego gwiazda już wyraźnie przygasała – dwumecz z Los Blancos był jedną z największych klęsk w karierze. Nie dość że pokonał słynnego Raya Clemence’a, to jeszcze w rewanżu zarobił czerwoną kartkę.

Skoro już o historii mowa, nie tylko nasz klub ma dobre doświadczenia ze starć z Tottenhamem. To samo można powiedzieć o José Mourinho, który jako trener Chelsea trzykrotnie wygrywał na White Hart Lane, a także o Emmanuelu Adebayorze, który najpierw wbił Tottenhamowi osiem goli w dziewięciu meczach w barwach Arsenalu, a teraz dołożył kolejne dwa.

Według Marki dzisiaj dostanie szansę na strzelenie jedenastego (a może i kolejnych), gdyż to właśnie jego miałby portugalski szkoleniowiec wystawić w pierwszym składzie. W wyjściowej jedenastce mieliby się też znaleźć Mesut Özil i Kaká, natomiast na ławce zasiadłby Di María. Linię pomocy mieliby zdaniem hiszpańskich żurnalistów uzupełnić Xabi Alonso i Sami Khedira, co w pewnym sensie stawia pod znakiem zapytania teorię o oszczędzaniu piłkarzy na Barcelonę; powinien wszak pojawić się gdzieś tutaj Esteban Granero (który skądinąd też już strzelił Anglikom gola jako gracz Getafe). Z drugiej strony: nikt nigdy nie powiedział, że w Marce zawsze mają rację. Trzeba też wziąć pod uwagę, że zagrożeni zawieszeniem za kartki są obecnie Cristiano Ronaldo, Ricardo Carvalho, Sergio Ramos, Ángel Di María i Raúl Albiol. Z tego kwintetu pojawić by się mieli na murawie jedynie pierwsi dwaj. W każdym razie jedynie oni, o ile mówimy o wyjściowym składzie. Zmiany zależeć będą od przebiegu meczu, ale pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że Mourinho znajdzie okazję, by wpuścić do gry młodego Nacha Fernándeza.

Ale przecież nie tylko my musimy oszczędzać siły. Jeżeli Tottenham nie zwącha w pierwszych minutach okazji do znokautowania Królewskich, również może odpuścić tę beznadziejną walkę, by nie stracić piłkarzy niezbędnych w walce o pierwszą czwórkę w lidze angielskiej. Obecnie tracą tylko trzy punkty – przy jednym zaległym meczu – do Manchesteru City, stawka jest więc niebagatelna i absolutnie w zasięgu chłopaków Redknappa. Dużo bardziej niż półfinał Ligi Mistrzów.

Jeżeli Tottenham wygra ten mecz, będzie to dlań pierwsze w historii zwycięstwo u siebie nad hiszpańskim klubem. I jeśliby spojrzeć na sprawę w sposób pragmatyczny – lepiej żeby strzelili nam dwa gole i odnieśli zwycięstwo na osłodę pożegnania z Champions League niż żebyśmy to my wygrali 2:0, ale okupili to na przykład kontuzją Özila i żółtą kartką dla Carvalho. Dlatego znów wracamy do kwestii gry mądrej taktycznie, spokojnej i wyważonej.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!