Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Rafał Stec dla RealMadryt.pl: Mourinho trenerem totalnym

Dziennikarz "Gazety Wyborczej" w rozmowie z naszym redaktorem

Za nami dziewiąta kolejka Primera División, na czele po raz pierwszy w tym sezonie zameldowały się Real Madryt i FC Barcelona. Czy to koniec emocji w tym sezonie, jeśli chodzi o rywalizację tych dwóch drużyn z resztą stawki? Czy można już mówić o dzielnicy slumsów, w której stanęły dwie rezydencje ze złota, jak to określiłeś w poprzedniej edycji rozgrywek?
Niestety dla całej ligi hiszpańskiej – to było nieuchronne. Wydaje mi się, że emocje będą podzielone – będzie wyścig Realu z Barceloną, a reszta będzie się biła o swoje cele. Problem polega nie tylko na tym, że oba kluby mają o wiele więcej pieniędzy. One się nawzajem napędzają, dopingują, inspirują. Barcelonie po takim długim okresie sukcesów zdarzają się wpadki, bo po prostu tak się dzieje w życiu sportowca, który latami wygrywał wszystko, że czasami lekceważy słabszych rywali. Nikt nie wytrzyma w pełnej koncentracji mecz w mecz, na dystansie kilku sezonów. A gdy trzeba było wygrać z Sevillą, to Barca wygrywa 5:0... Natomiast José Mourinho jest trenerem, który bardzo dobrze diagnozuje, co jest problemem w danym klubie. Nie wierzę, że za jego kadencji zdarzy się coś, co notorycznie zdarzało się podczas rządów poprzedników - że piłkarze przegrają w Copa del Rey z jakimś słabym przeciwnikiem. W Interze Mediolan pozwalał sobie na to, żeby czasem przegrać w lidze (bardziej wyrównanej, w Serie A nawet walczący o utrzymanie są bardzo mocni!), bo i tak wiedział, że zdobędzie tytuł. W Realu cała jego strategia na drużynę będzie ufundowana na wbijaniu graczom do głów, że nie można odpuścić nigdy. Wracając jednak do myśli przewodniej – przewaga może być większa lub mniejsza, ale to będzie wyścig Realu i Barcelony.

Takiego Realu pod wodzą Mourinho mało kto się raczej spodziewał – grającego ofensywnie i dominującego przez cały mecz, zwłaszcza po tym, co widzieliśmy za jego rządów w Interze.
Prawda jest taka, że Mourinho została przypięta gęba szkoleniowca zorientowanego wyłącznie na defensywę, został zapamiętany z meczów, które polegały na umiejętnym bronieniu się - jak słynny rewanżowy mecz z Barceloną w poprzednim sezonie. Wszyscy pamiętają ocalenie zaliczki z pierwszego meczu. A przecież jego Inter strzelił trzy gole w pierwszym meczu. W meczu, w którym prowadzenie objęli Katalończycy.

Mourinho to trener totalny. Może jego drużyny nie grają tak płynnie, jak mogłyby grać (np. Inter Beniteza gra płynniej niż w poprzednim sezonie), ale on jest elastyczny i umie w różny sposób budować swoje drużyny. Gdyby przyjrzeć się temu, co robił w Porto, Chelsea i Interze, to okazałoby się, że każda z tych drużyn gra kompletnie inaczej. Co więcej, on umie robić to, czego wielu innych trenerów nie potrafi – przyznawać się do własnych błędów w bardzo spektakularny sposób. W Interze zmienił przecież ustawienie po pierwszym sezonie, zdał sobie sprawę ze swoich pomyłek transferowych, zrezygnował z piłkarzy, co do których się pomylił. W Realu są wspaniali gracze ofensywni, nie było powodów obawiać, się że „Królewscy” zaczną grać nudny futbol. To by oznaczało, że Mourinho próbuje zaprzeczyć naturze swoich piłkarzy.

Samuela Eto’o nakłonił do zmienienia stylu gry i harowania w defensywie.
Zgadza się, trener Realu znany jest raczej z tego, że potrafi wycisnąć z piłkarzy maksimum. Ale co innego skrępować dla drużyny jednego piłkarzy, a co innego próbować postawić na głowie wszystkich. Po co zresztą uczyć jednozeryzmu w lidze, którą zwycięski duet kończy się z kilkudziesięcioma punktami przewagi nad resztą stawki?

Czy Portugalczykowi aż nadto nie pomogło to, że w Realu spotkali się piłkarze, którzy w większości są na dorobku i głodni sukcesu? Z tego też względu nie jestem przekonany co do tego, czy po kontuzji Kaká będzie znaczącą postacią Królewskich.
Wszyscy wiemy, że sukces Mourinho polega na budowaniu więzi emocjonalnej z piłkarzami, ale nie wiemy do końca, jakie są relacje między Brazylijczykiem a trenerem. Hiszpańscy dziennikarze sugerują, że Kaká nie do końca odpowiada charakterologicznie Portugalczykowi. To nie jest taka miłość na zabój, jak z Cristiano Ronaldo, w którym zakochał się z wzajemnością od pierwszego wejrzenia, podobnie jak ze Sneijderem czy z zakapiorami z Chelsea - Drogbą, Terrym czy Lampardem. Nie wierzę, że Mourinho nie spróbuje wskrzesić Kaki, ale jeśli okaże się, że nie zgrają się mentalnie lub piłkarz będzie cierpiał na przewlekłe kłopoty ze zdrowiem, to Portugalczyk nie zawaha się przed natychmiastowym usunięciem go z Madrytu. Niezależnie, czy będzie trzeba go sprzedać za 15 czy 5 milionów. Jeśli natomiast czarne scenariusze się nie sprawdzą, to Kaká się przyda, bo w kadrze Realu wcale nie ma nieskończonego bogactwa. Przy 40. meczu w sezonie może być już krucho. Biorąc pod uwagę niepewną sytuację Benzemy, to tak naprawdę jedynym napastnikiem w składzie jest Higuaín. A czy Francuza uda się wychować, nie wiemy. Z Balotellim, którego Mourinho również uważał za obiboka, się nie udało. Trener próbował i próbował, aż zrezygnowany stwierdził, że po kolejnej próbie to on wyląduje na kozetce…

W ostatnim felietonie zwróciłeś uwagę na fakt, że Real wystawia najstabilniejszą jedenastkę – czy z czasem nie obróci się to przeciwko Realowi? Mogą się pojawić jakieś drobne kontuzje czy po prostu zmęczenie psychiczne.
Pewnych rzeczy nie przewidzimy, ale po pierwsze – ta drużyna jest naprawdę młoda, niewyeksploatowana. Po drugie - gdy patrzę na Cristiano Ronaldo mam wrażenie, że z miesiąca na miesiąc przybywa mu muskulatury. Ten facet jest w fazie ciągłego fizycznego wzrostu, ciągle przybywa mu siły, a zarazem nie traci dynamiki, co nie zawsze da się pogodzić. To samo przez całą karierę obserwowałem u siatkarza Ivana Miljkovicia, który zaczynał jako sprawny, obdarzony zdolnością wspaniałego wybijania się, smukły chłopiec, a kończy jak kulturysta.

Poza tym, metody treningowe Mourinho piłkarzom sprzyjają, urazy powalają im rzadko. W Interze pod rządami Beniteza niemal co godzinę przybywa człowieka, co do którego nie ma pewności, czy będzie mógł wystąpić w najbliższym spotkaniu. Mam wrażenie, że Mourinho nie tyle nie ma wyjścia, gdy zestawia notorycznie podobną wyjściową jedenastkę (bo ma zbyt wąską kadrę), ile wie, co robi. Nie wierzę, że sztab medyczny nie monitoruje stanu fizycznego piłkarzy, dlatego być może Mourinho i spółka stwierdzili, że ci ludzie sobie poradzą. Musimy pamiętać, że w wyścigu z Barceloną Real jest w sytuacji o tyle lepszej, że Katalończycy mają w składzie piłkarzy, którzy grali w ostatnich latach więcej niż ktokolwiek na świecie. To były cały czas mecze o ogromną stawkę, finały, wyczerpujące zarówno fizycznie, jak i mentalnie. I w klubie, i w reprezentacji. A do podstawowej jedenastki Realu wskoczyli gracze jak Özil, Di María czy Khedira, którzy są młodzi, utalentowani, ale jeszcze niczego nie osiągnęli i nie zdążyli się nagrać do upadłego. Z kolei Cristiano Ronaldo, choć wygrał już sporo ważnych trofeów, to ma mentalność obsesyjnego kolekcjonera prywatnych triumfów. Przypomina pod względem Mourinho. Już sama rywalizacja z Messim go napędza...

Wspominałeś o monitorowaniu piłkarzy przez sztab medyczny. Zapytam przekornie – czy z drugiej strony nie popełniono jakiegoś błędu, że forma Królewskich jest tak wysoka na tym etapie sezonu?
Tak naprawdę my nie wiemy, czy ta forma jest aż tak szczytowa. Z dwóch powodów: po pierwsze, w lidze hiszpańskiej nie grali na razie z mocnymi drużynami, a po drugie, nie wiemy, czy ta drużyna nie ma aż tak wielkiego potencjału, że rewelacyjnie dopiero zacznie grać. Real w poprzednim sezonie też potrafił strzelać wiele bramek z przeciętnymi drużynami, ale to nie była rewelacyjna forma, raczej młócka, którą Barcelona i Real uprawiają w lidze hiszpańskiej niemal od niechcenia.

Nie traktuję też Ligi Mistrzów na tym etapie jako wyznacznika formy. W starciu Realu z Milanem widać było tak ogromną różnicę w szybkości, że Rossoneri nie mają szans. Nie traktuję ich jako równorzędnego przeciwnika dla Realu. Dla mnie Milan jest tak wolny, przewidywalny i prymitywny w swej taktyce, że Mourinho przed pierwszym meczem nie musiał się nawet specjalnie głowić nad planem gry. Dla niego to była bułka z masłem.

Królewskim być może dotkną po pewnym czasie problemy zdrowotne. Trzeba pamiętać, że ten facet pracuje w Madrycie kilka miesięcy, a piłka nożna to nie jest gra komputerowa. Trenerom jak Mourinho czy Capello będzie się zawsze wypominać, że przychodzą do klubu z wielkimi pieniędzy, mogą wziąć każdego piłkarza, jakiego zapragną, więc łatwo im wygrywać. To nieprawda. Gdy Mourinho przychodził do Interu, ten klub nie znaczył w Europie nic, ponosił notoryczne klęski. Teraz też przyszedł do klubu, który w ostatnich latach jest nikim w Lidze Mistrzów. Nie umie awansować do ćwierćfinału, do którego dobijają się CSKA Moskwa czy Fenerbahçe... Z perspektywy tych rozgrywek Real nie mieści się nawet w czołowej dziesiątce w Europie, w rankingu UEFA zajmuje 12. pozycję.

Mourinho niedługo wytrzymał ze swoją wstrzemięźliwością w stylizowaniu się na najważniejszego człowieka, który widzi tylko czubek własnego nosa.
To jest punkt widzenia dziennikarzy i kibiców, podczas gdy piłkarze go uwielbiają. To przekonanie o bufonadzie - słuszne zresztą - powstaje na podstawie tego, jak Mourinho zachowuje się we wszystkich sytuacjach publicznych. On nie jest wtedy naturalny, cały czas prowadzi swoją grę. Czytałem, że piłkarze uwielbiają oglądać konferencje prasowe z jego udziałem, podoba im się to, jak poucza dziennikarzy, wszak każda jego konferencja to jest show.

Poza tym Portugalczyk potrafi jak mało kto sprawić, że piłkarz poczuje się ważny. Potrafię sobie wyobrazić, że Mourinho przegrywa, wiemy, że zdarzają mu się błędy transferowe, myli się co do taktyki. Natomiast nie potrafię sobie wyobrazić szatni z nim skonfliktowanej. Mogą być piłkarze, których on nie będzie tolerował, ale wtedy reszta drużyny stanie za nim. Mourinho dobrze wyczuwa naturalną hierarchię w szatni, wie, kogo pasować na szefa, swojego adiutanta. To jest trener totalny. Jeszcze niedawno miałem co do tego wątpliwości, ale gdy zobaczyłem, z jaką łatwością wszedł w kolejną kulturę piłkarską, to się ich ostatecznie wyzbyłem.

Czy taki Real Madryt odniesie sukces już w tym sezonie?
Królewscy są skazani na sukces, jeśli tylko nie pozbędą się pochopnie Mourinho. A przypuszczam, że się nie pozbędą. To trener, którego nawet po niepowodzeniu trudno zwolnić - gdzieś zatli się podejrzenie, że jeśli nie on, to już chyba nikt. Poza tym Portugalczyk nawet po porażkach będzie w stanie przekonać wszystkich, że jest to wstęp do wygrywania. Siłę przekonywania ma ogromną.

Co do tego sezonu, to ciężko jest wyrokować. W Lidze Mistrzów decydują niuanse, gole, których nie było, abstrakcyjne zasady, wedle których możesz dwa razy zremisować i odpaść. Przy tak wyrównanej stawce w jeden wieczór można zaprzepaścić wszystko. My jeszcze nie wiemy, czy ten Real w kryzysie będzie reagował tak, jak chce tego Mourinho. W Interze trwało to rok, zanim nauczył swoich ludzi, że kłopoty nie mają ich zniechęcać, lecz inspirować do umierania na boisku. W Mediolanie miał jednak ten komfort, że w lidze czuł ogromną przewagę nad resztą stawki - nawet jeśli nie wyrażała się ona w punktach. W Hiszpanii trzeba nieustannie nadążać za Barceloną. Jakim by Mourinho nie był cudotwórcą, to nie można ogłosić, że jest skazany na wygranie któregoś trofeum. Nie w Lidze Mistrzów, nie w starciu z Barceloną, która zbudowała najwspanialszą drużynę od czasów Milanu z trzema Holendrami.

Co się jednak może stać z Mourinho, gdy już odniesie sukcesy w Madrycie? Podczas celebracji zejdzie chyłkiem z podium, ściągnie medal i stwierdzi, że praca w Realu nie jest dla niego wyzwaniem?
Myślę, że nawet on sam tego nie wie. Mourinho konsekwentnie realizuje plan na całą swoją karierę, porównuje się do największych trenerów w historii, wylicza, ile mu do kogo brakuje, a kogo już prześcignął. Jednak jeśli mu się uda z Realem Madryt, to nie wiemy, co on uzna za kolejne wspaniałe wyzwanie. Może wrócić do ligi angielskiej i z jednym z tamtejszych klubów walczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Może Sir Alex Ferguson uzna, że to właśnie Portugalczyk ma być jego następcą? Z drugiej strony Mourinho może zechcieć obronić zwycięstwo w Champions League, czego nie udało się jeszcze nikomu. Kibice Realu mogą być o tyle spokojni, że maleje mu liczba wyzwań, z którymi może się zmierzyć. Wiadomo, że nie będzie pójdzie do ligi austriackiej. Wiadomo też, że na razie nie zostanie selekcjonerem reprezentacji Portugalii, bo to zajęcie o dużo mniejszej intensywności, Mourinho uważa je za idealne na stare lata. Znajdzie sobie coś, co go stymuluje. Ale co konkretnie – to jest nie do przewidzenia.

Przewidziałeś za to kiedyś, że Realowi jest potrzebny – jak to określiłeś – „trener z jajami, któremu da się pełną władzę”. Czy przypadkiem w Milanie również nie przydałby się taki charyzmatyczny szkoleniowiec?
Jeśli chodzi o tę drużynę, to problemu szukałbym kompletnie gdzie indziej. W Milanie jest wielu uznanych piłkarzy, a niewielu jest trenerów na świecie, którzy mogliby być dla nich autorytetem. Carlo Ancelotii był idealny, bo nie dość, że z nimi wygrywał, to wcześniej zdobywał trofea jako zawodnik. Wiemy jednak, że w Milanie zdarzały się przypadki, że wielkie sukcesy odnosili trenerzy, którzy przychodzili kompletnie znikąd, jak Arrigo Sacchi. Dlatego też nie wytykałbym żadnemu trenerowi tego, że jest żółtodziobem, i w związku z tym sobie nie poradzi. W poprzednim sezonie Leonardo jak na to, jaki miał skład, poradził sobie bardzo dobrze. Natomiast Massimiliano Allegri ma problem z brakiem piłkarzy. Każdą drużynę napędza druga linia, podczas gdy pomoc w Milanie od lat właściwie się nie zmienia. Rossoneri sprowadzają mnóstwo napastników, szukają obrońców natomiast rdzeń drużyny pozostajie nietknięty. Dzieje się tak też dlatego, że nowi piłkarze nie są w stanie należycie wejść w tę drużynę.

Tu nie chodzi nawet o wiek Pirlo czy Seedorfa, ale o to, że prawie wszyscy grają na stojąco. Nawet Ibrahimović - jest fantastycznie utalentowany, ale to piłkarz dość statyczny. Oni mogą wygrywać z wieloma drużynami dzięki swoim umiejętnościom, ale gdy przyjdzie im się zmierzyć z takim żywiołem, jak Real, nie mają szans. Oczywiście może się tak zdarzyć, że moje słowa skompromituje dzisiejszy wynik - ale nie przypuszczam, dla mnie zdecydowanym faworytem jest Real.

Mourinho powiedział przed pierwszym meczem z Realem, że najbardziej obawia się Inzaghiego. Przekora?
Na 37-letnim napastniku mimo wszystko ciężko opierać wiarę w sukces podczas ważnego meczu w Lidze Mistrzów, ale Mourinho jak nikt inny umie słodzić graczom naprawdę wybitnym. I niewykluczone, że snajpera Milanu rzeczywiście ceni bardzo wysoko. Jego szósty zmysł snajperski, który kieruje nim w polu karnym, sprawia, że w polu karnym piłka odbija się od kilku piłkarzy, a następnie od pleców Inzaghiego i wpada do bramki. Co jest o tyle niebezpieczne, że żadna taktyka nie zagwarantuje powstrzymania Włocha.
Trzeba pamiętać, że jeśli Milan przegra, to zacznie się obawiać, czy awansuje. Real ma komfort, może pozwolić sobie na wpadję. Natomiast Milan zostanie z czteroma punktami i zapewne straci dystans do Ajaxu, który w następnej kolejce zagra w Amsterdamie ze zdemotywowanym w pewnym stopniu Realem, bo ten wcześniej niemal zapewni sobie pierwsze miejsce w grupie.

Nie odnosisz wrażenia, że powodzenie Milanu w tym sezonie będzie zależało od kaprysów Ibrahimovicia?
Moim zdaniem w starciu z dobrze zorganizowanymi drużynami może okazać się bezradny, bo będzie miał nikłe wsparcie. Nie wiadomo, jak zagra Ronaldinho, który w ostatnich meczach nie pojawiał się na boisku. Jeśli wreszcie się ruszy, to być może za Szwedem nie będzie już tej wielkiej czarnej dziury. Zlatan może wygrywać w pojedynkę mecze z Cesenami czy Parmami, ale nie zdobywać trofea.

Allegri cały czas szuka nowego ustawienia, coś zmienia, kombinuje. W meczu z Juventusem porwał się na wariant kompletnie niedorzeczny - kazał rozgrywać Robinho, nawiedzonemu dryblerowi i urodzonemu skrzydłowemu. Ale to jest ten problem, o którym wspomniałem wcześniej - tam nie ma z czego lepić. Real ma wszystko to, czego nie ma Milan, i odwrotnie. To są proste opozycje: Real niesie młodość, Milanowi ciąży starość, Real niesie energia, Milan jest znużony, Real ma stałą jedenastkę, a w Milanie Berlusconi pewnie cieszyłby się, gdyby udało się upchnąć w pierwszym składzie wszystkich czterech ofensywnych gwiazdorów. Mourinho wymyślił sobie jedno ustawienie i cały czas nim gra, a w Mediolanie trener co mecz wpada na nowy pomysł. Wszystko to sprawia, że Real powinien być faworytem.

Powiedziałeś kiedyś: „Są ludzie, którym silny stres odcina dopływ tlenu do mózgu. Wtedy traci się całkowicie kontrolę nad własnymi poczynaniami. Klasycznym tego przykładem jest Hiszpan Ramos z Realu Madryt.”
Dla mnie tacy ludzie jak Sergio Ramos – o ewidentnym talencie, ale w chwilach silnego napięcia tracący panowanie nad sobą - potrzebują ręki odpowiedniego trenera. Mourinho wydaje się idealny. Intryguje mnie, jak pod jego przywództwem zmieni się hiszpański obrońca. Może za jego kadencji nie dostanie żadnej czerwonej kartki?

Kiedyś stwierdziłeś, że – dokładne słowa – „w piłce kolegów nie miałeś, nie masz i nie będziesz miał”. Dlaczego?
Co prawda mam znajomych, którzy byli piłkarzami, ale generalnie od początku ustaliłem sobie sam ze sobą, żeby obiektywnie pisać o ludziach, nie mogę się z nimi przyjaźnić ani nawet uprawiać intensywnych znajomości. To jedna z moich podstawowych zasad. Poza tym wydaje mi się, że nie ma zbyt wielu polskich piłkarzy, z którymi miałbym ochotę spędzać sporo czasu albo z którymi miałbym co robić.

Wielu dziennikarzy jest jednak zblatowanych z futbolistami…
Co więcej – imponuje im to. Wiadomo, że jak idziesz z kimś na piwo, to trudno jest później napisać coś, co go zaboli. Cieszę się, że nie musiałem pisać o ludziach ze świata siatkówki, których znałem od dzieciństwa, bo byłoby mi ciężko. Bardzo się z tego cieszę.

Wyróżniłeś kiedyś naszą stronę za nasz wkład w propagowanie swojego ulubionego klubu. Mógłbyś powiedzieć, czym wyróżniamy się spośród innych witryn poświęconych zagranicznym drużynom?
Szczerze mówiąc, to nie zaglądam do was zbyt często, bo generalnie o międzynarodowym futbolu czytam w zagranicznych mediach, nie potrzebuję pośredników. Ale o sile waszej strony przekonuję się, gdy podacie linka do mojej notki na blogu. Widzę w statystykach tysiące użytkowników napływających z RealMadrid.pl. Wasza witryna jest o tyle fajna, że jest profesjonalna, pozwala wiedzieć użytkownikowi wszystko, co się dzieje w klubie. I jeszcze jedno - nie jesteście szowinistami, a szowinizmu w debatowaniu o futbolu, pisaniu o nim i kibicowaniu nienawidzę najbardziej.

Podobno swoją przygodę z dziennikarstwem zaczynałeś od działu kulturalnego.
Najpierw, już od pierwszego roku studiów, pracowałem w miesięczniku „Kino”. Później wygrałem konkurs w „Gazecie Wyborczej” na dziennikarza do działu sportowego. Mieszkałem nieopodal, właściwie to moja dziewczyna zaciągnęła mnie na rekrutację. Gdy przychodziłem do „Gazety”, miałem zamiar jak najszybciej przenieść się do działu kulturalnego. Sportem oczywiście się pasjonowałem, zwłaszcza piłką, ale wydawało mi się, że nie jest to jakiś poważny temat, by się nim zajmować. Myślałem, że będę raczej pisał o filmie czy literaturze. Później mi się to odmieniło, bo zauważyłem, że pisanie o sporcie umożliwia mi oglądanie z bliska wielkich imprez. W sporcie ma to olbrzymie znaczenie, a to, czy obejrzę dany film na festiwalu w Cannes czy w normalnym kinie, to nie ma większej różnicy. I kiedy po pewnym czasie dostałem propozycję pracy w dziale kulturalnym, to ją odrzuciłem.

Czy przypadkiem język, którego używasz w swoich tekstach, nie jest pochodną zainteresowań kulturą?
Ja zwyczajnie nie znoszę fraz, które półtora miliona razy słyszałem. Nie cierpię języka komentatorów sportowych, nie lubię tego, że się przejmuje kod sportowców, uważam, że to dziennikarze powinni uczyć tych ostatnich, jak mają mówić. Lubię pisać, pisanie mnie bawi.

Jednak gdy patrzę na Twoje teksty sprzed dziesięciu lat – np. ten o pierwszym meczu Luisa Figo na Camp Nou w barwach Realu – to język, którym się wtedy posługiwałeś, znacznie różni się od obecnego.
Wszyscy ewoluujemy i się rozwijamy, po dziesięciu latach możesz być kompletnie innym człowiekiem. Kiedyś po prostu nie pisałem felietonów, tylko teksty informacyjne - pewnie stąd ta różnica. Dziś ludzie coraz rzadziej ją widzą, bo dziennikarze, mam wrażenie, piszą coraz bardziej niechlujnie, a pojęcie „felietonu” tak się rozciągnęło, że wszystko poza wywiadem można nazwać felietonem. Nawet relacje z meczów.

Rozumiem, że podtrzymujesz swoje słowa: „Mam talent do dobierania słów, które niektórych bolą”?
Tak powiedziałem? Kurde, gdzie ty to znalazłeś? Można znaleźć ludzi sportu, którzy by to potwierdzili. Jeśli to są moje słowa, to podtrzymuję - miałem wtedy rację (śmiech).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!