Advertisement
Menu

Joga Bonito na Santiago Bernabeu

Real Madryt rozbity w Superpucharze Hiszpanii

Kilka miesięcy temu prezes Calderon obiecywał, że gra Realu Madryt będzie dostarczać kibicom sporych wrażeń estetycznych, będzie radosna i ofensywna. W tym celu pozbył się trenera Capello a zatrudnił Niemca Bernda Schustera. I rzeczywiście, wczoraj zobaczyliśmy w Madrycie radosną, nieskrępowaną niczym grę. Mało kto przejmował się, by nie stracić bramki, niektórzy nawet wydatnie rywalom z Sevilli pomagali. Skończyło się na pięciu bramkach dla gości. My zdobyliśmy trzy.

Jak padały bramki
W 17. minucie rzut wolny wykonywał Duda. Gdy piłka zmierzała w kierunku Ikera Casillasa, efektownie przeleciał przed naszym bramkarzem Sergio Ramos. Kilkumetrowy lot szybowcowy wzdłuż bramki zakończony nie trafieniem w piłkę spowodował, że Iker zobaczył ją w ostatniej chwili i instynktownie wybił przed siebie. Piłkę przejął Poulsen, zagrał równlegle do linii bramkowej i Renato nie miał problemów z wpakowaniem futbolówki do siatki. 0:1.

Siedem minut później fantastycznym uderzeniem z dystansu popisał się młody Royston Drenthe. Piłka w atomowym tempie pokonała 30 metrów dzielące ją od bramki Palopa. Bramkarz Sevilli wyciągnął się, jakby przeżywał tortury na Madejowym łożu. Na nic to się jednak zdało. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i siłą rozpędu zatańczyła za linią bramkową. A nadzieja powróciła do serc madridistas. 1:1.

Nie na długo niestety. Znakomitym dośrodkowaniem w pole karne Realu w 29. minucie znów popisał się Duda, a Renato z kilku metrów strzelił głową nie do obrony. Tym razem zawalił bohater ostatniej akcji - Drenthe oraz Fabio Cannavaro. 1:2.

W 38. minucie meczu Sevilla rozgrywała rzut rożny - mocna płaska wrzutka w nasze pole karne. Walczący z Kanoute Pepe, wykonuje mało skoordynowany ruch w stronę bramki, ręką wybija piłkę. Sędzia gwiżdże, rzut karny i żółta kartka za zagranie piłki w niedozwolony sposób. Pepe był mocno zdezorientowany całą sytuacją. A rzut karny na bramkę zamienia Kanoute. Iker, jak zwykle, rzuca się w przeciwległy róg bramki. 1:3.

Real walczył nadal. W ostatniej minucie pierwszej połowy, zagubiony dotąd Wesley Sneijder wspaniale wykonał rzut wolny a ustawiony na długim słupku Fabio Cannavaro zgrabnym uderzeniem głową zdobywa swą pierwszą bramkę w Realu Madryt. 2:3.

Sytuacja była jednak wybitnie nieciekawa, więc po przerwie musiał na boisku pojawić się ten, którego wzywa się zawsze, gdy jest źle - Jose Maria Gutierrez Hernandez. Guti szybko wziął się za rozgrywanie i rzucanie prostopadłych piłek. Ku zdziwieniu bezstronnych obserwatorów, Real zaczął dominować, na długie momenty zamykając Sevillę na jej połowie. Pojawiały się okazje strzeleckie, niestety brakowało skuteczności i szczęścia.

Wreszcie w 75. minucie, po świetnym dośrodkowaniu Gutiego, sprytnym strzałem głową wynik meczu wyrównał Sergio Ramos. I było 3:3.

Real nadal atakował potrzebując dwóch bramek do zdobycia Superpucharu. I gdy wszyscy myśleli tylko o tym, Sevilla wspaniale skontrowała. Po dośrodkowaniu w pole karne Pepe minął się z piłką, a na dodatek przeszkodził interweniującemu Casillasowi, co sprawiło, że wbiegający z głębi pola Kanoute spokojnie skierował piłkę do pustej bramki. Minuta 82. i wynik 3:4.

Ostatni akt radosnej gry na Estadio Santiago Bernabeu miał miejsce w 90. minucie spotkania. Kanoute po znakomitym podaniu Kierżakowa, po raz trzeci w tym meczu pokonał Casillasa, zaliczając hat-trick. Naszego Pepe nie było już wtedy na boisku, dostał drugie "żółtko" za bezmyślny faul i opuścił boisko.

Oceny indywidualne
Iker puścił pięć bramek. Zawalił może przy tej pierwszej, ale gdy bramkarz pięć razy wyjmuje piłkę z siatki, to wieczór jest dla niego koszmarem.

Świeżość i zadziorność odzyskuje Sergio Ramos, jeden z naszych filarów. Znów zaczynał stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika, zdobył ładną bramkę. Fabio Cannavaro, w porównaniu z Pepe był wczoraj prawdziwą ostoją, chociaż także nie ustrzegł się błędów. Zresztą, jak na razie porównania z Pepe są dla Fabia uwłaczające, więc zamilczmy w tym temacie.

Dobry występ zanotował Diarra - spokojny, dwie straty, kilka przechwytów i dobrych podań. Natomiast Torres znów nie błyszczał i jak dotychczas zawodzi.

Brawa natomiast dla naszego młodzika z Holandii. Royston zdobył piękną bramkę a'la Roberto Carlos, co wyraźnie go podbudowało i w drugiej połowie, grając na lewej flance obrony, należał do najlepszych zawodników na placu.

W linii pomocy nasz drugi nowy Holender, Wesley Sneijder był jeszcze zagubiony, chociaż ambicji i woli walki odmówić mu nie sposób. Ponadto bardzo dobrze bił rzuty wolne i rożne, zaliczył asystę.

Robinho kiwał, mieszał, biegał, zwodził. Tyle, że niewiele z tego wynikało.

Guti przez 45. minut zrobił sporo. Szkoda tylko, że znów nie potrafił zapanować nad swoimi nerwami i pokazowo rzucał piłkę przed sędzią, aż dostał żółta kartkę.

W ataku nasz goleador RvN ma jeszcze spore braki w formie, po ciężkiej kontuzji. Z meczu na mecz powinno być jednak coraz lepiej.

Raul oddał piękny strzał głową w drugiej połowie, wspaniale obroniony przez Palopa. To jednak zbyt mało jak na naszego kapitana.

Wprowadzony w 63 minucie Saviola dwa razy zasiał zamieszanie w szeregach obronnych Sevilli ale dwukrotnie zagrał także bardzo nieporadnie. To ostatnie słowo dobrze oddaje krótki występ Baptisty.

O teraźniejszej słabości naszego ataku świadczy fakt, że bramki zdobywali wczoraj tylko obrońcy.

Krótkie podsumowanie
Real grał radośnie w obronie, tyle, że mniej radośnie było w ataku, chociaż trzy bramki zdobyliśmy. Tak więc początki joga bonito w Madrycie wypadły okazale. Osiem bramek, tyle, że na razie nie w tę stronę co trzeba. Przed Schusterem i resztą sztabu szkoleniowego ogrom pracy. Oby nie okazała się syzyfową.

Wczorajszego wieczoru bawili nas także komentatorzy. Dariusz Szpakowski i Jerzy Engel stworzyli niezapomnianą parę ekspertów od Realu Madryt i piłki hiszpańskiej a piłkarz "Snajders" przejdzie do legendy polskich pomyłek dziennikarskich.

Sevilla natomiast to na tle obecnego Realu zwarty monolit, twardy i bardzo niebezpieczny, jednak nie bez słabych punktów. Ponadto jest to drużyna bardzo sprytna. Te wszystkie efektowne pady, grymasy bólu na twarzy, trzepotanie rączkami, w czym celował zwłaszcza Dani Alves, dyskretna gra na czas, podobać się nie mogły ale swój efekt przyniosły.

Tak czy inaczej Sevilla była zdecydowanie lepsza w tym dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii i trzeba serdecznie pogratulować im kolejnego w ostatnich miesiącach sukcesu.

A nam potrzeba czasu, dużo czasu, by grać tak pewnie jak drużyna ze stolicy Andaluzji.

Bramki:

0-1 Renato 17'
1-1 Drenthe 24'
1-2 Renato 29'
1-3 Kanoute 37'
2-3 Cannavaro 45'
3-3 Ramos 78'
3-4 Kanoute 82'
3-5 Kanoute 90'

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!